piątek, 12 października 2012

Angielski akcent 5


Angielski akcent 5.

*****
(W kawalerce)
- Eyyy… znamy się dopiero od niecałych 12 godzin! A Ty, chcesz już mnie przelecieć?! – Dodał pełen żalu młody Uchiha, masując sobie tyłek. Bolał go na samą myśl o jutrzejszym poranku.
- Uhm… to nie tak jak myślisz… to nie tak miało być… Sasuś… przepraszam… Ja mogę poczekać…- Czerwonowłosy okazał skruchę i natychmiast się wycofał.
- Zwariowałeś? Ja nie mam nic przeciwko! – Szatyn zaczął wrzeszczeć przyciągając go z powrotem do siebie.
- Jak to? Przed chwila mówiłeś coś zupełnie innego… - Znowu się zaczął odpychać.
- Gaara! Od pierwszej chwili, gdy skasowałeś ten cholerny bilet w tym cholernym autobusie, coś mi drgnęło.
- CO ci drgnęło? – Anglik powiedział to dość głośno, powstrzymując się od równie głośnego śmiechu.
- Nie TO co myślisz, zboczeńcu. – Sasuke uśmiechnął się. Od momentu poznania Gaary uśmiechał się częściej w ciągu doby niż zazwyczaj.  - Coś w sercu. Kiedy mnie pocałowałeś, poczułem, że jesteś dla mnie kimś zajebiście ważnym. I po co ja to ci mówię? Jezu… dlaczego świecą ci się oczy od łez?
- Bo to… bo to są najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałem! I nie płaczę włochaty chuju!
- To po jednym na rozluźnienie atmosfery? – Sasuke skierował się w stronę barku.
- A co proponujesz, honey? – Czerwonowłosy szedł za nim jak cień.
- Likier czekoladowy zostawimy na później… czysta będzie nie odpowiednia (nieodpowiedni, jak się okazało był cały barek pełen wszelakich trunków) a może Sangria? Itachi mi ją przywiózł miesiąc temu z Hiszpanii. – Tutaj wyszczerzył się.
- Po co czekoladka na później? Dziwny jesteś. Wino? Nie ma sprawy…
- Sangia jest cudowna, chociaż jest rodzaju żeńskiego… Kochanie ty moje… poczekaj… na finał.
Gospodarz nalał sobie i partnerowi po lampce czerwonego diamentu wśród win. Czas mijał dosłownie za szybko tak jak zawartość litrowej butelki. Obalili ją całą. Równo po połowie.
-Czy po procentach jesteś bardziej seksowniejszy niż zazwyczaj? – Gaara „lekko” wcięty, usiadł na kolanach równie pijanego szatyna i zaczął go gorąco całować. Swoim językiem badał każdy milimetr podniebienia partnera pieszcząc przy okazji jego język. Sasuke obejmował go jedną ręką w pasie, zaś drugą zatapiał w miękkich, pachnących cytrusowym szamponem, rudych włosach chłopaka.


****
(po przeciwnej stronie miasta, 12 godzin wcześniej)
W męskiej podświadomości :
„Neji… opanuj się… bądź oazą spokoju… różowowłosa piękność  jest tylko Twoją przyjaciółką. Nie wolno Ci jej całować, dotykać tam, gdzie nie powinieneś. Ale ona też tego chce! Odpuść sobie. Zakazuje ci tego robić!”
Dla odmiany w żeńskiej:
„Kobieto, co ty sobie wyobrażasz? On to nie Uchiha, na którego lecisz! To twój przyjaciel i związani jesteście tylko nicią przyjaźni! Nie chcesz go chyba stracić. Półnagi Hyuuga jest idealny, wymarzony i wyśniony, ale ty się bujasz w Sasuke! Zakazuję Ci tego robić!”
No i w obu…:
- Zakazy są po to, żeby je łamać!  - Wykrzyknęli oboje i połączyli swoje wargi, obejmując siebie nawzajem.
Temperatura w przedpokoju rosła z minuty na minutę. Przyjaciele, teraz już coś więcej niż kumple, cofnęli się od siebie. Czemu wszystko co zakazane, nielegalne, toksyczne czy nieprzyzwoite jest takie… smaczne oraz słodkie? Nie… to tylko truskawkowa pomadka Sakury w połączeniu z nutką mięty z ust Nejiego dawały taki smak. Wspaniały. Wręcz prosi się o więcej nowego smakołyku. Szatyn przytulił dziewczynę, liżąc ją delikatnie w czerwone wargi. Modlił się w duchu, by różowowłosa nie odkryła za ciasnych spodenek spowodowanych no właśnie czym? Nagłym podnieceniem? Chęcią dzikiej bliskości z drugą osobą? Spełnienie marzeń? Tak. Uznajmy, że to właśnie jest spowodowane spełnieniem marzeń. Ale to tylko przyjaciółka! Nie…  już nie. Spokojny i opanowany z natury Neji zamienił się w niezaspokojone seksualnie zwierze. Co z tego, że to jego pierwszy raz? Musi ją zdobyć, zaliczyć, przelecieć. Świnia. Toczył walkę z samym sobą – pomiędzy instynktem a przyzwoitością. Szkoda, że czasami instynkt i popęd seksualny zwycięża. W końcu ‘winner takes it all’. Co zrobić?
Dziewczyna też nie miała za lekko. Jej ręka samoczynnie zjechała na pośladki chłopaka. Dlaczego? Chciała zbadać swoimi palcami zawartość czerwonych bokserek, która nie była w normalnym, spoczynkowym stanie. To kusiło ją jeszcze bardziej. Czuła, że tego chciała. Co z tego, że to jej debiut w łóżkowych sprawach? Czuła, że Neji jest właśnie tym jedynym. Przytuliła się do jego nagiego torsu, wkładając dłonie w spodenki. Szatyn nie chciał być dłużny. Przez bluzkę rozpiął stanik dziewczyny, zrzucając go na podłogę. Przez T-shirt prześwitywały odpowiednie jak na wiek siedemnastolatki, piersi.  Jednakże, wszystko co przyjemne, musi się spierdzielic. Przecież to jest wizytówką życia. Wszystko przez nią i o przysłowiowe dorzucone trzy grosze:
- Neji… poczekaj… - Przestała masować pośladki chłopaka wyjmując  je z bokserek. – A szkoła… biologia… Kurenai się wścieknie… A mi zależy na bardzo dobrym na koniec… - Zaczęła się ubierać. Zajebiście. Szatyn miał ochotę strzelić sobie dziesięć szybkich w policzek.
- A na mnie ci zależy? – wypalił, bo nie zdążył się ugryźć w język. Dwadzieścia szybkich policzków? Chciał spalic się w kupkę bezużytecznego popiołu, popełniwszy taką gafę. Zależy? Chyba tylko na przyjaźni  (jak nie na jej odratowaniu…) i piątce z biologii…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz