sobota, 5 stycznia 2013
Over the rainbow Naruto x Sakura
Rutyna. Dobijająca monotonia. Wsypałam dwie łyżeczki cukru do herbaty. Jak zwykle. Im lepszym jest się medycznym ninja, tym mniej dostaje się misji. Coraz więcej godzin spędza się w szpitalu, a coraz mniej dostaje się zadań. Dzieje się to powoli po powolutku, ale niesamowicie sukcesywnie. Nie zauważasz, a nagle leczysz całe godziny. A ja jestem naprawdę dobra, w tym co robię i tak ostatni rok spędziłam na linii dom szpital z rzadka wykonując jakąś misję. Każdy dzień po pewnym czasie zaczyna wyglądać tak samo. Wszystko zlewa się ze sobą. Nie można odróżnić od siebie poszczególnych tygodni, bo stają się łudząco podobne do siebie, jakby jednolicie szare. Choć czasem zdarzają się promyki słońca, które rozjaśniają dni, jednym słowem przyjaciele, pomogli mi przetrwać, gdyby nie to dawno już przestałabym walczyć, poddałabym się. Zwłaszcza Naruto, zawsze wydawało mi się, że miłość jest jak lustro dostajesz tyle miłości ile jesteś w stanie dać a on…On zawsze był przy mnie, widział moje upadki, porażki, przebolał głupią szczeniacką obsesję na punkcie Sasuke. Czy moglibyśmy być razem…Chyba tak, ale…boję się odrzucenia, boję się, że źle odczytuję sygnały, może teraz jest za późno, a on czuję do mnie tylko sympatię? Żałuję tego, że wydawało mi się, że kocham tego zimnego dupka Sasuke, teraz wydaje mi się to takie żałosne. Muszę się otrząsnąć, wyglądam przez okno sprawdzając pogodę, ciemne chmury zawisły nad Konohą, zbiera się na burzę. Pewnie przez to jest tak cholernie gorąco. Szybko naciągam na siebie byle jakie czarne spodnie i pierwszą z brzegu koszulkę, no dobra drugą pierwsza była w jakimś dziwnym odcieniu czerwieni. Przyglądam się chwilę efektowi w lustrze nic specjalnego, jak zwykle, zdążyłam się przyzwyczaić. Włosów nie wiąże, gdy są rozpuszczone czuję się, choć trochę bardziej kobieco.
Cztery godziny do końca. Nie wytrzymuję.
Za trzy godziny wychodzę.
Dwie godziny za chwilę zwariuje z gorąca.
Już tylko godzina.
Wychodzę!! Zawsze odliczam godziny do końca pracy. Wybiegając ze szpitala praktycznie staranowałam Shizune. No pięknie niech żyje moja subtelność.
Było przerażająco parno, ubrania kleiły mi się do ciała. Burza była coraz bliżej słychać było grzmoty, zrobiło się prawie czarno. Mam nadzieję, że zdążę dojść do domu. Cholera zaczyna kropić.
Padało coraz mocniej, a cieple krople wystukiwały nikomu nieznany rytm na moim czole. Byłam zbyt daleko od domu. Rozejrzałam się dookoła. No jasne Naruto. Chwila zawahania i już wspinałam się po schodach do jego mieszkania. Zapukałam i weszłam do środka.
-O Sakura! Krzyknął radośnie Naruto. Naprawdę ucieszył się na mój widok. Mimo tego, że wyglądałam idiotycznie w mokrych lepiących się do ciała ubraniach, mimo tego, że w miejscu gdzie stałam utworzyła się kałuża wody. On naprawdę się ucieszył.
Jak on to robi, że ma w sobie tyle optymizmu?
-Zaraz dam ci jakieś suche ubranie. Powiedział blondyn i po chwili wrócił z wściekle pomarańczowym podkoszulkiem takimi samymi dresami. Piękny zestaw.
-Dzięki. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie ma sprawy, mogłabyś poczekać chwilę musze skończyć raport dla Tsunade. Mimowolnie skrzywił się.- Potem jestem do twojej dyspozycji. Do mojej dyspozycji…Hmm ciekawa propozycja.
-Jasne. Odparłam ruszając do łazienki by przebrać się gustowny zestaw, jak na samotnie mieszkającego chłopaka była uprzedzająco wręcz czysta. Po chwili całkowicie na pomarańczowo wychynęłam z łazienki i usadowiłam na fotelu naprzeciwko kanapy gdzie siedział blondyn. Z uśmiechem, wpatrywałam się w naruto. Który ze skupioną mina pisał sprawozdanie z misji. Powaga malująca się na jego twarzy była niecodzienna, chociaż nie myliłam się, Naruto bardzo się zmienił w ciągu ostatnich lat spoważniał, wydoroślał i cóż musiałam to przyznać…..Wyprzystojniał. To, że ja wciąż wspominam go jako rozwrzeszczanego młotka to inna sprawa, widać starzeję się. Patrząc na niego miałam przemożną ochotę sprawdzić jak smakuje. Zagrzmiało, wzdrygnęłam się. Lubię przebywać z Naruto słuchać jego ciepłego głosu, nie zawsze zabawnych żartów, czuję się bezpieczna i potrzebna. Ile potrzeba czasu by uświadomić sobie jak bardzo kogoś się kocha? Rok? Dzień? Chwilę? W moim przypadku bardzo, bardzo długo to trwało. Jednak teraz w ciągu kilku sekund, wszystko stało się proste. Gwałtownie wstałam potykając się o przydługie spodnie. Rozgarnęłam włosy na karku. Grzbietem dłoni otarłam pot z nad górnej wargi. Cholernie gorąco. Szukałam w myślach właściwych słow. Wiedziałam, że teraz albo nigdy. Wpatrywałam się w sufit szukając tam pomocy. Ciekawe ile razy Naruto się tak czuł odrzucany przeze mnie? Wzięłam głęboki wdech.
-Chcę ci coś powiedzieć. Wyraźnie zainteresowany Naruto odłożył raport. Czułam się jak w przedszkolu, stoję na środku Sali i mam powiedzieć wierszyk., czy coś w tym rodzaju.
- Żałuję za ten dystans, który utrzymywałam między nami. Żałuję, że kiedyś udawałam, że cię nie lubię, że mnie nie obchodzisz, bo tak naprawdę…naprawdę czuję coś zupełnie innego. Przez chwilę kręciłam się nerwowo w kółko. Wiedziałam, że pod pachami wystąpiły mi wielkie kręgi potu sięgające zapewne talii. Pot ściekał mi też z włosów. Znowu zagrzmiało. Spojrzałam na niego błagalnie.
-Och Sakura. Westchnął i ujął moje mocno spocone dłonie. Znał mnie na tyle dobrze, ze wiedział, iż wyjaśniłam wszystko najlepiej jak potrafiłam. Przyciągnął mnie do siebie. Ponieważ siedział, aa ja stałam byliśmy niemal równi wzrostem. Nasze nogi zetknęły się. Czułam w nozdrzach jego cierpki, męski zapach. Miałam wrażenie, ze za chwilę zemdleje. Kręciło mi się w głowie. Widziałam tylko jego twarz. Jego usta. Kierowana jakąś nieznaną siłą pochyliłam się lekko naprzód i pocałowałam je. Był to pocałunek i pytanie. Naruto odpowiedział na nie chwytając mnie w objęcia i przyciągając mocno do siebie. Jego pocałunek był długi i namiętny. Nasze dłonie, co kilka sekund stykały się ze sobą, moje nerwy odgrywały prawdziwą symfonię. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, co do siebie czuliśmy i co niedawno zostało wyznane, nie za bardzo wiedzieliśmy jak się dotykać. Ja byłam zmieszana i niepewna, a Naruto chyba po prostu bał się mnie zranić. W końcu ja postanowiłam przejąć inicjatywę. Szybko ściągnęłam jego koszulkę lizałam każdy milimetr jego klatki piersiowej, podszczypywałam sutki. Naprawdę się starałam. Czułam na sobie jego płomienny wzrok i wydawało mi się, że w środku spala mnie podniecenie, które musi być szybko zaspokojone. By nie utrudniać zdjęłam z siebie pomarańczową podkoszulkę, Naruto delikatnie położył dłonie na moich piersiach całując mnie. Dotykał mnie z niezwykłą ostrożnością jakbym była kruchą porcelanową laleczką. Czułam jak twardnieją mi sutki, gdy on ręką pieścił moją łechtaczkę, pobudzając każdy mój nerw. Niesamowite… Radość odczuwałam całym ciałem. Jego dotyk, on sam….W tej chwili kochałam to wszystko całą duszą. Grzmoty przetaczały się nad Konohą. Szybko pozbyliśmy się ubrań, widziałam w jego oczach pożądanie, podziwiał moje nagie ciało. Oplotłam go nogami w pasie, teraz nie było odwrotu. Wszedł we mnie ostrożnie z wyczuciem, mimo to bolało, grymas bólu wykrzywił mi twarz. Naruto spojrzał na mnie pytającą.
-Naprawdę tego chcesz?
-Tak. Byłam zdecydowana swój pierwszy raz chciałam przeżyć właśnie z nim nikim innym. Na szczęście byłam dostatecznie wilgotna ból pojawił się i zniknął, nie powrócił…Pozostała tylko czysta przyjemność. Kurczowo zaciskałam palce na jego plecach, sprawiając, że byliśmy jeszcze bliżej. Rozkoszowałam się jego pchnięciami na początku słabymi, a teraz coraz mocniejszymi. On obsypywał pocałunkami moje usta i szyję. Nawałnica za oknem wogóle nam nie przeszkadzała, ba nawet rozkręcała wszystko kochaliśmy się do wtóru błysków i grzmotów. Blondyn wchodził we mnie niemalże po same jądra. Spojrzałam na jego półprzymknięte z radości oczy. Nie mogłam się powstrzymać musiałam wykrzyczeć moją radość, gdy jego sperma rozlała się w moim wnętrzu, doszliśmy niemal równocześnie. Po chwili ciasno objęci leżeliśmy na kanapie.
-Kocham cię Naruto. Przechyliłam głowę w jego stronę.
-Nawet nie wiesz ile czekałem na to wyznanie. Odparł z uśmiechem.
Byłam zbyt wzruszona by cokolwiek powiedzieć. Powiedzieliśmy sobie wszystko, ale nasze słowa mogą starczyć na całe życie. Naruto naprawdę potrafił mnie uszczęśliwić. Może jutro znów będziemy się kochać, może kiedyś założymy rodzinne. Ale teraz to, co zaistniało między nami w zupełności mi wystarcza. Jak wiadomo po burzy zawsze wychodzi tęcza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz