czwartek, 25 października 2012

Dom publiczny część 12


Dom publiczny część 12

Od tamtego zdarzenia na polu treningowym między chłopakami dobrze się układało. Jednak, kiedy Sasuke ukończył dwadzieścia lat i już od roku był w oddziałach anbu, a Naruto skończył szesnaście i z błogosławieństwem Tsunade mógł stracić swoją niewinność, między nimi znów zaczęło się psuć. Naruto co rusz znikał w lesie i nie mógł go nikt wytropić, choć Sasuke bardzo się starał. Szesnastolatek stawał się coraz bardziej zamknięty i coraz bardziej było widać, że jest zatopiony w swoich myślach. Czasami reagował dopiero za trzecim razem, gdy go wołano, a jak już wracał do rzeczywistości odpowiadał półsłówkami. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje. Brunet zaczynał mieć niemiłe podejrzenia, że być może chłopak go już nie kocha i znalazł sobie w wiosce kogoś innego. Nie chciał na to pozwolić.
Zakochał się tylko raz – w Naruto – i nie sądził, że pokochałby kogoś innego. Nie mógł pozwolić, by od niego odszedł. Czy jednak może go przetrzymywać w takim związku? Przez to i Uchiha stawał się coraz bardziej nerwowy i nieuważny na misjach. Pewnego razu przez swoje roztargnienie mógł zawalić całą misję. Wtedy to właśnie jego przełożony kazał mu wracać do domu i zająć się swoim życiem, bo do niczego się nie nadaje w stanie, w jakim się znajduje. Właśnie dlatego był w „domu”. Swoje kroki od razu skierował do „Sake” a tam się dowiedział, że Naruto nie było już u nich od trzech dni i nikt nie wie, gdzie on jest. Na pytania czy się nie martwią odpowiadali, że w ostatnim czasie chłopak często wymykał się na kilka dni, ale po pewnym czasie zawsze wracał. Sasuke zirytowany takim stosunkiem do jego ukochanego, ruszył do wioski w celu wypytania mieszkańców, czy nikt nie widział blondyna o niebieskich oczach i z bliznami na policzkach. I tam nie uzyskał satysfakcjonujące go odpowiedzi. Nikt go nie widział, a ludzie zachowywali tak, jakby brzydzili się Naruto i jednocześnie bali. Sasuke nie rozumiał tego zachowania. Przynajmniej miał pewność, że w najbliższej okolicy nie ma nikogo, w kim mógł się zakochać jego kochanek. Jednak biorąc pod uwagę, że Uzumaki znikał na kilka dni mogło być tak, że ten ktoś mieszka w dalszej okolicy, więc powinien być czujny. Pluł w sobie w brodę, że ostatnimi miesiącami prawie nie był w wiosce, tylko na misjach a kiedy już wracał, bardzo rzadko spotykał Naruto. Mijali się po drodze. Może gdyby nie był tak zajęty, to być może zauważyłby dziwne zachowanie chłopaka. Lepiej zostawić te myśli i się skupić jak najszybszym odnalezieniu go.
Poszukiwania Sasuke trwały już tydzień, a wciąż nie natknął się na żaden ślad chłopaka. Nawet w „Sake” zaczęli się martwić. Ich ulubiony podopieczny nigdy nie znikał na tak długi czas. Czasami na kilka dni, nigdy jednak nie przekroczył tygodnia, a teraz już prawie dwa tygodnie nie mieli z nim żadnego kontaktu. Zaczęli się niepokoić, czy przypadkiem nic mu się nie stało. Tsunade twierdziła, że zapewne uciekł, chociaż ona też się o niego martwiła, ale w ten sposób próbowała się uspokoić. Jedynym, który się nie poddawał, był Sasuke. Poszukiwał go w dzień i noc. Wytrwale wierząc, że wkrótce go spotka. Teraz podróżował bez odpoczynku już od dwóch dni i jednej nocy. Jego organizm wymagał chociaż krótkiej przerwy. Zirytowany swoją słabością po prawej stronie zlokalizował strumień, który przepływał niedaleko od niego. Miał zamiar do niego dotrzeć i tam odrobinę odpocząć, by później znów wznowić swoje poszukiwania.
Biegł szybko po ziemi. Mijał drzewa i wystające korzenie z wyuczoną przez wieloletnie treningi gracją. Zawsze zazdrościł tej dzikiej gracji Naruto. Nie była ona tak dostojna, jak u niego, ale w ruchach chłopaka dostrzegało się dzikość i to w jakiś sposób przyciągało do niego, a jednocześnie odpychało. Najbardziej było to widać podczas walki. Wciągnął Naruto do sparingów, gdy zauważył, że świetnie radzi sobie z ukrywaniem i śledzeniem, a tropienie miał opanowane do perfekcji. Chciał poćwiczyć z nim tylko kilka ciosów, ale szybko się okazało, że musi bardzo na niego uważać. Nigdy nie było wiadomo jak zaatakuje i z której strony. Walczył bez pomyślunku, ale jego ataki były piekielnie skuteczne. Sasuke w tamtym czasie się nad tym nie zastanawiał, ale po usłyszeniu szeptów mieszkańców wioski, gdy pytał o Naruto, coraz częściej wracał do swoich obserwacji. Jednak wciąż nie mógł uwierzyć w to, co ludzie ukrywali, a jednak tak się zdradzali swoim zachowaniem.
Dobiegł w końcu do strumienia. Był ona dalej niż się spodziewał ,ale największym zaskoczeniem było to, co ujrzał przed sobą.
Kilka metrów od niego, przy wodzie kucał blondwłosy chłopak, który czerpiąc w swoje dłonie wodę, pił. Nie było mowy o pomyłce, to był Naruto. Chociaż widział tylko jego przygarbione plecy, od razu go poznał. Po tylu dniach poszukiwań w końcu go znalazł.
Nie zastanawiając się nad tym, że chłopak może nie chciał być odkryty, zrobił krok do przodu. Blondyn zadrżał jak dzikie zwierzę i odwrócił się do niego. Wydawało się, że go dostrzega, a jednocześnie nie widzi. Poderwał się na równe nogi i skoczywszy na drzewo, zaczął uciekać po gałęziach. Sasuke, zapominając o swoim zmęczeniu, wspiął się także na drzewo i ruszył w ślad za nim. Nie miał zamiaru zrezygnować. Wydusi z niego, czemu uciekł. Od „Sake”, od przyjaciół, opiekunów, ludzi którzy się o niego troszczyli, a przede wszystkim od niego. Nie ma zamiaru zrezygnować. Nawet jeśli miałby paść ze zmęczenia.
Biegł za nim, chociaż zadanie miał utrudnione. Pierwszy raz Naruto nie miał na sobie żadnego pomarańczowego akcentu. Był ubrany na czarno i wtapiał się w mrok, który powoli zalewał cały las. Jeszcze trochę takiego pościgu, a na pewno go zgubi. Na swoje szczęście zauważył, jak chłopak wchodzi do jaskini. Zeskoczył na ziemię i podążył za nim. Szedł przez wydrążony tunel zastanawiając się, czy przypadkiem tylko mu się przewidziało, że chłopak tu wchodzi. Jednak musiał zmienić zdanie, gdy doszedł do końca pieczary.
Przed nim siedział Naruto. Może nie byłoby to dla niego takim zaskoczeniem, gdyby nie zwierzę, jeśli można je tak nazwać, które było przy nim. Obok szesnastolatka leżał ogromny lis, który zajmował prawie całą powierzchnię i obejmował ogonami chłopaka, wtulonego w jego futro. Pozostałe kity muskały nerwowo podłoże. Nie wiele było potrzeba czasu, żeby Sasuke policzył je wszystkie.
- Dziewięć – powiedział cicho i uniósł głowę, spoglądając w czerwone ślepia lisa – Jesteś demonem.
Powiedział już głośniej i bardziej stanowczo, gdy minął pierwszy szok spowodowany tym, co zobaczył. Na jego słowa Naruto drgnął nerwowo i wtulił się jeszcze bardziej w lisa, a po jego policzkach popłynęły łzy.
- Tak, jestem demonem – powiedział lis, jednocześnie przygarniając bliżej ogonami drżące ciało szesnastolatka – Czego chcesz od mojego syna? – zapytał, odsłaniając swoje ostre kły.
Przez jedną zwariowaną chwilę Sasuke porównał je do kłów Naruto, który miał je mocniejsze i ostrzejsze od normalnych ludzi. Wtedy, gdy o tym pomyślał i o szeptach ludzi z wioski, którzy nazywali Naruto potworem sądząc, że on tego nie słyszy wszystko stało się jasne. Nie mógł jednak powstrzymać pytania, które cisnęło mu się na usta.
- Syna? – zapytał się, chociaż już wiedział, jaka będzie odpowiedź.
- Tak, syna! – krzyknął niespodziewanie Naruto – Kyuubi jest moim ojcem – dodał już przez łzy.
- Skąd masz tą pewność?
Próbował jakoś załagodzić sytuacje. Wiele było podobieństw Naruto do jakiegoś zwierzęcia. Teraz wiedział, że do lisa ale to nie znaczy, że jego ojcem miał być demon i to jeden z najpotężniejszych. Kiedy nie nadchodziła odpowiedź już miał podejść do chłopaka i go do siebie przytulić, gdy odezwał się lis.
- Naruto – powiedział łagodnie – Pokaż mu. Nic ci tu nie grozi.
Odsłonił chłopaka, który niepewnie uniósł się na nogi i zrobił krok w stronę Sasuke. Nie unosząc głowy czekał, tylko dwudziestolatek nie wiedział na co czeka. Po chwili to zobaczył. Wokół chłopaka zaczęła się unosić czerwona mgła, a kiedy się rozwiała, Naruto miał lisie uszy na głowie, a dookoła niego widniało dziewięć lisich kit. To był wystarczający dowód, by uznać lisiego demona za ojca Uzumakiego. Uchiha na początku był zaskoczony, ale widział, że chłopak czeka na to, co on powie o jego wyglądzie. Jeśli sądzi, że uzna go za potwora, to się mylił. Naruto z tymi dodatkami był jeszcze bardziej pociągający dla bruneta. Zrobił jeden krok do przodu. Zbliżając się do niego zapytał.
- Jak to odkryłeś? – Naruto spojrzał spłoszony na demona, a widząc, że nic mu nie grozi odpowiedział.
- Na ulicy… kiedy byłem na ulicy napadnięto mnie. To było tak nagłe, nie miałem szans się obronić. Gdy zaciągnął mnie w krzaki i zaczął rozbierać, nagle to się pojawiło. Nie miałem jednak czasu nad tym się zastanawiać. Zaatakowałem i podrapałem dotkliwie go po twarzy, dzięki temu uciekłem… na ulicę. Ludzie zaczęli wołać na mnie potwór, demon. Wypędzili mnie za pomocą kamieni.
Z każdym słowem jego głos brzmiał coraz płaczliwej a Sasuke zalewała krew. Rozumiał już, czemu ludzie szeptali za jego plecami, gdy o niego pytał. Widział też tego mężczyznę z wielkimi, nie zagojonymi ranami na twarzy. Ma zamiar się z nim policzyć, gdy tylko wróci do wioski. Teraz jednak trzeba zająć się chłopakiem.
Nie czekając na nic szybko podszedł do niego i przytulił go mocno. Naruto na początku chciał się wyrwać, ale później dał sobie z tym spokój i szlochając wtulił się w niego. Sasuke to rozumiał. Wspomnienie napadu. Przemiany i tego, jak ludzie go wygnali musiała być dla niego bolesna. Nie wiedział jak można kogoś tak potraktować. Widział znad ramienia, że lis bacznie się im przypatruje. Nie bał się go już, tak ale czuł przed nim wielki respekt. Wyczuwał, że jest on bardzo potężny. Nawet ilość ogonów o tym świadczyła. Dziewięć to maksymalna liczba ogonów u demonów, a Naruto jako jego syn też je posiada. Czy to znaczy, że chłopak jest demonem? Lis, jakby czytając mu w myślach, powiedział.
- Naruto jest pół demonem. Nie może on całkiem przyjąć postaci lisa, ale niczego innego mu nie brakuje. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
Sasuke odsunął na odległość ramion Naruto, który wyglądał już jak normalny człowiek. Najwyraźniej przez ten czas, gdy ukrywał się w lesie, nauczył się to kontrolować.
- Jeśli jesteś ojcem Naruto, to czemu dopiero teraz się pojawiłeś?
- Wyczuwam, kiedy mój potomek jest w niebezpieczeństwie. Sam nie mogłem się nim zająć, a jego matka została przy porodzie zabita. To właśnie po niej ma te błękitne oczy. Jej starszy brat miał się nim zająć, ale okazało się, że także jest w niebezpieczeństwie. Mógł jednak nie zostawiać mojego potomka na progu domu publicznego. Przynajmniej był to burdel z jakimiś zasadami. Nie pojawiłem się też pierwszy raz. Raz przybyłem w te okolice, kiedy mój syn miał osiem lat. Był ranny w nogę, w szoku po tym zdarzeniu. Może coś o tym wiesz?
Lis zmrużył oczy i przez chwilę wydawało się, że jego pysk układa się w coś podobnego do uśmiechu. Sasuke spojrzał na Naruto, który był zarumieniony. Przełykając ciężko ślinę spytał.
- Pamiętasz, że to ja cię wtedy zraniłem?
- Tak. Jak spotkałem drugi raz mojego ojca, wszystko mi się przypomniało. Ale ja już dawno ci wybaczyłem – dodał szybko, widząc jak chłopak spogląda na niego z niepokojem.
- To właśnie z nim spędziłeś te dni, gdy zniknąłeś?
- Tak. Zaprowadziłem go do tej pieczary i rozmawiałem z nim, ale po tym wszystkim zablokowałem mu wspomnienia o mnie. Był jeszcze za mały. Mogło mu się wymknąć, że mnie widział i że jestem jego ojcem. Jak już się przekonał, ludzie niezbyt dobrze traktują półdemony. Jedynym moim błędem było to, że nie przewidziałem iż w takim młodym wieku mogą ujawnić się demoniczne cechy. Gdyby nie ten napad mógłby spokojnie żyć jeszcze przynajmniej pięć lat bez dowiedzenia się prawdy. Ludzie są głupi.
Zakończył demon swój monolog, kładąc głowę na wyciągniętych łapach i zamykając oczy. Dał tym samym znak, że już nie będzie uczestniczyć w tej rozmowie. Sasuke w takim razie skupił się tylko na chłopaku, który wciąż był w jego objęciach.
- W takim razie wróć ze mną o wioski. Zajmę się tym niedoszłym gwałcicielem. Zamieszkasz u mnie. Już dawno postanowiłem kupić dom, żebyśmy mogli w nim zamieszkać. Może być nawet blisko lasu, bo najwidoczniej najlepiej się w nim czujesz – powiedział szybko, zaciskając dłonie na ramionach Naruto.
- Sasuke. Sam nie wiem. Nie jestem na to gotów. Nie każ mi wracać tam, skąd ludzie mnie wygonili. Przynajmniej nie teraz – dokończył słabo.
- Chcesz z nim zostać?
- Tak.
- Dobrze. Przekażę w „Sake”, że cię znalazłem, ale nie masz na razie ochoty wracać. Jednak będę tu przychodził codziennie. Może kiedyś zmienisz zdanie.
- Nie jestem tego pewny.
- Czas leczy rany.
Powiedział i pogłaskał go po policzku. Chciał go przygarnąć do siebie i pocałować namiętnie, ale nie wiedział czy to będzie stosowne. Zwłaszcza że Naruto był tak wewnętrznie rozdarty. Uczyniwszy ten gest wyszeptał, że na pewno tu wróci i wybiegł z jaskini. Naruto jeszcze przez chwilę patrzył się na wejście do groty. Odwróciwszy się usiadł przy lisie i wtulił swoją twarz w miękkie futro. Jego ciałem znów zatrzasnął szloch. Ostatnimi dniami płakał już mniej. Pogodził się z tym, że jest synem demona. To nawet go uszczęśliwiło. Poznał przecież swego ojca. Jednak ból sprawiało mu to, że ludzie wypędzili go z wioski, że go na padnięto i zapewne już nigdy nie zobaczy swoich bliskich. Powoli przyzwyczajał się do tej myśli ale teraz, gdy pojawił się Sasuke, wszystko odżyło. Najbardziej żałował, że nie spotka już Uchihy, a kiedy pojawił mu się w tej drugiej formie sądził, że go otrąci… a on przyjął to ze spokojem. Obiecał też, że będzie tu przychodził. Powiedział mu o domu, w którym mogliby zamieszkać, ale on teraz obawiał się ludzi. Zapłakał głośniej, wtulając się w lisie futro. Demon bez słowa otoczył go ogonami, zapewniając mu ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Po chwili chłopak zasnął, choć nawet przez sen z jego powiek umykały słone łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz