piątek, 12 października 2012

Angielski akcent 11


Angielski akcent 11.


*****
(eee, eee, super?)
- Sakurka… opanuj się… za ile? Pół godziny? Uh… no dobra… tak, tak, będę. W parku. Okej, okej. Nie płacz już…
Blondyn  zerwał się na równe nogi gdy usłyszał swój komórkowy dzwonek. Dla różowowłosej przyjaciółki miał jeden, specjalny, niepowtarzalny dźwięk, co stanowiło dobrą wymówkę takiego a nie innego zachowania. W sumie to ona podobała mu się trochę… Uzumaki od ponad trzech lat nie wiedział kim jest – trudno było mu zdefiniować swoją orientacje seksualną. Najbliższym określeniem dla chłopaka mogło by być pojecie biseksualisty.
- Tam? Kurczę… trochę daleko… dobra, będę… złapię autobus i podjadę… no.. nie płacz już, pa.
Pogoda nie dopisywała. Tak samo jak rano i pół godziny temu niemiłosiernie lało. Auta po ulicy jechały zdecydowanie za szybko, bo już nie raz ochlapały szarą bluzę i spodnie Uzumakiego, powodując że ten powoli zamieniał się w cętkowanego (plamistego, od kropel deszczu) geparda, sunącego na przystanek z szybkością II prędkości kosmicznej. Zapomniał (celowo!) parasolki,  uznając, że wystarczy mu szmaciany kaptur. Muzyka w jego uszach (a mp3 to wziął…) była raczej stonowana i odpowiednia na ten dzień. Ciche pojękiwania w „Boulevard of broken dreams” Green Day’a (najulubieńsza z najbardziej ulubionych piosenek Cookie, więc cicho xD) oddawały klimat pustej ulicy i… rozszarpania rękawa bluzy przez parasolkę jakiegoś idioty.
- Uważaj jak idziesz, debilu… - Krzyknął do tego dziwnego gościa.
- A żebyś wiedział, Uzumaki! – Jakiś czarnowłosy chłopak, złapał pod ramię zdumionego tą ripostą blondyna, który zaczął się wyrywać. Nieznajomy (wyższy o parę centymetrów) musnął wargami wystające kosmyki jasnych włosów, odsłaniając przy tym swoją (o jakże boską) twarz.  Chwila… Sasuke?! – I błagam cie, nie pytaj się co ja tutaj robię, bo pamiętaj, że ja mogę zapytać o to samo ciebie, a uważam iż to jest zbędne. A więc, co tutaj robisz?
- Idę na spotkanie z Sakurką… do kawiarni tam tej za rogiem. A ty? I co ci się stało, ze masz taki dobry humor? Czyżby książę ciemności cieszył się z braku słońca?
- Hahaha, bardzo śmieszne. Uuuu…. randka! Praca, praca, praca, więc miło mi, że zmierzamy w tym samym kierunku. Co panu podać? – Czarnowłosy wyszczerzył zęby ku blondynowi. Albo hormony mu szaleją, albo jest z nim coś nie tego, albo świat się zmienia. Nie… to wczorajsza noc. Jednak opanował się ze swoim nienaturalnym zachowaniem po minie Uzumakiego ‘are you fucking kidding me’.
(trzy skrzyżowania później)
 Naciśnięcie pozłacanej, małej klameczki i lekkie popchnięcie drewnianych drzwi, sprawiło, że do jamy nosowej obydwu nastolatków dobiegł aromatyczny zapach kawy i świeżo pieczonych ciasteczek oraz głośny, dziewczęcy (o)krzyk, brzmiący: „Sasuuuuuuuuuuke-kun!!!!!! Wreszcie jesteś, Naruto.” dobiegający z ust różowowłosej. Czarnowłosy poszedł w stronę pokoju socjalnego, by w spokoju założyć na siebie fartuch kelnera. Blondyn natomiast podszedł do stolika, gdzie siedziała (nie, raczej stała z podekscytoania)jego przyjaciółka, by oznajmić jej, że zaraz przyjdzie lecz musi iść skorzystać z toalety.



*****
(cieszmy się, że ludzie nie mają rentgena w oczach)
- Dziwnie się czuję. – Rudy Anglik poczuł dziwne ukucie w okolicach mostka. Wstał.
- Do niczego cię nie zmuszam, Sabaku no Gaara. – Odparł starszy Uchiha z epickim spokojem. – To tylko niegrzeczna propozycja… wybór należy do ciebie.
Ciemnowłosy zbliżył swoje usta do ust nastolatka, pozwalając sobie na lekkie muśnięcie, po czym nieoczekiwanie pogłębił pocałunek. Młodszy nie protestował. Usta i gimnastyka języka Itachiego dosłownie zwaliły go z nóg. Rudowłosy ostrożnie zsunął spodnie Uchihy, czarne bokserki w czerwone chmurki, po czym wziął nabrzmiałego członka w swoje dłonie i zaczął przesuwać swoimi chłodnymi palcami po całej jego długości, powodując mimowolne podnoszenie się tej wiadomej części. Przełykając głośno ślinę i mrużąc oczy objął go ustami (na twarzy Itachiego zagościł chytry uśmieszek, bo dostał tego co chciał). Nie był dość przyjemny w smaku. Nie był tak dobry jak Sasuke. Wtedy, to wychodziło tak samo z siebie, teraz musiał się zmuszać. Tak, jasne, miał wybór, tak albo nie, ale to by uraziło jego męską dumę. I tak zachowuje się już jak zwykła szmata do wycierania podłogi, jak tania prostytutka, która musi obsłużyć swojego klienta. Od dzisiaj Sabaku no Gaara jest nikim. Bijąc się z myślami, wyciągnął członka Itachiego ze swoich ust, umocnił ucisk i zaczął bez opamiętania lizać i ssać zaczerwienioną główkę, doprowadzając do cichych jęków starszego z braci Uchiha, zapominając tym samym o wszystkim. Takie katharsis.
Zabawę przerwała im pozłacana klamka od drewnianych drzwi, która z drugiej strony była molestowana przez jakąś wyjątkową, niespokojną osobę, ale taką, której wyjątkowo chciało iść się za potrzebą, ale drzwi były zamknięte. ‘Alohomora’ czy ‘Sezamie otwórz się’ nie dawały skutku. Kopniakiem nie wypadało, w końcu to cywilizowane miejsce. Itachi dla własnego bezpieczeństwa (i pewnie tej osoby za drzwiami, proszę Was, taaaaaaki widok…) cofnął głowę Rudego od swojego krocza.
- Są zamknięte. Nikt nie będzie wiedział.  – Garra wskazał oczami na kluczyki leżące na umywalce.
Anglik kontynuował swoją robotę. Z udawanym uśmiechem i wymuszonymi iskierkami w oczach oraz wzrokiem pod tytułem „zaraz cię pożrę”, popatrzył ciemnowłosemu w czarne jak on cały (spokojnie Seira, z wyjątkiem skóry :PP) a starszego przeszedł mały, podniecający dreszczyk. Biorąc do ust penisa Uchihy i próbując dotknąć nim języczka (tego małego, bliżej gardła, nie jestem na rozszerzonej biologii więc nie znam fachowej nazwy) czuł wibracje dochodzące z tej otóż nabrzmiałej części ciała oraz długie, lodowate palce w swoich włosach. Widać, że mu się podoba. Jedną ręką nadal grzebał w jego włosach, druga już podpierał się ściany. Jęczał, mając ochotę krzyczeć pikantne i wulgarne słowa wobec Gaary, lecz tłumił je w sobie i w swoich myślach ze względu na warunkach w jakich się znajdują.  I zaraz dojdzie. Zajebiście.
Nie usłyszeli nawet dźwięku przekręcanego klucza w zamku, odgłosu ulgi i cichego ‘wreszcie’ wypowiedzianego z ust jeszcze niczego nie świadomego blondyna oraz cichego chichotu Sasuke, który stał z zapasowymi kluczami. (naprawdę zaczynam się o niego martwic… ten chłopak się śmieje…) Umysł najstarszego tkwił w rozkoszy i po chwili spuścił się w usta Rudego, taką ilością, że młodszy wypluł trochę zawartości na swoją bluzę.
- ITACHI?!
- GAARA?!
Co oczywiście zabrzmiało jak: Itagaachira.
W drzwiach stali jak wryci Sasuke i Naruto z minami, których nie da się opisać. Liczę na waszą wyobraźnię.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz