niedziela, 14 października 2012

1. Life Is Brutal


 W życiu każdego człowieka jest taki dzień kiedy wszystko sie zmienia. Potocznie nazywa się to obrotem o sto osiemdziesiąt stopni. Czasami dzieje się to kiedy ktoś z rodziny zginie w tragicznym wypadku - wtedy wszystko się wali, ciągła depresja i kłopoty finansowe. Czasami to my przeżyjemy tragiczny wypadek i wylądujemy na wózku inwalidzkim - wieczny koszmar, pośmiewistko, współczucie i żal wszystkich w okół. Już lepsza byłaby śmierć, prawda? A czasami po prostu sie zakochujemy.
      Uczucia to niezgłebione coś, czego nie da sie wyjaśnić nauką. One po prostu są. W sercu? W mózgu? W duszy? Nie wiadomo. Jednak to one - uczucia - odróżniają nas od zwierząt, a także sprawiają, że robimy rzeczy, o których nawet nie myśleliśmy. Przysparzamy sobie kłopotów nie wiedząc kiedy i dlaczego.
     Podsumowując... miłość to problem, z którym niektórzy chcą sie uporać. Pozbyć. Tylko czy jest to mozliwe?

***

      Ogromny drapacz chmur obity szkłem niczym nie wyróżniał się od reszty tego typu budynków, których dość duża liczba zdobiła Konohe. W środku budynku znajdowała się jedna z najlepszych firm reklamowych w Japonii. Modelki i modele marzyli by pozować do zdjęć, choćby w reklamie nawozu do ogródków. Ważne było tylko to, że producentem była owa firma - Uchiha Company.
     Na najwyższym, sześćdziesiątym, piętrze, w ogromnym, luksusowym biurze, za przerażająco drogim biurkiem o pokaźnych rozmiarach siedział nie kto inny jak prezes całej firmy. Niektórzy pracownicy nazywali go w myślach Mesjaszem - bowiem Itachi Uchiha znał się na rzeczy. To przecież on wyniósł na szczyt jedną z modelek - Ino Yamanake - dzięki całej serii reklam szamponu do włosów. Wiele młodych ludzi dziękowało mu codziennie za kupe pieniędzy, które zarobili z jego pomocą.
Aktualnie Itachi nie miał co robić. Jego pomocnicy wszystkim się zajmowali i wychodziło im to całkiem dobrze. Przeglądał na komputerze kolejne CV wraz ze zdjęciami i ziewał przeciągle. Nic nowego... Ciagle te same nudne twarze. Albo strasznie seksowne i aż nazbyt kobiece, albo zbyt męskie. Itachi nie miał pojęcia co kobiety widzą w tych mięśniakach zaćpanych sterydami, ale najwidoczniej one to lubiły... dlatego byli potrzebni.
Westchną głośno i spojrzał na zegarek. Mógłby wyjść z biura o każdej porze dnia i nocy, ale po co? Czy w domu ma coś ciekawszego do roboty?
Tak. Itachi'ego można by nazwać początkującym pracocholikiem.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę - odpowiedział. Do pomieszczenia weszła zgrabna i młoda sekretarka o czarnych, krótkich włosach.
- Mamy mały problem szefie - stwierdziła prosto z mostu podchodząc do biórka.
- To jest nowość. Dawno nie mieliśmy problemów - prezes uśmiechnął sie pod nosem nieświadomy nadchodzącego armagedona. - O co chodzi, Shizune?
- O Kibe Inuzuke - dramatyczna pauza. - Ktoś go pobił i ma teraz całą posiniaczoną twarz, złamany nos, kilka żeber i dużo stłuczeń. Uprzedzając pańskie pytanie - jest w szpitalu i ma sie dobrze... prawie.
- Jak to... pobili go? Kto? Gdzie? Kiedy? Czemu? Konkrety Shizune! Konkrety!
- Eee... no więc nie złapali ich, a Kiba nie chce nic powiedzieć. Twierdzi, że to jego osobista sprawa.
- Mam gdzieś jego osobiste sprawy! Pracuje dla mnie! I od kiedy tak jest on nie ma prywatnego życia! - wstał gwałtownie. - Cholera jasna! Sesja miała być pojutrze! On miał być idealny! To nie jest mały problem! To apokalipsa! Co my teraz zrobimy?! To był kontrakt za sześć milionów! Sześć! Reklama tej cholernej perfumy to jedna z najlepszych jakie nam się trafiły! Co my zrobimy?! Co my zrobimy?!
- Ee... yy... Prosze nie panikować, szefie! Na pewno znajdzie się jakiś inny model do tej sesji i wtedy jakoś...
- Nie mamy innego modela! Żaden się nie nadaje! - wrzeszczał jak opętany. A było tak pieknie. Cóż, to nie pierwszy raz kiedy modelowi się coś stało, zawsze miał swojego zastępce w takim wypadku, ale Kiba... och, Kiba był jedyny w swoim rodzaju. Nie był mięśniakiem, miał tatuaże... wyglądał jak taki chłopak z osiedla. Był naturalny. I nie było takiego drugiego na zastępstwo. Pierwszy raz tak zaryzykowali i to był ogromny błąd. Jeśli tamci zerwą kontrakt i pójdą gdzie indziej... och, to będzie klęska żywiołowa i nie tylko! Koniec świata!
- P... proszę się nie załamywać. Napewno kogoś znajdziemy! - zapewniła zdeterminowana sekretarka po czym wyszła z gabinetu.

*

        Długo nie wracał do domu. Musiał jakoś odreagować. Wcześniej był jeszcze w szpitalu i nawrzeszczał na Kibe, zwalając na niego całą wine. Teraz włóczył się ulicami Konohy w swoim najnowszym Lexusie i nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. W końcu jednak zdecydował się wstąpić do baru na jeden głębszy.
- Jakieś problemy? Dawno cię tu nie było - uśmiechnął się barman podając ciepłą sake czarnowłosemu.
- Wszystko się wali, Kisame... - upił duży łyk. - Modela mi pobili, nie ma kto wystapić w reklamie - kolejny łyk - a ja siedze tutaj i zamieniam się w alkocholika.
- Uwierz mi, że nie pozwole ci wypić nic więcej - barman zaczął wycierać szklanki.
- Moje życie to porażka... - westchnął teatralnie, zaczerwieniony na twarzy.
- O czym ty mówisz? Jesteś jednym z najbogatszych w całej Japoni, życie masz jak z bajki, a ty narzekasz na nieudaną jedną sesje. Dla ciebie kilka milionów w tą czy w tamtą nie zrobi różnicy - w odpowiedzi Itachi uderzył głową w blat barku.

*

      Wrócił do domu późno w nocy i narobił dość dużo hałasu rzucając kluczami o stół, nie trafiając w drzwi do kuchi i upuszczając szklanke z kolejną świeżo nalaną sake do zlewu. Po chwili z góry przyszedł Sasuke, a widząc w jakim stanie jest jego starszy brat otowrzył szeroko oczy.
- Upiłeś się - stwierdził i odtrącił mężczyznę od zlewu. Zaczął zbierać odłamki szkła.
- Wcale nie.
- Przecież widze. Wiesz dobrze, że masz najsłabszą głowe na świecie. Wystarczą ci dwa kieliszki szampana żebyś się wstawił, nie mówiąc już o sake - pociągnął go w stronę schodów. - I mógłbyś się zachowywać ciszej. Obudziłeś mojego gościa.
- Przepraszam, że przeszkodziłem wam w odpoczynku po gorącym, zwierzęcym seksie - mruknął z trudem wdrapując się go góry.
- Zamknij się, jeszcze cie usłyszy. Tego bym nie zniósł - westchnął cicho, a po chwili dodał. - I nic mnie z nim nie łączy. To tylko kumpel, którego starzy wywalili z domu.
- Że co? - Sasuke popchnął go na łóżko i zdjął buty.
- Wytłumacze ci rano, przed szkołą. Teraz nie jesteś zdolny do logicznego myślenia.
- Ale który to w ogóle?
- Nie znasz. Deidara sie nazywa. A teraz śpij - przykrył go i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił i położył na szafce butelkę wody. Spojrzał na śpiącego już brata i uśmiechnał się. - A spróbujesz mi kiedyś robić wyrzuty jak się upije - mruknął do siebie i wrócił do swojej sypialni gdzie zastał blondyna na wpół siedzącego na łóżku.
- Upił się? - zapytał jego gość.
- Upił się - Sasuke położył się na drugim końcu łóżka i westchnął teatralnie. - A jutro będzie zgrywał twardziela, zobaczysz.
- Na pewno nie będzie miał nic przeciwko jeśli tu zostanę przez jakiś czas?
- Na pewno. Już moja w tym głowa.

*

      Itachi, po doprowadzeniu siebie do użytku, zszedł na dół. Pamiętał wszystko i to mu nawet tak nie przeszkadzało. Rzadko się upijał, a Sasuke nie miał nic przeciwko. Raz do czasu jest to potrzebne, prawda?
Najbardziej jednak zamartwiał się reklamą. Już jutro jest sesja, a oni nie mają modela. Wszystko było zaplanowane jakiś miesiąc temu, a tu nagle taka... niespodzianka. Niezbyt szczęśliwa.
Po dłuższym zastanowieniu Itachi'emu nie chodziło nawet o pieniądze - Kisame miał racje, tego mu akurat nie brakowało - ale o same zadanie. Wyzwanie. Zlecenie. To byłaby pierwsza nieudana reklama. Pierwsza. Jak by to wyglądało na tle niezaprzeczalnie idealnego życiorysu jego firmy? No jak?
Jego rozmyślania przerwała osoba na którą wpadł.
- Och, przepraszam, nie chciałem - usłyszał delikatny, męski głos. Spojrzał w dół i doznał szoku. Niebieskie, niewinne oczka, grube, długie rzęsy, idealne rysy twarzy - delikatne, a jednocześnie męskie. I te lśniące, długie blond włosy. Wpatrywał się w ten ideał przed sobą, a w jego mózgu zaczęły obracać się różne trybiki i śróbki. Już widział tego chłopaka wśród piór, srebra, bieli i korali, otoczonego błyszczącą aurą z niebieską buteleczka perfumy idealnie pasującą do jego oczu.
- Eee... prosze pana? - czarnowłosy jednak go nie słuchał. Chwycił jego ramiona i oddalił się nieco studiując resztę jego osoby. Po dłuższej chwili, wciąż trzymając jedną ręką jego ramię, ruszył w stronę jadalni, gdzie powinien być Sasuke.
- Kto to jest?! - zapytał podniesionym głosem powstrzymując sie od radosnego okrzyku. Jego brat spojrzał to na niego to na blondyna.
- Deidara. Mówiłem ci o nim w nocy - stwierdził spokojnie. - Nie mów mi, że nie pamiętasz, aż tak pijany nie byłeś - uśmeichnął się. Trybiki zaczęły obracać się jeszcze szybciej. Itachi miał wrażenie, że z jego uszu wydobywa się para. "To tylko kumpel, którego starzy wywalili z domu." Usłyszał w głowie odległy głos Sasuke.
- Ach, no tak - póścił chłopaka, który momętalnie, prawie podbiegł do Sasuke. - Deidara... I co on tu robi? To znaczy... czemu wyrzucili cię z domu? - zwrócił się do blondyna.
- Eee... no bo... ja...
- Starzy znaleźli w jego pokoju mnóstwo trawy i prochów - rzekł, nadal spokojnie, Sasuke.
- Ćpun? - w życiu by nie powiedział, że ten tutaj, wyglądający niczym niewinna dziewica, może być narkomanem.
- Nie. Diler - poprawił go jego młodszy brat.
- Och, to co innego - Itachi wypuścił powietrze z ulgą.
- Może tu zostać przez jakiś czas, prawda?
- A jakim cudem nie znalazł się jeszcze w areszcie?
- Rodzice stwierdzili, że nie oddadzą mnie policji, ale mam się wynosić i takie tam - blondyn w końcu wziął się w garść i coś powiedział. - Zwyzywali od pomiotu szatana i narkomana... Normalka.
- Po za tym jego starzy spuścili w kiblu cały towar, więc Deidara był mocno zadłużony u producenta.
- Był?
- Spłaciłem dług.
- Ile?
- Trzysta tysięcy jenów.
- Acha - starszy Uchiha nawet nie mrugnął. - Macie dzisiaj coś ważnego w szkole? - zapytał jakby nigdy nic, siadając przy stole. Deidara także usiadł zdziwiony brakiem reakcji ze strony mężczyzny. W końcu trzysta tysięcy drogą nie chodzi, a Sasuke stwierdził, że ten nie musi oddawać. Cóż... i tak zamierzał oddać, tylko aktualnie był bez niczego. Dosłownie. Być może dla rodziny Uchiha były to tylko drobniaki... Być może? Och, to na pewno były tylko drobniaki!
- Nie. A co? - Sasuke spojrzał na swojego brata, który wpatrywał się jak zahipnotyzowany w zamyślonego Deidare.
- Twój znajomy pojedzie ze mną do firmy. Jak chcesz to ty też możesz jechać.
- Hmm? Zabierasz go na zwiedzanie? - nie raz jego brat już tak robił, ale w każdym przypadku znał jego przyjaciół dłużej niż kilkanaście minut. - Fajnie, tylko się przebierzemy.
- Ty rób co chcesz. On jedzie w mundurku - Itachi nadal nie odrywał wzroku od, już trochę zlęknionego, blondyna. W stroju szkolnym wyglądał tak... niewinnie. Niewinnie. To bardzo dobre określenie choć Itachi zdążył się już przekonać, że owy chłopak nie jest taki bezbronny i delikatny jak w jego wyobrażeniu. Diler... kto by pomyślał?!
- Że co? O co ci chodzi?
- O to, że Deidara, czy tego chce czy nie, zostanie nową twarzą Uchiha Company - powiedział prosto z mostu i to całkowicie poważnie. Blondyn spadł z krzesła. Zapadła niespotykana cisza, która wyrażała wszystkie emocje. - Wytłumacze w samochodzie. Szybko, idziemy. Mamy mało czasu.
Weszli do garażu wypełnionego po brzegi najlepszymi markami i wsiedli do czarnego Audi Q7. Itachi ruszył z piskiem opon i względnie wytłumaczył sytuacje z Kibą i to co zamierza. Deidara nie mógł uwierzyć własnym uszom. On ma wziąść udział w sesji do reklamy wartej sześć milionów?! On miał zostać nową twarzą tej cholernie znanej w całej Japoni firmie?! On ma być modelem?! Czy to w ogóle mozliwe? Czy to cud?
Och, cuda się zdarzają. Jego życie się zmienia...! Wcześniej nawet nie marzył o takim czymś. Owszem, zdawał sobie sprawe ze swojej specyficznej urody, ale nigdy nie myślał o modelingu. Chyba, ze w roli kobiety - tak mu mówili kumple.
- To jak? Zgadzasz się i takie tam? - napotkał zdeterminowany i zachęcający wzrok czarnych oczu Itachi'ego w lusterku. Spojrzał na Sasuke

 , który nadal był w szoku, a potem znów w te ciemne oczy.
- Oczywiście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz