sobota, 13 października 2012

Codziennie razem (SasuxNaru)


-SASUKE! Sasuke, zaczekaj! - Zawołał Naruto. - No draniu, mówię przecież żebyś ZACZEKAŁ! - Podniósł jeszcze bardziej ton swojego głosu, gdy nie uzyskał żadnej odpowiedzi od czarnowłosego. 
Sasuke w końcu się odwrócił i rzucił blondynowi jedno z tych swoich powłóczystych spojrzeń. 
-Czego chcesz, młotku? - Zapytał, gdy Uzumaki w końcu do niego dobiegł i, dysząc ciężko, oparł się o jego ramię. - Znowu zapomniałeś pieniędzy i chcesz, żebym zafundował ci ramen? 
-Ha ha, bardzo śmieszne - Mruknął Naruto. - Po prostu pomyślałem, że byłoby miło, gdybyś, no wiesz... - Zaciął się na chwilę i spojrzał w bok. Teoretycznie od kilku miesięcy on i Sasuke byli razem, ale nawet coś tak zwykłego jak zaproszenie Sasuke na miły wieczór we dwoje było ponad siły blondyna. - Może wpadłbyś jutro wieczorem do mnie? Wiesz, obejrzymy jakiś film, zjemy coś... - Powiedział niepewnie Uzumaki, rumieniąc się. Uchiha uniósł jedną brew. 
-Ale tylko jeśli obiecasz, że NIE BĘDZIESZ gotował - Zażartował Sasuke i rozczochrał młotkowi włosy. - Ostatnim razem spędziłem w szpitalu dwa dni... - Przypomniał. 
-Ej, ale to był tylko przypadek! - Zawył Naruto. - Nie wiedziałem, że to mleko było przeterminowane... - Zrobił obrażoną minę. 
-Dobra, dobra, wybaczam ci - Burknął Uchiha. Ruszył przed siebie, a blondyn poszedł za nim. 
-Hej, Sasuke... - Zaczął po chwili milczenia Uzumaki. 
-Hm? 
-Tylko proszę cię, nie gadaj jutro o misjach - Powiedział. Spojrzał szybko na Sasuke. - Bo wiesz, trochę denerwujące jest słuchanie o tym, jak to pokonałeś jakichś shinobi z Deszczu, kiedy je się kolację. - Dodał. 
Sasuke uśmiechnął się pod nosem i objął swojego młotka ramieniem w pasie. 
-Już ty się o to nie martw - Mruknął. - Moje usta będą zajęte czymś zupełnie innym... - Oblizał sugestywnie wargi. 
Zszokowany wzrok i uroczo zarumienione policzki Naruto to były ostatnie rzeczy, jakie zobaczył, zanim po osadzie poniósł się wściekły wrzask i przekleństwa skierowane w jego stronę. 

*** *** *** 

Trzask ognia był jedynym dźwiękiem w cichym, ciemnym lesie. Mała polanka w środku puszczy oświetlona była przez ognisko. 
Obok ogniska siedziały dwie postaci, wtulone w siebie. Płomienie i koce zapewniały im dość ciepła, ale oni i tak chcieli być blisko siebie, jak najbliżej. To była ich pierwsza misja razem od tego pamiętnego wieczoru, gdy w salonie Naruto, w czasie pokazu fajerwerków ich usta spotkały się po raz pierwszy. 
Poza tym blondyn panicznie bał się ciemnego lasu, z którego od czasu do czasu dobiegały szelesty, piski i inne dziwne dźwięki. 
Uzumaki trząsł się jak osika, siedząc między kolanami Sasuke, objęty przez niego najmocniej jak to możliwe. Przynajmniej nie podskakiwał już ze strachu za każdym razem, gdy coś usłyszał. Sasuke zagroził mu, że zacznie śpiewać, jeśli Uzumaki jeszcze raz to zrobi. 
Nie było szansy na to, że zaśnie tej nocy. Uchiha myślał nad opowiedzeniem mu kilku strasznych historii, po części z powodu wrodzonej złośliwości, a po części dlatego, że miał nadzieję na przytulanie swojego młotka przez kilka kolejnych nocy. 
- Głąbie... - Mruknął w końcu czarnowłosy. Był zmęczony, niewygodnie mu się siedziało i naprawdę chciał już iść spać. - Ile razy mam ci powtarzać, że duchów nie ma? One NIE ISTNIEJĄ - Powiedział z naciskiem. 
- Powiedz to duchom, ten teges - Odburknął blondyn, trochę mocniej owijając się kocem. 
- Dobra, dość tego - Sasuke wstał gwałtownie. - Ja idę spać. Jakbyś jeszcze nie zauważył, jesteśmy w trakcie okropnie denerwującej misji. Jutro musimy wcześnie wyruszyć na spotkanie z jakimś cholernym lordem, którego mamy chronić przed durnymi zamachowcami... - W trakcie tego małego przemówienia zaczął rozkładać swój śpiwór. Zapadła chwila ciszy. 
- A mogę spać z tobą? - Rzucił cicho Uzumaki. Dziedzic klanu Uchiha zastygł w miejscu jak kamienny posąg. 
- Że co proszę, bo nie dosłyszałem? - Wykrztusił w końcu. Naruto wstał i, wciąż z kocem zarzuconym na ramiona, podszedł do czarnowłosego i przytulił się do niego. 
- Ja naprawdę się boję - Wymamrotał, zaciskając dłonie na ramionach Sasuke. Ten uśmiechnął się i poczochrał włosy młotka. 
- Dobra. Ale nie klej się do mnie za bardzo, bo wyrzucę cię ze śpiwora - Zagroził mu. 
Naruto uśmiechnął się i pokiwał głową. Kilka minut później leżeli już obok siebie; blondyn już spał, zwinięty w kulkę, podczas gdy leżał na plecach, patrząc na światło księżyca przeświecające przez liście i myślał, jak wielkie ma szczęście, mając u swojego boku kogoś takiego jak jego prywatny młotek... 

*** *** *** 

Nasze usta, które dzieli tylko oddech. Jedna jedyna szansa na szczęście. Patrzę w twoje roziskrzone oczy... Pocałujesz mnie? A może odsuniesz się i odejdziesz w swoją stronę? 
A jednak. Pochylasz się, twoje wargi dotykają moich... Całujesz mnie delikatnie, jakbyś bał się, że zrobisz mi krzywdę, jak motylowi złapanemu w dłoń. Obejmuję cię za szyję i głaszczę twój kark, żeby pokazać ci, że nie, nie boję się, że jestem twój... Że zawsze byłem twój. 
Pocałunek się kończy. Uśmiechasz się do mnie i dotykasz mojego policzka. Odwzajemniam uśmiech, by chwilę później schować twarz w zagłębienie między twoją szyją a ramieniem. 
Stoimy tak we dwoje, w Dolinie Końca, tam, gdzie dawna, dawno temu się rozstaliśmy. W tym samym miejscu do siebie wracamy. Obejmujesz mnie w pasie. Nasze spojrzenia kierują się w górę, ku dwóm posągom i ku nocnemu niebu pełnemu gwiazd. 
Przełamiemy złą sławę tego miejsca, razem. Ta dolina nigdy już nie będzie nazywała się Doliną Końca. Razem zbudujemy przyszłość, wspólną przyszłość, która będzie pełna uśmiechu zamiast łez i słońca zamiast ciemności... 

*** *** *** 

Patrzysz tylko na niego... 
Od zawsze, od kiedy tylko pamiętam. 
Podporządkowałeś swoje życie jednemu celowi. 
Byłeś zbyt ślepy by widzieć moje spojrzenia. 
Paplam bez sensu wiedząc, że i tak mnie nie słuchasz. 
Po co tyle mówię? Po co próbuję zwrócić na siebie twoją uwagę? 
Bo kiedy zamilknę, nie będzie już niczego, co by nas łączyło. 
Podchodzisz do mnie, stajesz obok. 
Czuję ciepło twojego ciała przenikające przez warstwy ubrań. 
Czy znienawidziłbyś mnie, gdybyś wiedział, jak wiele razy dotykałem twojego ciała w moich marzeniach? 
Czy odwróciłbyś się z niesmakiem i odszedł gdzieś daleko? 
Proszę, nie podchodź tak blisko... 
Błagam, nie udawaj, że się o mnie martwisz... 
Nie pytaj, czy źle się czuję. 
Odpowiem, że wszystko jest w porządku, jak zwykle. 
Nie spytasz drugi raz. 
Pójdziesz w swoją stronę... 
To, co dla ciebie jest chwilą, dla mnie jest wiecznością. 
Powiedz mi, dlaczego ja dalej czekam? 
Dlaczego nie znajdę sobie kogoś innego? 
Na pewno znasz odpowiedź. Często to sobie powtarzasz. 
Jesteśmy zbyt podobni... 
Za dużo o sobie wiemy, za głęboko potrafimy zajrzeć w swoje dusze. 
Jesteśmy sami w ciemności. 
Mijają nas ludzie... Nie odszedłeś, stoisz obok. Patrzysz na deszcz. 
Oni, ci niewinni i uśmiechnięci... Tacy różni, prawda? 
Nie dogadamy się z żadnym z nich. 
Za mało widzieli. 
A ty, nawet patrząc na ten deszcz... 
Ty ciągle widzisz tylko jego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz