piątek, 12 października 2012

Happy Halloween!


Happy Halloween!

31.10.1997r.
Przełączambezmyślnie kanały w telewizji szukając czegoś ciekawego. Zbliża się noc, pięknai pełna mroku. Czuję zapach szkarłatnej krwi na moich ciepłych wargach. Wydajemi się. Program o mordercach? Zabawne. To ja, Itachi Uchiha, jestem największymzabójcą na świecie… od jakiś 500 lat? Może i jestem stary, może i doświadczyłemza dużo, ale nadal mam (i będę mieć) ciało dwudziestopięciolatka. Kobiety sięmną zachwycają na każdym kroku bez największej wzajemności. Wciąż podziwiająmoje czarne kosmyki, które samoistnie opadają na blade czoło. Długi, ciemnykucyk opada na mocno umięśniony tors. Patrząc się w onyksowe oczy, mówią, żewidzą w nich wyjątkową głębię. Według mojego zdania, zamiast oczu mam bryłylodu i zimna, ale to szczegół. Zachwycam ich swoją wysportowaną sylwetką,postawą, sposobem poruszania się i co dziwne, obojętnością. Otóż owe kobiety,które raczyłem spotkać na swojej dość długiej drodze, a raczej ich przepyszna iciepła krew, traktuję jak zwykłe zwierzęta, jak bezużyteczny po zjedzeniupokarm. Mój sposób? Ha ha. Wykorzystuje swój urok osobisty oraz wyuczonemaniery, by zaciągnąć je do łóżka. Zboczeniec? Nigdy w życiu. Świnia? Wolękucyki Pony i słodkie, różowe, puchate króliczki. -.- Bez przesady. Kobiety wczasie ekstazy są zdolne do wszystkiego. Wyginając się w łuk, odsłaniają swojedelikatne, winne grzechu szyjki. A ja wtedy zaspokajam się. Ciała zakopuję wogródku u sąsiadki, w czasie gdy tą wciąga świat telegównianych telenowelromantycznych. Czemu jej jeszcze nie zabiłem? Nic nie smakuje tak samo ohydnie jak krew staruszki. Zgniłe jaja.
Od 500 lat jestem pełnowartościowym wampirem
Od 500 lat jestem pełnowartościowym gejem.
Od 500 lat jestem znienawidzony przez samego siebie i cały kurewski świat.
Przemierzyłem pół świata, poznając kultury różnych państw, ich zwyczaje w nocy i zza dnia.Światło słoneczne nie zabija takich jak ja. Nawet nie błyszczymy jakEdzio-Pedzio w  tym całym „Zmierzchu”Stephanie Meyer. Bajeczka wyssana z palca. Byłem na tym w kinie i uśmiałem siędo łez, jak tylko zobaczyłem „niezwykłe mhrocznego” Pattinsona tylko udającegoniezwykle mhrocznego. Dostałem parę pięści w twarz po seansie od jakiś fanekRobercika. Nie bolało. Nawet skacząc z ostatniego piętra World Trade Center niezabiję się. Pfff… nie zrobię sobie nic. Nawet małego kuku, jak to mawiał sobiemój dawny przyjaciel z normalnego dzieciństwa. Bowiem zostałem ugryziony przezwampira o imieniu Orochimaru, gdy kończyłem studia logistyczne, czyli w wieku25 lat, tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciałem mu zrobić dobrze. Facet byłohydny, co też usprawiedliwia moje ówczesne zachowanie.
Życie,szczególnie nieśmiertelne jest nudne. Przyjaźnię się ze Śmiercią i czasemzapraszam ją na filiżankę ciepłej, malinowej herbaty, by pogadać i się pośmiaćz ludzi. Diabły to moi koledzy do gry w pokera. Nie jestem człowiekiem. Jestempotworem. Przystojnym i szanującym się potworem. Tak naprawdę, to nie wiem, kimjestem. Nawet kogoś tak idealnego jak ja, dopada ostatnio dziwna melancholia ipoczucie bezsilności. Myślę, że z tych pseudofilozoficznych gadek inarastającego bólu głowy  wyleczy mnieodprężająca, lawendowa kąpiel.
Podążam więc,ciemnym korytarzem do łazienkowych drzwi. Otwieram je, nalewam kolejno płynu iwody. Ściągnąłem już marynarkę, zsunąłem jedną z nogawek garniturowych spodni.(Wstydem dla wampira, przynajmniej szanującego się tak jak ja, paradowanie winnym stroju niż garnitur.) Nagle, nie stąd, ni zowąd po moich nieskromnychwłościach (na skraju miasta, barokowy pałacyk, ok. 500 m2, dużyogród) rozległ się dzwonek do drzwi.
Bowiem dzisiajmamy 31 października. Dzień, w którym dzieciaki paradują przebrane zastraszydła i żebrzą o cukierki czy o inne pierdoły. Żenada. Dzisiaj mamyHalloween, niby święto duchów. Hahaha. Z tego co mi wiadomo, duchy mają swoje„święto” gdy dostają zniżkę w burdelu. Zdecydowałem się podejść do drzwi. Możewłaśnie czeka na mnie smakowity, bardzo krwisty kąsek? Ubrałem się z powrotem iprzeczesałem swoją cudowną grzywkę palcami w taki o sposób: http://img707.imageshack.us/img707/3394/51128483.gif
Po raz kolejny upewniłem się, że wyglądam świetnie, cojest nierozłączną wizytówką Itachiego Uchihy na każdym kroku. Ja pierdzielę,nie dzwoń tyle, już do ciebie idę! Patrząc z pogardą na ciemno-mahoniowe drzwi,otworzyłem je.
- Cukierek albo psikus! – Jakaś marchewka, a raczejnadzwyczajnie rude dziecko, wyglądające na 16-17 lat, przebranego za wampira iz również sztucznymi zębami (roześmiabym się, ale sytuacja wymagała powagi)wykrzyknęło mi to to, podsuwając pod nos torebkę na słodycze. Obok niego staładziewczyna, chyba siostra, przebrana za wiedźmę i blada jak duch. Faktycznie,nasze spojrzenia spotkały się… bu! Trzy, dwa, jeden… zwiała. Karotka dzielniestała przed porgiem moich nieskromnych włości.
- Yhm. – Odchrząknęłem. – Dzieciaku, ja nie jem słodyczy,co jednoznacznie świadczy o tym, że ich nie posiadam. – Spojrzałem mu w te młode,szare tęczówki z wyraźnym, młodzieńczym błyskiem, robiąc tym samym największybłąd w życiu. Widac, że lubił piercing. Miał kolczyki. Może też był gotem, emolub punkiem? Dzieci są dziwne, dlatego przez poprzednie 500 lat i następne 1000lat nie zdecyduję się na potomstwo. Przez ten czas nigdy nie spotkałem takiejosoby (chodzi oczywiście o samych gejów). Ale… ten chłopak miał w sobiecoś…takiego innego.
Zwykłą niewinnośc?
I seksowne oczy!
Nie śmiałem tego powiedziec, prawda?
- To w takim razie psikus, sensei! – Jezu… to brzmidwuznacznie… Czuję jak mi Sasuke napiera w spodniach… tylko nie to.
- Co masz na myśli mówiac ‘psikus’, chłopczyku? – Jestem wampirem więc muszę być ŚMIERTELNIEpoważny.
- To może wysmaruję czarną farbą pańskie drzwi, sensei? –Nie wytrzymam już, przysięgam… Wysmaruj sobie lepiej dupę… oliwką.
- Wejdź do środka. – Nie powiedziałem tego.  – Może jednak coś znajdę… Jest zimno,przeziębisz się… zrobię Ci Halloweenowej herbaty… albo jeszcze lepiej… copowiesz na sok z dynii? – Stałem się nadzwyczajnie słodziutki.
- Uhm… no dobrze sensei… - Uf, uwierzył.
Zaprowadziłem go do kuchnii. Dałem mu wszystko, couważałem za słodycz. Było tego sporo. Od czasu do czasu miałem gości, a w Tescoostatnio była fajna przecena na puste kalorie. Łakomczuszek zjadł wszystko comu podałem.
- Głodny jestem. – Nie rozumiem go.
- Trudno. - Nasze spojrzenia spotkały się znowu… miłosc odpierwszego wejrzenia?
Wzięłem jego rękę w swoją zimną dłoń i zaczęłem iśc szybkoprzez korytarz, zmierzając ku swojej sypialni. Nie dbałem o to, że kierował mnąinstynkt i parcie Sasuke w spodniach. Nie obchodziło mnie to, że chłopak napewno nie jest pełnoletni i że grozi mi za pedofilstwo i gwałcicielstwo nawetdożywocie. Wieczne więzienie dla wampira? Chore.
- Sensei… Gdzie mnie pan prowadzi? – Z nie za fajnychmyśli wybawił mnie głos skowronka. Moją odpowiedź wyraziłem uśmieszkiem.
Wreszcie trafiliśmy do pokoju z wielkim łóżkiem na środku.Bingo. Postawiłem chłopaka naprzeciwko siebie i zschylając się, lekkopocałowałem zdumionego nastolatka. Sam się zdzwiłem, że odwzajemnił całusa. Wszystkoidzie jak po maśle. Włożyłem mu język do buzi pieszcząc jego słodkiepodniebienie. Czułem jak moje kły stają się gotowe do użycia. Przez chwilę przeszyłamnie myśl: A możeby ugryźc chłopaka? Wtedy stałby się wampirem, tak jak ja.Lecz jest jedna zasada:
Aby ugryziony przez wampira, stał się wampirem, między śmiertlenikiem awampirem musi być więź.
Czuję, że chybacoś mi zaiskrzyło w skamieniałym sercu. Puk, puk miłość? Zdecydowanie za dużoczasu spędzam na Facebooku i wcale ale to wcale nie wyszło mi w jakiś tam aplikacji(Twój przyszły chłopak – tylko dla dziewczyn) że mój wybranek będziezakolczykowanym rudym na literę P. Marchewko, jak masz na imię?
- Jak cię zwą? –Zapytałem się go, zaraz po odessaniu się od jego mocno ukrwionych warg. Ślinaspływała mu po brodzie, na czole pojawiły się kropelki potu. Smakowicie.
- P-Pein,sensei… - Czyżby moja zabaweczka na literę P zaczęła się jąkać?
- Uchiha.Itachi Uchiha. – Wcale nie zrobiłem tego w stylu : Bond. James Bond. To onodgapia ode mnie, nie ja od niego.
Usiadłem na łóżku.Skinięciem ręki, dałem mu znak, by usiadł mi na kolanach. Zrobił to. Wyszeptałemmu do ucha:
- Wiesz, żejestem wampirem? – Czułem, jak się wzdrygnął. – Chcę cię ugryźć. Lecz ty nieumrzesz, zamienisz się w wampira, a twoje życie odwróci się o 360 stopni.Wszystkiego cię nauczę, jednak wtedy chcę cię mieć przy sobie do końca. Jednaknie zrobię tego, jeżeli nie zechcesz. Wtedy skończymy to całe przedstawienie i nawetodwiozę cię do domu. To jak?
- Czemu nieumrę? – Znowu popatrzył się mi w oczy.
- Jestem wtobie zauroczony. – Miłość to za wielkie słowo. Młodego wryło. Przyjemneuczucie.
- W takim razieugryź mnie. – Nadstawił swoją kuszącą szyję. – No dalej gryź. Chcę tego.
Nie wahałemsię. Ugryzłem. Jego delikatna skóra rozpływała się w ustach, tak jak najlepsza znajdroższych czekolad na świecie. Niebo w gębie. A raczej piekło. Do nieba niepójdę. Potem pocałowałem go znowu próbując go ożywić.  Obudził się. Był śliczny… delikatny i taki… smakowity.Polizałem jego rany po moim ugryzieniu. Zasyczał. Zagoją się. Za niedługo.
- Jestem już…wampirem? – Wyszeptał w bardzo kuszący sposób. Sasuke wyraźnie już dawał znać oswojej potrzebie.
- Bardzo ładnymwampirkiem…  
Położyłem go naczarnej pościeli. Zdjąłem marynarkę, krawat i koszulę. Młodemu rozpiąłem bluzę,rozerwałem T-shirt. Jego goła klatka piersiowa (nie dorównująca mojej niestety…ale.)podnosiła się i opadała w niespokojnym tempie. Bał się. Zacząłem go lizać pobrzuchu, potem po szyi robiąc parę krwistoczerwonych malinek. Mniam. Rozpiąłemswoje spodnie, zsuwając też bokserki. Przyciągnąłem głowę chłopaka do swojego przyrodzenia,szepcząc tylko „Ssij.”. Z nie za ciekawą miną zrobił mi dobrze wręcz celująco. Zsunąłemz niego spodnie i wszedłem w niego bez przygotowania, uprzedzenia. Był ciasny.Po jego zaróżowionych policzkach ciekły łzy bólu i rozpaczy wymieszane z pełnymżalu pojękiwaniem. Tak… wampiry też cierpią. Nie jesteśmy idealnymistworzeniami. Nie zważając na męki swojego partnera wpychałem mu Sasusia corazgłębiej, poruszając biodrami coraz szybciej. Jedną ręką obejmowałem go w pasie,drugą drażniłem jego stwardniałe sutki. No, no… chyba zaczyna mu się podobać. Miteż. Moje pożądanie i chęć spuszczenia się w obolały otwór Peina zaginałoczasoprzestrzeń. Minęło pół godziny, a młody jęczał, ba! darł się prosząc owięcej. Nie ma sprawy. Doszedł jako pierwszy… idealnie. Przedłużyłem zabawę o15 minut po czym ulżyłem sobie w środku chłopaka. Zmęczony lecz zadowolony,pozwoliłem ułożyć się mojemu rudzielcowi obok siebie. Po paru chwilach,zapytałem go się:
- Pein… to byłtwój pierwszy raz?
- Tak… dziękuję… 
- Za co mi dziękujesz?!- O co mu chodzi?
- Zanajwspanialszą chwilę w życiu. I za naprawdę straszne Halloween. I za to, że oddzisiaj jestem wampirem… Itachi… – No okej… ze mną się zawsze przeżywanajwspanialsze chwile w życiu. Taki już jestem… nieziemsko idealny.
Pein zasnął, choćnoc jeszcze młoda. Pocałowałem go w spocone czoło po czym sam się uśmiechnąłem,nie tylko w skutek spełnienia. Czyżbym znalazł swoją wymarzoną osobę na tewszystkie lata w których dane jest mi żyć? Przypomniałem sobie o lawendowejkąpieli, więc poszedłem do łazienki i wszedłem do lodowatej wody. Jednakżewcześniej, zajrzałem do kuchni biorąc małą, czekoladową muffinkę. Zajrzałem domojej Śpiącej Królewny, pocałowałem go w usta, a na stoliku nocnym postawiłembabeczkę, pisząc na kartce słowa: „Cukierekalbo kolejny psikus.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz