niedziela, 14 października 2012

7. Life Is Brutal


 Na szczęście lekcje minęły bardzo szybko. Wiele osób kręciło się koło Deidary, jednak blondyn zadawał się tylko z wypróbowanymi ludźmi. Niestety nie zaliczał się do nich Gaara. Chłopak z bólem serca zaczął go unikać. Chciał znajdować się jak najdalej Producenta, a przecież rudowłosy dla niego pracuje. To nie tak miało być. Nie takie miały być skutki jego nowej kariery. Westchnął.
W dodatku pozostaje jeszcze sprawa Itachi'ego, który za wszelką cenę nie chciał opuścić głowy blondyna. Deidara coraz bardziej martwił się na jaki tor zbaczają jego myśli. To, że nagle zauważył, że robi mu się niesamowicie przyjemnie kiedy Uchiha się o niego martwi czy koło niego skacze to jedno. Ale to, że coraz częściej zastanawia się jak czarnowłosy całuje to drugie. Przecież on jest jego szefem! Tak nie może być!
I jeszcze jedno... Od kiedy Deidara myśli o facetach w taki sposób? No. W pewnym sęsie to myśli tak tylko o Itachi'm. Co to może oznaczać?
- Co ci? - Usłyszał głos Sasuke. Oderwał wzrok od swoich butów. Kierowali się do wyjścia ze szkoły.
- Nic. Zamyśliłem się. - Gdzieś w tłumie błysnął mu Gaara. Skrzywił się ze smutkiem.
- Chodzi o Sabaku?
- Czy to aż tak widać? - Ucieszył się w duchu, że jego przyjaciel nie zapytał o swojego brata.
- Wiesz, że on o niczym nie wie... może jakbyś z nim pogadał... może rzuciłby dilerstwo? - Uchiha otworzył przed nim drzwi.
- I co by później robił? Co by miał? Z tego ma chociaż trochę kasy, a tak... to jego wybór.
- Może Itachi mógłby...
- Nie. Nie będę go wykorzystywał. Ty też nie powinieneś, to twój brat. - Uśmiechnął się do bruneta. Nagle, jakby z nikąd wyrósł przed nimi nie kto inny jak Sasori.
- Sas...? - Blondyn zamrugał.
- Hej, pokaż mi się. - Chwycił go za podbródek i zaczął się uważnie przyglądać jego twarzy. - Nos masz jeszcze trochę napuchnięty i warga nadal rozcięta. Hmm... z łatwością to usuniemy.
- Ale o co chodzi? - Zapytał zdezorientowany chłopak.
- Och, nic takiego. Pojedziemy na sesję. - Deidara wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. - Nie patrz tak na mnie. Ja też byłem zdziwiony kiedy Itachi do mnie zadzownił i zaczął gderać o jakiejś gumie do żucia.
- Guma do żucia?
- Nie znam szczegółów. Nie słuchałem go dokładnie. Chodź. - Pociagnął go za rękę. Ludzie w okół zaczęli ich uważnie obserwować. - O. Sasuke! Nie zauważyłem cię. - Chłopak prychnął. - Ty też możesz iść. Ach, no i jeszcze wy... - Mruknął widząc ochroniarzy. Doprawdy... z nimi to Itachi już przesadził. Pokręcił z rezygnacją głową. - Jedźcie za nami. Do mojego auta się juz nie zmieścicie.
- Ale my... - Zaczął Uzumaki.
- Spokojnie, Naruto. To zaufany człowiek Itachi'ego. - Przerwał mu Kakashi i pociągnął w stronę limuzyny.
- Racja. I nie ciągnij mnie tak! - Wyrwał się z uścisku.

*

          Deidara śmiało mógł stwierdzić, że firma nie zmieniła się ani trochę przez tydzień jego nieobecności. Owszem, w holu wisiało parę jego zdjęć wraz ze zdjęciami Ino, nie dało się tego nie zauważyć, mimo iż, jak kiedyś stwierdził Sasuke, on i modelka są nawet do siebie podobni. Sasori cały czas pisał coś w swojej wypasionej komórce. Wjechali windą na piąte piętro i weszli do jakiejś sali. W środku była już Konan i reszta ekipy w tym zbliżona wiekiem do Deidary dziewczyna. Krótko ścięta, ładna, zgrabna o wielkich oczach.
- Och, jesteś już! W końcu! - Konan chwyciła go za ramiona. - Goni nas czas, więc się pośpiesz.
- Ale co się w ogóle dzieje?
- To Sasori ci nie wytłumaczył? - Spojrzała pytająco na Akasune.
- Sam niewiele wiem. - Wzruszył ramionami.
- Tak więc słuchaj. Klient chciał nagrać reklamę do telewizji. Miałeś w niej zagrać, jednak to miało być dopiero za dwa tygodnie. - Zaczęła poprawiać mu włosy i makijaż. - Zadzwonili dzisiaj rano, że mają małe problemy finansowe i zdecydują się tylko na sesje fotograficzną, ale o wiele szybciej. Cóż, dla nas każdy zysk jest ważny, więc zgodziliśmy się bez jakichś problemów. Ty akurat skończyłeś lekcje, więc wszystko jest dobrze, tak?
- Eee... a czego to reklama? Co mam robić?
- Na początek się przebierz. - Wepchnęła go za parawan wciskając jakieś ubrania. Blondyn rozebrał się i skrzywił na sam widok dużego siniaka na brzuchu. Ubrał się równie szybko co rozebrał i ze zdziwieniem zauważył, że ma na sobie mundurek szkolny. Nie z jego liceum, ale to jednak mundurek. Wyszedł zza parawanu. - I jak?
- Idealnie! - Konan klasnęła w dłonie. - Stań tam. Matsuri! Gotowa? - Zwróciła się do dziewczyny.
- Tak, tak. - Szatynka podeszła do blondyna.
- Ok. Teraz wprowadze was w moją wizję. Reklama jest o gumie do żucia. Deidara ma niesamowicie świeży oddech, Matsuri jest wniebowzięta. Całujecie się. To wszystko. - Kobieta pochyliła się nad aparatem, a dziewczyna przytaknęła odwracając się do chłopaka, który dziwnie na nią spojrzał. Pocałować? Ale tak... z języczkiem? Czy zwyczajnie? Czemu nikt mu o tym wcześniej nie powiedział?! Co on ma robić? Co ma robić?! Spanikował.
- Deidara? Coś się stało? Masz wyglądać pociągająco, a nie jak jakiś wymoczek bojący się własnego cienia. - Machnęła ręką.
- Ej, weź się w garść. - Usłyszał szept koło ucha i coś uwiesiło mu się na szyi. - Po prostu mnie pocałuj. - Spojrzał niewyraźnie na rozchylone usta dziewczyny. A co mu tam... przecież nie pierwszy raz się całował.
- I właśnie o to chodzi! - Ucieszyła się Konan i zaczęła pstrykać zdjęcia.
         Itachi zjechał na piąte piętro i z zaciekawieniem wszedł do pomieszczenia gdzie miała się odbyć sesja. Zastanawiał się co wymyśliła Konan. Tą reklamą to ona się zajmowała. To się stało tak nagle, że nie miał czasu mysleć nad tym wszystkim.
Zaglądnął do środka i niemal nie zszedł na zawał widząc całująca sie parę. Czy ta kobieta oszalała?! Chce umieścić Deidarę z jakąś śliniącą się na jego widok smarkulą na bilbordach?! Zacisnął mocno pięści gotów przerwać tą całą maskaradę. Zatrzymał się jednak wpół kroku.
Uspokój się, Uchiha! - pomyślał i spoliczkował lekko sam siebie. Odwrócił wzrok i wbił go w swoje buty czując dziwne kłucie w klatce piersiowej. Ta cała Matsuri... niech się z tąd wynosi! I niech zabiera te łapska z Deidary!
Rozszerzył gwałtownie oczy. Czy on był zazdrosny? O blondyna?
No to sie wkopałes, Uchiha. Po prostu świetnie.
Opuscił pomieszczenie nim ktokolwiek go zauważył. Tak przynajmniej mu się wydawało, bo był uważnie obserwowany przez parę czarnych teczówek.
Sasuke uśmiechnął się pod nosem... Zastanawiał się jak długo te durne podchody będą jeszcze trwać.

*

         Czarnowłosy mężczyzna zastanawiał się co powinien wybrać - pomarańcze czy grejfruta? Te pierwsze są czasem słodkie, a czasem kwaśne... ale dobre. I pasują kolorem do kuchni. Z drugiej strony grejfruty są tego samego koloru, tylko trochę bledsze. I zawsze jest pewne, że będą kwaśne i gorzkie.
No. I Kabuto przecież je lubi.
Spakował dwa owoce do siatki. Razem z resztą zakupów skierował się do kasy. Przechodząc koło stoiska z gazetami usłyszał znajome imię. Zatrzymał się i wytężył umysł.
- Ten Deidara... uch, on nas prześladuje, mówie ci. - Stwierdziła rudowłosa kobieta.
- Racja, gdyby nie on nigdy nie mielibyśmy takich kłopotów. - Warknął stojący obok niej mężczyzna. - Jeśli nie sprowadzimy go do końca miesiąca... brr... nic z nas nie zostanie. - Drgnął.
- Myślisz, że Producent mówił poważnie o rzuceniu nas psom na pożarcie? - Zapytała kobieta przeglądając jedną z gazet.
- Na pewno. Widziałaś te jego psy?
- Nie. Tylko słyszałam, a ty? - Spojrzała na białowłosego z zaciekawieniem pomieszanym ze strachem.
- To istne bestie, nie zwierzęta. Rzucają się na każdego prócz Szefa i jego zabaweczki. - Mężczyzna wzdyrgnął się.
- Deidara ma szczęście, że zostanie jego zabaweczką. - Rudowłosa powróciła do wcześniejszego tematu.
- W którym miejscu niby? Chciałabyś dawać dupy Szefowi? - Wytrzeszczył na nią oczy.
- Nie zauważyłeś jak Producent traktuje tego...ee... jak on miał... Sai'a? - Uśmiechnęła się z rozmarzeniem zbywając drugie pytanie mężczyzny.
- Jasne, że zauważyłem. Pieprzy go w każdym możliwym miejscu. - Skrzywił się.
- Ale oprócz seksu! Młody ma wszystko! I ten blondynek też bedzie mieć...
- Ale za jaką cenę... - Orochimaru, bo tak nazywał się ciekawski czarnowłosy, nie słuchał dalej. Czym prędzej opuścił sklep i mijając mury obwieszone zdjęciami jego ucznia skierował się do mieszkania. W środku rzucił zakupy na stół w kuchni i nie witając się z Kabuto zamknął w łazience.
Co powinien teraz zrobić? Co robić?
Jego ucznia chciał porwać szef yakuzy! Orochimaru nie był głupi. Dobrze wiedział kto ma miano Producenta bądź Szefa. Hidan. Najokrutniejszy, najstraszniejszy i najbardziej zachłanny człowiek - co może być pojęciem względnym - jaki chodzi po ziemi. Chciał porwać Deidarę... by ten został jego zabaweczką. Czy to możliwe? Czy to na pewno spotka blondyna?
I co on, jako przykładny nauczyciel i obywatel, powinien zrobić w tej sytuacji? Siedzieć cicho? Iść na policję?
Potrząsnął głową. Przecież Deidara ma ochroniarzy. Nic nie może mu się stać.
Ale to członkowie mafii. To już nie przelewki.
Och! Czemu Orochimaru zawsze musi być taki ciekawski?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz