piątek, 26 października 2012

Nieudana technika część 2


Nieudana technika część 2

Sasuke kręcił się niespokojnie po rezydencji. Nie miał jakoś głowy, żeby zacząć przygotowywać chłopakowi pokój. Gdy tylko o tym myślał, zawsze wychodziło na to, że myśli bardziej o tym, że Naruto będzie prawie nagi spał w jednym z jego łóżek i będzie brał prysznic w jego łazience. Mimo, że Uzumaki robił to niejednokrotnie, kiedy przychodził do niego niespodziewanie w nocy, tym razem to będzie coś innego. Zamieszka z nim, na kilka tygodni, ale zamieszka. Nie będzie tu tylko gościnnie. Nie mógł sobie wyobrazić lepszej sytuacji, tylko jedno psuło wszystko.
Podszedł do lustro i spojrzał w odbicie, badając dłońmi kocie uszy. Uważał, że wygląda z nimi dziwnie. Przypuszczał, że stanie się kimś z rodziny kotów, ale nie sądził, że technika jest tak dzika i sprawi to, co sprawiła. Otworzył usta i zbadał swoje zęby. Kły się odrobinę wydłużyły i były ostre. Nie ma się co dziwić, przecież nawet kot domowy jest drapieżnikiem. Z lekkim miauknięciem zamknął usta. Słysząc, co z nich się wybyło, natychmiast zatknął je dłońmi. Najgorsze nie było to, że miał te różne dodatki. Nie… najgorsze było to, że ta technika zmieniła także jego osobowość. Łapał się na tym, że ma ochotę na rybę i mleko, którego nigdy nie lubił. Miauczał w najmniej odpowiednich momentach, miał szczęście, że nie miauknął przy drużynie, ale przy Naruto w końcu to się wyda. Miał też ochotę mruczeć z przyjemności, gdy chłopak głaskał go po głowie. Te dreszcze, których dostał, kiedy siedemnastolatek wyciągnął jego ogon ze spodni, nie były spowodowane tyko ludzkim pociąganiem. W tamtej chwili chłopak musnął go delikatnie po kręgosłupie, a Sasuke miał ochotę zamruczeć i wygiąć grzbiet. Pfu… Najlepiej wypluć to słowo! Nie żaden grzbiet, tylko plecy, jak już koniecznie musi to przyznać. Nie jest przecież żadnym kotem, ale przez tą technikę zachowywał się jak on i odrobinę przypominał. Teraz sobie wyrzucał, że gdy znalazł ten zwój, nie zwrócił się najpierw do Kakashiego. Mógł on zbadać tą technikę, a później go nauczyć. Przecież zwój był jego i miał to tego prawo.
Opadł z zwierzęcą gracją na fotel, który nie wydal z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Zaczynał się zastanawiać. Jakie będą jeszcze następstwa tej techniki? Niektóre już poznał i wcale one mu się nie spodobały. Siedząc zastanawiał się nad wszystkimi aspektami tego, co się stanie, jeśli Tsunade nie uda się rozszyfrować w czym zrobił błąd i zostanie taki na zawsze. Poderwał się z fotela, mając dość tych ponurych myśli. Jeśli nie ma sił, żeby przygotować pokój chłopakowi, to przynajmniej zniesie część zwojów, które znalazł na strychu. Pobiegł tam, chcąc skupić się na czymś konkretnym.
Kiedy dotarł na miejsce westchnął, wzbudzając tym tumany kurzu, które spowodowały u niego nagły kaszel. Cale pomieszczenie było zagracone różnymi przedmiotami, które nagromadzili tu przez lata członkowie klanu. Wszędzie unosił się kurz, a w kątach znajdowały się różnego rodzaju białe klaczki, nad którymi nie chciał się zastanawiać. Za to z sufitu wisiały staranie zrobione przez pajęczaki pajęczyny. Nic dziwnego, że panował tu taki bałagan. Nikt nie wchodził na ten strych od masakry, którą urządził Itachi. A przecież nawet wcześniej wchodzono na niego raz na dwa czy trzy lata, by wrzucić do środka nowe „śmieci”, które się nagromadziły. Świeże powietrze dotarło tu dopiero wtedy, gdy trzy dni temu pojawił się nastolatek.
Sasuke, zakrywając usta chusteczką, zaczął przedzierać się przez graty, które niespodziewanie stawały mu na drodze. Jednak dotarł w końcu do końca pomieszczenia, gdzie znajdowała się wielka półka z najróżniejszymi zwojami, które były ściśnięte bez żadnego ładu i sensu. Obrzucając je bacznym spojrzeniem uznał, że będzie zanosić te zwoje przynajmniej z godzinę. Zapewne nawet nie będzie w połowie, jak wróci reszta, dlatego nie marnując czasu chwycił w ramiona trzy najbliższe zwoje i, nie zaglądając nawet do środka, skierował się na dół. Praca szła mu szybciej niż przypuszczał. Podejrzewał, że ma to coś wspólnego z jego gracją i zmysłem, który zwój powinien wyciągnąć, by nie zawalić reszty. Dzięki temu zanosił ostatnie pięć zwojów, gdy usłyszał na korytarzu głosy. Zostawiwszy je na stole wraz z pozostałymi pobiegł w stronę gości, ale kilka metrów przed nimi zatrzymał się. Przecież nie chce im pokazać, że na nich czekał. Obciągnął swoją bluzę i zaskoczony stwierdził, że nie jest ona czarna jak rano, tylko szara a w niektórych miejscach wręcz biała, tak jak jego spodnie. Dłonie też były szare od kurzu, zapewne jego twarz i włosy nie prezentowały się lepiej, ale nie miał czasu wskoczyć do łazienki. Nie spoglądając nawet w zwierciadło, skierował się stanowczo w stronę korytarza, starając się wyglądać jak najbardziej dostojnie. Ciężkie to było zadanie, gdy się miało ogon i uszy, a w dodatku było się pokrytym przez kurz i pajęczyny, ale o dziwo, mu się do udało. Wydaje się, że Uchiha zawsze mógł wyglądać godnie, nawet jeśli byłby brudny, czy pokryty krwią. Jego klan jakby miał to zapisane w genach.
Wszedł do korytarza i tam zastał wszystkich. Kakashi stał w drzwiach oparty o framugę i czytał swoją zboczoną książeczkę. Sakura kłóciła się o coś z Naruto. Jedynym, który zwrócił na niego uwagę był Sai, który uśmiechnął się do niego. Sasuke nie lubił tego uśmiechu, ale był on już i tak lepszy, niż ten, który zobaczył za pierwszym razem.
- Może wejdziecie do środka, a nie będziecie tak stali w przejściu? – zapytał ich, nie zapominając o uprzejmości. Był gospodarzem i musiał zadbać, żeby gościom było tu przyjemnie.
- Tak, tak. Oczywiście – odpowiedziała Sakura, lustrując jego stan. Sasuke nawet mrugnięciem oka nie zasygnalizował, że mu to przeszkadza.
- Mam nadzieję, że nie sprzątałeś mojego pokoju – zaśmiał się Naruto – Bo w takim razie nie chce wiedzieć, gdzie mnie ulokowałeś.
- Nie martw się – prychnął Sasuke – Twojego pokoju jeszcze nie przyszykowałem. Na razie przenosiłem zwoje z strychu – zwrócił się do mężczyzny – Są na stole, jednak nie miałem czasu, żeby je przejrzeć.
- Nie szkodzi. Gwarantuje, że wszystkie zostaną ci po zbadaniu zwrócone. Teraz chodźmy je zobaczyć.
Zostawiwszy w korytarzu skromny dobytek Uzumakiego, poszli za gospodarzem, który zaprowadził ich do kuchni. Kakashi, widząc ile zwoi znajduje się na stole, aż gwizdnął z podziwu.
- Tu musi być z jakieś trzydzieści zwojów. Jeśli przynajmniej część z nich ma jakieś unikatowe techniki, to możemy się uznawać za szczęściarzy. Nie mogę wciąż uwierzyć, że spoczywały one zapomniane na strychu – podszedł do stołu, biorąc jeden z zwoi i studiując jego zawartość.
- Wydaje mi się, że nawet mój klan o nich zapomniał. Komuś herbaty? – zaproponował.
- Nie, dziękuję. Przyszliśmy tu tylko po to, żeby przynieść rzeczy Naruto i wziąć zwoje – odpowiedziała za wszystkich Sakura.
- Lepiej pokaż mi zwój z techniką, którą zastosowałeś – mruknął Kakashi odstawiając ten, który właśnie czytał.
- Zostawiłem go w sypialni. Zaraz go przyniosę.
Pobiegł w stronę pokoju. Kiedy go nie było, Sai pochylił się nad swoją dziewczyną i ją zapytał.
- Czemu nie pozwoliłaś mi spytać, po co zastosował tą technikę?
- Ciszej.
Syknęła przez zęby, zasłaniając mu usta i obserwując Naruto, ale on był zbyt zajęty rozpakowywaniem zakupów, które zrobili po drodze. Jak stwierdził, Sasuke nigdy nie ma pełnej lodówki, ani jego ulubionych rzeczy, a jak ma z nim mieszkać to chociaż musi się odrobię urządzić w kuchni.
- Sasuke lubi Naruto i chciał zastosować ta technikę, by go śledzić – wyjaśniła mu w kilku prostych słowach.
- Tak? Nie zauważyłem.
Sai wydawał się autentycznie zdziwiony. Sakura czasami zastanawiała się, jak on może być tak naiwny i nie dostrzegać oczywistych faktów.
- To czemu mu nie powiedział, że mu się podoba zamiast stosować takie podchody? – zadał kolejne pytanie.
- Ponieważ bał się odrzucenia.
- Ale Naruto też go lubi. Przecież jak do nas przychodzi, to mówi tylko o nim – Sakura aż się zdziwiła, że to dostrzegł.
- Jednak on nie jest świadom, że go kocha.
- To głupie – powiedział prostując się, gdy do kuchni wrócił Sasuke ze zwojem w dłoniach.
- Tak, głupie.
Zgodziła się z nim, uśmiechając się do bruneta, który najwyraźniej nie zauważył tego, bo wzrok miał wbity w karton mleka, który Naruto wkładał do lodówki. To było dziwne. Uchiha nigdy nie lubił mleka, a teraz patrzy się na nie jak człowiek na wodę podczas długiego marszu na pustyni. Spojrzała na jego kocie uszy. Może to jednak nie było aż takie dziwne. Teraz jest wszystko możliwe. Zastanawiała się, jak poradzi sobie Naruto z tak odmiennym Sasuke, ale to może nawet ich zbliżyć i pomóc im wyjawić swoje uczucia.
- To ten zwój? – spytał go Kakashi, odrywając bruneta w ten sposób od produktów, które wykładał do lodówki Naruto, całkowicie tym pochłonięty, że aż nie zauważał nikogo w kuchni.
- Tak – odparł roztargniony Sasuke i podał mu go.
Kakashi szybko rozwinął go i zaczął studiować, mrucząc coś cicho pod nosem. Kiedy skończył, spojrzał po wszystkich.
- Nie wiem jak ktoś kiedyś mógł wykonywać tą technikę dla zabawy. Jest w niej tyle znaków, że aż trudno je zapamiętać. Gdybym miał ją wykonać pierwszy raz, musiałbym zastosować to – dotknął dłonią opaskę, która zakrywała jego oko – Niemądrze postąpiłeś stosując tą technikę i nawet dokładniej jej nie zapoznawszy – słysząc tą naganę Sasuke odrobinę się zmieszał, a jego uszy i ogon poruszyły się nerwowo – Jednak mogę zrozumieć powody, którymi się kierowałeś, dlatego mogę ci wybaczyć ten błąd młodości.
Sasuke poderwał nagle głowę, spoglądając uważnie na mężczyznę, który wydawał się bardzo z siebie zadowolony. Czyżby on też wiedział o tym, że podkochuje się w Uzumakim? Jeśli tak, to może zakładać, że wiele osób już o tym wie. Powinien być bardziej ostrożny.
- Teraz was zostawimy. Musimy zanieść te zwoje, a już się ściemnia. Do roboty, bierzcie te zwoje – rozkazał, a Sakura i Sai posłusznie chwycili tyle, ile mogli. Resztę zabrał mężczyzna – Jutro was poinformuje, co już ustaliliśmy.
Zniknąć w znanej, białej chmurce, zmuszając pozostałych do tego, żeby przebyli całą drogę sami ze zwojami. Pożegnawszy się z gospodarzem i Uzumakim wyszli. W kuchni został tylko Naruto, który już skończył wykładać jedzenie i Sasuke, który nie wiedział do końca, co powinien teraz zrobić. Cisze przerwał blondyn.
- Idź się umyć. Jesteś cały brudny, a ja w tym czasie przygotuje coś do jedzenia.
- Nie możesz. Jesteś gościem, powinienem się tobą zająć…
- Przestań żartować. I tak zanim zająłbyś się jedzeniem, musiałbyś się najpierw umyć. Zaoszczędzimy czas, jeśli ty pójdziesz do łazienki a ja coś ugotuje – pod takimi argumentami Sasuke musiał skapitulować.
- Dobrze, ale następnym razem ja będę gotował.
Naruto tylko machnął dłonią, wypędzając go z kuchni, gdy drugą wyciągał garnki. Wypędzany w ten sposób Sasuke poszedł do łazienki, a tam się okazało, że jeszcze coś ma z kota.

No, nie. Ja ostatnio nie potrafię pisać krótkich notek. Najpierw „Rzeka i świetliki”, później „Dom publiczny”, a teraz „Nieudana technika”. Miała być tylko jedna notka, a tu się zapowiada, że będzie trzecia i też niewiadomo, czy się na niej skończy. Zobaczymy, jak akcja się potoczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz