czwartek, 25 października 2012

Dom publiczny część 8


Od tamtego momentu minęły cztery lata. Wychowankowie Tsunade powoli poznawali swoich klientów, a także powoli zaczynali się nawzajem rozumieć, również rodziła się między nimi miłość. Jeszcze nie trwała, ale miała już przed sobą świetlistą przyszłość. Iruka dalej pomagał Tsunade prowadzić „Sake” i mieszkał ze swoim ukochanym. Itachi kupił dom i zamieszkał z Narą. Znajdował się on blisko polany, gdzie przeżyli swój pierwszy raz. Neji próbował utemperować gwałtowny charakter Gaary, co powoli mu się udawało. Kiba próbował za to nakłonić Shino, by ten bardziej odsłaniał się przed nim i tak już coraz częściej widział te bursztynowe oczy i lekki uśmiech na ustach chłopaka, kiedy odsuwał nagle jego kołnierz. Naruto wciąż sobie nie przypomniał zdarzenia, które miało miejsce sześć lat temu. Nie był nawet świadom tego, że przynosił kiedyś brunetowi ręcznie robione śniadania, co Uchiha przyjmował z odrobiną rozżalenia, ale tego nie ujawniał. Pod wpływem czternastolatka stał się odrobinę spokojniejszy i Kakashi nawet mówił, że już nie niszczy tak bardzo pola treningowego jak wcześniej. Choć i teraz zdarzały się wybuchy wściekłości chłopaka, gdy Uzumaki się z nim pokłócił lub gdy chłopak miał go już dość. No cóż, Sasuke był bardzo zaborczy i zazdrosny względem blondyna. Uzumakiemu nawet to schlebiało, ale w niektórych momentach go to irytowało.
Wydawało się, że wychowankom Tsunade bardzo dobrze się powodzi, ale pewnemu chłopcu nie było dane poznać żadnego podobnego uczucia jak pozostali. Był nim Haku. Przedstawiono go Sasuke który w myślach stwierdził, że chłopak bardziej przypomina dziewczynę niż chłopaka. Dalej zachował swoje delikatne rysy i posturę.
Teraz jednak chłopak miał siedemnaście lat i nie miał przepisanego sobie żadnego klienta. Nikt go nie zechciał na przyszłego kochanka. Tsunade zastanawiał się nad jego przyszłością. Nie miał nikogo kto by go wcześniej zarezerwował, a musiał jakoś spłacić dług, więc będzie musiała wystawić go za rok jako jedną z prostytutek, żeby obsługiwał różnych mężczyzn jak i kobiety. Czasami się zdarzało, że nawet wtedy trafiało się na jakiegoś klienta, który się tak zainteresował, że brał wychowanka Tsunade pod swoje skrzydła. Jednak kobieta nie lubiła tak zostawiać te dzieci na pastwę losu. Czasami jednak musiała to robić. Na razie Haku miał rok spokoju. Nie przychodził już na spotkania ani nie był w odpowiednim wieku, by pracować w burdelu. Dlatego właśnie siedemnastolatek chodził po lesie zbierając zioła. Znał się na nich bardzo dobrze i korzystał z nich lepiej niż niejeden znachor. Miał też o wiele większą wiedzę niż niektórzy lekarze, dlatego mieszkańcy „Sake” zwracali się do niego z każdym bólem i chorobą. Nawet niektórzy mieszkańcy wioski do niego przychodzili, a on leczył ich z przyjemnością. Lubił pomagać ludziom. Tsunade nawet zaproponowała mu, że może pracować jako lekarz, a nie jako prostytutka u niej, ale on się nie zgodził. Kochał leczyć, ale miał nadzieję, że kiedyś w burdelu, gdzie odnalazło się tylu ludzi on też kiedyś odnajdzie swoją druga połówkę.
Przedzierając się przez gęściejsze gałęzie drzew przystanął nagle zaskoczony. Pod jednym z drzew siedział pewien mężczyzna. Oparty był o pień i wydawało się, że jest nieprzytomny. Na jego ciele widniało wiele ran z których sączyła się krew. Był w opłakanym stanie. Haku nie myśląc wiele podszedł do niego i uklęknął tuż przed nim chcąc dotknąć bandaży, które zasłaniały jego połowę twarzy. Kiedy już jego palce miały musnąć materiał powstrzymał go nagły chwyt mężczyzny na nadgarstku. Nieznajomy otworzył oczy i spojrzał na chłopca piwnymi oczami.
- Twoje oczy są takie jak moje – powiedział chłopak spoglądając w nie.
- Czego chcesz dzieciaku?
Odpowiedział obcy, a jego głos, mimo że wydawał się spokojny brzmiał groźnie. Jakby mówił to demon pochodzący prosto z czeluści piekieł. Haku słysząc go zadrżał na całym ciele, ale to nie było spowodowane strachem. To było inne odczucie, ale nie mógł stwierdzić dokładnie jakie. Stwierdził po prostu fakt, że to było coś czego jeszcze nie odczuwał.
- Chciałbym pana obejrzeć – odpowiedział grzecznie. Tytułował go „pan”, bo mężczyzna wydawał się od niego starszy o kilka lat.
- Tak jakbyś potrafił – mruknął z powrotem zamykając oczy i puszczając dłoń chłopaka. Haku rozmasował nadgarstek. Mimo, że nieznajomy nie trzymał go mocno to czuł, że jest on bardzo silny i gdyby tylko chciał to mógłby mu połamać wszystkie kości.
- Może na to nie wyglądam, ale bardzo dobrze znam się na sztuce leczenia. Mógłbym się panem zająć.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Spojrzał niepewnie na goły tors mężczyzny, który poruszał się miarowo w górę i dół i z jeszcze większą niepewnością usiadł między nogami mężczyzny. Dziękując w duchu, że zawsze nosi ze sobą poręczny zestaw opatrunków wyjął z koszyka, do którego zbierał zioła, apteczkę. Nalał na gazę sporej ilości wody utlenionej i zaczął obmywać rany mężczyzny. Był pełen podziwu dla nieznajomego, że nie wydał z siebie najmniejszego syku bólu, który musiał odczuwać, kiedy oczyszczał jego rany. Robił to w ciszy i z wielką starannością. Chciał się dowiedzieć czegoś więcej o nieznajomym, ale dobre wychowanie wymagało tego, żeby to on pierwszy się przedstawił.
- Jestem Haku i mam siedemnaście lat tak dla zastrzeżenia jestem chłopakiem – powiedział z przyzwyczajenia. Zawsze mylono go z dziewczyną, więc wolał od razu zastrzegać, jakiej jest płci.
- Co mnie to obchodzi, dzieciaku?
Mruknął tym swoim demonicznym głosem nawet nie uchylając powiek, by na niego spojrzeć. Haku nic na to nie rzekł i wrócił do opatrywania ran mężczyzny muskając, co rusz swoimi delikatnymi dłońmi tors mężczyzny tam, gdzie nie było żadnych ran. Robił to całkiem świadomie. Ten nieznajomy go fascynował. Wydawał się tak niebezpieczny, diaboliczny, jakby nie pochodził z tego świata. Bawił się subtelnie jego skręconymi włosami na torsie, aż nie usłyszał głosu mężczyzny.
- Przestań dzieciaku – zamarł i podniósł głowę spoglądając na twarz mężczyzny, która była wykrzywiona w delikatnym grymasie. Sam nie wie jak dostrzegł to przez bandaże – Jeśli już tak chcesz wiedzieć, jestem Zabuza, mam dwadzieścia siedem lat i nie mam pojęcia jacy ślepcy mogą cię mylić z dziewczyną.
Otworzył oczy i spojrzał na siedemnastolatka, który słysząc te słowa uśmiechnął się swoim delikatnym uśmiechem i rumieniąc się opuścił głowę i zajął się dalszym opatrywaniem. Wyciągnął tym razem ze swego koszyka słoiczek z jakąś zieloną mazią, która nie pachniała zbyt ładnie i zaczął ją nakładać na co dopiero oczyszczone rany. Widząc zmarszczone czoło mężczyzny wyjaśnił szybko.
- To specjalna maść, którą sam sporządziłem. Przyśpiesza gojenie ran. Gotowe – powiedział szczęśliwy, gdy obandażował większą część klatki piersiowej mężczyzny - Nogi nie wyglądają tak źle – ocenił spoglądając na nie – Wystarczy je tylko odkazić tak jak i ręce.
Nie zmieniając pozycji zajął się jego ramionami i dłońmi, ale kiedy chciał zająć się jego nogami spojrzał krytycznie na spodnie. Rumieniąc się spytał – Czy masz wysoko jakieś rany? – Zabuza spojrzał na niego z niezrozumieniem, ale widząc jego rumieńce prychnął lekko rozbawiony.
- Czyżby prawiczek? – zaśmiał się cicho – Nie, nie mam aż tak wysoko żadnych ran. Wystarczy tylko podwinąć nogawki.
Haku kiwnął na to głową i podwijając materiał spodni zaczął odkażać rany znajdujące się na łydkach mężczyzny. Zauważył, że ci, z którymi walczył Zabuza starali się przeciąć mu mięśnie u nóg, by ten nie mógł się ruszyć, ale wydawało się, że mu jednak tego nie zrobili. Mężczyzna zdążył im umknąć choć Haku nie mógł uwierzyć, że zdołał to zrobić mimo tylu ran. Skończywszy opatrywać mężczyznę zapytał go.
- Zapewne, panie Zabuza jesteś głodny. Może zechcesz się poczęstować chlebem i wodą? Niestety nie mam nic więcej.
- Mi to wystarczy.
Przyjął od siedemnastolatka bochenek chleba i butelkę wody. Kiedy jadł, Haku mógł podziwiać jego demoniczne rysy twarzy i ostre niczym u drapieżnika zęby. Tak, ten mężczyzna bardziej przypominał demona niż człowieka, ale nastolatek uważał, że jeszcze nigdy nie spotkał tak interesującej osoby. Może dlatego, że tak się różnili między sobą. Kiedy Zabuza zjadł powiedział, że musi już wracać do „Sake”, ale jutro znów przyjdzie, by zmienić opatrunki i przyniesie ze sobą trochę jedzenia. Mężczyzna odparł na to, że nie musi wcale przychodzić, bo nie potrzebuje jego troski i być może już dzisiaj w nocy wyruszy w dalszą drogę. Jednak następnego dnia, kiedy Haku przybył na miejsce siedział pod tym samym drzewem i kiedy do niego podszedł warknął na niego, czemu tak długo go nie było. Siedemnastolatek przychodził codziennie w to miejsce, szczęśliwy, że mężczyzna na niego czeka. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Zabuza nie ma po prostu wystarczająco sił, by wyruszyć i jest zdany na jego pomoc.
W „Sake” zauważono zmianę u chłopca. Ciągle się gdzieś wymykał, a na jego ustach błądził delikatny uśmiech pełen szczęścia. Jednak nikt o nic nie pytał. Zabroniła im to Tsunade, która stwierdziła, że jeśli chłopak jest przez to szczęśliwy to nie może być to złe i niech nikt go o to nie wypytuje, bo może zacząć się martwić, że ktoś się dowie o jego tajemnicy, a jak zechce powiedzieć to w końcu powie. Sama była ciekawa, ale po takiej przemowie nie mogła zepsuć swojego wizerunku i spytać chłopaka co się dzieje. Przypuszczała jednak, że siedemnastolatek się zakochał.
Jednak szczęście chłopaka długo nie trwało. Po trzech miesiącach po odnalezieniu mężczyzny Zabuza nagle zniknął. Bez żadnego słowa pożegnania. Pewnego dnia po prostu Haku wszedł na polanę, a jego już tam nie było. Przychodził tam jeszcze przez tydzień, ale Zabuza już się nie pojawił. Minął następny miesiąc, a on stracił nadzieję na to, że Zabuza znów się pojawi. Znów zaczął snuć się po domu, stracił całą energię, którą jeszcze nie tak dawno miał. Pochłonął się w zbieraniu ziół i leczeniu chorych. Właśnie zajmował się jedną z kobiet, gdy usłyszał wielkie zamieszanie w holu. Zaciekawiony tymi hałasami wyszedł ze swego pokoju, ale przystanął nagle, gdy usłyszał.
- Chcę wynająć dzieciaka o imieniu Haku.
Rozpoznał ten głos. To był Zabuza. Wychylił się znad barierki i spojrzał w dół. Jego pokój znajdował się na piętrze i z tego miejsca miał doskonały widok na ludzi stających w holu będąc tym samym dla nich niewidocznym.
- Już ci to mówiłam. Nie wynajmiemy tego chłopaka, ma dopiero siedemnaście lat – powiedziała Tsunade stając przed nim. Mimo że była wysoka jak na kobietę to mężczyzna przerastał ją co najmniej o głowę. Haku zastanawiał się jak on musi być przy nim niski jak nawet szefowa było od niego wyższa.
- Wiem o tym – warknął już zirytowany Zabuza posyłając wściekłe spojrzenie Tsunade, która wcale się tym nie przejęła.
- To powinieneś też wiedzieć, że ma jeszcze rok zanim zacznie przyjmować klientów. Na razie możesz wybrać sobie kogoś innego. Mam pewność, że znajdziesz kogoś dla siebie.
- Nie rozumiesz, kobieto, że ja chce tylko Haku? – słysząc to siedemnastolatek zadrżał z szczęścia. Pan Zabuza tu przyszedł i to po niego.
- Zabuza myśleliśmy, że już nie żyjesz – do rozmowy dołączyła kolejna osoba.
- Kakashi znasz go? – zapytała się zaskoczona kobieta.
- Tak, to jest szpieg. Szpiegował dla pana feudalnego w innym kraju, ale chodziły pogłoski, że został okryty i go zamordowano – wyjaśnił spoglądając na mężczyznę.
- Jak widać jestem cały i zdrowy i już przekazałem władcy informacje, które zdobyłem u wroga.
Odpowiedział Zabuza nie spuszczając wściekłego wzroku z szarowłosego. Mimo że służyli temu samemu panu, choć w inny sposób, nie lubili się. Nie było to tego jakiegoś specjalnego powodu. Czasami się tak zdarza, że dwie osoby nie darzą się sympatią już od pierwszego wrażenia, a Zabuzie nie zależało na tym, żeby zawierać z nikim jakieś bliższe znajomości. To się zmieniło, gdy ten chłopak znalazł go w lesie. Nawet miło się z nim rozmawiało i miał ochotę na coś więcej. Jako szpieg przystosował się do tego, że nawet jego zamroczony umysł chwytał potrzebne informacje z lakonicznych wypowiedzi. Dowiedział się łatwo, że siedemnastolatek pracuje w domu publicznym. Przyszedł tu z woreczkiem pieniędzy, by dostać tutaj tego chłopaka, a teraz się okazuje, że jest on za młody do świadczenia usług. Pierwszy raz o czymś takim słyszał, ale przynajmniej dawało mu pewność, że chłopak jest jeszcze nietknięty.
- Jednak nie zmieniam zdania! – zawołała Tsunade – Nie dam Haku komuś takiemu jak ty!
- Ty przeklęta, stara babo- wysyczał wściekle Zabuza.
- Ja ci zaraz pokaże starą babę.
Odpowiedziała takim samym tonem zakasując rękawy z zamiarem pokazaniu temu nieznajomemu, co o nim sądzi, ale powstrzymała go nagle delikatna dłoń na ramieniu. Spojrzała w bok i zobaczyła chłopca, który zbiegł ze schodów gdy sytuacja się pogorszyła.
- Haku? – zapytała, a ten uśmiechnął się delikatnie.
- Proszę, pani Tsunade, czy mogę iść z Zabuzą?
Na jego policzkach pojawiły się rumieńce, a on sam zerkał zawstydzony na mężczyznę, który stał niecały metr od niego. Teraz Zabuza wydawał się jeszcze większy niż z góry. Siedemnastolatek był przy nim jak delikatna istota, która jest zdana na łaskę demona. Kobieta widząc znowu ten blask szczęścia w oczach nastolatka, który obserwowała przez kilka miesięcy, a znikł tak nagle jak się pojawił wszystko zrozumiała. Haku zakochał się w tym mężczyźnie, ale czy to jest dobry wybór? Spojrzała na Zabuzę, który nie odrywał wzroku od młodzieńca. W jego oczach było coś takiego, co mówiło, że już uważa chłopaka za swoją własność. Nie wiedziała, czy to może być dobry wybór, ale przecież Zabuza i tak przyszedłby tu za rok, gdyby go teraz wygonili i dalej by się domagał chłopaka, a tym razem musieliby go mu oddać, a nie wiadoma, czy wtedy Haku nie straciłby cnoty z jakimś przypadkowym mężczyzną. Lepiej pozwolić mu przeżyć swój pierwszy raz z osobą, którą darzy jakimś uczuciem niż z przypadkowym klientem. Westchnąwszy powiedziała.
- Dobrze, Haku. Zabierz go to zielonego pokoju.
Uradowany młodzieniec od razu ją puścił i podbiegł do mężczyzny. Musiał zadzierać wysoko głowę, by spojrzeć mu w oczy, ale wydawał się zadowolony. I znowu kobiecie nasunęło się porównanie, że oddaje swojego wychowanka w łapy demona.
- Panie Zabuza – powiedział wesoło, mimo spędzonego z nim czasu nie nauczył się, że może się do niego zwracać na ty, jak mu kiedyś pozwolił mężczyzna. Często go jeszcze tytułował panem – Proszę za mną.
Chwycił jego dłoń i pociągnął go na piętro do zielonego pokoju. Uważał, że Tsunade jest bardzo miła oddając im ten pokój. Był on jednym z najlepszych w domu. Właśnie w tym pokoju wiele jej wychowanków straciło cnotę. Tsunade dała im go właśnie z tego powodu. Nie sądziła, że będą tylko rozmawiać. Gdyby tak było to mężczyzna nie patrzyłby się na młodzieńca z takim głodem ani Haku by się tak nie rumienił.
Kiedy dotarli na miejsce siedemnastolatek otworzył przed nim drzwi pozwalając, żeby to on pierwszy wszedł do pomieszczenia. Zabuza rozejrzał się po pokoju i skinął z zadowoleniem głową. Pokój należycie był nazywany zielonym. Ściany były pomalowane na ten kolor, ale był on na tyle delikatny, że nie drażnił tylko uspokajał. Ciemniejszą farbą były wymalowany bluszcz, który „rozrastał” się po całym pomieszczeniu. Głównym elementem pokoju było duże, okrągłe łoże przykryte ciemnozielonym prześcieradłem. Pokój był ładny i spokojny. Obejrzawszy go skierował swój wzrok na chłopaka, który stał obok ciekawy czy tu mu się podoba.
- Ładny – powiedział siadając wygodnie na łóżku.
- Cieszę się. Myślałem, że pan… - nie dokończył przerwał mu stanowczy głos mężczyzny.
- Rozbierz się.
Spojrzał na niego z niezrozumieniem, ale widząc stanowczość w tych oczach z rumieńcami, które jeszcze tylko się pogłębiły zsunął z swych ramion białe kimono. Ubranie opadło swobodnie na ziemię obnażając chłopca. Stał teraz nagi, przed mężczyzną, który odsłonił swoją twarz i spoglądał na niego tym diabolicznym uśmiechem.
- Dobrze. Podejdź do mnie – wydał następny rozkaz, a siedemnastolatek posłusznie go wykonał – Usiądź.
Jednak, kiedy Haku tego nie wykonał chwycił go za ramię i zmusił żeby ten usiadł na niego okrakiem. Haku nie czuł się zbyt pewnie w takiej pozycji, co nie oznacza, że go ona nie pobudzała. Mężczyzna widząc, co się dzieje z młodzieńcem chwycił w żelaznym uścisku jego podbródek i zmiażdżył jego usta swoimi, wdzierając się gwałtownie do jego ust. Haku na początku był tak zaskoczony, że zamarł pozwalając na wszystko mężczyźnie, który muskał dłońmi jego tors, plecy i brzuch, ale powoli szok mijał i zaczął oddawać z taką samą zawziętością pocałunek. Został za to nagrodzony muśnięciem dłoni Zabuzy na jego członku. Załkał poruszając biodrami. Był już tak pobudzony, że sprawiało mu to ból, chciał poczuć mężczyznę w sobie, ale Zabuza miał na razie inne plany. Oplótł swoim silnym ramieniem jego delikatną talię, przytrzymując go żeby się ten nie poruszał, a drugą dłonią objął jego członka posuwając nią szybko po całym trzonie doprowadzając chłopaka do szaleństwa, ale widząc, że ten wkrótce dojdzie zwolnił, tylko drażniąc go i nie pozwalając na finał. Haku płakał przez tą torturę, a mężczyzna zlizywał jego łzy, ale kiedy poczuł jak Haku próbuje go ubłagać żeby dokończył i muska jego brzuch dochodząc do zapięcia spodki przyśpieszył z powrotem. Jednak już nie mógł oderwać myśli młodzieńca i jego rąk od swoich spodni. Siedemnastolatek rozpiął je i ujrzał coś, co spowodowało, że jego tęczówki rozszerzyły się w szoku. Nie mógł o tym myśleć zbyt długo, bo mężczyzna sprawił, że doszedł z krzykiem wyginając się w łuk, a później opadając w jego ramiona bez życia jak jakaś kukiełka. W jego umyśle kołatała się jednak pewna myśl, że nie może przyjąć w siebie tego wielkiego organu, jaki posiadał mężczyzna. To było nie możliwe, ale jednocześnie, gdy go ujrzał zapragnął jeszcze bardziej, by się w nim znalazł. Wciąż leżąc w objęciach Zabuzy zaczął muskać ustami jego tors i bawić się wolną dłonią jego sutkami, co mężczyzna przyjął z sykiem. Haku nie wiedział, czy go wydał ze złości czy przyjemności, ale chyba to drugie, bo został powalony na łoże, a mężczyzna stanął koło niego na podłodze. Patrząc się na jego delikatne ciało rozpiął spodnie okazując w całej krasie jak jest zbudowany. Haku musiał na chwilę zamknąć oczy. Czuł jak mężczyzna wchodzi do łóżka i głaszcze go po twarzy, by następnie odwrócić go na plecy i unieść jego biodra. Chciał mu się wyrwać. Nie chciał tego w tak upokarzający sposób, ale uspokoił go głos Zabuzy.
- Spokojnie. Tak będzie cię mniej bolało, choć bez bólu i tak się nie obejdzie. Następnym razem zrobimy to inaczej.
Uspokoił się na te słowa. Cieszył się, że będą inne razy i wytrzyma ból, nawet jeśli będzie bardzo bolesny. Czuł jak usta mężczyzny składają na jego łopatkach delikatne pocałunki, a jego dłonie rozsuwają jego pośladki, ale nagle cały świat pogrążył się w bólu. Mężczyzna wsunął się w niego szybko bez żadnego przygotowania.  Haku krzyknął przeraźliwie, ale ten krzyk natychmiast umilkł. Schował twarz w poduszkę łkając cicho. Nie chciał sprawiać więcej problemów Zabuzie, bo właścicielka może go już nigdy tu nie wpuścić. Szlochał, kiedy mężczyzna się w nim poruszał, ale powoli ten ból zmieniał się w przyjemność. Zaczął jęczeć kiedy trafiał on w jego czuły punkt, a gdy doszło do tego ręka Zabuzy na jego członku doszedł z jękiem opadając na łóżko. Ale to nie był jeszcze koniec. Mężczyzna poruszył się w nim jeszcze kilka razy, aż sam doszedł. Był już tak doświadczony, że nie opadł na chłopaka tylko nad nim zawisł. Wychodząc z niego zauważył ślady krwi na swoim członku jak i na udach chłopaka. Zlokalizował łazienkę i wrócił z niej z ręcznikiem zamoczonym w zimnej wodzie. Obmył siebie jak i chłopaka starając się nie zadać mu niepotrzebnego bólu. Kiedy wrócił z powrotem do pokoju zastawiwszy spłukany ręcznik w łazience zobaczył, że siedemnastolatek śpi. Ubrał się i skierował do wyjścia posyłając ostatnie spojrzenie w stronę młodzieńca zamknął za sobą drzwi.
Kiedy Haku obudził się po kilku godzin przestraszył się, że nie ma koło niego mężczyzny. Ubierając się szybko zbiegł ze schodów nie zważając na ból, który czuł.
- Tsunade! Tsunade! – krzyczał już ze szczytu schodów.
- O co chodzi, Haku? – zapytała, choć wiedziała o co chodzi chłopakowi.
- Gdzie jest pan Zabuza? –spytał na jednym wydechu.
- Poszedł sobie – powiedziała.
- Ach, tak – powiedział stropiony siedemnastolatek. Więc był dla niego tylko zabawką do łóżka. Kiedy już miał odchodzić usłyszał.
- Haku masz teraz stałego klienta i nie będziesz miał poza nim żadnych innych. Zapłacił za to niezłą sumkę. Chyba uważa cię już za swoją własność – powiedziała spokojnie, a tak naprawdę podziwiała zmiany, jakie zachodzą na twarzy chłopaka.
- Pan Zabuza? – zapytał chcąc się upewnić.
- Tak. Kazał ci jeszcze przekazać, że nie mógł zostać tu na dłużej, ale przy najbliżej okazji znów tu zajdzie.
- Dziękuję!
Zawołał uradowany chłopak i wrócił do swego pokoju padając na łóżko. Ma teraz stałego klienta i jest nim pan Zabuza. Nie mógłby być bardziej szczęśliwy. Tak jak mówiła kobieta, Haku miał już tylko jednego klienta. Przychodził do „Sake”, kiedy miał tylko wolną chwilę. Jego kontakty z siedemnastolatkiem nie ograniczały się tylko do łóżka. Często przychodził do jego pokoju w którym zajmował się chorymi i obserwował go przy pracy. Na początku pacjenci byli zdenerwowani obecnością takiego demona, ale i oni powoli przyzwyczaili się do niego, a Haku czuł się szczęśliwy wiedząc, że mężczyzna jest tak blisko niego. Jednak wróćmy do momentu, w którym chłopak zaprowadził Zabuzę do zielonego pokoju, a do „Sake” zbliżało się dwóch klientów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz