piątek, 12 października 2012
Angielski akcent 7
Angielski akcent 7.
Proszę bardzo - kolejna część akcentu. Enjoy! :D
*****
(trzy jęknięcia wcześniej)
Złapał ją za rękę. Nie myślał już racjonalnie. Wszystkie kłębki myśli układały się w jeden schemat: Samiczka. -> Rozebrać. -> Samiczka. ->Przelecieć. -> Samiczka. -> Zimny prysznic.
Tak. To się nazywa myślenie nie mózgiem lecz chujem.
Tak. Takie myślenie występuje u facetów, gdy są podnieceni, albo gapią się na dziewczynę. Whatever.
Przyciągnął ją do siebie złączając usta w pocałunku. Ona próbowała się wyrwać z objęcia, szarpała, lecz wszystko na marne. Jego męskie dłonie były silniejsze. Poddała się. On całował ją dalej. Jedną ręką przekręcił metalowy klucz w zamku. Już mu nie ucieknie. Oderwał się od niej, by złapać powietrze. Po kobiecym policzku spływała smużka śliny, co przykuło uwagę chłopaka i zmotywowało do dalszego działania. Rozpiął guzik od dżinsowych rurek dziewczyny, ściągając je. Zielony T-shirt powędrował za pomocą jego zwinnych rączek na bok, do spodni. Idealnie dobrana bielizna na smukłym i szczupłym ciele różowowłosej sprawiła, że przez chwilę Hyuudze zaparło dech w piersiach. Złapał ją za rękę i pociągnął półnaga do sypialni rodziców, gdzie na środku stało duże, drewniane łoże wyścielone bordową satyną. Ciepłe, zasłony o kolorze ‘kawki z mleczkiem’ doskonale komponowały się z brzoskwiniowymi ścianami zdobionymi przeróżnymi obrazami w czarnych oprawach dając artystyczny kontrast. Chłopak rzucił swoją „zdobycz” na idealny łóżkowy ład swoich rodziców. Dłońmi zaczął ściągać jedyne okrycie ciała dziewczyny, napajając się jej pięknem. Pochylił się nad nią, odgarniając niesforne kosmyki z czoła, całując w usta i schodząc językiem coraz niżej. Zostawił po sobie ślad, a raczej ślady w postaci czerwonych malinek. Ona ściągnęła mu przesławne czerwone bokserki, obejmując go i drapiąc po plecach, czasami przeczesując czarne pasma włosów.
- Neji… - Cichy szept przerwał tą chwilę płynnych wzdychań.
- Słucham, skarbie? – Jego twarz musnęła niepewność.
- Jestem już gotowa…
Na obu twarzach zagościł uśmiech pożądania. Sakura, bo tak tej owej dziewczynie było na imię, rozszerzyła nogi, by czarnowłosy mógł zatopić się w jej wilgotnym wnętrzu. Oboje nie mieli doświadczenia w tym, co właśnie teraz robią. Jedynie wiedza książkowa i zerżnięta z filmów po 22.
Cichy, niby pusty lecz przepełniony bólem krzyk rozbiegł się po pokoju. Ptaszek trafił do gniazda. Neji usiłował poruszać się coraz szybciej i głębiej i owszem, wychodziło mu to całkiem przyzwoicie. Dziewczyna wiła się po pościeli, jęcząc i czując, że zaraz osiągnie stan spełnienia. Jemu też niewiele brakowało. 20 minut jak na pierwszy raz to chyba całkiem dobry wynik. Ostatecznie, po setkach pojękiwań jak i jęków, oboje doszli, w tym samym momencie. Po ich ciałach spływały kropelki potu. Dziewczyna przytuliła się do zmęczonego, lecz szczęśliwego chłopaka, któremu serce nie biło z normalną prędkością. Różowowłosa zasnęła błogim snem, chociaż przed tym szeptała nic innego jak ‘Dziękuję’ do ucha szatynowi, który odwzajemniał jej uczucia i emocje słodkim, winnym kolejnego grzechu uśmiechem.
*****
(och, ach, z dalekiego kraju snu)
Rudy na ślepo zaczął szukać budzika, który teoretycznie powinien znajdować się po lewej stronie łóżka. Nie było go. Gdzie jest jego szafka nocna?! Ktoś go okradł, kiedy ten beztrosko spał! Gdzie jest telefon, policja? Otworzył oczy. Czysty, śnieżnobiały sufit w niczym nie przypomniał jego sufitu. Co jest grane? Usiadł na łóżku, śmiejąc się. Jest u Sasuke, swojego chłopaka, a pewnego rodzaju zabawa nie była snem. Całe szczęście.
- No nareszcie się obudziłeś! – Zimny lecz przyjemny głos dobiegł z korytarza mieszkania.
- Czemu tak dziwnie chodzisz? – Nieodpowiednie pytania zdarzają się nawet najlepszym.
- Boli. Mnie. Dupa. – Odpowiedział szatyn z miną ‘jakbyś nie wiedział dlaczego’.
- A mnie głowa. Ile wypiliśmy my darling? – Rudy wręcz aktorsko położył sobie bladą dłoń na czole.
- Dużo. A mnie nie. – Uśmiechnął się. - Przyniosłem Ci kawę. Powinna pomóc.
- Dzięki. – Uchiha zaczął odchodzić. – Sasu… jeszcze jedno… - Rudy upił porządny łyk wyśmienitej kawy. Małe espresso z pewnością postawi go na nogi.
- Hę? – Ciemnowłosy odwrócił się na pięcie.
- I love you. – Szatyn o mało co nie zadrżał na dźwięk akcentu ukochanego.
- Och… tylko to. Phi. Gaara, I love you too. – Podszedł do rudego Anglika, beztrosko całując w opiegowany nosek.
Sabaku no wyszczerzył się, a jego mimika twarzy sugerowała na jeszcze jeden szybki numerek.
- Ubieraj się… Jest już po 19. Itachi przyjdzie z roboty, a ja jeszcze musze posprzątać. – Sasuke wskazał na łóżko, odwrócił się i wyszedł z pokoju.
- Nie wstydzę się ciebie. Zostań. Proooszę. – Rudy wstał, przeciągając się oraz pokazując światu wiadomo co, patrząc się błagalnym wzrokiem na swojego chłopaka.
- Uch.. jak chcesz… to się popatrzę. - Oczy kota ze Shreka robią swoje.
Brzdęk kluczy, dźwięk zamka sprawił, że oboje zamarli. Czyżby szanowny pan adwokat skończył dzisiaj szybciej pracę?
- Ubieraj się szybciej. Zajmę go. Zadzwonię jeszcze do ciebie dzisiaj wieczorem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz