piątek, 12 października 2012

Angielski akcent3


Angielski akcent 3.

Notkę dedykuję Salvatore9, za to, że jest.  <3
****
(w całkiem innym świecie)
- Kto dzwonił, mi corazón? – Czarnowłosy najwyraźniej napalił się na zatroskanego blondyna.
- Dziewczyna… to znaczy, Sakura… ale to nic poważnego… – Uzumaki widząc zatroskany wzrok swojego chłopaka postanowił położyć się na nim.
- Mrrr… dobrze cię nauczyłem… no to egzamin! – Jednakże widząc zaskoczoną twarz partnera, dodał – Zobaczymy jak ty potrafisz rozkręcić tą zabawę… a potem zostaniesz ukarany… lub nagrodzony… co ty na to, mi amor?
Naruto zabrał się do rzeczy. Najpierw zaczął od penetrowania ust Itachiego. Pieścił językiem podniebienie długowłosego, który odwzajemniał każdy ruch Uzumakiego. Ręce blondyna oplatały każdy możliwy kawałek ciała czarnowłosego. Ustami blondyn schodził coraz niżej masując jednocześnie krocze partnera.
- No..no.. nie rozpędzaj się tak cukiereczku… poczekaj chwilę… - starszy wstał i podszedł do szafy, otworzył ją i wyciągnął wielki pejcz.  – Naruto… twój hiszpański byczek chce się zabawić ostrzej…
-Nie… tylko nie bij…proszę…zlituj się… Itaś… tylko nie to… opanuj się… nie rób mi krzywdy…
- Ciii, kochanie… połóż się na swoim brzuchu… - i tu blondyn spełnił rozkaz starszego, który zaczął bić Uzumakiego po plecach.
Ciało rozrywało się wypuszczając z bladego, chudego ciała ciemnoczerwoną krew i sprawiając niesamowity ból niebieskookiemu.
- Aaaaaaa! Booli! – Krzyczał blondyn bliski płaczu, kiedy szatyn zlizywał czerwoną ciecz z jego pleców.
- Zagoi się… kocham krew… kocham sprawiać ci ból…Naruto…to mnie podnieca… bardziej niż twój smakowity brzuszek czy twoje beznadziejne pocałunki…
Blondyn czuł, że znowu przegrał. Co takiego tym razem zrobi mu brat jego przyjaciela? Uzumaki zawsze myślał, że seks jest przyjemnością dla obu stron. Czemu dla niego, zabawa z Itachim, to tylko obowiązek? Czemu tym razem nie jest inaczej? Czemu tym razem to on nie dowodzi? I dlaczego… co go ciągnie za każdym razem do mieszkania ciemnookiego? Miłość? Chęć na seks? A może tylko zwykłe przyzwyczajenie? Albo… kochając się z Itachim, czuł się tak, jakby zabawiał się z Sasuke… Dlaczego?
- Ej… Zorro… Itaś nie chciał… nie płacz już… no..ej… kocie… uśmiechnij się – w szatynie najwyraźniej coś pękło. Pękło? Nie… w ogóle, dlaczego ten dzieciak płacze? – Ach… no tak… - tutaj Uchiha przewrócił chucherkowate ciało blondyna, tak, by ten klęczał przed nim. – Koniec gry wstępnej? No to chyba dalej już wiesz, co robić…
Naruto wziął dość hm.. nabrzmiałego członka Itachiego do ust, prawie się dławiąc jego rozmiarem i łzami spływającymi z jego błękitnych oczu. Ssał go najpierw powoli, rytmicznie wyciągając i wkładając  do czerwonych ust.  Szatyn stękał, zamykając oczy z czystej przyjemności. Językiem powoli zaczął badać tą część Łasicowego ciała. Właściwie, czemu on to robi? No tak.. nie chce zawieźć swojego pana… pana? Przecież on nie jest jego służącym. Chłopakiem, partnerem, kochankiem, najlepszym przyjacielem jego brata? Kim on jest dla niego?
- Jezuuu, jak mi dobrze… Naruto… och… idealnie…. jeszcze… mocniej… - myśli blondyna przerwały jęki bruneta. – Naruto… chcę w ciebie wejść… wypnij się… skończ już… już nie chcę… - po czym brązowooki zaczął się śmiać. Czemu właśnie śmiać? Nie wiem. – Mrau…jaki tyłeczek… idealny… - brunet wsadził dwa palce by lekko rozepchać dziurkę kochanka. – Boli? Wiem, że nie… jestem… poczekaj… bardzo… jeszcze chwilka…delikatny! – te ostanie słowo ciemnowłosy prawie wykrzyczał nadziewając się na słodką dziurkę blondyna.
- Jezus Maria, Itachi ty głupia pało, ja pierdole… jak mi kurwa… och… dobrze… dalej…szybciej… boli… bardzo boli… I-i-i-itaś… dlaczego Ty się kurwa…śmiejesz?
- Twój wyraz twarzy doprowadza mnie pozytywnego szału, kochany smarkaczu. Wiem, że ci się podoba… a co powiesz na to? – tutaj brunet zaczął lizać skaleczone ciało partnera, dotykając i masując jego wychudzonych piersi . – Zaraz dojdę. – szepnął mu do ucha, po czym zaczął szybciej wchodzić i wychodzić z ciała Uzumakiego. Po 30 sekundach wytrysnął biała, ciepłą cieczą wprost na plecy Naruto.
- Było ci dobrze…skarbie? – Itachi zaczął namiętnie i głęboko całować zmęczonego pojękiwaniem kochanka wsuwając mu swój ciepły język coraz dalej.
- Itachi…
-¿Sí, mi corazón? O co tym razem pyta mój pączek z lukrem i posypką?
- Zawsze jest mi dobrze… gdy jestem z Tobą… ale czy ja teraz… czy ja zaraz… czy będę mógł teraz ja w ciebie wejść? – powiedział jednym tchem pytający, po czym widząc uśmiech spełnionego szatyna mówiącego ‘ nie ma sprawy, moje śliczne ty kochanie’ , uśmiechnął się sam.
*****
(tam, gdzie budzik nie zadzwonił)
Słońce wyraźnie powoli zaprzyjaźniało się z błękitem nieba uroczego, niedużego miasta. Na jednym z osiedli, niedaleko publicznego liceum, klatka schodowa była otwarta. Dziewczyna wbiegła na trzecie piętro, nie zatrzymując się i nie spoglądając w dół. Zapukała do drzwi, które otworzyły się z lekkim skrzypieniem. W nich stał ciemnowłosy młodzieniec w czerwonych bokserkach i szczoteczką do zębów w ustach.
- Już przyszłaś? Przepraszam Cię Sakura… zaspałem… w sumie to obudziłaś mnie tym swoim telefonem… dzięki. – Uśmiechnął się.- Wejdź… zrób sobie herbatę… jak chcesz… to spóźnimy się razem na biologię, co? – Lecz różówowłosa stała przed mieszkaniem Nejiego, wpatrzona w niego, jak w jakiś obrazek. No, bo on… miał ciało… idealne (jak dla Haruno) ciało…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz