piątek, 12 października 2012
Angielski akcent 9
Angielski akcent 9.
*****
(łazienka jest szatańska)
Ciche „Dirty Little Secret” rozległo się melodyjne po pokoju, który wypełniał już jeden z promieni słońca. Sasuke Uchiha zupełnie nieświadomie zakrył swoją głowę większością kołdry odsłaniając w ten sposób swoje stopy. Sobotni poranek, zero nauki na przyszły tydzień (nawet jeżeli przyszły tydzień roił by się od sprawdzianów i kartkówek, chłopak tak i tak by to olał). Idealnie. Przez sen, głośno zaklął na wibrujący i grający telefon. Leniwie wyciągnął rękę i po omacku zaczął szukać komórki, a raczej małego zielonego przycisku.
- Taaaaa? – W końcu odebrał jednocześnie ziewając, nie patrząc na to, kto dzwoni.
- Obudziłem cię? - Ze słuchawki odezwał się pełen radości i wigoru głos. Czarnowłosy zerwał się. Dzwonił Gaara.
- A jak sądzisz? – Odparł, niby z wielką niechęcią. Udawaną, rzecz jasna.
- Masz dzisiaj czas? – Ciągnął rudy. – Stęskniłem się za tobą, darling.
- No, ja za tobą też… - Sasuke podrapał się po głowie i poszedł do łazienki. Lepiej teraz, gdyż Itachi jeszcze się nie obudził. Siedzi w kiblu ponad godzinę i pindrzy się jak kobieta.
Rozmowa najwyraźniej kleiła się lecz tylko ze strony Anglika. Młody Uchiha odpowiadał mruknięciami i pomrukiwaniami. Żadnego entuzjazmu. Przyczyna była prosta – nie wyspał się, no bo, kto normalny wstaje o 9:00 rano w sobotę? No właśnie. Z łazienki, w której już się znajdował, usłyszał jak jego starszy brat wstaje, przeciąga się (wszystko mu strzykało w kościach - stara dupa w końcu) i zmierza ku krainie mydła i wody. Zaraz się zacznie.
- Sasuke… wyłaź… - Itachi zaczął walić pięściami i szarpać za klamkę.
- Wypierdalaj! – Ryknął młody, naturalnie do drzwi lecz powiedział to za głośno i słyszalne było w telefonie.
- Eeeee….Sasuś? – Czerwonowłosy nie wiedział co się dzieje…
- Dopiero weszłem! - Odkrzyknął siedzący jak król na tronie Uchiha do brata.
- Mówi się wszedłem kretynie! – Krzyknął starszy.
- Ale to ja zawsze wchodzę… - Gaara niepewnie wymamrotał te słowa. Bowiem nie słyszał Itachiego.
- Wszystko kurwa jedno! – Wrzasnął młodszy czarnowłosy.
- Jeżeli tak uważasz… - Anglik zmieszał się… może naprawdę zadzwonił nie w porę?
- Co ty tam robisz? – Itachi zdenerwował się.
- Sobie dobrze, frajerze. – Sasuke nie raczył ukrywać swojej irytacji i ironii.
- Może ci pomóc honey? –Garra nie poddawał się, zamruczał do telefonu jak mały kociak.
- To skończ i wyłaź. – Odrzekł chłodnym tonem starszy Uchiha.
- Wypierdalaj. –Sasuke był cały podenerwowany i zapomniał o tym, że rozmawia ze swoim chłopakiem. – Nie chce mi się z tobą gadać. – Powiedział do drzwi.
- Ale co ja ci takiego zrobiłem! Ranisz mnie, skarbie! – Czyżby rudy powiedział to przez łzy?
- Uh…. zrobię ci śniadanie… zostało mi trochę naruto* ze wczorajszego ramen. Chcesz? – Itaś najwyraźniej uznał, że przegrał wojnę o kibel.
- No to jeszcze nie wiesz, że chcę naruto*? – Odrzekł czarnowłosy przeciągając się, uśmiechając się nad swój sposób.
- Ty chuju! – Krzyknął Gaara
- Już jestem. Sory, ale Itachi się dobijał do kibla… - Ciągnął czarnowłosy lecz zamiast namiętnego głosu swojej młodzieńczej gejowskiej miłości usłyszał tylko głuchy sygnał przerwanej rozmowy…
*****
(kiedy wszystko nie idzie po naszej myśli)
„Konnichiwa. Itachi Uchiha. Najwyraźniej teraz nie mogę odebrać telefonu. Proszę zostaw wiadomość. „
- Itachi…? Uhh… Z tej strony Sabaku no Gaara. Chciałbym pomówić o Sasuke… Zadzwoń, jak tylko odbierzesz ta wiadomość. To mega ważne.
Czerwonowłosy leżał na swoim łóżku. Dostał nauczkę. Nigdy nie dzwonić do nastolatków w sobotę rano. Tylko dlaczego od swojego chłopaka, któremu podarował siebie i swoje serce? Liczył na coś dłuższego, lecz uznał, że to jednorazowa przygoda. No cóż. Ciekawe ile czasu potrwa, aż zapomni o Sasuke. Jego telefon zawibrował. Sms? Nie… kolejny telefon od młodego Uchihy. Gaara leniwie przycisnął czerwony guziczek, sięgnął po chusteczkę i odwrócił się na prawy bok. Nie ma ochoty z nim rozmawiać. W uszach nadal brzmiało mu ‘No to jeszcze nie wiesz, że chcę naruto*?’, co powodowało kolejne kropelki łez na jego bladym policzku. Kolejne wibracje komórki. Tym razem krótsze, co znaczyło, że rudowłosy dostał smsa. Na oślep odblokował klawiaturę i zaczął czytać:
„Co jest? Odbierz w końcu! :*”
- Pierdol się Sasuke. Pierdol się ty, twoja dupa i twoje wszystko. Beze mnie. – Wymamrotał.
- Gaara… czemu płaczesz? – Kankuro wszedł bez pukania do pokoju nastolatka. Wiedział dobrze o orientacji brata i nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. – Sasuke? Uhhh. Młodzieńcze miłostki… Temari! Chodź! Pogotowie do spraw sercowych!
Zgrabna blondynka przeszła przez próg pokoju w zielonym, satynowym szlafroku, przeciągając się.
- Rzucił cię. – Powiedziała stanowczym tonem
- Nie… - Odpowiedział nastolatek wpatrując się w podłogę.
- Jest normalny i jednak woli dziewczynki? – Temari zapytała go ironicznym tonem.
- Nie! I nie baw się w House’a! – Krzyknął czerwono włosy, a z policzka poleciało kilka symbolicznych łez bólu, rozterki i rozpaczy. I to wszystko przez uczucie. Ha. Ha. Ha.
- Woli innego? – Zapytał Kankuro obejmując brata ramieniem.
- Tak, kurwa! – Odparł Gaara wtulając się w ramię brata. Sam nie wiedział czemu wyobraził sobie, że to Itachi go obejmuje. Ryczał jak mała dziewczynka, której zabrano lalkę lub jak inne małe dziecko kosmity, któremu odleciał ostatni statek na Marsa. – Nienawidzę siebie, nienawidzę jego. Mam dosyć. – Zabrał z krzesła swoją fioletową bluzę i T-shirt z Nike oraz czarne rurki, skarpetki. Wyszedł z pokoju do łazienki, gdzie wciąż rozdrażniony ubrał się. Telefon zawibrował po raz kolejny. Anglik postanowił odebrać.
- Sasuke, posłuchaj, nienawidzę cię. Nie dzwoń do mnie więcej. Czesc. – Już sięgał kciukiem na czerwoną słuchawkę, gdy usłyszał lodowaty głos:
- Sam do mnie dzwoniłeś, Sabaku no Gaara. Bądź w parku w centrum naszego miasta, przed wejściem na przeciwko ratusza, za dwadzieścia minut, dobrze?
- Nie ma sprawy. – Odparł normalnym tonem, udając, że nie płakał. Wychodzę i nie wiem czy wrócę. – Krzyknął trzaskając drzwiami.
Temari wraz z Kankuro zostali w pokoju zbuntowanego nastolatka, wpatrując się w siebie zdumionym wzrokiem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz