sobota, 13 października 2012

Rozdzielenie.


- Wróciłaś. – Powitał ją Argan uśmiechając się szeroko. 
Stojąca za nim staruszka również się uśmiechała, ale z zupełnie innych powodów. 
- Tak, bardzo lubię to miejsce. – Odparła Sakura odwzajemniając uśmiech. Tym razem odnalezienie nomadów nie było tak łatwe jak poprzednio, jednak teraz otrzyma odpowiedź na swoje pytanie. – Przypuszczam, że zostanę na dłużej. 
- Czy znalazłaś swojego przyjaciela? – Zapytała stara kobieta. 
- Tak, dziękuję za pomoc. 
- I? 
- I? – Sakura uniosła brwi, w odpowiedzi na pytanie staruszki. – Właściwie zastanawiałam się czy mogłabym z tobą porozmawiać dziś wieczorem? 
Kobieta uśmiechnęła się, tak iż rysy jej twarzy zostały przykryte przez głębokie zmarszczki. 
- Po co czekać? Możesz jechać ze mną, i z moim mężem oczywiście. – Powiedziała, klepiąc staruszka czule po dłoni. 
- Będę zaszczycona. – Odparła z uprzejmym ukłonem. 
W tej kobiecie było coś, czego nie widziała wcześniej, coś co wzbudzało respekt. Sakura zastanawiała się dlaczego nie dostrzegła tego poprzednim razem. 
Pomogła starszej parze wsiąść na płócienną płachtę rozciągniętą na grzbiecie wielkiego zwierza, a potem sama dołączyła do nich. Grzbiet zwierzęcia był płaski, więc idealnie nadawał się do podróży. 
- Kiedy ostatnim razem cię spotkałam… - Zaczęła Sakura. 
- A co z twoim przyjacielem? Gdzie jest teraz? – Przerwała jej staruszka. Nawet jeśli wzbudzała nieco strachu, to wciąż była prostaczką. 
- Nie wiem. Nie widziałam go od czasu… od kilku miesięcy. 
- W takim razie czego tu szukasz? 
- Ciebie, właśnie po to tu przybyłam. Powiedziałaś, żebym szła do przodu, ale jak mam to zrobić? 
- A co z tym drugim? 
- Z drugim? Sasuke? – Spytała, a kobieta potwierdziła skinieniem głowy. Sakura czuła się dziwnie, prowadząc taką rozmowę z obcą osobą, ale w niewyjaśniony sposób przynosiło to ulgę. – Co z nim? 
- On mógłby być twój, a mimo to nadal nie jest. Dlaczego nie staniesz naprzeciw niego i nie powiesz: „wybieram ciebie” ? 
- Ponieważ, nie mogę… 
- Raczej nie chcesz. 
- Sasuke to tylko przyjaciel. 
- Dlaczego? – Kobieta nachyliła się w jej stronę. – Co czyni go tylko przyjacielem? 
- Między nami nie ma żadnych… romantycznych uczuć. Już dawno przestałam to do niego czuć. 
- Nie chcesz odczuwać takich rzeczy. To nie jego wina tylko twoja, bo to ty się zamykasz na innych. Rusz się. Znajdź kogoś i powiedz mu… 
- Wybieram ciebie? 
Staruszka skinęła głową. Sakura westchnęła, to wcale nie było takie proste. W przeciwnym razie, nie byłoby jej tutaj. Po pierwsze musiałaby kogoś znaleźć, a nie było nikogo chętnego. 
- A co z Arganem? - Zapytała kobieta, jakby czytała jej myśli. – On nie byłby wymagający dla ciebie. 
Choć brzmiało to dziwnie, Sakura posłuchała jej rady i poszła szukać Argana. Chciała tylko z nim porozmawiać, poznać go. Tego właśnie teraz potrzebowała, prawda? 
Wciąż słyszała w myślach, jak staruszka nazywa ją głupią, kiedy siadała z Arganem do obiadu. 
- Cieszę się, że wróciłaś. – Powiedział. 
- Ja też. – Odparła zgodnie z prawdą. 
Uprzejmość Argana powodowała, że miała wrażenie iż to jest miejsce gdzie powinna być, gdzie może przynależeć. 
- Nigdy nie sądziłam, że to możliwe, ale ja naprawdę lubię tą pustynię. Za każdym razem kiedy tutaj wracam, coraz bardziej czuję się tu jak w domu. Nawet bardziej niż w moim prawdziwym domu. 
- Nie każdy może całe życie nazywać domem tylko jedno miejsce. 
- Tak przypuszczam. 
- A tylko pomyśl, jak wielki jest nasz dom. – Mówiąc to Argan rozpostarł ramiona, obejmując w nich pustynię, powietrze i ludzi, którzy tu mieszkają. 

W ciągłym biegu, po wodzie, w powietrzu. Poprzez niekończący się piasek, lasy i wody, zawsze bez celu. Byle uniknąć jej. Uniknąć myślenia o niej. Cokolwiek byle wymazać jej obraz z umysłu, jej krzyk i ucieczkę. By przestać w kółko odtwarzać jego chłodną reakcję, jej zaprzeczenia i argumenty. Ona stale próbowała dyskutować i zaprzeczać, a on wciąż pozostawał zimny. Po prostu pozwoli jej odjeść. Dopuścił do tego, że prześlizgnęła mu się przez palce niczym woda. Gdyby była zrobiona z piasku, mógłby ją zatrzymać. Dlaczego powinien ją zatrzymać? Dlaczego nie powinien być sam? To ona tutaj zawiniła, ona uciekła. Zawsze uciekała. 
„To nie prawda.” 
Tym razem nie uciekła, wróciła. Cóż, on nie chciał jej widzieć. Robiło mu się niedobrze na myśl o tym jak słaby przy niej się staje, robiło mu się niedobrze od jej bólu, jej energii, od tego chorego poczucia winy. Wciąż próbował odtworzyć tą scenę w umyśle, znowu, znowu i znowu. Nienawidził wszystkiego, prócz tego uczucia, tej pustki. Tej wolności. 

Sakura zbudziła się ze strachem, a serce waliło jej w piersi tak, jakby chciało się wyrwać na zewnątrz. Nie ruszała się przez dłuższą chwilę, czekając aż ustanie gwałtowne trzepotanie w klatce piersiowej. Kiedy serce powróciło do normalnego rytmu, otworzyła oczy i spojrzała w nocne niebo. Noc na pustyni była taka otwarta, bezgraniczna, a w kręgu kobiet i mężczyzn którzy tu żyli, czuła się bezpiecznie. Prawie jak w domu. 
Argan obrócił się w jej stronę. Teraz gdy ich twarze dzieliły ledwo centymetry, Sakura poczuła się znowu jak dziecko, kiedy to do późna w nocy nie spała, szeptając coś z Ino. Tyle że Argan to nie Ino. 
- Co cię straszy tak często? – Zapytał łagodnie. – Bardzo często budzisz się przerażona. 
Sakura uśmiechnęła się, wiedząc, że w ciemności on tego nie dostrzeże. Ona także widziała tylko jego zarys w świetle księżyca, mimo to jego obecność była uspokajająca. 
- To co zwykle. Przecież wiesz, jednej nocy jest to grupa morderców, innej jakiś demon. 
„A następnej chłopiec.” 
- Nigdy nie spotkałem kogoś kto miałby tyle koszmarów. 
- Zakładam, że większość ludzi nie ma tylu powodów do koszmarów, co ja. – Powiedziała, ale szybko tego pożałowała. Brzmiała jak jęczący dzieciak. Inni ludzie też mają powody do koszmarów, przecież skoro ona miała kilka złych przeżyć, to inni również, prawda? 
Argan przewrócił się na plecy, a ona przysunęła się, by być bliżej niego. 
- Cieszę się, że tu jestem. – Powiedziała cicho. – Cieszę się, że tu jestem z tobą. 

Gaara obserwował chłopca przez okno. Przebywał on w pokoju pełnym dzieci, ale mimo to był sam. Gaara aż za dobrze znał to uczucie. Sakura przyprowadziła chłopca tutaj, do tego sierocińca, miejsca dla dzieci, które zostały same na świecie. Gdzie były takie miejsca, kiedy on był dzieckiem? Jednak to nie zrobiłoby dużej różnicy. Ten chłopiec i tak nadal był sam, wciąż nie zadawał się z innymi. 
Gaara obserwował go cały dzień, do czasu aż dzieci zostały wysłane do łóżek. Wszyscy chłopcy spali w jednym pokoju, na łóżkach ustawionych w rzędy. Chłopiec któremu przyglądał się Gaara leżał najbliżej okna. Kiedy wszyscy zasnęli, on jeden wciąż nie spał i wpatrywał się w szybę. W końcu wstał, otworzył okno i wyjrzał na zewnątrz. 
- Wiem, że tu jesteś. – Powiedział. 
Gaara wślizgnął się do środka, usiadł na łóżku chłopca i chrząknął cicho by zwrócić jego uwagę. Ten odwrócił się do niego, patrząc szeroko otwartymi oczami. 
- Kim jesteś? – Zapytał. – Przypominasz mi kogoś… 
- Jestem nikim. – Odparł Gaara. – Duchem, potworem. 
Chłopiec usiadł na podłodze koło jego nóg. 
- Nie wyglądasz jak potwór, nie jesteś nawet obślizgły. 
Gaara zmarszczył brwi. 
- Nie musisz być obślizgły, żeby być potworem. 
- Właśnie, że musisz. 
- Nie. 
Chłopiec wzruszył ramionami. Gaara spojrzał na niego, ale ten wydawał się być nieporuszony. To było dziwne, a dla Gaary tym dziwniejsze, że on sam również nie czuł się zbytnio rozdrażniony. Jak gdyby przywykł, że niektórzy się go nie boją. Jak gdyby przyzwyczaił się do buntowania przeciw niemu. 
- Dlaczego tu jesteś? – Zapytał chłopiec. – Wiem, że nie jesteś duchem. 
Gaara wzruszył ramionami. 
- Nie mam powodu by być tutaj. Martwi nie mają powodu, by być w świecie żywych. 
- Jak masz na imię? 
- Gaara. 
- Ja jestem Benji, miło mi cię poznać. Moja mama nie żyje. 
Tak po prostu. Cześć, moi rodzice są martwi. 
- Wiem. – Odparł Gaara. W końcu był jednym z tych, którzy ich zabili. 
- Nauczysz mnie jak znikać? 
- Nie. To jest specjalna zdolność duchów. Ale mogę cię nauczyć innych rzeczy. 

Czegoś brakowało. Czuła w brzuchu jakąś dziwną pustkę. Sakura poszła zapytać o to starszej kobiety, ale ta tylko się roześmiała i powiedziała jej, by lepiej nauczyła się korzystać z otrzymanych rad. Sakura opuściła ją wściekła. Miała już dość tej kobiety, która uważa, że zawsze ma racje. Nie każdy potrzebuje ukochanego. Na każdy potrzebuje czuć się kompletnym i ona właśnie należała do takich ludzi. 
Argan znalazł ją kiedy wyładowywała złość w pewnym oddaleniu od obozu. 
- Hej, co cię tak wzburzyło? 
Sakura odetchnęła głęboko. 
- Nic, ja tylko… - Niespodziewanie złapała Argana za twarz i przyciągnęła do siebie by pocałować. 
Zatrzymała się jednak nim ich usta się zetknęły. 
- Nie chcę tego robić. – Stwierdziła głośno i odepchnęła Argana. 
Popchnęła go tak silnie, że mężczyzna omal nie upadł z trudem odzyskując równowagę. 
- To nie jesteś ty i ta stara wiedźma się myli. To nie jest to czego potrzebuję. – Powiedziała odchodząc. 
- Wszystko w porządku? – Zapytał Argan idąc za nią. 
Odwróciła się, nagle czując, że jest totalnym przegranym. 
- Tak, przepraszam za tamto. Właśnie zrozumiałam, że mam pracę do której muszę wrócić. Mam też przyjaciół, którzy prawdopodobnie się o mnie martwią. Znikłam dawno temu. 
- Musisz wracać? – Zapytał. 
„To nie tak, że muszę. Ja chcę wrócić.” Ale nie powiedziała tego Arganowi. Nie chciała zranić jego uczuć, po tym jaki miły zawsze był dla niej. 
- Tak, wracam. Może pójdziesz ze mną? 
- Nie, dziękuję. Powinienem zostać tutaj. To zawsze będzie mój dom. 
- Rozumiem. – Sakura skinęła głową i razem ruszyli w stronę obozu. – Zbiorę moje rzeczy i wyruszę jutro rano. 

Benji śmiał się, zeskakując z drzewa. Gaara nie przypuszczał, że chłopiec będzie się śmiał tak dużo, w przeciwnym razie, nigdy nie powiedziałby, że nauczy go niektórych jutsu. Benji nie miał w tym kierunku zbyt dużego talentu, za wyjątkiem przyzywania sobowtórów. Był bardzo dobry w tworzeniu kopii samego siebie, dobry do tego stopnia, że któregoś dnia jego kopia została w sierocińcu, kiedy on włóczył się po okolicy. 
Był dziwnym dzieckiem. Nie chciał zadawać się z innymi sierotami, ale z jakichś przyczyn uwielbiał Gaarę. Nikt wcześniej nie zachowywał się w ten sposób, a Benji, najbardziej ze wszystkich ludzi nie miał do tego powodu. Przecież to przez Gaarę teraz mieszkał w sierocińcu. Ostatecznie można powiedzieć, że to wina Sakury, bo to był jej pomysł, żeby go tu zostawić, ale to z powodu Gaary potrzebował nowego domu. 
Tego wieczoru nie miał ochoty uczyć go czegokolwiek, stąd pogrążył się w medytacji, kiedy Benji biegał w okolicy i skakał po drzewach. Widząc jak późno w nocy chłopiec przychodził do niego się uczyć, można było założyć, że nie sypiał wiele. Niestety brak snu najwyraźniej mu nie szkodził. 
Benji kucnął naprzeciw Gaary, nawet w stanie medytacji, ten był w pełni świadomy jego obecności. 
- Jesteś stanowczo za głośny. – Stwierdził. – Skoro już biegasz po okolicy, może poćwiczysz robienie tego ciszej? 
Benji odetchnął głośno, nie miał najlepszej kondycji. W rzeczywistości był dość pulchnym dzieckiem. 
- Wie pan co? Nie sądzę, by był pan prawdziwym duchem. 
- Naprawdę? Więc kim w takim razie jestem? 
Benji wzruszył ramionami. 
- Tego jeszcze nie wiem. Może jakimś rodzajem anioła. Podobno to anioły troszczą się o sieroty. 
Gaara roześmiał się. Śmiał się głośniej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Anioł! On! On który, zawsze nazywany był demonem. Piaskowy demon, aniołem! I to mówił chłopiec, którego rodziców sam zamordował. Tego było za wiele. 
Benji odwrócił się i nadąsał. 
- Śmiejesz się ze mnie? 
- To chyba ty robisz sobie żarty. – Odparł Gaara wciąż z lekkim uśmiechem. – Idź już. 
- Zmieniłem zdanie. Jesteś zbyt złośliwy, żeby być aniołem. – Stwierdził Benji. 
Gaara zignorował go i zamknął oczy. Benji nie ruszył się. Po chwili natomiast położył się i zasnął obok Gaary. 

Kiedy Sakura wróciła do Konohy, padało. Zauważyła, że zawsze pada kiedy tutaj wraca. 
- Tak, tak, już rozumiem. To znak! – Krzyknęła w niebo. 
Uśmiechnęła się, kiedy spływający po jej twarzy deszcz wpływał do ust. 
- Teraz próbujesz mnie utopić, co? 
Najpierw udała się do domu. Drzwi skrzypnęły kiedy je otworzyła. Mieszkanie Naruto i Sasuke wyglądało na puste. 
Kiedy weszła do środka, ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby wchodziła do starego pokoju, gdzie wszystko pokryte jest centymetrową warstwą kurzu. Czuła się, jak ktoś obcy, kto zagląda w czyjąś przeszłość. Zaśmiała się sama z siebie, przeszła do kuchni, postawiła czajnik na gazie i poszła do łazienki, by założyć czyste ubranie. Byle pozbyć się tego smrodu. 
Kiedy się przebierała, drzwi powtórnie skrzypnęły. Błyskawicznie założyła bluzkę i wymknęła się z łazienki, by zobaczyć kto przyszedł. Drzwi były otwarte, ale nikogo nie widziała w pokoju. Nauczona doświadczeniem z Gaarą, wiedziała jednak by w nie wierzyć własnym oczom. 
- Sakura, jesteś w domu! – Pisnęła Ino i rzuciła się na nią, tak że obie wpadły do sypialni. Na szczęście Sakura wylądowała na łóżku. 
- Tęskniłam za tobą! – Powiedziała Ino wsadzając nos w policzek Sakury. – Cały czas siedzę tu sama i nawet nie mam z kim porozmawiać. 
Sakura roześmiała się. 
- Jestem pewna, że Mark dotrzymywał ci towarzystwa. 
Ino nic nie odpowiedziała, chowając jednocześnie twarz w jej ramieniu. Sakura spojrzała na czubek jej głowy i poklepała po plecach. 
- Ino? 
- Tak, zerwaliśmy. – Odpowiedziała. – W sumie to ja z nim zerwałam, ale mimo to nadal czuję się, jak kupa gówna. 
Po tych słowach podniosła głowę i uśmiechnęła się do Sakury serdecznie. 
- Ale teraz ty wróciłaś, więc od razu czuję się lepiej. 
Postawiła przyjaciółkę z powrotem na nogi i razem poszły do kuchni. 
- Wiesz, niewiele się tu wydarzyło, odkąd odeszłaś. W sumie nic się nie dzieje gdy ciebie nie ma. Sasuke i Naruto znikają na misjach częściej niż zwykle, Gaara też się nigdy nie pojawił… - Spojrzała na Sakurę kątem oka. 
Ta pokręciła głową. 
- Nie widziałam go przez cały ten czas. Tak naprawdę to nie widziałam go od bardzo dawna. 
- Och. – Ino wyglądała na dziwnie zawiedzioną. Usiadła przy stole opierając brodę na pięściach. – To gdzie byłaś? 
- Na pustyni. 
- Momencik! Byłaś na pustyni…bez Gaary? 
- Tak. – Sakura wzruszyła ramionami, zdejmując czajnik z ognia i wlewając wodę do kubków. – Sądzę, że on mnie unika. I dobrze. Nie chcę go więcej widzieć. – Dodała. 
- Kłamczucha. – Parsknęła Ino. 
Sakura postawiła przed nią herbatę z głośnym brzękiem. Ino spojrzała na nią i uśmiechnęła się. 
- Ale jeśli jesteś szczęśliwa, to ja również. 
- To dobrze. – Sakura wzięła długi łyk herbaty, ciesząc się gorącem jakie rozchodziło się po jej wnętrzu. 
Ino patrzyła na nią uważnie. 
- Wiesz jeśli chcesz poczuć porządne gorąco, powinnyśmy pójść się napić. – Gwałtownie wstała i pociągła przyjaciółkę do drzwi. 
Sakura uśmiechnęła się. Była w domu z Ino. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz