sobota, 12 stycznia 2013

Dom Strachu (DeidaraxSasori)




Słońce grzało mocno, obaj męszczyźni w czarnych płaszczach, na których widniały czerwone chmury dyskretnie ocierali pot z czoła.

- Sasori-danno! Jak daleko mamy do naszego celu?

- Deidara…Wiem że marnujemy czas idąc piechotą, ale musisz oszczędzać glinę, nie wiadomo kogo nasza ofiara wynajęła do obrony.

Deidara już nic nie mówił tylko uśmiechnął się do siebie. Przez całą drogę robił małe figurki z gliny podczas gdy Sasori był zajęty nażekaniem na brak czasu.

Szli wolno, ale zdecydowanie. Dzień mijał im szybko, za szybko.

- Sasori-danna! Może rozbijemy tutaj obóz?

Czerwono włosy nic nie powiedział. od razu zabrał się do wykładania niezbędnych rzeczy na obóz.

Deidara nie spał, czuł że nie może zasnąć, bał się że może ich ktoś zaatakować.

Chłopak spojżał na śpiącego towarzysza. Jego twarz była blada, spokojna i dziwinie pociągająca.

Potrząsnął głową, przecież nie mógł tak myśleć o człowieku, którego szanował.

Poszedł się przejść, ciepłe nocne powietrze ożeźwiało go.


Co dom? W środku lasu?


Zapukał do drzwi , lecz jak przypuszczał nikt mu nie otworzy, nawet nie usłyszał żadnego ruchu.

Już chciał otworzyć drzwi, gdy nagle czyjaś ręka pociągnęła go do tyłu. Deidara stracił równowagę i upadł na ziemię.

Z góry na niego spoglądał Sasori, wyglądał na poirytowanego.

- S..Sasori-sama…

- Nie wchodź do tego domu. Nie słyszałeś legendy o nim?

- Co? Legenda? O tym małym domku? – Deidarze ze zdziwienia rozszeżyły się niebieski tęczówki.

- Kto raz tam wchodzi nigdy nie wyjdzie, śmiercią podłą umierać musi… Z tego co słyszałem to tylko Orochimaru tam wszedł i wyszedł nie tknięty. – Sasori spojżał z nienawiścią na mały domek – Prawdopodobnie to co tam spotkał zjadło mu wszystkie rozumy i dlatego odszedł z Akatsuki…

- Co, co? Nie dosłyszałem, z tego domku słychać jakieś jęki.

Kukiełkarz spojżał na towarzysza jag by postradał wszystkie zmysły.

- Un.. Pan tego nie słyszy? Kobiece wrzaski są dość wyraźne! – Deidara wstał o nacisnął klamkę. Nic. Powoli odchylił drzwi. Nic się nie stało, w środku domek wyglądał spokojnie oprócz schodów prowadzących do podziemi.

- Chodź stąd Deidara mamy misję do wypełnienia. – Sasori próbował odciągnąć chłopaka od tego ponurego miejsca , ale na nic jego starania chłopak wszedł do domku.

- I co Sasori-sensei? Nic! Nic się nie stało! O nawet są tu jakieś dzbanki z..dżemem ! Ale straszne!

Nagle podłoga pod chłopakiem osunęła się i wpadł on do dziury.

- Deidara! – Męszczyzna instynktownie żucił się do dziury

***

Obaj ocknęli się niemal o tej samej porze.

- Gdzie my jesteśmy? – Deidara pierwszy się odezwał.

- Nie wiem..Poszukajmy wyjścia…

Nagle obaj przykucnęli, nad ich głowami przeleciało tysiąc shurinkenów.

Spojżeli na siebie porozumiewawczo po czym jak trusie zaczęli biegnąc przed siebie.

Biegli długo nie mogąc ominąć żadnej pułapki.

Dobiegli do dużych drzwi, nie myśląc dużo otworzyli je i weszli do środka.

Pokój był pusty, był cały biały. Na górze gdzie powinna być lampka była duża czarna kropka.

- Odpocznijmy tu i zbierzmy myśli, jak przypomneę sobie jak uciekaliśmy w furii śmiać mi się chce. – Sasori usiadł, opierając się o czystą nicość pokoju.

Deidara usiadł obok i zaczął się natarczywie patrzeć się na towarzysza.

- Co chcesz… Deidara?

Chłopiec przybliżał się wciąż do twarzy Sasoriego.

- Możemy umrzeć prawda?…Zróbmy to Sasori-sensei… – Chłopak pocałował lekko policzek skamieniałego towarzysza.

Brak reakcji z strony kukiełkarza tylko napalił chłopca.

Cmoknął go w usta kusząc do dalszych igraszek, o dziwo czerwono włosy nie opierał się pieszczotom.

Chłopak uznał że jego towarzysz akceptuje go i zaczął całować jego szyję ściągając powoli czarny płaszcz.

Oczom blondyna ukazała się pożądnie zbudowana sylwetka, taka jaką sobie wyobrażał podczas snów.

Lizał dokładnie ramiona Sasoriego, który wzdychał coraz ciężej.

Kukiełkarz przestał się bać że skrzywdzi chłopaka, wkącu sam zaczął igrać z ogniem.

Sasori chwycił zaskoczonego Deidare za kołnierz płaszczu i brutalnie zaczął zdejmować z niego ubrania.

W błękitnych oczach chłopaka zaiskrzyły się łzy. Czerwono włosy przestał, nie potrafił być brutalny dla niego, chodź już miał w tym doświadczenie.

- Przepraszam..

Deidara uśmiechnął się lekko i rozpiął rozporek towarzysza.

- Hej..Jeśli nie chcesz nie musisz …Pamiętaj – Sasori z trudem wypowiadał słowa podczas gdy chłopak już zaczoł pieścić jego męskość.

Wssysał się i pieścił rękoma męszczyznę, który zamknął oczy.

Sasori był już dobrze podniecony, doszedł w ustach Deidary, który głośno przełknął słodką maź.

Chłopiec prowokująco przetarł resztki spermy, które wypłyneły z jego ust.

Deidara pocałował Sasoriego pieszcząc swoim długiem językiem podniebienie kukiełkarza.

- Sasori…Zróbmy to… – Chłopak oderwał się od ust towarzysza uśmiechając się szeroko.

Kukiełkarz pokiwał głową po czym odwrócił chłopca na brzuch, przez co teraz on był na górze.

Zaczął lizać kręgosłup Deidary, oddając mu każdą pieszczotę, którą od niego dostał.

Wsadził jednego palca do dziurki chłopaka, który nagle spiął się.

- Rozluźnij się… Bo nie poczujesz… Nic przyjemnego..

Sasori włożył język do trochę mniej spiętego chłopca, zaczął robić kułeczka w środku chłopaka.

Wyjął swój język by wpić się w usta Deidary, ich języki splatały się przez chwilę.

Męszczyzna przestał całować chłopaka i zaczął powoli do niego wchodzić.

To co słyszał bardzo mu się podobało, szczególnie że jeszcze nikt tak bardzo go nie pociągał.

Najpierw poruszał się powoli, lecz z każdą chwilą przyśpieszał a jęki chłopca stawały się coraz głośniejsze.

Wytrysnął w niebiesko okiego trochę później niż on sam.

Deidara opadł na podłogę, Sasori przyłączył się do niego tuż po tym gdy z niego wyszedł.

Nic nie mówili, nie musieli.

Kukiełkarz patrzył się na czarną plamę, która jak mu się zdawało zaczęła znikać i zmniejszać się.

- Deidara…Czy ty też to widzisz?…

- Tak..

Założyli ubranie na swoje spocone ciała i przyjęli pozycję obronną patrząc się uporczywie na drzwi, w których słychać były kroki.

Drzwi się otworzyły a w nich pojawiła się okrągła pomarańczowa maska z jedną dziurą na oko.

Postać była w takim samym płaszczu co Deidara i Sasori.

- Heej Deidara-chan, Sasori-sama!

- TOBI?! – Deidarze szczęka opadła – Co ty robisz tutaj?

- Ah co? Nic tylko że wiesz, to była niegdyś baza Orochimaru, czasem sobie ją odwiedzam…I wiecie co dziś zobaczyłem?…

‘Artyści’ zesztywnieli.

- Ah widzę że wiecie, no to co? Chcecie stąd wyjść? Daliście mi dużo rozrywki, więc was wyprowadzę…

Sasori i Deidara przewalczyli niechęć do tej osoby i podążyli w stronę wyjścia, z jak się zdawało strasznego domku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz