niedziela, 27 stycznia 2013

Demony przeszłości. Gościnnie występuje: wojsko, Święty Mikołaj, Podchorąży, Henri i tam ktoś jeszcze. :D


-Jazda, jazda, jazdaaaa! Depnij kurwa w pedał!- darł się Lider bijąc kapciem Itachiego, który prowadził porwany autobus.
-Ja ślepnę! Nic nie widzę!-krzyczał brunet, puszczając kierownicę.
-Szmata na ryj!-Lider spoliczkował chłopaczka i sam złapał kierownicę.-Wypieprzaj mi z siedzenia. Ktoś tu, kurwa, musi się przebić przez blokadę policyjną.-oświadczył dumnie, a jego brewka podskoczyła.
-Liderku, Itaś znowu się „Klanu” naoglądał.-szepnął Deidara, chowając się za plecami Sasorka.
-Widać. Ryj ma tak samo nie ogarnięty jak Rysiu…
-O kurwa, Liderze! Wojsko! Czołg nam postawili!-krzyczał Sasori szarpiąc Liderka za płaszcz.
-Nie szarp mnie, bachorze z pękniętej gumy!
-No, ale czołg!
-O ty żesz w dupę jego piźnięta mać!
Liderek jebnął po hamulcach i wszyscy, rozmaślili się na przedniej szybie. Hidan z perv zacieszem macał tyłek blondynka, Kakuziu szlochała, a Itachi turlał się po podłodze i krzyczał ” Ja oślepłem, ja oślepłem!” A reszta w ogóle była nieprzytomna, więc gówno ich obchodziło, co się dzieje.
-Tak, kurwa, nie może być…No być nie może!
Lider na ślinę włosy ułożył, spodnie przygładził, płaszczyk poprawił i z uśmiechem wielkim jak dupa pawiana, wyszedł z autobusu.
-Hello, Poland!
Policjanci, żołnierze, straż graniczna, komandosi, marynarka wojenna, GROM, TOPR, WOPR, pijane OSP z wioski, patrzyło na Lidera z niemym WTF?! Pan Podchorąży Zawsze Zdąży jako jedyny, otrząsnął się i rzucił na Lidera.
-Jesteś zatrzymany pod zarzutem morderstwa!
-Ale ja nic nie zrobiłem! Puść mnie kutasie zafajdany!- Liderek piszczał, krzyczał, gryzł i kopał, ale gówno mu to dało. Podchorąży Zawsze Zdążyć był niczym Pudzian! Pudzian z zacięciem Czaka Norrisa i zdolnościami King Bruce Lee Karate Mistrza!
-Nie rycz, mała nie rycz. Ja znam te wasze numery!- wydarł się Podchorąży i deszcz śliny spadł na twarz Lidera.
-Z mordy ci wali , fajfusie! Ja jestem niewinny! Niewinny, kurwa!
-Każdy tak mówi! Ale ja was znam! Znam te wasze zagrywki! A teraz gadaj, kurwa, gdzie jest Mikołaj!
-Jaki, do chuja, Mikołaj?!
-Ty dobrze wiesz jaki!- Podchorąży pogroził palcem.
-No Kopernik leży w grobie…
Pan Podchorąży zrobił się czerwony na twarzy. Zaczął szarpać Lidera za płaszcz. Liderek uśmiechał się jak psychol i piszczał ” Łiiii! Karuzela”. Ten Co Zawsze Zdąży poddał się. Z miną emo, rozkazał obezwładnić Akatsuki i zawieść do miejsca X!

Miejsce X! znajdowało się nie wiadomo gdzie. Miejsce X było chyba na wsi, ale nikt pewny nie był. Sądząc po oderwanych z płotu sztachetach, walających sie na trawie cegłówkach, pustych butelka po wódce i bimbrze, oraz uroczych, szklanych tulipankach, mógł to być środek, tudzież wschód Europy. Pośrodku polanki stał duży, szary budynek. Miejscowi gadali, że to bunkier rosyjski, ale kto ich tam wie. Ludzie dziwne rzeczy gadają, a po miejscowym siarkowym winku, to nawet bardzo dziwne. W owym budynku, była sala, magazyn, prowizoryczna kuchnia i parę pokoi. Podchorąży rozkazał zamknąć każdego członka Akatsuki w izolatce. Sam zaciągnął Tobiego do pokoju przesłuchań.

Lampka raziła oczy Tobiasza. On pocił się jak dzika szwynia, szczekał zębami i możliwe, że popuścił.
-Gadaj, sukinsynu! Co zrobiłeś Świętemu Mikołajowi?!- Podchorąży uderzył w biurko. Wszystkie papiery spadły na podłogę, a Tobiasz zaczął krzyczeć.
-Ja nic nie wiem! Tobi is a good boy!
-Morda, krowi pomiocie! Co nas obchodzi, że jesteś dobry! Pewnie dobry w zabijaniu!-Podchorąży ryczał, przypominał wkurwionego goryla, któremu ktoś zajebał bananki.
-Ale…-pisnął zamaskowany chłopiec.-Ja nic nie wiem. Tobi nic nie wiedzieć!
Nagle z mroku wyłoniła się postać, ubrana w szary płaszcz i kapelusz tego samego koloru. Podszedł do biurka, dotknął ramienia Podchorążego i krzyknął:
-Jurek, kurwa jego mać! To ja miałem być tym złym! Tym złym gliną! Nie pamiętasz?! W pokera przegrałeś.
-Oj zamknij twarz! Kaca mam.- mruknął coś i strzelił Tobiemu po łbie.
-Uhmm…No więc.- koleś w kapeluszu musiał wczuć się w rolę- Nie bój sie chłopcze. Przyznaj sie, to złagodzi wyrok…Poza tym, twoja matka jest w szpitalu. Naprawdę chcesz ją tak denerwować?
-Ale ja nie mam matki…
-Fail…-zaśmiał się Podchorąży.
-Jurek, morda!- syknął koleś.
-Tobi się boi!
-Wypuśćmy go, to idiota.- stwierdził z niesmakiem koleś.
-Henri, odbiło ci?! To ty nie wiesz, że tacy to najwięksi psychopaci!
-Przecież to idiota…
-Pfff mniejsza o to. Dawać następnego.

Do pokoju został brutalnie wepchnięty Deidara. Wykrzyczał słowa na „k”, „ch” pod adresem klawiszy. Ci poszczuli go prądem i Terrorysta się poddał.
-Pewnie jesteś dziwką! Pojęcia nie mam, co możesz robić z tą bandą idiotów!- krzyknął Podchorąży, rzucając kubkiem w ścianę.- Przyznaj się, mała zdziro, ile bierzesz za zrobienie laski?
-Spierrrdalaj!- wysyczał blondynek i jego rączka wypluła bombę.

Pieprzło tak, że z pokoju przesłuchań nie zostało nic. Podchorąży i Henri gdzieś zniknęli. Możliwe że umarli, ale kogo to obchodzi. Deidara który cudem przeżył- wszak zaprawiony w boju chłopak- czołgając się uciekł z pokoju. Zakrwawiony i potargany wysłał wybuchowego motylka w strażników. Z korytarza zostało parę cegieł. W tym czasie, Itachi wyjebał z kopa drzwi. Hidan śmiejąc się jak psychopata, porąbał kosą, Kakuzu po prostu je otworzył, Tobi zemdlał, Kisame zrobił powódź, Zetsu wyszedł z podłogi przeżuwając nogę strażnika, Sasori biegał z lalkami.
Lider z cygarem w japie i w garniturku, tak al’a  bonzo madafaka, pojawił się na korytarzu, albo tym co z niego zostało. Uśmiechnął się i kopnął jakieś zwłoki.
-Panowie, czas uwolnić Mikołaja! No i oczyścić nas z zarzutów! Deidara, dobra robota. Musiałeś im obciągać, żeby cię wypuścili?
-Jeb się na ryj…-mruknął blondyn i zemdlał.

Akatsuki odzyskało autobus. Deidara nadal leżał nieprzytomny, a reszta omawiała zbrodnię idealną!
-Więc, gdzie może być Mikołaj?- zaczął Sasori, powoli rozkładając mapę na usyfionej podłodze.
-Musi być…Na północy!- wykrzyknął Hidan.
Nagle pojawił się Lider.
-Mikołaja nie ma na północy! On jest tutaj!- szybkim ruchem dłoni, otworzył portal między wymiarowy i wyciągnął z niego Mikołaja. Przerażonego, brudnego, jakby chudszego.
Deidara w tym momencie odzyskał przytomność. Popatrzył na Lidera swoim niebieskim oczkiem.
-Liderze…Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?! Skoro Mikołaj jest tutaj, a ten bunkier!  Ja…mogłem tam, kurwa, zginać!
-Wiem. Każdy ponosi jakieś ofiary.- odparł filozoficznie.
-Właśnie, na chuj to zrobiłeś! – krzyknął Itachi.
-T-to…To moja sprawa! Moja zemsta! Moje zniszczone dzieciństwo! Wy nic nie rozumienie!- Lider zaczął płakać.- Jestem dzieckiem z biednej rodziny. Matka i ojciec… Wciągali mydło nosem i palili rzeżuchę… Wszystkie pieniądze, tracili na chlanie, mydło i zielsko… Mydła było pełno w domu, a ja chodziłem brudny. Rozumiecie? Nie, nie zrozumiecie… Nie lubiliście sie myć. A ja, lubiłem gdy pachnę! Tak wiem, to pedalskie! Ale naprawdę to lubiłem… Jednak nie mogłem sie umyć…Nie mogłem…
 -Zawsze marzyłem i zazdrościłem innym, że mają takie rodzinne święta. U mnie  nigdy czegoś takiego nie było… I pewnego roku… Napisałem list. Taki zwykły, na poplamionej kartce, jakimś kawałkiem węgla. List do Mikołajka…Chciałem dostać lalkę Barbie i Kena. No i samochodzik do tego, żeby zrobić kochającą sie rodzinkę.
Akatsuki już ryczało, jakby ktoś im puścił piosenki Justina B.
-Liderze…-szepnął Sasori. – My nie wiedzieliśmy!
-Milcz! Ja opowiadam…
Autobus wypełnił szloch Liderka.
-Nadeszły święta. Stałem przy brudnym oknie. Patrzyłem, czekałem! I… Mikołaj przyszedł… Ale rozjebał się na mojej huśtawce! Był najebany! Wybiegłem! Chciałem sprawdzić czy nic mu nie jest! A w saniach siedział z dziwkami! Chlał bimber! Uśmiechnął się wrednie i powiedział : „Sorry, mały chłopie, ale wymieniłem w lombardzie twoje prezenty na kasę! Zobacz jaką teraz mam imprezę!”
Wiecie, jak to bolało? Wiecie?! Wtedy przysiągłem sobie, że się zemszczę! Że Mikołaj zapłaci za moje krzywdy!
Lider potrząsnął Świętym. Zaczął coś krzyczeć. Zlepek niezrozumiałych słów. Czas jakby stanął. W autobusie było duszno. Zła energia- powiedziałaby Hanage.
Akatsuki nie wiedziało, ile czasu zajęło to przedstawienie. W końcu Lider bezsilnie opadł na kolana. Ukrył twarzy w dłoniach i płakał.
Członkowie podeszli do niego. Przytulili. Obiecali lalkę, domek, Kena! Nawet samochodziki i mini zestaw sado-maso.
Mikołaj w tym czasie uciekł.
-Ale, powiedz Liderze, po co było to wszystko? – zapytał Kisame.
-Musiałem odsunąć od siebie podejrzenia. Chciałem zabić Mikołaja, potem powiedzieć, że w czasie akcji ratunkowej zginął, no ale nie wyszło.
-A ten portal?
-Deidara, ten portal powstał na skutek pozostałości po energii Cygańskiej. To był ich autobus.
-Ach…
-Wracajmy już. Jestem zmęczony. Chcę spać.- powiedział Lider i usiadł za kierownicą. Silnik z głośnym „jebut!” ożył i Akatsuki wróciło do siedziby!

1 komentarz: