niedziela, 14 października 2012

Epilog Life Is Brutal



          Budzik zadzwonił niespodziewanie - jak zawsze w każdy poranek - , wybudzając długowłosego bruneta ze snu. Jeśli być dokładniejszym to mężczyzna posiadał już widoczne zalążki siwizny, co w jego wieku było raczej rzadkością - w końcu miał dopiero trzydzieści cztery lata i był jednym z najbogatszych przedsiębiorców w Japonii.
Westchnął ciężko i wstał z łóżka z głośnym ziewnięciem. Doprowdził się do urzytku dziennego z wielką pomocą zimnego prysznica i mocnej kawy. Zawiązał czarny krawat i spiął włosy w końcki ogon, patrząc w lustro. Przez pięć ostatnich lat nabawił się nieuleczalnej nerwicy natręctw. Cały jego dzień był ułożony według specjalnego charmonogramu.
Pobudka, poranna toaleta, kawa, brak śniadania i...
Spojrzał w stronę rozsuwanej szafy, która już od dawna owej roli nie pełniła. Otworzył ją i uśmiechnął się smutno widząc zdjęcie Deidary oprawione w czarną niczym smoła ramkę. Zapalił świeczki, kadzidło i mimo iż w Boga nie wierzył, pomodlił się.
Po porannym rytuale musiał iść do pracy, jednak to nie tyczyło się dzisiejszego dnia. Przeniosł wzrok na kalendarz i widocznie zaznaczoną datę - dwudziesty czwarty luty. Dzień, w którym wszystko co kochał przepadło w jednej krótkiej chwili.
           Wysiadł z samochodu, kierując się pod dobrze znany nagrobek na cmentarzu. Miał dziwne przeczucie, że trafiłby w to miejsce z zamkniętymi oczami, pijany i z połamanymi nogami bez większych problemów.
W oddali zobaczył kilka postaci ubranych w czarne garnitury. Co roku te same. Co roku niezmienne. Uśmiechnął się mimowolnie.
- Itachi, przyszedłeś. Tym razem cię wyprzedziliśmy - młodszy Uchiha żartobliwie pokazał język bratu. Koło niego stał, zawsze nieodłączny niczym syjamski brat, rudowłosy Gaara, który kiwnął tylko głową i spowrotem spojrzał na prostokątny kamień z białego marmuru.
- Z roku na rok coraz bardziej wychodzę z wprawy - próbował zażartować, jednak wyszło raczej płasko i żałośnie. W ten dzień nie potrafił normalnie funkcjonować.
- Ja i Gaara mięliśmy ciężką noc, a jakoś się udało.
- Tak, tak, tak. Wszyscy wiemy, że zawsze chciałeś być pierwszy. Udało ci się, a teraz się zamknij - cała trójka usłyszała nieco kpiący znajomy głos w oddali. Orochimaru uśmiechnął się i odgarnął farbowaną - wiek robił swoje z włosami - , czarna grzywkę odsłaniając swoje złociste oczy. Kiedy doszedł do zebranych, kiwnął głową i ułożył białe chryzantemy na grobie.
Stali dłuższą chwilę w ciszy. Każdy myśląc o tej samej osobie, a jednak o całkiem innych rzeczach.
          Gaara objął Sasuke i jak zawsze co roku po jego policzku spłynęła pojedyńcza łza. Tym razem z prawego oka. W każdą rocznicę uwalniał tylką jedną z nich. Najszczersza. Najsmutniejszą.
          Młodszy Uchiha poczochrał rude włosy i uśmiechnął się do siebie na wspomnienie blondyna. Nie wiedząc czemu za każdym razem przypominał sobie jak przyjaciel uratował mu życie rozpoczynając tym samym prawdziwą, niezapomnianą przyjaźń. A kiedy myślał, że gdyby nie Gaara, to nigdy by Deia nie poznał, zapalało się w nim coś co chciało mieć Sabaku cały czas przy sobie. Jako najważniejszą dla blodyna osobę - nie licząc Itachi'ego - przyrzekł sobie, że będzie go strzec, że zrobi wszystko by rudzielec zobaczył w nim to co dostrzegł Deidara.
           Orochimaru nigdy sobie nie wybaczył. Mimo iż nadal nie wiedział zbyt wiele o jego byłym uczniu, nie mógł zapomnieć tego kiedy podsłuchał rozmowę tamtych kryminalistów, którzy nigdy nie zostali złapani. Czemu nie zareagował od razu? Czemu nie ostrzegł nikogo? Tego nie wiedział, ale jedno było pewne - nie odpokutuje tego do końca swoich dni.
          Itachi uśmiechał się pod nosem. Jego anioł. Jego Dei. Czemu miał go tak krótko? Dlaczego nie dane mu było dostatecznie się nim nacieszyć? W jego głowie była pustka, w której zamieszkał wizerunek blondyna. Nigdy go nie zapomni. Nigdy nie przestanie go kochać. Nigdy nie poprzestanie poszukiwać Suigetsu, by się zemścić.
Zawsze będzie tylko jego.
- To już piąta rocznica - odezwał się niespodziewanie Gaara.
- Tak, piąta - przytaknął Itachi, nie odrywając wzroku od wyrzeźbionych na nagrobku literek.
- Jak ci się mieszka w tym apartamencie? - Orochimaru starał się podtrzymać rozmowę.
- Wiesz, jeśli chcesz wrócić do rezydencji to przyjmiemy cię z największą ochotą - Sasuke podszedł do brata i położył bladą dłon na jego ramieniu.
- Nie, nie trzeba. Nie zamierzam wam przeszkadzać. Zdążyłem się już zadomowić w nowym miejscu - poczuł jak młodszy Uchiha go przytula. Zza śniegowych chmur wyjrzało słońce oświetlając cały cmentarz. Tak radosne. Tak bardzo kojarzące się w blondynem.


Deidara Kuruma*
11.04.1991 - 24.02.2008

Niechaj po śmierci
zostanie aniołem
tak pięknym
jak za życia.

Wiecznie kochający -
Itachi Uchiha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz