Gaara trzepnął Benji’ego kiedy ten skoczył na niego z drzewa. Chłopiec odleciał kilka metrów uderzając w ziemię, po czym zniknął w chmurze dymu, kolejny klon. Sekundę później złapał Benji’ego w swój piasek, gdy ten spadał z drzewa, i krzyżując ręce za głową, wrzucił go prosto do strumienia.
Chłopiec przez chwilę bawił się w wodzie, ale potem ruszył dalej wkurzać Gaarę.
- Hej, panie Gaara.
- Co tym razem? – Spytał, bardzo już rozdrażniony.
Chłopiec zadawał stanowczo za dużo pytań i co gorsza, te nigdy nie były zwyczajne. To nie były pytania, na które łatwo odpowiedzieć, takie jakie zwykle zadają dzieci. Był to niemal potok, trudnych, dziwacznych pytań.
- Jak długo to będzie mogło trwać w taki sposób?
Gaara otworzył jedno oko i spojrzał na Benji’ego. Dlaczego on zawsze musiał zadawać tego typu pytania?
- W taki sposób? Do czasu, aż rano wrócisz do siebie. – Odpowiedział, choć domyślał się, że nie to chłopiec miał na myśli.
Benji pokręcił głową.
- Chodzi mi o to, jak długo będziemy mogli zostać razem? Wiem, że któregoś dnia dorosnę i będę musiał opuścić sierociniec, a wtedy ty też odejdziesz, prawda?
Gaara wzruszył ramionami.
- Możesz zostać adoptowany.
Benji parsknął.
- Nikt nie zamierza mnie adoptować.
- Oczywiście, że nie, bo nigdy cię nie ma, gdy przychodzą kogoś adoptować. Może włożyłbyś w to trochę wysiłku, zamiast wysyłać klona, który robi wszystko za ciebie.
Benji przechylił głowę i przez dłuższą chwilę rozważał słowa Gaary.
- Nie. – Stwierdził wzruszając ramionami.
Sakura zbudziła się. Leżała w jednym łóżku z Ino, a ta trzymała rękę na jej talii i zaśliniła ramię. Jednak Sakura tylko się uśmiechnęła, po tygodniu, przyzwyczaiła się już do tego. A także do nocnych zwyczajów swojej przyjaciółki. Ino stanowczo nie była jeszcze gotowa na samotność, choć to ona rzuciła Marka. Była zbytnio towarzyską osobą, musiała żyć między ludźmi.
Poza tym Ino lubiła wypić. Wcześniej nie piła tyle, a teraz nalegała na to prawie każdego wieczoru, tak że piły niemal do nieprzytomności. Sakura nigdy nie piła tak dużo jak Ino, więc to na nią spadało dopilnowanie, aby bezpiecznie dotarły do domu i położyły się spać. W końcu to nie ona zerwała, że swoim chłopakiem, za to ona miała pracę.
- Idę do pracy, złotko. – Powiedziała, całując Ino w czoło. – Nie popsuj niczego, kiedy mnie nie będzie.
Ino jęknęła, chowając głowę pod poduszką i machając jej na pożegnanie.
Sakura nuciła coś idąc w dół ulicą do swojego sklepu. Wcześniej nigdy nie zwracała uwagi na ten nawyk, do czasu, jak Gaara wściekł się z tego powodu. Mimo to nie potrafiła przestać. Nie wiedziała nawet co nuci, szczerze wątpiła nawet czy jest to prawdziwa piosenka. Prawdopodobnie było to coś, co wymyśliła będąc jeszcze dzieckiem.
Przed jej sklepem czekał jakiś mężczyzna. Starała się nie wpadać w panikę, nie zachowywać jak paranoiczka, ale mimo to wielka kula lęku, zagnieździła się w jej żołądku. Była pewna, że to ten mężczyzna może odebrać jej sklep i mieszkanie. Choć to było całkowicie bez sensu, nie mogła przestać o tym myśleć w ten sposób. Te przypływy paranoi przyprawiały ją o mdłości.
Klepnęła mężczyznę w ramię i chrząknęła.
- Co mogę dla pana zrobić?
Ten odwrócił się i wyprostował. Sakura niemal upuściła klucze ze zdumienia, kiedy zobaczyła jego twarz.
- Kazekage! Co ty tu robisz?
Zmarszczył brwi, a ona natychmiast skłoniła się przepraszająco.
- To znaczy, witam i jestem zaszczycona… - Spojrzała na niego zgięta w pół. – …twoją wizytą.
W tym momencie roześmiał się.
- Mi też miło cię widzieć, Sakuro. I nie martw się, nie jestem tutaj w żadnej oficjalnej sprawie.
- I to powinno mnie uspokoić? – Spytała.
Otworzyła drzwi sklepu i wpuściła go do środka, włączając jednocześnie światła i ustawiając ladę.
- Skoro to nieoficjalna sprawa, to po co tu jesteś?
Kazekage nucił coś, podświadomie bawiąc się kolczykiem. Sakura była zdziwiona jego pojawieniem się tutaj, a to nietypowe zachowanie, zaniepokoiło ją jeszcze bardziej. Czy nie powinien być w jakimś ważniejszym miejscu?
- Słyszałem, że ty i Gaara prowadzicie wspólne interesy, tak? – Zapytał.
- Już nie. – Odparła, zdziwiona tym, jak ciężko było jej to powiedzieć. Cóż, ostatecznie wciąż dręczyła tym swój umysł, starając się mimo wszystko iść do przodu, nawet bez tych misji. – Po ostatnim zadaniu nasze drogi się rozeszły.
- Aha. – Kazekage wyglądał na zawiedzionego. – Chciałem was wynająć.
- Dlaczego nie pójdziesz wprost do niego?
- Cóż, po pierwsze, nie mogę go znaleźć.
- Nie możesz go znaleźć? – Powtórzyła. W co Gaara znowu się wpakował? – Gdzie on jest?
- Cóż…
- Nie ważne, głupie pytanie.
Przerzuciła karteczkę w drzwiach na „otwarte” i zwróciła się do Kazekage.
- Jaki to jest rodzaj misji?
Niespodziewanie Kazekage zaczął zachowywać się w bardzo podejrzany sposób, za wszelką cenę starając się ominąć to pytanie.
- Cóż… po prostu miałem nadzieję, że wiesz gdzie znajdę Gaarę, ale skoro ty wiesz dokładnie tyle samo co ja, nie możesz być mi bardziej pomocna. Ta misja była idealna dla kogoś o jego zdolnościach… - Odwrócił się by wyjść.
- Jaki to rodzaj misji? – Zapytała ponownie, z większym naciskiem.
Odwrócił się do niej powoli. Jego twarz miała dziwny wyraz, taki groźny, niemal wzbudzający lęk.
- Nie jestem pewien, czy powinienem ci powiedzieć.
Sakura wzruszyła ramionami.
- Dobrze. Skoro tak twierdzisz… - Mówiąc to podniosła z lady na wpół skończoną bransoletkę i zabrała się do pracy.
Ignorowała go, kiedy stał obserwując ją, dziwnie niezdecydowany. Im więcej czasu z nim spędzała, tym bardziej traciła przekonanie co do jego kompetencji jako Kazekage. Oczywiście to wszystko mogło być tylko grą. Nachylił się nad nią i obserwował przez chwilę w milczeniu. Zaczął jej nagle przypominać Gaarę, ale kiedy przemówił, to złudzenie prysło.
- Jesteś w tym całkiem dobra, wiesz?
Sakura parsknęła.
- Nie potrzebuję twoich pochlebstw. Jeśli nie zamierzasz mnie zatrudnić, powinieneś chyba już iść. Jestem pewna, że w domu czeka na ciebie wiele ważnych spraw.
- To jest właśnie to czego się obawiam.
Gaara próbował się nie roześmiać. Obserwował, jak dorośli przechodzą obok chłopca, tego samego, który jednocześnie siedział obok niego. To było niemal, jak w tych życiowych filmach o małej, smutnej sierocie, która pewnego dnia zostaje adoptowana przez kochającą, szczęśliwą rodzinę. Te filmy pełne były kłamstw. To one powodowały, że tyle sierot popadało w przygnębienie. A możliwe, że właśnie z powodu braku rodziców, podświadomie dążą do przygnębienia.
Benji westchnął, kiedy jakaś kobieta z mężczyzną opuścili sierociniec, niosąc na rękach niemowlę.
- Każdy chce małe dziecko. – Stwierdził odwracając się plecami do nich.
Gaara patrzył z rozbawieniem, jak kopia Benji’ego znika. Przez chwilę obserwował, jak opiekunka wpada w szał, a potem poinformował chłopca o tym drobnym niepowodzeniu.
Benji odwrócił się i pobiegł szybko do sierocińca, szybciej niż Gaara widział, by chłopiec biegł kiedykolwiek. Kiedy tam dotarł opiekunka najpierw go uścisnęła, a potem dała mu klapsa w dłonie. Benji spojrzał w okno i uśmiechnął się do Gaary, jednak jego tam nie było. W tym czasie siedział już w lesie i rozmyślał. Minęło kilka godzin, nim w końcu podjął decyzję.
Benji spojrzał w kierunku drzwi, kiedy te otworzyły się i wszedł przez nie Gaara. Opiekunka, panna Misumo, wyglądała na bardzo przestraszoną, choć zwykle nie przejmowała się błahymi sprawami. Gaara rozejrzał się po pokoju, po czym podszedł wprost do Benji’ego, kazał mu wstać i obrócić się. Chłopiec wykonał polecenie i z powrotem usiadł.
- Chcę tego. – Gaara powiedział do opiekunki, która teraz wyglądała na całkowicie przerażoną.
- A-Ale… To tylko chłopiec. – Wyjąkała.
Gaara niemal podziwiał jej odwagę. Nie często ktoś mu się sprzeciwiał, a przecież ta kobieta naprawdę się bała.
- Nie zamierzam go zjeść. – Powiedział z irytacją.
- Pójdę. – Odezwał się Benji.
Panna Misumo nakazała, by siedział cicho.
- Musi pan podpisać tylko pewne papiery…
Gaara skinął głową. Opiekunka wybiegła i wróciła po chwili z jakimiś dokumentami i długopisem. Podpisał tam gdzie mu wskazała, po czym wyszedł prowadzony przez Benji’ego.
Benji podskakiwał idąc obok Gaary.
- Cieszę się, że mnie stamtąd wyciągnąłeś. Nie wiem, jak długo zdołałbym to podtrzymać dzięki klonom.
Gaara wzruszył ramionami.
- A co teraz będziemy robić?
Gaara ponownie wzruszył ramionami. Szczerze mówiąc nie miał pojęcia co teraz. Właśnie adoptował dziecko, którego rodziców zabił. Co mógł zrobić?
Sakura robiła właśnie kolację, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Obawiała się, że to Naruto przyszedł wyjeść całą jej żywność, stąd otworzyła je z lekkim wahaniem.
Gaara uniósł dłoń, kiedy drzwi ustąpiły.
- Cześć.
Sakura otworzyła je na całą szerokość.
- Gaara? Co ty tu robisz? – Wtedy to dostrzegła chłopca stojącego za nim. – Coś ty zrobił?
- Adoptowałem go. – Odparł wzruszając ramionami.
Sakura milczała, patrząc na Gaarę tym samym bezbarwnym wzrokiem, którym zwykle on ją obserwował. W końcu drgnął, najwyraźniej czując się nieswojo, dając jej tym samym sporo satysfakcji.
- Cześć, jestem Benji. – Odezwał się niespodziewanie chłopiec.
Sakura zdziwiła się widząc, jaki był wesoły, zupełnie inny niż chłopiec, który nawiedzał ją w koszmarach odkąd zabiła jego ojca.
- Cześć. – Odparła, nachylając się nad nim, tak że ich oczy znalazły się na równym poziomie. – Wiesz kim jesteśmy, prawda? Wiesz co zrobiliśmy?
- Jasne. – Powiedział z ledwo dostrzegalnym smutkiem, a potem pogłaskał jej głowę pocieszająco. – Ale nie martw się, moja mama umarła dawno temu i to nie miało z tobą związku.
Sakura cofnęła się i zatrzasnęła drzwi przed nimi. Co do diabła? Potarła oczy i kilkakrotnie uderzyła głową o drzwi. Dopiero po chwili ponownie je otworzyła, a oni nadal tam stali.
- Wciąż tu jesteście.
- Tak. – Odparł Gaara.
Sakura najpierw uszczypnęła siebie, a potem Benji’ego.
- Au! – Krzyknął chowając się jednocześnie za Gaarą.
Sakura zamrugała kilkakrotnie oczami, wciąż się w nich wpatrując.
- My naprawdę tu jesteśmy. – Powiedział Gaara. – Ale jeśli chcesz żebyśmy odeszli, to odejdziemy.
- Nie, nie. – Pokręciła głową. – Wejdźcie. Ostatecznie możecie zostać na kolacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz