niedziela, 27 stycznia 2013
Koniec i początek- czyli Welcome To The Jungle!
Lider siedział na kiblu i czytał gazetę.
„Wszystkie narody i wioski ninja połączyły siły, a Kage nawiązali współpracę. Nowym Hokage został Naruto Uzumaki. Co teraz czeka Kraj Ognia? Jak donoszą nasi reporterzy, wszyscy ninja pod wodzą swoich Kage, zamierzają zaatakować Akatsuki. Ich kryjówkę wydała Haru Yayakata- była członkini i córka mafioza porwana przez Deidarą- terroryste i uciekiniera z Iwa-Gakure. Dziewczyna była przetrzymywana przez dłuższy okres czasu. Oprócz tego, Orochimaru w ramach odkupienia win, postanowił pomóc w unicestwieniu Akatsuki…”
Oczy Liderka rozszerzyły się. Kupa z głośnym pluśnięciem wpadła w kibel. Rudzielec z kolczykami przełknął głośno ślinę i zerwał sie z tronu!
Przerażenie malowało się w jego oczach, a bokserki opuszczone do kolan, nie ułatwiały biegu. Wpadł do salonu!
-Kurwa, chłopaki! Już po nas!
-Ło kuwa! Liderze! Aaaaa! Zakryj swoją włochatą fujarę!- piszczał Deidara, a reszta Akatsuki z obrzydzeniem ukryła twarze w dłoniach.
-Chuj z moim pytongiem! Czytajcie to!- rzucił w nich gazetą i zaczął doprowadzać się do porządku.
-Nosz kurwa! Nie wierzę!- Itachi rzucił shurikenem w okno.
-Co?! Tyle lat się napierdalali, a teraz wielka miłość bratnich narodów?!- Sasori walnął pięścią w stół.
-Mówiłem, żeby zapierdolić Haru, kiedy była okazja, ale njeeee…- mruknął Lider.- Masz Deidara, swoją dziewczynę!
-To nie była moja dziewczyna… To była publiczna…No publiczna kobieta, to była!- bronił się blondynek, ale i tak wszyscy patrzyli na niego, jak psychol na swoją ofiarę.
-Noo…Jesteśmy w gównie!- oświadczył wesoło Hidan.- Ale takie są uroki posiadania, pojebanej rodziny!
-Daruj sobie tą rodzinę…- prychnął Zetsu.- I tak nas zabiją. Miliony ninja, przeciw nam…
-Spoko, chłopaki! Mam plan!
Szczery uśmiech zagościł na twarzy Lidera. Akatsuki przeczuwało coś złego… Wielka rzeź? Bohaterska śmierć na polu bitwy, a może zbiorowe samobójstwo? Tego nie widział nikt, oprócz psychicznego Liderka, żyjącego psychotropami.
***
Naruto siedział za biurkiem i przerzucał tonę papierów. ” Ile byłoby srajtaśmy z tych raportów” pomyślał. Jako, że miał największe doświadczenie z Akatsuki, rada wybrała go na głównodowodzącego. Tak więc wszystko było na jego blond głowie. Spis ninja biorących udział w wojnie, spis broni, zaopatrzenie, przydzielanie medycznych ninja.
-Ten biznes jest tak chujowy, jak sranie cekinami… – mruknął otwierając szufladkę.- Achh…Moje kochane sake! Osiemdziesiąt procent mocy!- cmoknął z uznaniem i duszkiem obalił pół butelki.
-Ło kurwa, jakie mocne! – na jego twarzy zagościł wieeeeelki uśmiech. Przed oczami zaczęły biegać białe myszki, ptaszki szczekały, a Sakura patrzyła morderczym wzrokiem zaciskając pięść. Zaraz, zaraz…Sakura?
Chyba miał poczuć ból, ale jedyne co czuł, to ciepło rozchodzące się po policzku.
-Pieprzony idiota! Szykuje się bitwa tysiąclecia, a ten napierdala się w trzy dupy!- Sakura stojąc nad Naruto, kopnęła go w udo. Ten jednak się nie obudził, ani cudownie nie otrzeźwiał.
-Nie ma żadnego pożytku z mężczyzn…- skwitowała wychodząc z gabinetu.
***
-Pamiętacie ten cygański autobus?- zapytał Liderek, a jego oczka błyszczały dziwnym blaskiem.
-Nooo… A co?
-Chodzi o to, że mógłbym otworzyć portal! I przenieść nas do zupełnie innego miejsca! W innym wymiarze!
-Ej! To nie jest zły pomysł! Moglibyśmy cofnąć się w czasie, skłócić narody i czekać aż sie wykończą! – ucieszył się Kakuzu.
-Chłopie, chłopie… To tak nie działa.
-Cholercia…- mruknął Itachi. – To co robimy?
-Cygańska energia nie przenosi w czasie, tylko między wymiarami! Trafimy gdzieś, na jakieś zadupie. Pojęcia nie mam gdzie… No i jest problem. Pozbawią nas wszelkich mocy.
-Co?!
-Będziemy zupełnie bezbronni?!
-No nie do końca… Jedyne co nam pozostanie, to nasza walka wręcz. Rozumiecie, nie? Ciosy itp. Więc, Kakuzu i Hidan- nie będziecie nieśmiertelni. Itachi- raczej nie oślepniesz, Sasori- będziesz znowu człowiekiem, Deidara- pozbędziesz sie łapek i aparaciku z biedro na oku. Tobi- tutaj chyba nic sie nie zmieni.- westchnął.- Kisame- będzie paskudny jak zawsze, ale bez tej rybiej mordy… Zetsu i Zenek- podzielicie sie ciałem. Chyba jeden z was będzie blady, a drugi lekko opalony, ale głowy nie dam. No to jak?
Akatsuki gapiło się na siebie, z otwartymi ustami. Wizja spierdolenia przez wściekłym tłumem była kusząca. Ale tak zupełnie nie używać własnych technik? I w ogóle… Koniec rozrób, kradzieży, gwałtów, wypadów na chlanie…
-Liderze…- zaczął Kisame. – Nasze dotychczasowe życie było…
-Zajebiste było!- przerwał mu Sasori.
-No..No dokładnie!- zgodził sie Deidara.- Tak fajnie sie tych idiotów rozpufało…
-Rozpufało?
-Oj, Hidan… No robili takie ‘puuuff” jak ich wysadzałem.
-Eee…
-No to jak! Jesteśmy Akatsuki? Czy może bandą pedałków z makijażem?!
-No mamy makijaż, a Dei to pe…- Itachi nie dokończył, ponieważ napotkał spojrzenie blondyna.
-No to, kurwa, postanowione!
Akatsuki otrzymało rozkaz spakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Wszyscy uwijali się jak tańczące owsiki. Lider tymczasem szlajał się po krzakach, szukając autobusu.
-Pieprzona cygańska technologia i funkcja niewidzialności!- zaklął i zaczął tłuc łomem wszystkie roślinki. Coś pierdyknęło, coś zgrzytnęło i zaczął unosić się dym.
-Jak w trzydziestym dziewiątym!- ucieszył się Liderek.
Po omacku odnalazł drzwi i wtarabanił się do środka. Wszystko było na swoim miejscu. Może oprócz tego obdartego faceta.
-Kim dziadu jesteś!?
-Akwizytorem.- koleś posłał mu uśmiech casanovy. – Może chcesz kupić…
Lider pierdyknął go łomem i dziad, niczym zespół R!, błysnął.
-Pierdolona hołota…
***
-Pamiętajcie! Z Akatsuki nie ma żartów! Są naprawdę silni… Na pewno nie poddadzą sie tak łatwo.
Na wielkiej konoszańskiej wiosce, zebrali sie ninja. Większość w sumie nie obchodziło to, co sie dzieje. Jest wiele innych, ciekawszych rzeczy. Na przykład oglądanie rosnącej trawy.
-A więc do boju!- wykrzyknął Uzumaki. Z wielkim uśmiechem na twarzy oczekiwał nagłego poruszenia. Jednak shinobi stali i gapili się na Hokage jak przysłowiowe cielę, na malowane wrota.
-Eee…Do boju!- Naruto postanowił raz jeszcze zagrzać do walki.
Cisza…Jedynie zapłakało małe dziecko i świerszczyk robił ciche „cyku-cyku”.
-Do boju, kurwa! To jest wojna, wy bando imbecyli!
I nagle Konoha i okolice, wypełniły się radosny okrzykami.
-Na Akatsuki!- krzyczał Kakashi, a inni śpiewali „Szła dzieweczka do laseczka”
***
Lider podjechał pod zdezelowane drzwi. Z uśmiechem wielkim, jak dupa pawiana, wlazł do siedziby. Chłopaki biegali niczym koty z chorym pęcherzem. Upychali wszystko w walizki, chociaż nie mieli nic cennego. Trochę kasy, skarpetki na zmianę, fioletowy lakier do paznokci.
-O! Liderze! To gdzie sie teleportujemy?- zapytał Sasori opierając się o drzwi.
-Nie wiem, chłopie, nie wiem. Teleportery są kapryśne…
-Czyli możemy trafić nawet tutaj?
-Nie, no skąd! Chyba… Nie zawracaj mi dupy! Muszę się spakować!
Lider odszedł zostawiając rudzielca, którego włosy powiewały na wietrze. W powietrzu wirowały płatki wiśni…
-Co, kurwa? Skąd te płatki. Mamy zimę…
***
-Chłopaki siedzicie?!
-Siedzimy!- odparło chórkiem Akatsuki!
Lider zaczął machać ręką i śpiewać dziwne pieśni. Itachi, który znów został kierowcą, depnął w gaz. Autobus rzęził, charczał i rozpędzał sie bardzo powoli. Na horyzoncie pojawiła się banda mocno podkurwionych ninja.
-Liderze! Wrogowie na dwunastej!
-Morda w kibel! Jedź na nich!
-Ale…!
-Jedźże kurwa, tani pachole!
Itachi wrzucił bieg, depnął w gaz i zaczął modlić sie do Jashina. Wroga armia zbliżała się w zastraszającym tempie, a portal nadal się otwierał!
-Zginiemy!- pisnął blondynek.
-Moje biedne jaja…- zaszlochał Hidan.
-Zamknąć dupy i twarze!- wydarł sie Kakuzu i walnął jednego i drugiego w potylice.
I stało się coś strasznego! Autobus stanął w miejscu!
-Liderze!
Itachi podjął się ostatniej próby uruchomienia pojazdu. Coś stuknęło, buchnęło i pojawił się ogień! Ninja zbierali się do otoczenia autobusu! Ktoś używał tajemnej techniki ognia, polegającej na zapaleniu pierda! To będzie rzeź…Pomyśleli Akatsukowie. I cud się zdarzył! Lider otworzył portal, który wessał autobus.
W portalu między wymiarowym było ciemno. Nawet bardzo ciemno. A potem nastała taka ciemność, że nawet sam Lucyfer narobiłby w majty ze strachu!
***
-O moja głowa…- jęknał Zenek. Leżał na podłodze autobusu, ktoś wbijał mu kolano w tyłek. Na szczęście to był Zetsu. Obok reszta powoli wracała do siebie. Ale wszyscy wyglądali jakos inaczej. Kisame nie był tak szpetny jak zawsze, Tobi wyglądał jak zwyczajny chłopiec, Hidan miał roztrzepane włosy, Lider normalne oczy i kolczyki gdzieś wyparowały, Itachi wyglądał jakoś młodziej, Deidara miał drugie oko, Sasori był człowiekiem, a Kakuzu był nawet przystojny, chociaż jego skóra miała lekko ziemisty odcień.
-No nie wierzę… Jestem człowiekiem!- wykrzyknął Sasori.
-Co tam, że jesteś człowiekiem! Ale gdzie my jesteśmy!
Lider z trudem powstał z podłogi. Zataczając się wyszedł przez wielką dziurę w pojeździe. W miejscu owej dziury powinny być drzwi… Ale cóż… Portale są kapryśne.
-Łysekunie? Co to za miejscowość? Co to za kraj! I w jakim my języku mówimy?!
-No, chłopaki! Witamy w Polsce!
Z obłoku siarkowego wyłonił się Diabeł Boruta. Akatsuki opadły japy, a gdzieś w oddali zaryczała krowa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz