sobota, 13 października 2012

Początek nowego życia Kakuzu Hidan


Drogi Jashinie... 
Proszę cię... 
Jeśli ON, 
jeśli Kakuzu... 
Nie żyje - 
Pobudź chodź jedno z jego serc do bicia. 
Błagam, niech to będzie to, które stracił z mojej winy. 
Proszę... 
Tylko na nim mi zależy... 
... 
Nastała cisza... 
Leżący w kawałkach, zasypany tonami kamieni Hidan ledwo wypowiedział te słowa. 
Z jego oczu płynęły łzy, a resztki ciała pokryte były krwią, ranami i bólem. 
... 
Laboratorium Konoha, kostnica. 
Na łózku leży martwy Kakuzu. Nikogo nie ma w pobliżu, jest druga w nocy. 
Nagle coś zaczęło bić. Najpierw lekko, potem coraz mocniej. 
Kakuzu obudził się. Widocznie zapomniał o tym co sie stało. 
- Gdzieee...Gdzie ja jestem? Hi-Hidan? 
Szukał swojego partnera dookoła siebie, ale...nie było go. 
-Co to za miejsce?! 
... 
-O W CHOLERĘ! Czy to jest...Jestem w KOSTNICY?! 
Kakuzu nie umiał wyjść z szoku. 
-Hidan...Gdzie jest Hidan!?...- Powtarzał z rosnącą wściekłością i bezradnością. 
Nagle Kakuzu przypomniał sobie to co się stało. 
-To oni... to ta cała zgraja gnojków z Konohy!...Co...gdzie jesteś? Hidan...Co oni ci zrobili!? 
. . . 



Walka w Kraju ognia. 
Kakuzu przypomniał sobie moment, gdy Shikamaru zwabił Hidana na osobne pole walki. 
Przez myśl przebiegło mu jedno - żeby chłopakowi nic się nie stało. 
Bał się o niego, lecz w takich momentach nie ma miejsca na okazywanie uczuć. 
-Dlaczego...Dlaczego...HIDAN! To wszystko moja wina... 
Kakuzu, tak szybko jak tylko mógł, okrył się prześcieradłem, zszył je i użył jako ubrania gdyż był nagi. 
- Muszę działać...HIDAN! NADCHODZĘ! 
Pod wpływem emocji rozbił okno w krematorium i wyskoczył przez nie, prosto w centrum osady. 
Miał szczęście, gdyż nikt go nie widział. O tej porze wszyscy śpią. 
Kuzu wybiegł z wioski z prędkością światła, nie przejmując się niczym. Chciał tylko Hidana...Tylko on sie liczył. 
... 
Minęło pół godziny. Kakuzu poznał miejsce pamiętnej bitwy od razu, jak tylko na nim stanął. 
- Hidan...Musisz gdzieś tu być. Pójdę za tobą nawet do piekła. Nigdy cię nie opuszczę...Niech ja tylko... 
Kakuzu zauważył swój podarty płaszcz i maskę pod którymś z drzew. 
- To musi gdzieś tu być. Czuję Twoja obecność...Hidan-Kun... 
Po chwili Kakuzu zobaczył dół, zasypany kamieniami. Zaznał przyjemnego i bliskiego uczucia...Bliskiego, lecz mimo wszystko przepełnionego bólem. 
- Hidan...czy ty, tutaj...co oni ci zrobili... 
Z oczu Kakuzu pierwszy raz od niepamiętnych czasów popłynęły łzy. 
-Nie wybaczę, nigdy... 
... 
- Ka...Ku...Zu... 
... 
Tu...Jest...Em... 
... 
-Gdzieś tam, głęboko w moim sercu, słyszę twój głos, najdroższy...Jesteś tam...Wiem to na pewno...Żyjesz, wierzę w to. Jesteś przecież nieśmiertelny! Tak mi mówiłeś... 
Kakuzu zawył cicho. 
-Mówiłeś...Jestem tu tylko...Dla Ciebie... 
Kakuzu spokojnie, lecz z sercem pełnym smutku podszedł do kamieni i zaczął usuwać je, jeden po drugim. 
Dół był głęboki, ale on nie poddawał się...Po tylu latach, dopiero tej nocy przekonał się, co jest najważniejsze w życiu... 
Co...A raczej kto... 
Ktoś, u czyjego boku serce wali jak szalone. 
Ktoś,0 z kim jesteś gotów na wszystko. 
Ktoś, kto zaspokaja cały twój głód smakiem pocałunku. 
Ktoś, kogo widok nago doprowadza Cię do szaleństwa 
Ktoś, kogo po prostu kochasz. 
-Hidan...Nie poddam się...Odkopię cię, choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię...Słyszysz mnie?! 
Kakuzu odsunął następny kamień... 
To jest...Jego ręka... 
Kuzu delikatne pocałował odnalezioną część ciała. 
-Hidan...Wiedziałem...Jesteś tu... 
Kakuzu brał do rąk kolejne kamienie i odrzucał je na boki. Dół był już bardzo głęboki. 
Części ciała odnajdywały się jedna po drugiej, a mężczyzna, rozweselony, zdobywał coraz większy zapał do wykopywania. 
Brakowało tylko głowy... 
-Zaraz będziesz wolny...Będziemy razem, na zawsze...- z oczu Kakuzu popłynęły łzy - łzy szczęcia, jak i niepokoju... 
Aż tu nagle... 



-To naprawdę ty... 
Łzy płynęły ciurkiem...Głos nie chciał przejść przez gardło, zablokowany wzruszeniem. 
-Hi...Dan...Co oni ci zrobili... 
Kakuzu odsunął ostatni kamień, który przygniatał głowę ukochanego. Była cała we krwi i siniakach, nieco zniekształcona i brudna. 
-Jakkolwiek byś nie wyglądał...Zaraz cie poskładam... 
Chwilę później Hidan był zszyty. 
Kuzu był pewny, że wkrótce znów zobaczy te świecące zazwyczaj pełnym blaskiem, różowe oczy... 
Pełne życia, pewności siebie, ukrytej niewinności i wrażliwości. Te dwie ostatnie cechy dostrzec potrafił tylko on. 
-No już Hidan...Otwórz oczy...Mówiłeś przecież, że jesteś nieśmiertelny, prawda? Zawsze tak mówiłeś... 
Do oczu Kakuzu napływało coraz więcej łez. 
-Proszę...Nie rób mi tego...Nie ty!- Mężczyzna dotknął serca swojego partnera... 
Nie biło, pulsu też nie wyczuwał... 
-Hidan, nie ty...Nie możesz, proszę cię... 
Przed oczami Kakuzu pojawiały się sceny z ich wspólnego zycia - momenty dobre i złe... 
Pierwszy pocałunek, pierwszy stosunek...I te, wryte w pamięć na zawsze... 
Wspólne walki - te, w których Kakuzu był w stanie obronić swego partnera zawsze i wszędzie, bez względu na niebezpieczeństwo. 
-Teraz zdałem sobie z tego sprawę...Wiesz? Nigdy ci tego nie powiedziałem, gdyż nie było okazji, albo po prostu...Nie mogłem... 
-Żałuję tego tak mocno... 

-jesteś tym jednym jedynym w moim życiu... mym oczkiem w głowie. 

-Czyny mówiły więcej niż słowa, wiem... 

-Ale teraz, powiem ci to... 

-Hidan... 



... 



Kocham Cię ... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz