piątek, 12 października 2012

Angielski akcent 4


Angielski akcent 4.


****
(w murach któregoś tam liceum.)
Ósma zero dwa. Dzwonek już zadzwonił. Jeszcze tylko przepchnięcie się przez tłum niewyspanych uczniów, wbiegnięcie do klasy, zajęcie krzesełek i można dalej spać.
- Uchiha… i pewnie Sabaku. No… dlaczego się spóźniliście? – Kurenai, nauczycielka biologii, nie była dziś w najlepszym nastroju, być może z powodu jej ciąży.
- Autobus, pani profesor… - wyjąkał umordowany szatyn.
- Uchiha… Ty usiądziesz do pierwszej ławki… zapytam cię. Sabaku.. No… do panny Yamanaka.
Przez całe 45 minut i kilku wrzaskach Kurenai (Uchiha, Ty się wcale nie uczysz! Siadaj! Niedostateczny!), po klasie, na trasie Gaara – Sasuke, chodził liścik: „Nie martw się tą jedynką… będzie dobrze :)” oraz „Pierdolę to. Nie ogarniam kobiet.” i „Ja też ich nie czaję... Idziesz ze mną na przerwie do łazienki powtórzyć dzisiejszy ranek?  ”, który skończył się kiwnięciem głowy szatyna. Upragniona przerwa wreszcie nadeszła. Toaleta na parterze była pusta, więc chłopcy nie martwili się za bardzo, o to, że ktoś ich nakryje. Czerwone wargi obydwóch spragnionych nastolatków, przylegały do siebie przez dłuższy czas. W głowie ciemnowłosego kłębiła się jedna myśl, a raczej zachwyt – Gaara świetnie całuje.  Reszta dnia szybko zleciała – wychowanie do życia w rodzinie z Jirayą, historia z Gaiem, matma z Asumą oraz wyczerpujący wf z Kakashim. Po lekcjach chłopcy umówili się, że Anglik odwiedzi mieszkanie Sasuke, by odrobić razem lekcje.
****
(po przeminięciu korku i zatłoczonego emerytami autobusu)
Brzdęk kluczy. Odgłos otwierającego kluczem zamka oraz skrzypiących drzwi. Na końcu korytarza stało lustro, a przed lustrem stał wysoki mężczyzna, w czarnych związanych w kucyk włosami, w garniturze, dowiązujący sobie pasujący do reszty krawat.
- Itachi, nie powinieneś być w pracy? – Młody rzucił plecak na ziemię.
- Fuck, skąd wiesz, Sasuś, że pracuję? Przecież nic ci, cholera, nie mówiłem… - odpowiedział, pryskając się perfumami Giorgio Armani (a nie mówiłam, że podpierdzielał bratu?!)
- Używałem ostatnio twojego laptopa gdzie na gadu chwaliłeś się jakiemuś napalonemu blondynowi, że masz nową fuchę i po otrzymaniu wypłaty…zabierzesz go na zakupy…i będziecie się… w przymierzalni… nowe doświadczenie, co? - Sasuke oparł się leniwie o ścianę. Na jego twarzy malował się wredny uśmieszek.
- Za to Ty pozostaniesz bez jakichkolwiek doświadczeń, smarkaczu. – zgasił go.- I jakim prawem czytasz moje wiadomości? - Tutaj starszy Uchiha wiązał swoje buty.
- Srakim. Poza tym nic ciekawego… zdjęcia, filmy, muzyka, pornosy… pff…weź się ogarnij człowieku. – Odparł, robiąc głupie miny do brata.
- Pewnego dnia obudzisz się martwy. – Swoimi długimi palcami poprawił kosmyki włosów opadających na czoło.
- Ale nie można się obudzić, jak jest się już martwym… - nieśmiały głosik, z obcym akcentem dobiegł z okolicy drzwi wejściowych.
- A to, kto? – Najstarszy zmierzył wzrokiem gościa.
- Jestem Sabaku No Gaara, Uchiha-san.  – Odparł z lekkim uśmiechem czerwono włosy.
- Daruj sobie zwroty per pan. – Sasuke w tym czasie poszedł trochę ogarnąć swój pokój, zostawiając brata i swojego chłopaka sam na sam- Hm… Gaara… masz. – Podał mu swoją wizytówkę. – Zadzwoń, kiedy ten – dodał półgłosem - kaczy kuper coś ci zrobi…
Czerwonowłosy obejrzał dokładnie wizytówkę w czerwono-czarnych kolorach.
Kancelaria adwokacka ‘Akatsuki’
Itachi Uchiha
prawnik
Tel. 666 123 999
- Naprawdę jesteś adwokatem? – Gość nie mógł wyjść z zachwytu.
- Tak jakoś wyszło. Miło było cię poznać, Sabaku no jak?
- Gaara.
- Tak właśnie. –  Powiedział i trzasnął drzwiami.
Czerwonowłosy zdjął swoje zniszczone Conversy i szybko znalazł drogę do pokoju swojego chłopaka.
- Maszzz ochotę na cośśśś przyyyyjemneeegooo? – szeptający Anglik pojawił się niespodziewanie przy uchu szatyna, wkładając mu zimne dłonie pod koszulkę z napisem ‘I hate Mondays’.
*****
(tam, gdzie ją wryło)
- Uh… sorry, że tak bez ubrania… eeee… Sakura? – Ciemnowłosy potrząsnął delikatnie, Haruno.
-Nie…nic nie szkodzi… Ne…ji… - ‘Boże święty, opanuj się, to tylko                   p r z y j a c i e l !’ pomyślała.
- Wejdź… nie krępuj się… zaraz się ubiorę i pójdziemy do szkoły. – Hyuuga uśmiechnął się życzliwie.
- Nie… nie musisz… się ubierać… tak jest… dobrze. – Dziewczyna miała trudności w złapaniu oddechu.
- Sakura… o co ci chodzi? – Neji wciągnął dziewczynę do swojego mieszkania. Pozycja, w jakiej się teraz znajdowali, była dość jednoznaczna; ona znajdowała się między ścianą a nim. Czemu on i jego   p r z y j a c i ó ł k a byli tak blisko siebie? Przecież on nie może jej p o c a ł o w a ć… Ale.. on tego chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz