niedziela, 14 października 2012
5. Life Is Brutal
Minął tydzień. Deidara zdobył pare jedynek, którymi nic a nic się nie przejął. Został także dokładnie przesłuchany pzez swojego wychowawce i nauczyciela biologi jednocześnie. Kiedy jednak Sasuke udowodnił, że podpis na usprawiedliwieniu jest autentyczny pokazując swój dzienniczek, Orochimaru odpuścił zastanawiając się głośno nad tym, że blondyn na pewno kogoś zabił, albo zaćpał na śmierć przez co rodzice wyrzucili go z domu.
Sasuke natomiast zaczął zachowywać się stosunkowo kulturalnie w stosunku do Gaary. Po tym co usłyszał od Deidary... jakoś nie mógł się zdobyć na to, by spojrzeć na rudzielca morderczym wzrokiem. Najchętniej podbiegłby do niego i zaczął dziękowac za uratowanie przyjaciela. Jednak jego duma była za duża.
Itachi miał straszne urwanie głowy. Musiał załatwić dużo spraw - między innymi planował następną reklamę dla Deidary. Tym razem w telewizji. Shizune zasugerowała mu kilka razy, by się tak tym chłopakiem nie przejmował - w końcu prezes nie jest jakimś menadżerem. Itachi dobrze zdawał sobie sprawę, że długo tak nie pociągnie. Musiał mieć oczy do okoła głowy i nadzorować wszystkie inne reklamy. Nie mógł się skupiać tylko na jednym z modeli. Ale też nie mógł zostawić blondyna w jakichś obcych rękach. Cholera... A jakby tego było mało to Kisame tak go ochrzanił na następny dzień po jego wybryku, że do teraz bolą go bębenki. Podobno drzwi otworzył Deidara... a on nic nie pamiętał. Nic. Strasznie był ciekaw czy rozmawiał o czymś z chłopakiem. I w dodatku taka kompromitacja... To z pewnością blondyn postawił mu miskę na podłodze... To straszne.
*
W rezydecji Uchiha panował ogólny spokój. Itachi powiadomił Deidarę, że dzisiejszej nocy bilbordy będą zapełnione jego zdjęciami. Blondyn nie mógł się już doczekać min uczniów w szkole. Ciekaw był czy wzniesie się na szczyt popularności i jak mu to ułatwi życie. A najbardziej chciał zobaczyć minę Orochimaru - sensei. Uśmiechnął się na samą myśl.
Podjechał razem z Sasuke pod szkołe, a po drodze do niej naliczył sześć bilbordów ze swoimi zdjęciami. Rzeczywiście je przerobili, ale cóż... przynajmniej nadal było widać, że to Deidara. Wysiadając z auta spotkał się z wszechobecnymi zszokowanymi spojrzeniami i głośnymi szeptami. Zajęty rozmową z Sasuke udawał, że o niczym nie wie. Najlepsze było to, że pod samą szkołą - niektórzy mogli oglądać go z okien w budynku - stał bilbord z jego, chyba najlepszym, zdjęciem. Itachi się postarał, oj postarał.
Wchodząc do klasy ściągnął na siebie wzrok wszystkich i od razu podeszli do niego Gaara z bliźniakami.
- Zwracam honor, stary. Do tej pory w to nie wierzyłem. - Stwierdził Sakon.
- Ja też. - Zgodził się Ukon.
- Masz szczęście, tylko tyle mam do powiedzenia. - Odezwał się Gaara i uśmiechnał lekko. Niezauważalnie wymienił się skinieniem głowy z Sasuke. W sumie Uchiha chyba nie był taki zły, skoro Deidara ciągle się z nim przyjaźnił. W dodatku załatwił mu niezłą robotę... może i jemu się coś trafi? Możnaby go trochę wykorzystać.
- Sasuke - kun! - Piskliwy głos rozległ się w klasie. Szatyn przewrócił oczami i westchnął.
- To ja już pójdę. - Posłał uśmiech blondynowi i skierował się w stronę nadchodzącej Karin. Odsunął się odruchowo kiedy chciała go przytulić i skinął jej głową zaczynając rozmowę.
- Pantoflarz. - Skomentował Gaara prychnieciem.
- To nie jest jego dziewczna. - Skrzywił się Deidara na widok oczojebnej fryzury przyjaciółki Sasuke. Nie rozumiał jak Uchiha z nią wytrzymywał.
- Deidara - kun! - Kolejny piskliwy skrzek.
- Jakbym miał De Ja Vu. - Zaśmiał się Sabaku. W ich stronę zmierzała Sakura Haruno. Najpopularniejsza dziewczyna w szkole, która spała chyba z każdym uczniem.
- Jezu, czego ona ode mnie chce? - Zapytał blondyn.
- Na pewno bedzie chciala z toba chodzić. Teraz jesteś popularniejszy od niej. - Stwierdził Ukon. Deidara aż się skrzywił na sam widok różowych włosów i wzroku mówiącego: Dam ci dupy, jesli załatwisz mi rolę w jakiejś reklamie.
- Deidara - kun! - Westchneła dziewczyna i przykleiła się do jego ramienia. Przecież to już pewne, że chłopak będzie z nią. Nikt nigdy jej nie odmówił. To wbrew naturze.
- A tobie co? Najarałaś się? - Warknął blondyn. Haruno nigdy go nie pociągała. Może kiedyś... jak byli jeszcze w gimnazjum, ale teraz? Fuj.
- Ee... nie, oczywiście, że nie. Wiesz... widziałam cię na tylu bilbordach... - Przejechała chudym, kościstym palcem po klatce piersiowej chłopaka. Bliźniacy i Gaara zwijali się ze śmiechu.
- No i? Trudno żeby ktoś ich nie widział. - Zakpił. - A teraz, łaskawie, odsuń się. - Wyrwał rękę z objęć tej ośmiornicy i odsunął na bezpieczną odległość. Dziewczyna zrobiła zszokowaną minę i zaczęła ponownie.
- Tak sobie myślałam... masz może czas po szkole?
- Owszem. Mam. - Sakurze aż się oczy zaświeciły. Wiedziała, że jej nie odrzuci! - Ale na pewno nie dla ciebie. Już wolałbym iść na randke z Hinatą. - Puścił oczko brunetce stojącej za Haruno i trzymającej jej różową torbę.
- Znaczy, że... nie przyjmujesz zaproszenia?
- Dziewczyno czy ty siebie słyszysz?! Kijem bym cię nie dotknął, a ty ciagle masz nadzieje, że się z tobą umówię?! Nie! Nie zrobię tego! Choćbyś była ostatnią kobietą na świecie! - Wrzasnął, a cała klasa patrzyła zszokowana. Po chwili jednak zaczęła się śmiać. Sakura zaczerwieniła się i zagryzła wargę ze złości. Spoliczkowała Deidarę i uciekła z klasy. Hinata pobiegła za nią niczym wierny piesek.
- To było dobre. - Stwierdził Sakon kiwając z uznaniem głową.
- Wiem.
- Ale ja bym ją najpierw przeleciał. - Dopowiedział Ukon.
Po chwili do klasy wszedł nauczyciel od histori, Iruka - sensei, wyjątkowo zadowolony i uśmiechnięty, co nie zdarzało się aż tak często, przynajmniej nie w takim stopniu. Przez te czterdzieści pięć minut nikt, nawet Gaara, nie dotsał jedynki.
*
Ogromna willa na skraju Konohy mogła konkurować z rezydencją Uchiha. W jednym z pokoi, prawdopodobnie salonie, w wygodnym skurzanym fotelu siedział srebrnowłosy mężczyzna o fioletowych oczach. W jednej jego ręce tkwił kieliszek z winem, drugą zaś podpierał głowę. Na jego kolanach siedział blady, czarnowłosy chłopak w czarnym, starodawnym kimonie z krwistoczerwonym obi.
- Kim jest ten chłopak? - Zapytał srebrnowłosy wskazując na zdjęcie blondyna w gazecie.
- To Deidara, szefie. - Odpowiedział białowłosy mężczyzna.
- Nie pytam jak się nazywa, tylko kim jest. Pomyśl, Suigetsu, zanim cokolwiek powiesz. - Warknał zirytowany i dopił wino do końca. - Dolej mi. - Zwrócił się do chłopaka na swoich kolanach, który nie zwlekając sięgnął po butelkę i nalał trunku do kieliszka. Srebrnowłosy uśmiechnął się i pogładził czarnowłosego po udzie.
- Eeem... więc... - Suigetsu spojrzał na rudowłosą kobietę obok siebie. Ta westchnęła z rezygnacją, wyciągnęła z torby kilka kartek i zaczęła mówić śledząc wzrokiem drukowane literki.
- Chodzi do publicznego liceum w Konoha, aktualnie mieszka w rezydencji Uchiha i do tej pory był biednym, pokrzywdzonym przez życie nastolatkiem. W wieku dwunastu lat został porwany i okrutnie zgwałcony. Co ciekawe, rodzice wyrzucili go z domu po znalezieniu narkotyków w jego pokoju. Nie bierze, ale, uwaga, pracował dla nas. Znaczy się dla pana, szefie.
- Pracował?
- Jako diler. Niedawno jego przyjaciel, niejaki Sabaku Gaara, zgłosił jego rezygnacje. Jako powód podał, cytuję:"Powiedział, że ma okazje do rozpoczęnia nowego życia i to właśnie zamierza zrobić." Nie był zadłużony więc spokojnie wykreśliliśmy go z listy. - Zakończyła i spojrzała niepewnie na szefa.
- Hmm... co o nim myślisz, Sai? - Bardziej stanowczo ścisnął udo chłopaka. Ten wzdyrgnął się i westchnął.
- Nie rozumiem, Hidan - san, co ja mam tutaj do gadania. - Stwierdził ulegle.
- Dobra odpowiedź. Szybko się uczysz, mój mały. - Pociagnął go bardziej w dół i pocałował. Suigetsu i Tayuya odwrócili wzrok, nieco skrępowani. Mimo, iż długo ze sobą pracowali to nie mogli się przyzwyczaić do tych publicznych zabaw szefa ze swoją zabaweczką.
- Chcę go mieć. - Powiedział Hidan kiedy oderwał się od ust Sai'a. Jego dłoń znajdowała się już pod kimonem czarnowłosego.
- A... ale nie mamy na niego żadnego... - Zaczęła Tayuya.
- Podważasz moje decyzje?
- Nie! Oczywiście, że nie, szefie!
- Jeśli mówię, że chcę go mieć, to macie to zrobić, zrozumiano? Trupy się nie liczą. - Kiwnęli głowami. - A teraz wyjdźcie. I nie wracajcie bez chłopaka.
- Ile mamy czasu? - Zapytał na odchodnym Suigetsu.
- Tydzień. - Mruknął srebrnowłosy po czym położył się między nogami czarnowłosego. Ten zaczerwienił się lekko czując zimne ręce po wewnętrznej stronie ud. Wiedział co zaraz nastąpi. Tak było kilka razy dziennie... już przez kilka miesięcy. Nie chciał tego. Och, jak on bardzo tego nie chciał. Na poczatku nie pozwalał w ogóle do siebie podejść. Gryzł, pluł, kopał i krzyczał. Z czasem, jak każdy, zaczął ulegać. Zdał sobie sprawę, że takie bezsensowne bunty nie pomogą mu za bardzo, a tylko pogorszą sprawę. Przeklinał się w myślach za każdym razem kiedy przypominał sobie jak poznał się z Hidanem. Spotkał go w gay klubie. Siedział rozłożony w loży dla vipów, otoczony ochroną. Przystojny, młody i bogaty. Od razu mu się spodobał... jednak on był tylko kelnerem, prawda? Jak bardzo się mylił. Na następny dzień ktoś go napadł. Został poinformowany, że jego przełożony w klubie go sprzedał. Sprzedał! Przecież on do nikogo nie należał!
- H... Hidan - san... - Zaczął czując napierający na jego otwór członek srebrnowłosego. Bez przygotowania? Znowu? - J... ja... to boli... bardzo.
- Nie martw się, kochanie, zaraz przestanie. - Powiedział czule fioletowooki i pogłaskał go po mokrym od łez policzku. Nawet nie wiedział, kiedy zaczał płakać. Z bólu? Z bezsilności? Z upokorzenia? - Nie płacz. Wiesz, że tego nie lubię. - Stwierdził stanowczo.
- Prze... przepraszam. - Otarł łzy i zamknał oczy. Chciał umrzeć. Ale nie miał odwagi.
*
Dni leciały. Deidara był na razie tylko raz w firmie. W sprawie jakiejś nowej reklamy... z tego co pamietał czekolady. Wszyscy w szkole nagle chcieli się z nim zaprzyjaźnić, na co od razu prychał i wyklinał od diabłów. Cieszył się jednak ze swej popularności. Raz nawet podszedł do niego jakiś chłopak ścięty na grzyba i poprosił o autograf. A przecież uczestniczył dopiero w jednej reklamie! Jak się tak teraz zastanowiał... to na owego chłopaka strasznie często ostatnio wpadał. Hmm... dziwne.
Siedział właśnie na biologii i słuchał nudnego wykładu. Orochimaru - sensei stał się dość cichy w stosunku do niego odkąd pojawiły się jego zdjęcia. Deidara nigdy nie zapomni jego miny. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nauczyciel przeklnął cicho i zaprosił nieproszonych gości do środka.
- Itachi?! - Zapytali jednocześnie Deidara i Sasuke. Reszta klasy, szczególnie płeć piękna, patrzyła z fascynacją na uśmiechniętego od ucha do ucha Uchihe.
- Ha! Nie uwierzysz! Znalazłem ci menadżera! - Stwierdził wesoło podchodząc do ławki blondyna, którą dzielił z Gaarą.
- Eee? - Nie wiedział co odpowiedzieć. - Mam teraz lekcje...
- Och! To najmniejszy problem. Chodź musisz go poznać! - Pociągnał go za rękaw, a do klasy wszedł czerwonowłosy młody mężczyzna w czarnym, dośc eleganckim T - shirt'cie - o ile T - shirt może być elegancki.
- Ekhem! To jest lekcja! Skoro to nie jest nic ważnego prosiłbym, aby... - Zaczął Orochimaru jednak nie dane mu było skończyć.
- Przepraszam za niego. Rzadko się tak zachowuje. - Stwiedził nieznajomy przepraszającym tonem.
- Sasori? - Zapytał Sasuke, zdziwiony.
- Znasz go? - Deidara spojrzał z drugiego końca klasy na szatyna.
- Jasne. To przyjaciel Itachi'iego... nie wiedziałem, ze jest menadżerem.
- Jak to nie? - Starszy Uchiha spojrzał zdziwiony na brata. - Przeciez to on zajmował się Kibą... póki nie trafił on do szpitala. - Gaara słysząc to zaśmiał się bezgłośnie.
- Coś nie kojarze...
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale...! - Ponownie spróbował nauczyciel.
- Tak, tak. Już idziemy. Chodź. - Powiedział do blondyna. - Zwalaniam go z lekcji. - Klasa była dośc zdezorientowana. W końcu nie codzień prezes tak znanej firmy wparza do klasy i zachowuje się jak roztrzepane dziecko.
- No dobra. - Deidara wzruszył ramionami. A co mu tam... jeśli miał wybierać między lecją, a... no wałśnie... czym? To i tak woli to coś.
- Świetnie. Idziesz też, Sasuke? - Itachi zwrócił się do chłopaka.
- Nie mogę. Mam trening. - Westchnął ciężko.
- No to my idziemy do...
- Nigdzie nie idziecie! - Wybuchł w końcu Orochimaru. - To moja lekcja i to ja jestem wychowawcą klasy! Deidara nie opuści tej lekcji bez mojej zgody!
- A ja jestem prezesem Uchiha Company i mam pewne informacje z zaufanego źródła o... - nauchylił się nad biórkiem i szepnął nauczycielowi do ucha. - ... o pana współlokatorze. - Orochimaru zaczerwienił się i osunął na krzesło. Spojrzał zszokowany na meżczyznę przed nim i przełknął ślinę. Jak? Przecież on i Kabuto dobrze się ukrywali. Kurwa.
- Zejdź mi z oczu, Deidara. - Warknął i rzucił mordercze spojrzenie rozbawionej klasie.
*
Sasori Akasuna okazał się być bardzo miłym facetem, który znał się na swojej robocie. Był zaufanym przyjacielem Itachi'ego, który wpadł na pomysł uczynienia go menadżerem Deidary kiedy przechodził obok sklepu zoologicznego. W oczy rzuciły mu się dwa skorpiony w akwarium. Blondyn szybko znalazł wspólny język z agentem i ucieszył go jego profesjonalizm. Sasori wiedział wszystko o show biznesie, podczas gdy Deidara nie wiedział absolutnie nic. Zdecydowanie był mu potrzebny ktoś taki.
W głowie jednak chuczała mu myśl, że wolał by, aby to Itachi został jego agentem. Wiedział jendak, że Uchiha nie mógł - bycie prezesem wystarczająco go pochłaniało.
*
Wracał ze spotkania z Gaarą. Troche wstawiony, jednak było mu to potrzebne po ostatnich dwóch tygodniach, w których jego życie obróciło się o całe sto osiemdziesiąt stopni. Najpierw ta cała sesja, potem Sasori, który cały czas do niego wydzwaniał i gratulował wczorajszego kręcenia reklamy, podczas której najadł się tyle czekolady, że starczy mu przynajmniej na miesiąc.
Ech... miał tyle na głowie, więc kiedy już znalazł czas na spotkanie, od razu wykorzystał to by poczuć się jak za starych, pod tym względem dobrych, czasów.
Było już dość późno, a rezydencja wcale nie była tak daleko. Mógł więc spokojnie wracać do domu na nogach. Nie będzie aż tak bardzo wykorzystywał rodziny Uchiha. Sam też miał już sporą sumkę na koncie. W prawdzie nie tak wielką jak po dilowaniu, ale to dopiero początki. Przecież nie będzie sławny z dnia na dzień. No... nie licząc szkoły.
Otulił się bardziej czarnym, któtkim płaszczem. Było dość zimno, w końcu zbliżał się już koniec października i... halloween. Uśmiechnął się na samą myśl chodzenia po domach z Sasuke. Gaara nie był na to zbyt chętny. "To dla dzieci" stwierdził tonem wielce dorosłego. Deidara nie przejął się tym. Wiedział jaki jest Sabaku i nie obwiniał go za to. Wręcz przeciwnie.
- Deidara, tak? - Jakby z nikąd pojawiła się przed nim rudowłosa dziewczyna.
- Eee... tak. A co?
- Pójdziesz z nami. - Usłyszał za sobą męski głos. Odwrócił się i zobaczył znajomą twarz. To przecież jemu zwracał dług! Wiec to... cholera, to ludzie producenta? Ale czego oni od niego chcą?!
- Nie mam z wami już nic wspólnego. Zostawcie mnie. Śpieszy mi się. - Ruszył przed siebie jednak został zatrzymany mocnym uściskiem na ramieniu. Aż syknął z bólu. - Puszczaj!
- My się chyba nie rozumiemy. Powiedziałem, ze idziesz z nami.
- Nie! Czego ode mnie chcecie?! - Zaczął się wyrywać. Czy sielanka zawsze musi trwać tak krótko?!
- Zapytaj raczej, czego chce od ciebie Producent. - Deidara rozszerzył oczy w zdziwieniu. Producent? Osobiście zlecił tej dwójce zrobić coś blondynowi? Jak to? Czemu?
- Zostaw mnie, kurwa! Mam w dupie waszego Producenta!
- Taa... Tak będzie na pewno. - Zachichotała kobieta i kopnęła chłopaka w brzuch. Uderzenie było na tyle mocne by Deidara splunął krwią. Nie poddał się jednak i znów zaczął się wyrywać - tym razem bardziej skutecznie, bo już po chwili uciekał spanikowany chodnikiem i wydzierał się w niebogłosy. Słyszał za sobą ich szybki bieg. Bał się. Jak nigdy bał się jak cholera. Wiedział, że nie ma szans na ucieczkę i to go najbardziej przerażało. Dobrze, że nie wypił aż tak dużo.
Jednak wystarczająco by się potknąć.
Kurwa.
- I co teraz, mały? - Usłyszał głos Suigetsu nad sobą, a potem poczuł kopniecie w brzuch i w plecy i znów w brzuch. I tak w kółko. - To cię nauczy nie uciekać, kurwo. - Warknął mężczyzna.
- Bierz go. - Zarządziła kobieta po czym ktoś chwycił blondyna za włosy i podniósł do góry.
- Zostawcie go! - Resztkami sił i chwilę przed utrata świadomości usłyszał znajomy głos. Przed oczami mignęła mu czarna grzywka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz