W domu panowała niezbyt miła atmosfera przez codzienne grymasy Sasuke.
Itachi musiał to znosić codziennie od kiedy ich rodzice wyjechali na małe wakacje. A teraz to już stało się normalne, że Sasuke miał fochy i zachcianki. Zazwyczaj byli uspokajani przez Matkę, lub Ojca. Teraz nikt nie hamuje ich tymczasowych kłótni.
Wieczór.
Sasuke dopiero co skończył się kłócić z Itachim o to, kto komu zaparzy kawę - kolejny powód do zaczepki - wygrał sprawę, po czym zadzierając nosa niemal do sufitu poszedł się myć.
Odkręcił kurek a zaraz po tym poleciał ostry strumień gorącej wody.
Wszedł pod prysznic przed tym się rozbierając, i mył spokojnie tak jak za każdym razem.
Bynajmniej z pozoru spokojnie. Jego umysł i duszę rozdzierała nienawiść i miłość. Każde z uczuć w drugą stronę. Był pogubiony. Nie rozumiał co tak naprawdę nim kieruje. Wolał, by to było jedno uczucie, było by mu łatwiej, prościej. Tyle że życie samo nie jest łatwe, to po co je sobie dodatkowo utrudniać?
- Kretyn, kretyn, kretyn...! - powtarzał pod nosem, pozwalając wodzie swobodnie rozlewać się po jego ciele. Woda była przyjemnie ciepła. Ogrzewała jego ciało, zmęczone po całym dniu. Zamknął oczy popadając w ekstazę. Pochylił głowę by zmoczyć włosy, które od razu przykleiły się do ciała i zakryły kawałek twarzy.
Uniósł delikatnie powieki tak by woda się do nich nie dostała, i w pewnym momencie ciszę przerwał głośny... KRZYK.
- AaaaAAAAAAA! ITACHIII ! - wydarł się tak głośno że aż woda pod nim zawirowała. Z pewnością z takim głosem mógłby poruszyć wielu fanów rocka czy też metalu.
Odsunął się pod samą ścianę, patrząc z przerażeniem na małe zwierzątko w rogu wanny.
Itachi siedzący w kuchni i czytający gazetę aż podskoczył. Zerwał się z krzesła i pędem pobiegł pod łazienkę na ratunek braciszkowi.
Zapukał głośno w drzwi.
- SASUKE?! CO JEST?! - wrzeszczał, by przekrzyczeć wodę. Chciał jak najszybciej wiedzieć co mu się stało. On jeszcze nigdy nie krzyczał będąc pod prysznicem - jakaś nowość.
Nie czekając na zgodę wparował do środka, i zastał tam gołego, mokrego, przerażonego i kurewsko seksownego braciszka..
- PAJĄK! - odkrzyknął mu, prawie wchodząc na boczne 'ściany' wanny. - ZABIERZ TO STĄD!
A starszy z braci był tak zawstydzony, że sam zdębiał. Sasuke nie miał czasu na wstydzenie się. W pełnym metrażu eksponował swoje męskie zalety.
Dopiero po chwili spostrzegł jak jego brat stoi w drzwiach - na oścież otwartych - i wręcz gapi się na niego. Co to ma być?!
- ZRÓB COŚ! - dopiero po tych słowach Itachi wrócił na ziemię, i podszedł do wanny, starając się za wszelką cenę ' nie patrzeć na krocze brata '.
Tyle lat... Sasuke ma już 16 lat, i dalej boi się pająków.
Czy to nie śmieszne?
Itachi uważał to za urocze. Zawsze był wołany na ratunek, jak tylko do pokoju wdarł się wielki ośmionogi potwór. Sasuke tak miał od maleńkiego. Uważał się za ''władcę i pana domu'' do puki na jego drodze nie staną.... pajączek.
By ktoś się go pozbył, był w stanie zrobić wszystko.
...wszystko...
- Gdzie on jest? - zapytał spokojnie, czując jak zaczyna się podniecać obecnością gołego, i zdanego tylko na niego, otouto.
- TAM! - ehh, czyli musiał zdać się na swój wzrok, ponieważ ''tam'' było wszędzie. Jedyną wskazówką było to, że zapewne był po przeciwnej stronie niż Sasuke. W mgiełce kropelek wypatrzył maleńkiego, brązowego stworka.
- Otouto, tyle histerii przez takie małe stworzonko? - poczuł jak Sasuke łapie go i przytula się do niego od tyłu. Wręcz wbił w jego żebra palce.
Miał całe mokre plecy... ale to nic! Dla takiego czegoś - warto.
Zmniejszył wodę, analizując ile już się jej zmarnowało, i spłukał pajączka do rur.
Specjalnie robił to długo. Podobało mu się jak Sasuke do niego lgnie.
Westchnął
- Już nie żyje. - oznajmił nadzwyczaj spokojnie.
- A ciało?
- Też już nie ma. - wyprostował się, i spojrzał na niego.
Zakłopotany Sasuke od razu go puścił.
- Nie patrz! - jęknął, kuląc się w sobie. Zakrył łapkami intymne miejsca, a na jego twarz wkradł się delikatny rumieniec. Przyjął postawę obronną, przechylając się lekko do przodu. - Wyjdź, chce skończyć się myć.
- Tak... a jak pająk wróci?
Sasuke spojrzał na niego ogłupiały, i rzucił mu się w ramiona, uwieszając na jego biednej szyi.
- Miałeś się go pozbyć! Dlaczego nie możesz zrobić czegoś raz i porządnie?!
- Oi, otouto. - objął go czule w pasie, przysuwając jego biodra do swoich. Zamruczał cicho, czując wszystko dokładnie przez materiał. W końcu jego braciszek był cały mokry i się do niego lepił.
- Potrafię, ale zawsze może tu przyjść jego 'braciszek' by go pomścić. - Na te słowa Sasuke jeszcze mocniej się do niego przytulił, odbierając mu dostęp do powietrza. - Sasu, dusisz...
- Wybacz! - pisnął, ale wcale nie poluzował uścisku.
Itachi westchnął - z trudem - ale jednak.
- Sasuke, zamknij oczy.
- Po co?
- Jak zamkniesz to zobaczysz.
Więc zamknął oczy jak sobie tego jego brat zażyczył, nie wiedząc czego może się spodziewać. Jedno było pewne - będzie się słuchał i robił co mu karzą, do puki z pola bitwy nie nikną wszystkie pajęczaki, z raportem i zdjęciami potwierdzającymi ich zgony.
Poczuł na głowie pocałunek - jego braciszek całował go w czubek główki by go pocieszyć. Często tak robił, widząc że to się sprawdza.
- Lepiej?
- Nie. On tu wróci... - zmienił ton jak by mówił o jakimś seryjnym mordercy.
Itachi westchnął, i pocałował go w czółko - robił to czule, delikatnie, i zdecydowanie - już nie po bratersku.
Z czego warto by zaznaczyć, że Sasuke po mimo swojej sytuacji nie uciekał ani nie protestował.
- Mówiłeś, że niczego nie umiem zrobić porządnie... - to mówiąc zjechał jeszcze niżej, ucałowawszy jego nosek. - Więc teraz się zrehabilituję...
Itachi pocałował Sasuke w usta - najpierw krótko, zwykłe cmoknięcie - a następnie wpił się w nie bez ostrzeżenia, zachłannie smakując ich słodkawego smaku. Robił to jak z kochankiem, nie jak z braciszkiem. Złapał go mocno, tuląc do siebie by mu nie uciekł.
Sasuke otworzył szerzej oczy, bucząc mu coś w usta. Ale Itachi nie chciał przerywać. Całował go pierwszy raz w ten sposób - długo na to czekał, a teraz ma na to sposobność - gdyby teraz przerwał, poczuł by się tak jak by ktoś po wynurzeniu się z wody zabronił mu oddychać.
- Mmmmmhh! - Sasuke zaczął się wyrywać, patrząc na niego, jak na kogoś zupełnie obcego - który za dużo sobie pozwala. Cofał się, a nie można było zaprzeczyć że nie był silny - więc ciągnął za sobą oprawcę, który też nie miał zamiaru się poddawać.
Tyle że Itachi nie używał jeszcze siły by go przytrzymać. Przywarł go do chłodnych kafelek w łazience, wślizgując kolano między jego nogi w pobliże krocza. Objął go i ścisnął jego ręce w uścisku.
- Aniki ! - pisnął zawstydzony odrywając się od niego, nie mogący nic zrobić ani się ruszyć. Odwrócił głowę w bok. - Aniki... dlaczego, co ty...?
Nie rozumiał.
Czemu... jego brat... go dotyka w ten sposób? W jednym momencie poczuł jak traci w nim oparcie, zaufanie i poczucie bezpieczeństwa.
''Braciszku, co ty robisz?!'' myślał, i nie mógł odrzucić od siebie tego faktu, z każdym kolejnym dotknięciem jego rąk i ust na swoim ciele. Nie robił mu tego boleśnie, ale zadawał mu niepowtarzalne cierpienia. Ita był delikatny, i właśnie ta delikatność rozrywała serduszko młodszego Uchihy.
Itachi korzystając z sytuacji odsłonięcia szyi, wpił się w nią niczym wampir, podgryzając lekko. W tym momencie z ust Sasuke wyrwało się cichutkie westchnięcie, które jeszcze bardziej go nakręciło.
Zjechał w dół, całując obojczyki - nie zbyt przy tym zwracając uwagę na protesty, czy wypowiadane wulgi na jego temat.
- Sasuke... czemu się opierasz? - wyszeptał, zaprzestają i podnosząc głowę do jego poziomu.
- Bo jesteśmy braćmi idioto! - jęknął, nie przerywając ani na chwilę żałosnych prób uwolnienia się.
- I co z tego? Tylko o to chodzi? - przysunął twarz do jego - Po mimo tego, jest Ci dobrze, prawda?
Temperatura skoczyła w górę - przez co Sasuke był już prawie suchy. I podniecony. Ale do tego się nie przyzna. Itachi czuł i widział jego podniecenie, po mimo zahamowań i oporów które były jak najbardziej naturalne.
Ucałował czule jego policzek, zatapiając się w nim, chłonąc jego zapach.
- Sasu, proszę, nie kieruj się stereotypami tak jak nasz Ojciec.
Sasuke na wspomnienie o Ojcu uspokoił się. Nie walczył już tak, nie szarpał się. Jak by ktoś wcisnął magiczny wyłącznik.
Nienawidził Ojca, i wszystkiego co jest z nim związane. Czuł po prostu obrzydzenie. To przez to jego podejście do nich. Faworyzował zawsze jednego z nich, nigdy nie umiał docenić talentu u obu jednocześnie. Nie chwalił, nie mówił tych rzeczy, ani nie radził ojcowskimi radami.
Ojca zawsze zastępował mu Itachi. A Itachi radził sobie 'bez ojca', niańcząc go całe życie.
Ile czasu zajęło mu docenienie tego co dla niego robił Itachi.
A Fugaku był, bo musiał, a zachowywał się jak by robił wszystkim łaskę że w ogóle musi zajmować się rodziną.
- Sasuke, wiesz jak Cię kocham... Nigdy Cię nie skrzywdzę, obiecywałem Ci to kiedyś. - szeptał namiętnie w jego uszko, owiewając je ciepłym oddechem. - Proszę, nie stawiaj oporu, oddaj mi się.
Sasuke zamurowało, automatycznie odpuszczając jakikolwiek opór.
''Przepraszam, co do cholery?! Co mój brat przed chwilą tak seksownie wyszeptał do mnie?''
Po raz pierwszy, słysząc tak gorące słowa z ust swojego Aniki, roztopił się w jego ramionach. Tak ślicznie prosił. Nigdy by nie umiał mu odmówić, jednak resztka sumienia... Niechciana i dalej go powstrzymująca - nie chciała do tego dopuścić.
- Nii-san, to mnie przerasta. - Jęknął Sasuke. Itachi przytulił go mocno, czując że ten osuwa się w dół.
- Cii... już cicho... - głaskał go po głowie na uspokojenie. Jego mokre włosy lśniły głęboką czernią, dodając mu kolejnego z wielu uroków. - Ty się o nic nie musisz martwić. Ja Cię poprowadzę...
- Aniki, a jak Ojciec się dowie?
W oczach Itachiego pojawiła się iskierka nadziei. Sasuke mówił tak, jak by już na wszystko się zgodził. Na wszystkie prośby i propozycje urojone przez starszego uchihę.
- Oi, nikt się nie dowie. - ucałował krótko jego usta, delikatnie i subtelnie. Tym razem bez protestów. Lecz Sasuke jeszcze nie oddawał pocałunków, był kompletnie skołowany szybkim rozwojem sytuacji.
- Umyj się, ubierz... - przetarł jego policzek wierzchem dłoni - Porozmawiamy o tym na spokojnie. W porządku? - Teraz do Sasuke słowa docierały z pewnym opóźnieniem, uśmiechnął się do niego niepewnie, nie mogąc wykrztusić z siebie żadnej innej emocji, a tym bardziej żadnego słowa. Ale Itachiemu to wystarczało.
Na razie.
To normalne, Itachi to rozumiał. Cieszył się w głębi duszy, że skończyło się z tak małą ilością agresji. Bo gdyby Sasuke pokazał swój charakterek, to ciekawe czy by nie skończyło się na izolatce od rodziny, tylko on z nim, i nikt więcej. A i tak by przekonał Sasuke do siebie. Siłą, czy po dobroci - bez różnicy, on musiał być jego. Sasuke nawet nie wie ile sobie oszczędził cierpień.
Itachi puścił swojego braciszka, i już chciał wyjść, gdy Sasuke zatrzymał go łapiąc za ramię.
- A pająk? - jęknął, ukazując mu pełną bólu i strachu buźkę.
- Już nigdy tu nie wróci - ''chyba że ja jakiemuś pajęczakowi pomogę się tu dostać'' dodał w myślach.
Zamknął po cichu drzwi, i wrócił do kuchni. Gazeta leżała na ziemi, rzucona w pośpiechu. Westchnął głośno, czując jak jego podniecenie nie zmalało ani odrobinę.
- Cholera, wystygła. - powiedział do siebie. Chwycił kubek i napił się zimnej kawy.
Reaguje na pająki tak jak ja xD Super, genialne ^^ masz fankę xD pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne. /('*')/
OdpowiedzUsuńRaaany ! To było zajebiste ! Piszesz jak profesjonalistka !
OdpowiedzUsuńReaguje na pająki tak jak ja na myszy ewentualnie tak jak ja na złą ocenę z matmy XD
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie
OdpowiedzUsuń