sobota, 13 października 2012

Pożegnania


Nowy dzień zastał go siedzącego pod ścianą naprzeciwko małego okna. Pierwsze promienie światła padały na jego zmęczoną tyloma bezsennymi nocami twarz. Kiedy kilka dni temu go złapano, miał nadzieję, że osadzą go gdzieś pod ziemią. Ucieknięcie z takiego więzienia byłoby o wiele łatwiejsze. Ale nie, musieli umieścić go na szczycie dwudziestometrowej wieży... 
Poruszył się, gdy usłyszał kroki na schodach. Znajome. Słyszał je każdego poranka od kiedy tu trafił. Wiedział, do kogo należą. Naruto... Przychodził do niego codziennie. 
Blondyn wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Tacę ze śniadaniem, którą niósł, postawił na małym stoliku w rogu pokoju. 
-Dzień dobry, draniu - Powiedział cicho. - Jak minęła noc? 
Po krótkiej chwili Sasuke podniósł głowę, patrząc na chłopaka chłodno, jakby z pogardą. Ten uśmiechnął się smutno. 
-Nic nowego, co? - Wsunął sobie dłonie do kieszeni. - Wiesz, mógłbyś już dać spokój. Gdybyś podjął współpracę, na pewno pozwoliliby ci wyjść... - Odwzajemnił spojrzenie, lecz po chwili odwrócił wzrok. 
Czarnowłosy prychnął cicho pod nosem i uśmiechnął się lekko. - Podjąłem współpracę tylko z jedną osobą. - Starał się mówić normalnym, obojętnym tonem, jednak w jego głosie słychać nuty nienawiści. 
Naruto usiadł pod oknem, dokładnie naprzeciwko Sasuke. - Ale to nie znaczy, że nie mógłbyś spróbować znowu. -Powiedział, bawiąc się nerwowo swoimi palcami. - Warto dawać ludziom szansę. Czasem... Trzeba po prostu poczekać. - Odpowiedziało mu znużone spojrzenie Uchihy. 
-Ja nie mam czasu. - Odparł chłopak cierpliwie, jakby tłumaczył coś małemu dziecku, po czym podniósł się z podłogi. 
-Masz czas, Sasuke. Tylko ci się wydaje, że nie masz. - Blondyn ciągle patrzył prosto przed siebie. - Twoje myśli gonią za szybko. Myślisz tylko o zemście. I co ci to da? - Spytał z goryczą w głosie. 
-Wszystko - Uchiha zmrużył gniewnie oczy i kucnął naprzeciwko przyjaciela. - Wszystko to, czego nikt inny nie mógłby mi dać. 
-Tak ci się tylko wydaje. Ja się zemściłem. - Naruto zacisnął mocno dłonie na swoich kolanach. - Potem było jeszcze gorzej. Jeszcze więcej złości... 
Czarnowłosy niemal niezauważalnie uniósł brwi w wyrazie zdziwienia, zaraz znów obojętniejąc. - Na kim TY miałbyś się mścić? 
-Sasuke... - Blondyn uśmiechnął się ponuro, sam do siebie. - Ty widzisz mnie tak jak chcę, żebyś mnie widział. Wiecznie uśmiechniętego debila... Ci, którzy wiedzą trochę więcej nazywają mnie potworem. Wystarczyło raz stracić nad sobą panowanie... I bum, zabiłem dwójkę ludzi. Zabijanie jest takie łatwe, prawda? - Podniósł wzrok na Sasuke, był opanowany, ale w jego oczach widać było nienawiść. - Zmieniłeś się. 
-Ja wiem, co w tobie siedzi. - Uchiha zerknął przelotnie na bluzę na brzuchu blondyna, wiedząc, że pod nią kryje się pieczęć. - Ale to niczego nie zmienia. Ja jestem taki, jak byłem zawsze. 
-On nie ma tu nic do rzeczy. - Naruto położył sobie dłoń na brzuchu, czując przez materiał ciepło własnego ciała. - Mnie chodzi o to, co każdy z nas ukrywa. Myśli, do których nikt by się nie przyznał. - Obrzucił przenikliwym wzrokiem Sasuke. - Zmieniłeś się. Kiedyś nawet byś się nie przejął, że coś do ciebie powiedziałem. A teraz... Twoje myśli zaprząta ktoś inny. 
Sasuke uśmiechnął się lekko, pogardliwie. - On zawsze zaprzątał moje myśli. I tak będzie, dopóki go nie zabiję. A w tym nie przeszkodzi mi nikt, ty też nie... - Zwiększył intensywność spojrzenia, a jego oczy błysnęły czerwienią. 
-Nawet nie myślę ci w tym przeszkadzać. - Blondyn patrzył spokojnie, nie odwracając wzroku od twarzy drugiego chłopaka. - Nawet pomogę ci, jeśli chcesz. Martwię się tylko, czy będziesz w stanie tak po prostu zabić kogoś, kogo kochasz. 
Na ułamek sekundy wyraz twarzy Uchihy zmienił się diametralnie, jednak szybko wrócił na nią pogardliwy, chociaż trochę sztuczny uśmiech. - Kogoś, kogo kocham? Nie ma nikogo takiego. - Dobitnie wycedził każde słowo, zupełnie jakby chciał powiedzieć "Nie kocham nikogo, ciebie też nie". 
Młodszy ninja uśmiechnął się delikatnie. - Mnie nie oszukasz, Sasuke. Każdego, ale nie mnie. Wiem, co to znaczy kochać w taki sposób. - Patrzył prosto w oczy błyskające krwistą czerwienią. - Widzę to w twoich oczach. W nich zawsze wszystko się odbija. Nawet Sharingan tego nie ukryje. 
-Więc taka jest twoja rzeczywistość? - Sasuke uniósł nieco kąciki ust. - Na twoją rzeczywistość składa się to co widzisz i to, co uznajesz za prawdę. Skąd wiesz, że masz rację? - Niejako z goryczą powtórzył słowa brata. 
-Jeden z plusów posiadania demona. On ma trzy tysiące lat, Sasuke. Widział tylu ludzi, poznał tyle historii... Nie da się go oszukać. - Dłoń, do tej pory spokojnie spoczywająca na brzuchu Naruto, zaczęła pocierać delikatnie miejsce pieczęci. - Demony to potężne stworzenia. Nawet zniewolone wciąż posiadają dość mocy, by zabić nosiciela, wiesz? Tyle, że one nie są jak my. Nie zabijają bez powodu. Nazywamy je zwierzętami, a wiedzą o rzeczach, które nam nawet się nie śniły. - Mówił cicho, jakby wstydząc się swoich słów. Słów uznania dla istoty, która przecież była powodem wszystkich jego cierpień. 
Czarnowłosy prychnął z pogardą, odwracając wzrok. - Mam wystarczająco własnych demonów, nie potrzebuję twoich... - Odwrócił się nagle w stronę przyjaciela i gwałtownie przycisnął go do ściany, unieruchamiając jego nadgarstki. Poczuł, jak przez ciało chłopaka przebiega lekki dreszcz. - Więc daruj sobie te swoje morały i przestań się za mną uganiać jak jakiś kretyn, bo ciebie też nie potrzebuję... - Wycedził ze złością i z trudem skrywanym bólem. 
-Nigdy nawet nie śmiałem marzyć o tym, że mnie potrzebujesz. Ale ja nie dam ci spokoju. Będę obok nawet wtedy, gdy wszyscy inni cię zostawią. - Blondyn nie próbował się wyrywać ani nie okazywał strachu. Po prostu siedział tam, czując, jak paznokcie Sasuke wbijają mu się w skórę. - Boisz się. Boisz się samotności, boisz sie bólu, boisz się samego siebie. Ja nie. Ja boję się tylko tego, że któregoś dnia możesz przestać oddychać. - Nie wiedział, że trafił w samo sedno. Sasuke bał się właśnie powtórnego osamotnienia, ale w życiu by mu się tego nie przyznał, nie przyznawał się do tego nawet przed samym sobą. 
-Przestanę szybciej niż myślisz, a ty przez ten strach będziesz tylko słabszy - Wyrzucił z siebie nienawistnie Sasuke. 
-Dla mnie strach nigdy nie był słabością. Bałem się nienawiści, więc trenowałem, żeby być silniejszy. Bałem się osamotnienia, więc robiłem wszystko, by ludzie których kocham byli szczęśliwi. - Powiedział cicho blondyn i spojrzał wymownie na Sasuke. - Nienawidź mnie jak chcesz. Ale demony zawsze mają rację. - Przez krótką chwilę jego oczy również rozbłysły krwistą czerwienią, kolorem krwi na świeżym śniegu. 
-O tak, moje demony z pewnością mają rację - W jakimś akcie bezsilności czarnowłosy ścisnął mocniej nadgarstki chłopaka, po czym gwałtownie je puścił. - Zrobię to, co mi mówią i co sam sobie mówię, a wy mi w tym nie przeszkodzicie. - Wstał i odwrócił się w kierunku okna, wystawiając twarz do słońca. 
Naruto spojrzał na swoje nadgarstki, na których widniały ślady po mocnym, brutalnym uścisku Uchihy. - Ciągnie cię w stronę światła - Stwierdził krótko, wstając i podchodząc do niego. - Nigdy nie lubiłeś ciemności. Nie znosiłeś nocnych wart przy ognisku. Podróży nocą. Bo ciemność to zimno. A ludzie tacy jak my... - Wyciągnął dłoń, chcąc chwycić przyjaciela za ramię, jednak szybko zmienił zdanie. - ...Nienawidzą zimna. Szczególnie tego, które nigdy nie mija. 
Sasuke stał chwilę w bezruchu, dobrze wiedząc, że młodszy ninja ma rację. W końcu odezwał się, cichym i matowym, tak do niego nie pasującym głosem. - Dlatego idę to zimno wyeliminować. - Stanął bliżej okna, zastanawiając się nad ucieczką. 
Blondyn domyślił się, co Uchiha chce zrobić. Znał go dobrze. - Nie ma sensu. Nawet jeśli przeżyjesz skok z tej wysokości, to w promieniu pięciu kilometrów są patrole ANBU. A oni nie gadają tyle co ja. Oni po prostu ścinają ci głowę. - W nagłym porywie pokonał dzielący ich dystans i przytulił mocno Sasuke. - Pomogę ci stąd uciec. Pomogę ci go zabić. Nawet jeśli sam przy tym zginę. Ale nie narażaj się... Ty jeszcze nie możesz umrzeć... 
Czarnowłosy nie odepchnął go, co kiedyś zrobiłby bez wahania. Nie zareagował w ogóle. - Nie będziesz eliminował mojego chłodu - Oświadczył dziwnie ciepło, jakby ten inny chłód już dawno z niego uleciał. - Nie będziesz za mnie zabijał. 
-Ale mogę ci chociaż pomóc, bo ty nie możesz zginąć... - Powtórzył bezsilnie blondyn. Oddychał głęboko, jego ciało drżało lekko na skutek kontaktu z ciałem Sasuke. - Jeśli ty umrzesz, nie będzie już niczego. Żadnej nadziei dla mnie, dla osady, dla świata. 
Nie. - Powtórzył Sasuke po prostu, nie tyle spokojnym, co obojętnym głosem, jakby dawał ostatnie ostrzeżenie. Ujął w dłoń podbródek przyjaciela i podciągnął go góry, chcąc widzieć jego twarz. Patrzył już bez Sharingana, patrzył pustym spojrzeniem człowieka, który dawno stracił wszelką nadzieję. 
-Hej, ale ja nie pozwolę ci znowu odejść. Nie beze mnie - Powiedział Naruto, patrząc ze smutkiem na Sasuke. - Tylko ty trzymasz mnie teraz przy życiu. Kiedy umrzesz, zniknę też ja. - Zacieśnił swój uścisk na ramionach Uchihy, i ciągle patrząc mu w oczy pocałował najdelikatniej, jak tylko potrafił. - Ja i tak za tobą pójdę, gdziekolwiek będziesz chciał. 
Czarnowłosy przyciągnął jego twarz za brodę, nie zaprzątając sobie głowy delikatnością, przycisnął go mocno do siebie. Pocałował go nie brutalnie, ale oschle i chłodno, jakby bardziej z konieczności niż z chęci. Po chwili oderwał się od niego, patrząc na jego zaróżowioną twarz. - O to ci chodziło? - Spytał bez emocji. - To chciałeś mieć? 
-To, co chcę mieć, nigdy nie będzie moje. Już do kogoś należy. - Blondyn przełknął ślinę, odwracając twarz od Sasuke. - Ale i tak cię nie puszczę. Dopóki żyję, nie puszczę cię. Nie dlatego, że muszę, że komuś to obiecałem, ale dlatego, że chcę. I jeszcze kiedyś zobaczę, jak się uśmiechasz. Na pewno. - Powiedział zdeterminowanym, ale lekko drżącym głosem. 
Sasuke rzeczywiście się uśmiechnął, ale gorzko, z pobłażaniem, z pewnością nie tak, jak blondyn chciał. Chwycił go delikatnie, choć stanowczo za ramiona, zmusił do położenia się na podłodze. Pochylił się nad nim, odgarniając mu włosy z czoła. - Jeśli teraz to coś będzie przez chwilę należeć do ciebie, przestaniesz wreszcie? - Spytał spokojnie, równie spokojnie dotykając przelotnie jego krocza. - Zrobię to i dasz mi spokój? - Roześmiał się w nieprzyjemny sposób. 
Naruto uniósł się na łokciach, trochę zarumieniony, ale spokojny. - Sasuke, dobrze wiesz o czym mówię. Nie chodzi mi o twoje ciało. - Przygryzł dolną wargę, jakby walczył sam ze sobą. - Nie mogę mieć twojego serca, bo ono należy do Itachiego. Chcesz tego czy nie, kochasz go. On cię odrzucił. A teraz ty odrzucasz innych w strachu przed samotnością. Boisz się być sam, ale uciekasz od ludzi. Nie chcesz być jak Itachi, ale popełniasz te same błędy co on... Jesteś człowiekiem paradoksów, Sasuke. 
Uchiha wykonał dziwny, gwałtowny ruch dłonią, jakby miał zamiar uderzyć przyjaciela, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Przesunął dłoń na jego szyję, nie tyle ją ściskając, a tylko nieco mocniej dotykając. - Nie kocham go - Szepnął nienawistnie. - Nie kocham go żadną miłością, którą ty możesz czuć. Żadną. 
Blondyn leżał przez chwilę w bezruchu, patrząc tępo w sufit, po czym przeniósł wzrok na Sasuke i zaczął mówić. - Miłość to nie tylko sielanka. Miłość to też coś, co czujesz, gdy odchodzi osoba, którą znałeś przez długi czas. To uzależnienie. Choroba. Każe ci myśleć ciągle tylko o tej jednej osobie. Nie pozwala spać. Nie pozwala normalnie funkcjonować. - Położył rękę na dłoni spoczywającej na jego szyi. - Miłość prowadzi albo do śmierci, albo do nowego życia. 
-Do śmierci. - Wycedził Sasuke, automatycznie przyznając mu rację, potwierdzając jego słowa o Itachim. - Mojej i jego śmierci... - Dodał ciszej, siebie wymieniając z początku, jakby miał zamiar umrzeć pierwszy. Powoli przesunął dłoń w górę, niemal czule, a jednak wciąż prawie niezauważalnie dotykając i głaszcząc policzek młodszego ninja. 
-Nie, draniu. Ty masz wybór. Nie musisz ginąć. I nie zginiesz, bo ja na to nie pozwolę. - Naruto uśmiechnął się, wtulając twarz w dłoń Sasuke, łaknąc jego dotyku. - Mnie i tak dużo nie zostało. Góra jakieś cztery, pięć miesięcy. Potem pieczęć demona osłabnie na tyle, że będzie mógł się uwolnić. - Spoważniał nagle, wzdychając ciężko. - Wolę umrzeć dla ciebie i zabrać go ze sobą, niż pozwolić mu na niszczenie tego świata. 
-Zbyt swobodnie operujesz słowami, znowu - Uchiha patrzył rozgoryczony, nie przerywając delikatnej pieszczoty. - Mówisz "nie zginiesz", jakbyś nie wiedział, że tak właśnie się stanie. - Urwał na chwilę, zastanawiając się. Nie widział dla siebie innej przyszłości po zamordowaniu brata - ba, nie widział nawet takiej, w której rzeczywiście go morduje. - Mówisz "umrę", jakbyś nie wiedział, że to oni ci na to nie pozwolą - Położył nacisk na słowo "oni". Wiedział, że osada do tego nie dopuści, chociażby przez czysty wzgląd na swoje bezpieczeństwo. 
-Mnie wystarczy, że w to wierzę. Będziesz żył. Będziesz szczęśliwy. Odbudujesz swój klan, sprawisz, że będzie tak wspaniały jak nie był nigdy przedtem. Ja w to wierzę. Wierzę w ciebie, Sasuke. - Mówił blondyn z lekkim uśmiechem na ustach i z błyskiem w oku, naprawdę wierząc w to, co mówi. - Przecież to my budujemy swoją przyszłość. Możesz zmienić to, co będzie. Możesz sprawić, że będzie takie jak chcesz. To zależy tylko i wyłącznie od twojej decyzji... - Uniósł dłoń, odgarniając z twarzy Sasuke niesforny kosmyk włosów. - A co do mnie... Nawet jeśli będą chcieli to powstrzymać, to nie dadzą rady. Zresztą... To mój wybór. Chcę, żeby taka była moja przyszłość. A jeśli po drodze zdarzy się jakiś cud, po prostu będę szczęśliwy. 
-Jesteś głupi jak zawsze... - Szepnął Sasuke załamującym się głosem. Położył głowę obok jego głowy, dotykając czołem podłogi. Nie chciał wierzyć w jego słowa, wygodniej było mu odgrywać rolę, którą właśnie odgrywał. Dla niego wizja rzekomej walki z bratem i śmierć z jego ręki była ucieczką - bo cały czas uciekał, właśnie tak jak brat chciał. Trwał dłuższą chwilę w bezruchu. 
-Wiem że jestem. Może dlatego nikomu jeszcze nie udało się mnie złamać. - Naruto przesuwał dłońmi po plecach Sasuke, w geście pocieszenia, jakby chciał go rozgrzać i zniżył głos do szeptu, nie chcąc psuć chwili. - Nie jesteś taki jak on. Jesteś lepszy. Od niego i od całej tej hałastry, która gania teraz po ulicach. Masz wybór. I niezależnie od tego co zrobisz, ja będę cię wspierał. 
-Przestań... - Szepnął czarnowłosy ledwo dosłyszalnie. - Nigdy nie byłem i nie jestem. - Wstał gwałtownie, z niewiadomego powodu odwracając głowę. - Chciałeś mi pomóc? Dobrze. - Uspokoił nieco drżący głos, ale wciąż jeszcze daleko mu było do zwykłego spokoju. - Ty pomożesz mi uciec, a ja cię zostawię. I zmuszę, żebyś przestał się za mną uganiać. 
-Uspokój się... - Powiedział miękko blondyn, wstając i stając przodem do Sasuke. - Pomogę ci uciec, a potem go zabić. Nie zmusisz mnie do zostania tutaj. To jedyna rzecz, której dla ciebie nie zrobię. - Odsunął grzywkę z twarzy przyjaciela, po czym opuszkami palców starł ślady łez widoczne na policzkach. - Kocham cię, draniu. 
-Zostawię cię. - Sasuke bezskutecznie starał się brzmieć twardo. - Zostawię cię tak jak wtedy, jak zawsze zostawiałem. I nie pozwolę ci go tknąć. - Nie dodał niczego w stylu "bo tylko ja mogę go zabić", nie o to mu chodziło - blondyn zresztą i tak pewnie to zrozumiał. 
-Gadaj sobie co tam chcesz. I tak za tobą pójdę. - Naruto ujął twarz Sasuke w obie dłonie i delikatnie głaskał kciukami policzki czarnowłosego. - Wiem, że jego śmierć należy do ciebie, ale ja CHCĘ pomóc. A kiedy czegoś chcę, nie można mnie powstrzymać. - Patrzył ciągle w te zmęczone, ale wciąż piękne jak dwie gwiazdy na nocnym niebie oczy i uśmiechał się lekko, ciągle trzymając twarz przyjaciela w dłoniach. - Wiesz, ja wierzę tylko w jedną rzecz... W miłość... Bo ona "Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Nigdy nie ustaje..." 
-Nie moja. - Powiedział Uchiha pusto, na pozór obojętny na jego dotyk, a tak naprawdę łaknący go prawie jak tego brata. Odsunął się od niego. - Nie chcę, żebyś mi pomagał. Nie chcę ciebie... -"Bo staniesz się taki jak ja", dodał w myślach. Odwrócił się i potraktował go najmocniejszą iluzją, na jaką było go stać. 
Blondyn odczuł uderzenie techniki bardzo szybko. Opadł powoli na kolana, oparł się na łokciach. - Sasuke... - Patrzył przed siebie szeroko otwartymi, niewidzącymi oczami, powtarzając co chwilę imię przyjaciela. W jego głowie przewijały się obrazy, których już nigdy nie chciał oglądać. Wspomnienia, wszystkie te, które z całych sił próbował wyrzucić z pamięci. - Draniu... Kocham cię... - Wyszeptał przez łzy, kapiące jedna po drugiej na zimną podłogę, zaciskając dłonie w pięści, trzęsąc się jak w gorączce. Sam nie wiedział, kiedy zaczęły płynąć. Sekundy przeciągały się w godziny, jego wizja była coraz bardziej rozmyta. - Kocham cię... 
-Zamknij się... - Szepnął Sasuke słabo, natężając spojrzenie i iluzję, a przy tym czule głaszcząc przyjaciela po głowie. Położył go z powrotem na podłodze, klęcząc przy nim dość nieporadnie. Chciał, by ten jak najszybciej zemdlał. W takim stanie nie mógł tak po prostu od niego odejść. - Zamknij się, bo w to uwierzę... 
-Nie! - W przebłysku świadomości Naruto chwycił skraj koszulki Sasuke, patrząc mu z desperacją w oczy. - Naprawdę cię kocham... - Na chwilę cały zesztywniał, kiedy ostania, najsilniejsza fala iluzji przeszyła go jak zimna igła, po czym uścisk na koszulce Sasuke osłabł, a blondyn stracił całkowicie świadomość. 
Uchiha ciągle go do siebie tulił, trwał tak w bezruchu dłuższy czas. Przyzwyczaił się już do bycia winnym, bycia zdrajcą. W dosyć żałosnym geście musnął raz jeszcze jego usta, po czym zniknął. Żeby zobaczyć brata zrobiłby wszystko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz