piątek, 12 października 2012
SasuIta - "refleksje"
SasuIta - "refleksje"
Żadne słowo obrazujące twoją osobę nie jest wystarczającym, by cię określić, aby móc utworzyć twój idealny obraz.
Żadne.
Chcę wypowiedzieć chociaż jedno skojarzenie, ale każde wydaje się być bezsensownym, gdy tylko przyrównuje je do ciebie.
Jesteś taki inny...
I irytujesz mnie.
Czynisz mnie złym, mściwym, nienawistnym... Czynisz mnie potworem.
Sprawiasz, że moje zmysły szaleją, mimo że cię nie ma obok mnie od dawna.
Jak to robisz?
Po prostu jesteś. Po prostu gdzieś tam istnieje twój zasrany tyłek.
Tyle wystarczy, by w moim sercu i duszy mieszało się tyle uczuć.
Nienawiść... Nienawiść, złość, nienawiść, złość, irytacja... Miłość.
Miłość?
Tak, potrafię to przyznać. Potrafię ci to powiedzieć prosto w twarz. Nie wstydzę się tego, nad czym nie panuję.
- Kocham cię.
Uśmiechasz się?
Nie powinieneś wierzyć moim słowom, mimo iż są prawdziwe. Nie masz przecież żadnej pewności. Nawet nie masz powodów, by myśleć, że to możliwe.
Wiesz, że cię nienawidzę. Ja też to wiem.
- Nienawidzę cię.
Znowu się uśmiechasz. W ten sam sposób. Irytujesz mnie...
Powtarzam się?
Eh!
Mam ochotę teraz podejść bliżej i musnąć cię moją boską ręką po mordzie, abyś chociaż w nieznacznym stopniu zaznał rozgoryczenia i żalu, który mną kieruje przez życie od momentu, w którym zabrałeś mi wszystko. Dom, rodzinę, codzienność... Chociażby radość przeżytego dnia i zwykły uśmiech!
Właśnie. Znowu się uśmiechasz. Mam wrażenie, że odczytujesz myśli w tej samej chwili, w której powstają w mej głowie. To nie rentgen w oczach, to inna twoja zdolność. Psychologia, co?
Jesteś zbyt taktyczny. Wyskakujesz w przyszłość i planujesz. A ja?
Ciągle jeden cel. Zabić cię, bracie.
Zabić z całą swoją mocą, nawet jeżeli żal i smutek nie przejdą. Nawet jeśli nic mi to nie da i w niczym nie pomoże... Po prostu cię zabić.
Zniszczyć to duszące uczucie, które z każdą chwilą, gdy na ciebie patrzę, rozrywa mi serce na miliony kawałków. Wiem, że nie jestem zdolny patrzeć w twoją twarz zbyt długo, wiedząc, że później, z mojego powodu, będzie ona martwa i już nigdy twój głos mnie nie zirytuje, nie poruszy niczego...
Będę upadły, ale nie odstąpię, nie w tym momencie. Jestem zbyt blisko, a twoja krew zbyt kojąco na mnie działa, doprowadzając wręcz do szału.
Przez ten jeden jedyny moment... Pragnę z całych swoich sił umrzeć z tobą. Umrzeć przy tobie.
Oszalałem.
Skończy się wtedy to smutne wyobrażanie kolejnego jutra. Skończy się żal czy zmartwienie pozycją w tym brutalizmie.
Nie będzie mojej egzystencji w tym wymiarze i świat na tym wcale nie straci.
Nie jestem idealny.
Może spotkamy się, może nasze świadomości odnajdą się po drugiej stronie rzeki?
Może tam będę mógł cię darzyć czystym uczuciem. Może nie będę musiał cię nienawidzić?
- Kocham cię. – Powtarzam w kółko, jak opętany, a przy tym wbijam ostrze miecza głębiej w twoją pierś. Nachylam się szybko, póki jesteś jeszcze czegokolwiek świadom, i całuję mocno, znienawidzone przez tyle lat, wargi.
Czujesz ból i on cię przeszywa na wskroś. Nie możesz się w tej chwili od niego uwolnić. Widzę to.
Twoje tępe spojrzenie. Żadnego błysku w rozszerzonych źrenicach. Pewnie powoli zstępuje na ciebie ciemność, co?
Mimo to jeszcze istniejesz, więc cierpisz. Bardzo, prawda?
To tego chciałem, ale jakoś radość przemija, o ile w ogóle jej zaznałem.
Nie płaczesz. Nie jęczysz. Nie drżysz. Nie mówisz nic. Tylko wbijasz we mnie wzrok swoich czarnych oczu i to mnie zabija. Jakby niszczy moją duszę... Chce ją rozedrzeć.
Nie oczekiwałem niczego i niczego nie dostałem. Żadnej słabości w twoich ostatnich chwilach.
Irytujące.
Uśmiechasz się, a ja czuję własne łzy na policzkach.
Nie, nie, nie, nie, nie!
Nie mogę żałować.
Jest w porządku. Jest tak, jak planowałem przez prawie całe swoje życie.
Umierasz.
Czuję to wyraźnie, ale nie mam żadnej przyjemności w tym widoku.
Jak to możliwe?
Przestałem nagle czuć twój puls, gdy trzymałem mocno cię za rękę, jakbyś miał mi uciec.
Zabawne...
Rzeczywiście oszalałem, a chwilę później zdychałem na niesamowicie zielonej trawie, krwawiąc.
Minęło dużo chwil...
Opamiętałem się.
Wstałem i, nie patrząc na twoje gnijące ciało, odszedłem stąd. Wlokłem się nie jeden dzień, nie jeden kilometr i zaznawałem wielu jeszcze uczuć. Szukałem domu, którego jednak nie mogłem znaleźć, ponieważ nie było najważniejszego elementu w tej budowli – ciebie.
Żyję, wciąż żyję, jako cień człowieka, którym niegdyś byłem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bez watpliwosci uczucia sa przekazane idealnie gdy Sasuke zabil jedynego czlowieka ktory byl dla niego czastka "domu" i milosci
OdpowiedzUsuń