sobota, 27 października 2012

2 na 1


Tsunade zerwała się z łóżka. Jej czoło pokrywał pot. Zwykle spała spokojnie, ale coś nagłego wyrwało ją ze snu. Czuła się jakby wezwana. Nie wiedziała co to było, jakieś dziwne przeczucie. Ubrała się, założyła na nogi sandały i powoli wyszła przed chatę. Była ciepła, duszna letnia noc, a Konohę gęsto otulała wilgotna mgła. Hokage czuła jednak, ze w powietrzu wisi coś jeszcze. Coś złego. Ale nie wiedziała dokładnie co to może być. Niebezpieczeństwo? 

Coś szybszego niż jej oczy prześlizgnęło się za nią. Tsunade obróciła się, przyjmując bojową postawę, bo poczucie zagrożenia było coraz większe. Ktoś tu był. Skupiła się, zamykając swoje zmysły na wszystko inne poza wrogą obecnością. Uskoczyła w ostatniej chwili, kiedy coś uderzyło z dużą siłą prosto w miejsce, w którym przed chwilą stała. Cofnęła się do środka swojej chaty. Zaraz przed nią wylądowała zamaskowana postać, ubrana w długi, czarny płaszcz z czerwonymi wzorami w kształcie kwiatów. Hokage wciągnęła powietrze. Agent Akatsuki? To było zbyt proste, zbyt głupie, atakować ją w jej siedzibie. No ale dobrze, skoro chciał walki, to będzie ją miał. 

Ledwie poczuła ostrze, które nagle, bez żadnego ostrzeżenia przeleciało po jej plecach, tnąc jej strój na kawałki. Jasnowłosa hokage poczuła, jak cały jej strój opada na ziemię, przeciętny na dwie połówki. Czyli ktoś jeszcze tu był? Odwróciła się szybko, zauważając tylko fragment ruchu. Zrozumiała, że zrobiła błąd, ale było już za późno, bo czyjaś stopa kopnęła ją z całej siły w plecy. Tsunade uderzyła o ścianę, ale szybko podniosła się. Wiedziała, że ma przeciwko sobie co najmniej dwóch wrogów. Zastanawiała się, czy powinna wezwać pomoc, ale żeby hokage nie mogła poradzić sobie z dwójką pospolitych zabójców? To by było zbyt proste. Nie czekając na kolejny atak, skoczyła przed siebie, mierząc pięścią w przeciwnika. Ale nagle ktoś spadł na nią z góry, przygniatając do ziemi. Kolejne uderzenie, teraz w głowę, sprawiło, że gwiazdy zatańczyły jej przed oczami. Drewniany sandał uderzył ją w bok.

Krzyknęła z bólu, kiedy ktoś złapał ją za włosy i uderzył w czoło, rzucając przez długość pokoju. Ale teraz nie trafiła na ścianę, bo już na nią czekano. Pięść wbiła się w jej brzuch, sprawiając, że hokage straciła na chwilę oddech. Złapano ją za nogę, wykręcając ją boleśnie. Ruga zamaskowana postać była już przy niej, a jej but wylądował na głowie Tsunade, wgniatając jej twarz w drewnianą podłogę. Czuła, że z nosa i z rozciętych warg leci jej krew. Ci, którzy ją zaatakowali, byli silni i zręczni. Ale ona nie miała zamiaru się poddać. Drugą nogą uderzyła tego napastnika, który wykręcał jej pierwszą. Podskoczyła, wykonując w powietrzu obrót, a jej ręka zacisnęła się na szyi atakującego. Uniosła ją do góry, zrywając maskę zakrywającą twarz. Jej oczy otworzyły się szeroko, kiedy pod maską zobaczyła twarz młodej dziewczyny. Znała tą twarz.

- Sakura? – Tsunade nie mogła uwierzyć, kiedy widziała pod maską twarz swojej uczennicy. Zawahała się. Wtedy kopnięcie trzymanej przez nią dziewczyny wbiło się w jej brzuch. Tsunade wypuściła powietrze i puściła Sakurę. Ta wykonała podskok i jej sandał uderzył Tsunade w brodę, przewracając ją na ziemię. Sakura podniosła z ziemi maskę i założyła ją na twarz. 

Krzywiąc się z bólu, Tsunade podniosła się z ziemi, tylko po to, żeby być znowu zaatakowaną. Teraz zaatakowano ją z dwóch stron na raz, seria uderzeń i kopnięć posłała ją znów na podłogę. Ktoś złapał ją za obie ręce i szarpnął, wyciągając do góry, a noga drugiego atakującego uderzyła w jej duże piersi. Puszczona, padła na ziemię. 

- Chyba ma już dosyć walki, co? – usłyszała głos drugiego z napastników. Znała go bardzo dobrze.
- Ino… Sakura… ? - jej rozcięte, obolałe wargi sprawiały, że mówiła z trudem. Wszystko ją bolało.
- Pani Ino i Pani Sakura dla ciebie, szmato – blondynka patrzyła na twarz swojej przywódczyni z pogardą – Wielkocyca starucho, której wydaje się że jest niewiadomo kim.
- Mistrz Orochimaru wskazał nam właściwą drogę – Sakura zdjęła z twarzy maskę – Ty jesteś na niej przeszkodą, którą trzeba usunąć.
- Ja… co… - Tsunade nie miała sił walczyć, kiedy nagle ręka Sakury znalazła się między jej nogami, poruszając się intensywnie. Wbrew swojej woli czuła, jak rośnie w jej rozkosz, brutalnie wymuszona przez różowowłosą wojowniczkę. Ino nie traciła czasu, stanęła za nią i zamknęła ręce na dużych piersiach Tsunade, masując jej, zaciskając palce na jej twardych sutkach. Chociaż Tusnade wszystko bolało, nie mogła powstrzymać napływającej przyjemności. Obie dziewczyny wiedziały co robić.

Nie mogła uwierzyć w to, że została pobita i upokorzona przez dwie swoje uczennice. Obie twierdziły, że służą Orochimaru. Język Ino dotknął jej karku, a palce Sakury bawiły się z jej łonem, sprawiając, że jej soki płynęły coraz mocniej. Nie mogła, chociaż próbowała, powstrzymać się od jęków rozkoszy, coraz głośniejszych, bo Sakura i Ino robiły to coraz mocniej. Nie było w tym jednak niczego z miłości, obie doprowadzały swoją dawną mistrzynię do rozkoszy z jakąś złośliwą, perwersyjną przyjemnością, zmuszając ją do czegoś, czego nie chciała. Słyszała ich śmiech. Była za słaba, żeby im nawet odpowiedzieć. Bo rozkosz, która w niej rosła, była coraz mocniejsza. 

- Ohhhhhh!!!!! – jej długi, przeciągły jęk wypełnił pomieszczenie, kiedy Tsunade zaczęła szczytować. Jej zwyciężczynie patrzyły z satysfakcją na rozciągniętą na drewnianej podłodze hokage, której nagim ciałem wstrząsała rozkosz. Sakura nie dała jej czasu, fundując jej intensywną palcówkę i zaraz potem Tsunade doszła jeszcze raz. Ino zrzuciła swój płaszcz i siadła na twarzy Tsunade, przyciskając do niej swoje nagie łono i ocierając je o twarz. Obie dziewczyny chichotały głośno, zmuszając hokage Konochy do służenia im. Kiedy Ino doszła na jej twarzy, zamieniły się miejscami. Teraz to blondynka palcami penetrowała rozgrzaną, wilgotną cipkę Tsunade, a Sakura, siedziała na jej twarzy. Ręce Tsunade związano kawałkami jej własnego stroju. Jej spocone ciało podskakiwało na trzeszczącej podłodze. 

Kiedy dziewczyny w końcu wstały, Tsunade nie miała już nawet siły, żeby się ruszać. Była za bardzo wyczerpana tym wszystkim. Jej twarz była pokryta sokami dziewczyn, wsiąknęły też w jej włosy. Między jej nogami była kałuża jej własnych soków. 
- No to czas na prezent pożegnalny – powiedziała Sakura, wyjmując spod płaszcza pudełko. Położyła je między szeroko rozstawionymi nogami Tsunade. 
- To nasz prezent dla ciebie, zdziro – powiedziała – Miłej zabawy!
Obie zniknęły, a ledwie przytomna Tsunade patrzyła, jak pudełko otwiera się i wychodzi z niego coś w rodzaju niedużej ośmiornicy. Szurając po ziemi, pełzło prosto między nogi Tsuande.
- Nie… nie… - szeptała tylko, kiedy nagle, szybko stworzenie dopadło jej, owijając swojej macki wokół jej ud i przysysając się do jej łona. Czuła jak ciepły, szeroki członek wsuwa się do jej wilgotnej cipki. To nie mogło się dziać. 

Mocne pchnięcie prawie rzuciło ją po ziemi. Istota posuwała ją głębokimi, intensywnymi ruchami, sprawiając, że Tsunade cicho jęczała. Nie miała siły, żeby się temu czemuś przeciwstawić. Wciskało się głęboko do jej środka, biorąc ją bez litości. Jej zmęczone ciało nie stawiało żadnego oporu. Jej wielkie piersi drżały i podskakiwały z każdym ruchem. Mając związane ręce Tsunade cicho błagała o koniec. Mijał czas, a istota cały czas poruszała się. Czuła, jak rośnie. I wtedy nagle, wystrzeliła, wypełniając swoją ofiarę gęstym, lepkim, ciepłym płynem. Po tym istota odczepiła się od niej i odpełzła gdzieś. Tsuande patrzyła z przerażeniem na jej brzuch, który powoli się powiększał. Próbowała się podnieść. I wtedy drzwi jej chaty otworzyły się i do środka wbiegła Shizune. Tsunade spojrzała na nią. Widziała swoją siostrzenicę w rozerwanych ciuchach i z brzuchem tak dużym, jakby była w ciąży.
- Ratunku! – krzyknęła Shizune, szukając wzrokiem Tsunade – Czuję, że ja zaraz…
- Oh nie, ty też! – jęknęła Tsunade. Kiedy Shizune zobaczyła ją na ziemi, zaraz podbiegła, żeby ją uwolnić. Ale kiedy to robiła, nagle nie wytrzymała, padła na podłogę i rozsunęła szeroko nogi.
- Augghmmmmmm!!!!!!! – krzyczała, kiedy spomiędzy jej nóg wysuwała się istota, podobna do tej, która wcześniej zapłodniła Tsunade.
- Gahhhhhhhmmmm!!!! – dołączył do niej krzyk Tsunade, która właśnie poczuła, że też zaczyna rodzić. Ich dłonie zacisnęły się na sobie, kiedy obie, hokage i jej siostrzenica, rodziły potwora za potworem. W tym samym czasie podobny los czekał większość kobiet w Konosze. Orochimaru stał na środku wioski i uśmiechał się, słuchając krzyków i jęków, które słychać było z domów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz