piątek, 12 października 2012

Spotkanie szóste.


Sakura potarła z irytacją skroń, zastanawiając się dlaczego do diabła wróciła na pustynię, do tego zapomnianego przez Boga miejsca. Co jeszcze mogła stąd wynieść, poza jeszcze większą opalenizną? 
„To tylko ciekawość.” Powtórzyła sobie nie pierwszy raz tego dnia. „Jestem po prostu ciekawa co stało się z Gaarą, zresztą mówiłam, że może kiedyś go odwiedzę.” 
W ten sposób wróciła do miejsca, którego absolutnie nienawidziła, w poszukiwaniu człowieka, z którym w sumie przebywała może ze trzy miesiące. Jakież to żałosne, gdyby tu był, mógłby ją spokojnie wyśmiać. Oczywiste jednak, że gdyby tu był, nie musiałaby wracać na pustynię. Gdyby po prostu został z nią, ta sytuacja nigdy nie zaistniałaby. 
Jednak miała też inny, znacznie ważniejszy powód by spotkać się z Gaarą. 
Po wielu dniach poszukiwań, udało jej się wreszcie odnaleźć Wioskę Ukrytą w Piasku. Teraz pozostało znaleźć Temari, zapytać gdzie jest jej brat i spokojnie wrócić do domu. 
„To nie dom.” Odezwał się nieprzyjemny, wewnętrzny głos, któremu szybko kazała się zamknąć. 
W końcu znalazła odpowiedni budynek i zapukała do drzwi. Trwało chwilę nim Temari otworzyła. 
- Cześć, Temari. – Sakura przywitała się dość nieśmiało, zauważając jednocześnie, że siostra Gaary bardzo wydoroślała, w najlepszym tego słowa znaczeniu. 
- Cześć… - Właścicielka domu wyglądała na zaskoczoną. 
Sakura próbowała natychmiast uśmierzyć wszelkie podejrzenia, jakie mogły się w tej chwili pojawić. 
- Przyszłam tylko zapytać…ehm…gdzie jest Gaara? 
Temari wzruszyła ramionami, ale Sakura była pewna, że w tym momencie przyglądała się jej jeszcze wnikliwiej. 
- Nie wiem. Nie widzieliśmy go od lat, więc jeśli kiedyś go spotkasz, powiedz mu, by mnie odwiedził. 
Sakura skinęła głową. Naprawdę nie miała pojęcia, jakie stosunki panują między tym rodzeństwem, jednak nie sądziła, by Temari rzeczywiście martwiła się o Gaarę. Ostatecznie ciężko jest mieć kogoś takiego za brata. Mimo to miała nadzieję, że może wie, gdzie on teraz przebywa. Dużo pokładała w tej nadziei. 
- Cóż, mimo wszystko dziękuję. Powinnam już iść. 
- Poczekaj, Sakura. – Powiedziała, rozglądając się dookoła, jakby obawiając się, że ktoś usłyszy. Ludzie na ulicy byli niedaleko, mimo to dodała. – Czy nie potrzebujesz noclegu? Możesz zostać u mnie. 
- Nie chcę się narzucać… - Odparła, mając jednocześnie nadzieję, że Temari nie zmieni zdania. 
- Oj, daj spokój, ta fałszywa uprzejmość jest zupełnie zbędna. – Temari otworzyła szerzej drzwi i parsknęła. – Jakbym miała kogoś innego, kto mógłby mi się narzucać. 
- Nie masz chłopaka? – Spytała Sakura wchodząc do środka, zdejmując kapelusz i sandały. 
Temari zaczęła się śmiać. 
- Broń Boże! 
Sakura uśmiechnęła się do niej. 
- To dobrze, bo jak czasami nocuję u Ino, to bywa kłopotliwe. 
Temari poprowadziła ją korytarzem do gościnnego pokoju. 
- Możesz tu zostać, jak długo tylko chcesz i traktować to miejsce, jako bazę operacyjną. – Mówiąc to zatrzymała się w drzwiach. – Wiesz, że znalezienie go nie będzie łatwe. On nigdy…ach, zapomnij o tym. 
Sakura uśmiechnęła się widząc pokój. 
- Od dawna nie miałam dłuższego odpoczynku. 
- Rozumiem, na pewno teraz chcesz się odświeżyć. Jesteś głodna? 
- Nie rób sobie problemu, zjem, kiedy będziesz coś przygotowywać. Na razie rzeczywiście muszę się umyć. 
- W porządku. 
Temari wyszła, a Sakura położyła swoją torbę na podłodze, jednocześnie myśląc o tym, jak bardzo rodzeństwo może się różnić. Weszła do łazienki, czując radość na perspektywę kąpieli. Musiała też przyznać, iż siostra Gaary miała bardzo ładne mieszkanie. 
Ściągnęła z siebie niemal mokrą koszulę i pomyślała, że później będzie musiała zrobić pranie. Teraz jednak pragnęła tylko wyczyścić własne ciało, jednak mimo iż uwielbiała kąpiele, to starała się zużyć jak najmniej wody, która przecież tu była bardzo cenna. 
Niedługo potem była umyta i przebrana w czyste ciuchy więc mogła wrócić do Temari. Cieszył ją pomysł, że zyskała miejsce, do którego będzie mogła wracać w czasie pobytu na pustyni. Dodatkowo Temari była tego typu osobą, że Sakura dobrze czuła się w jej towarzystwie. Jednak miała coś wspólnego ze swoim bratem. Gdzieś podświadomie Sakura pragnęła być częścią tej rodziny. 
Znalazła Temari rozmawiającą w holu z jakimś mężczyzną ubranym na czarno. Sakura postarała się by jej kroki były głośne, kiedy wchodziła, żeby przypadkiem nie pomyśleli, iż podsłuchuje. 
Najpierw spostrzegł ją mężczyzna, ale to Temari odezwała się pierwsza. 
- Sakura, przedstawiam ci naszego Kazekage. 
Skłoniła się mężczyźnie, przyglądając mu się bacznie. Więc to był człowiek, który zajął miejsce Gaary. Mimo pełnionej roli, nie wyglądał ani przerażająco, ani tym bardziej imponująco. W rzeczywistości wydawał się zwyczajną osobą. Najwyraźniej zdrowie psychiczne było cechą, którą Kazekage powinien posiadać, cechą, której Gaara raczej nie miał. 
- Dzień dobry, Kazekage. – Przywitała go z respektem. 
- Dzień dobry. – Odparł lekko kiwając głowę, była to uprzejmość, na którą Sakura miała wrażenie, że nie zasługuje, jednak z przyjemnością ją odebrała. 
Kazekage odwrócił się do Temari. 
- Wybacz, ale mam parę ważnych spraw, które nie chcą czekać. – Stwierdził, wywracając oczami i wychodząc przez drzwi. 
- Jak widzę, nie jest tak radykalny. – Skomentowała Sakura, kiedy zniknął. 
- Jest bardzo praktyczny. – Zgodziła się Temari, po czym odwróciła w stronę gościa i uśmiechnęła. – Widzę, że umyłaś się starannie. 
Następnego ranka Sakura opuściła dom Temari dziękując jej za gościnność i zaproszenie na przyszłość. 
„Dobrze, gdybym była Gaarą, gdzie bym poszła?” Myślała, jednak im mocniej się starała, tym trudniej było jej wyobrazić siebie, jako Gaarę. „Gdybym nim była, zakopałabym się metr pod piachem.” Miała szczerą nadzieję, że jednak tego nie zrobił, w przeciwnym razie nigdy go nie znajdzie. 
W końcu postanowiła odnaleźć nomadów, wtedy będzie mogła… W sumie nie miała żadnego pomysłu. Nie wiedziała nawet co powinna zrobić, gdy już znajdzie Gaarę. Tylko jedno było pewne, musi go ostrzec. 
Dwa dni zajęło jej odnalezienie nomadów, choć nie sądziła, że pójdzie to tak szybko. Jednak natknęła się na oazę, a tam byli oni. 
Pierwsze zobaczyło ją jakieś dziecko, które wskazując ją palcem zaczęło coś krzyczeć. Sakura poczuła, jak strach powoli ogarnia jej wnętrze, ale powstrzymała to uczucie. To byli przecież ludzie, zupełnie zwykli ludzie. A to była niemal wioska, chociaż ruchoma. Najpierw podeszła do niej grupa kobiet i dały jej wodę, którą szybko wypiła. Potem posadziły ją w cieniu, wielkiego, obwieszonego pakunkami zwierzęcia i powiedziały, by poczekała, aż ktoś do niej przyjdzie. Nagle poczuła się, jakby była w poczekalni i oczekiwała na kogoś bardzo ważnego. 
Nie czekała jednak długo, gdyż po chwili przyszła do niej para starszych ludzi, prowadzona przez młodego mężczyznę. Wszyscy oni mieli ciemną karnację, niemal w kolorze herbaty i jasne ubrania. Starszy mężczyzna ukucnął po lewo od niej, kobieta po prawo, a młody mężczyzna naprzeciw. 
- Dzień dobry. – Sakura skłoniła się głęboko. 
Mężczyzna zrobił to samo witając ją. 
Sakura zaczęła machać rękoma, gdy starsza para zaczęła ją badać. 
- Nic mi nie jest. Nie jest ranna, mimo to dziękuję. 
Mężczyzna skinął głową z powrotem siadając, jednak starsza kobieta dodała. 
- Rozumiem, że nie chcesz o tym mówić, ale stwierdzam, iż trudno cię nazwać całkiem zdrową. Przyjdź do mnie wieczorem, porozmawiać, dobrze, kochanie? 
Sakura zgodziła się i spojrzała na młodego mężczyznę, kiedy ten odezwał się. 
- Jestem Argan, obecny lider tych ludzi. Jak mogę się do ciebie zwracać? 
- Nazywam się Sakura. 
Czekała nerwowo, jednak Argan nic nie powiedział, przez co przypominał jej innego mężczyznę, którego znała. 
- Zastanawiałam się, czy nie moglibyście mi pomóc. – Kontynuowała. – Szukam pewnego człowieka… Nazywa się Gaara, jest niski, ma czerwone włosy i…no… kontroluje piasek. Dodatkowo zawsze nosi tykwę na plecach. 
Argan skinął głową. 
- Znamy go, jednak nie widzieliśmy go od wielu miesięcy. - Sakura poczuła, jak opadają ją siły, kolejny ślepy zaułek. – Jednak dziwna burza piaskowa rozpętała się nad ruinami miasta Kartheid, nie traci na sile ani nie porusza się, więc może tam znajdziesz jakąś wskazówkę. 
Sakura poczuła, że wraca jej nadzieja. 
- Myślę, że tam jest. – Powiedziała wstając i biorąc swoją torbę. – Dziękuję wam bardzo. 
- Nie możesz teraz odejść, moja mała. – Odezwała się staruszka. – Powinnaś zostać i trochę odpocząć. Ostatecznie do twojego celu jest wiele dni drogi. 
Sakura przystała na tą propozycję, odkładając wyruszenie na następny ranek. Była niemal pewna, że w sercu tej burzy odnajdzie Gaarę, a jeśli jest tam od miesięcy, to raczej nie odejdzie szybko. Jednak siedząc wśród nomadów i jedząc ich jedzenie, nie mogła przestać się o niego martwić. Co jeśli wcześniej znajdzie go ktoś inny? Co wtedy zrobi? Co jeśli… 
- Niektóre rany nigdy się nie zagoją. – Powiedziała cicho staruszka. – Jednak wszystko w końcu prowadzi do lepszego. 
Sakura podskoczyła. Wcześniej nie zauważyła nadejścia kobiety. Coś było chyba z nią nie w porządku? Nawet tak rozproszona, powinna wyczuć jej obecność. 
Staruszka usiadła koło niej. Jak na swój wiek, była niespodziewanie zwinna. 
- Musisz iść dalej przez życie. 
Sakurze nie podobało się to, z jaką łatwością kobieta rozszyfrowuje ją, zupełnie jakby znała całe jej życie. A najdziwniejsze było, że powiedziała właśnie te słowa… 
- Ja mam już za sobą tą rozmowę, już ruszyłam do przodu z własnym życiem. 
Kobieta uśmiechnęła się łaskawie. 
- Więc dlaczego tu wróciłaś? 
- Szukam przyjaciela. 
- Przyjaciela? 
- Tak, przyjaciela! – Miała wrażenie, że krzyczy na kobietę, ale tylko powtórzyła. – Mam przyjaciół, mam pracę, idę do przodu!
Staruszka zmarszczyła brwi. 
- Jak możesz tak mówić, jeśli nie pozwalasz nikomu zbliżyć się do siebie? 
Sakura zacisnęła zęby. Jeśli była jakaś użyteczna rzecz, jakiej nauczyła się od Gaary, to fakt, że milczenie jest skutecznym sposobem na uwolnienie się od niechcianego towarzystwa. Poczekała, aż kobieta wyszła, a potem położyła się spać. 
Kiedy zbudziła się następnego ranka, wszystkie zwierzęta były objuczone, a ludzie gotowi do drogi. Argan podszedł do niej, kiedy odchodziła. 
- Twój cel jest kilka dni drogi w tym kierunku. Chciałbym pójść z tobą i wskazać ci drogę, ale muszę prowadzić moich ludzi, a my nie idziemy w tamtą stronę. 
- Dziękuję, Argan. – Skłoniła się i pomachała ręką na do widzenia odchodząc. – Może jeszcze kiedyś się spotkamy. 
Opuszczając nomadów czuła się podniesiona na duchu, jednak po czterech dniach przemierzania bezkresnych piasków, uczucie rezygnacji znów powróciło. Dodatkowo kończące się zapasy wody, nie poprawiały jej nastroju. Jednak pod koniec czwartego dnia, zobaczyła wioskę. 
- Kurcze, musi być wkurzony. – Pomyślała stając twarzą w twarz z ogromem piaskowej burzy. Teraz była pewna, że Gaara odpowiada za to zjawisko. 
„I co teraz geniuszu? Możesz w to wejść, a wtedy on cię zabije.” 
- Gaara! – Krzyknęła z braku lepszych pomysłów. – Gaara! To ja, Sakura! Wpuść mnie! 
Nic. 
Usiadła na krawędzi burzy, teraz mogła zrobić użytek ze swojego dużego mózgu. Jeśli to jedyne co posiadała, to powinna go wykorzystać jak najlepiej. Jednak jej umysł był zupełnie pusty. 
„Nie teraz, nie właśnie teraz.” Mimo próśb żadna inspiracja nie nadchodziła. Ostatecznie zdecydowała, że ma dwa wyjścia: mogła wejść w burze i liczyć, że Gaara nie zapragnie jej zabić. Ostrożnie włożyła rękę w ścianę piasku, jednak błyskawicznie ją cofnęła, by nie została rozerwana na strzępy. Trzymając się za ranną rękę, patrzyła na burzę. 
„Dobrze, więc pierwsze wyjście odpada.” 
Drugie rozwiązanie: mogła próbować jakoś przedostać się nad burzą i wskoczyć do jej serca. Jednak nie mogła po prostu skoczyć, gdyby był tutaj jakiś duży ptak…Roześmiała się z własnych myśli. 
„Jasne, gigantyczny ptak już tutaj leci…” 
Spojrzała do góry, kiedy zakrył ją jakiś cień. „Niemożliwe.” Jednak to nie był ptak. To fala piasku, która natychmiast ją otoczyła. Nie wysilała się nawet na krzyk, kiedy ta podniosła ją w powietrze i wciągnęła w piaskowe piekło. Wciąż nie mogła nawet drgnąć, gdy znalazła się kilka centymetrów od twórcy tej burzy. 
Uderzyło ją jak puste były jego oczy. Może wcześniej po prostu tego nie zauważyła, ale jego twarz była tak pozbawiona życia, iż miała ochotę się rozpłakać, powstrzymywał ją tylko fakt, że już tego nie robiła. 
- Gaara. – Jęknęła. – Puść mnie, łamiesz mi żebra. 
Zamrugał, a wtedy zauważyła, jak bardzo cienie wokół jego oczu się powiększyły. 
- Ty… - Powiedział cicho i postawił ją na ziemi. Jego oczy odzyskały nieco życia i skupiły się na niej. – Co ty tutaj robisz? 
- Pomyślałam, że muszę cię ostrzec. Przyszłam tu, ponieważ… - Ciężko jej było złapać powietrze po tym, jak została ściśnięta. Odetchnęła głęboko, obserwując twarz Gaary i odkrywając z zaskoczeniem, jak bardzo za nim tęskniła. – Przybyłam, żeby cię ostrzec. Ktoś zabija shinobi…ważnych ludzi, a ponieważ ciała są zawsze poranione i zmiażdżone, wszyscy myślą, że ty za to odpowiadasz. – Zamilkła przyglądając się jego reakcji. – To nie byłeś ty, prawda? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz