piątek, 11 stycznia 2013

„Bo życie to nie bajka” (OroSasu; NaruSasu i…)



Ciemnowłosy chłopak szedł opustoszałymi ulicami Konohy. Słońce zachodziło już za horyzontem. Pomimo tego, że wojna już się skończyła ludzie nadal obawiali się opuszczać swoich domów. Zbyt wiele podczas niej wycierpieli. Stracili bliskich i przyjaciół. Ale teraz już będzie lepiej. Sasuke szedł właśnie do siedziby Hokage. Miał tam być przedstawicielem ANBU na spotkaniu z Orochimaru. Piątej nareszcie udało się wynegocjować pokój. Pozostało już go tylko podpisać. Uchiha bardzo mocno zastanawiał się, co ona właściwie mu obiecała. Kiedy doszedł na miejsce nie było jeszcze tylko Tsunade. Gdy ta pojawiła się wszystko odbyło się bez większych komplikacji. Zdenerwowanie Hokage, zresztą nie tylko jej, wywołała mina Oro, gdy ten zbierał się do wyjścia. Na jego twarzy widniało coś jakby uśmiech triumfu. Nic jednak nie powiedziała, mając nadzieję, że to tylko wina jej zmęczonego wzroku. Gdy ten był gotowy do, piąta kazała Sasuke odprowadzić go do miejsca noclegowego. Tym razem była pewna, że uśmiech Orochimaru jeszcze bardziej się poszerzył. Westchnęła tylko, ale nic nie powiedział.
***
Po drodze Oro opowiadał Sasu o swojej sile, walkach, zwycięstwa. Ten traktował to jednak obojętnie wtrącając tylko czasem jakieś „tak?” „naprawdę?”. Ale jednocześnie zastanawiał się jak mógłby wykorzystać siłę mężczyzny. Kiedy dotarli na miejsce Oro otworzył drzwi i nic nie mówiąc cofnął się przepuszczając Uchihę do środka. Wszedł za nim i zamknął za sobą drzwi. Bezgłośnie polecił mu usiąść na kanapie, a sam zniknął za drzwiami kuchni. Po chwili wrócił z dwiema pełnymi szklankami. Usiadł obok chłopca i zwrócił się ku niemu:
-Wiem, że pragniesz mojej potęgi. Ja się nią z tobą chętnie podzielę.
Sasuke nadal milczał. Dobrze wiedział, że nie ma nic za darmo. Czekał, kiedy Oro poda „cenę”. Ten nie słysząc żadnej reakcji ciągnął dalej.
-Jeżeli chcesz możesz przenieść się do mojej wioski i tam przekaże ci wszystko, co sam potrafię. Ale… – „no tak to oczywiste”- pomyślał Sasuke- mam jeden warunek.
Nic więcej nie powiedział tylko wstał z kanapy, obszedł ją dookoła i stanął na wprost Uchihy. Pochylił się nad nim, zbliżył swoje wargi do jego i zachłannie pocałował.
Sasuke nie sprzeciwiał się. Ten warunek nie był mu jednak na rękę. Naruto mu tego nie wybaczy. Ale to była jedyna szansa na dopełnienie zemsty. Łzy cisnęły mu się na oczy, ale udało mu się je powstrzymać. Później przyjdzie na nie czas.
-To tylko przedsmak tego, co mi dasz – niespodziewanie oderwał się od niego i oblizał wargi. –Wracamy dzisiaj o północy. Zabierz najpotrzebniejsze rzeczy. Spotkamy się przy głównej bramie, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć.
Obaj wstali z kanapy. Orochimaru odprowadził Sasuke do drzwi, a otwierając je pocałował go jeszcze raz w policzek. Gdy tylko za Uchihą zamknęły się drzwi ten przestał powstrzymywać łzy. Strasznie żałował tego, co planuje zrobić, ale wiedział jednocześnie, że to jedyne wyjście. Najbardziej jednak żal mu było Naruto, który go tak bardzo kochał. Nie powiedział mu jednak niczego. Nie wiedział, co blondyn postanowi zrobić, gdy dowie się, że go zostawił, więc trochę przed północą napisał na kartce trzy słowa „Nie szukaj mnie” i położył ją na stole. Już chciał zamykać drzwi, kiedy postanowił dopisać tam jeszcze „Kocham Cię”. Ręka mu jednak strasznie drżała. Ostatnie łzy, jakie miał w swoim życiu wypłakać, teraz właśnie pociekły na kawałek papieru. Potem otarł oczy i udał się w kierunku głównego wyjścia z wioski. Tam już czekał na niego Orochimaru. Obejrzał się i ostatni raz spojrzał na miejsce, w którym się wychował i w którym przeżył całe swoje życie, zarówno szczęścia jak i smutki. Spojrzał przed siebie i opuścił wioskę nie odwracając się już więcej za siebie.
***
Gdy Naruto obudził się rano miał przeczucie, że wydarzyło się coś złego. A jego przeczucie rzadko zawodziło. Coś się stało tej nocy i miał zamiar dowiedzieć się co. Pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy była imieniem. Sasuke.  Ubrał się i pospiesznie udał się do domu koi. Zapukał. Brak odpowiedzi. Nacisnął klamkę nie spodziewając się reakcji. Drzwi jednak otworzyły się. Stało się coś naprawdę złego. Teraz już był tego pewien. I nie musiał długo szukać. Na stole leżała ta nieszczęsna kartka zalana łzami. Właściwie z tych słów niewiele wynikało. On jednak zrozumiał wystarczająco. Sasuke go zostawił. A on musi go odnaleźć. Orochimaru. On na pewno brał w tym udział. Kolejne łzy pociekły na kawałek papieru. Tym razem łzy blondyna. Łzy wściekłości i nienawiści. Wybiegł z mieszkania z rozmachem zatrzaskując drzwi. Nie wiedział właściwie jak biegnie. Wiedział tylko, że to jest droga, która wiodła do dźwięku. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że dokładnie tą samą ścieżkę przemierzał parę godzin temu Sasuke starając się nie oglądać za siebie.
***
W okolicy wioski dźwięku był przed zmrokiem. Pozostało tylko znaleźć kryjówkę Orochimaru. Zajęło mu to prawie całą noc, lecz w końcu udało mu się do niej dotrzeć. Przemierzał bardzo powoli wilgotne korytarze gdyż dobrze wiedział, że jeden fałszywy krok może go naprawdę słono kosztować. Nagle poczuł coś zimnego na karku. Już po chwili wisiał w powietrzu trzymany za szyję przez nieznanego przeciwnika. Próbował się wyrwać, ale zaczęło mu brakować tchu. W końcu postawiono go na ziemię. Gdy Naruto się odwrócił ujrzał dobrze mu znaną twarz Kabuto. Ten uśmiechnął się złośliwie i pchnął go w kierunku drzwi po przeciwnej stronie korytarza. Blondyn spojrzał przez okienko, a to, co tam zobaczył wywołało u niego atak histerii. Orochimaru leżał na nagim Sasuke i poruszał się gwałtownie. Ten widok był okropny i obrzydliwy. Próbował uciec, ale Kabuto przycisnął go do drzwi.
-Chciałeś go znaleźć?! To teraz patrz. Ja już nie starczam Orochimaru!
Naruto zemdlał.
***
Kiedy się ocknął leżał we własnym łóżku. Nie bardzo widział, co się wydarzyło, bo wymamrotał cicho „Czy to był tylko koszmarny sen?”
-Nie. To zdarzyło się naprawdę – odpowiedziałem siadając na skraju jego łóżka.
-A Sasuke? Co z nim?
-Nie żyje. Po tym jak zemdlałeś on wyszedł stamtąd z Orochimaru i gdy nas zobaczył pobiegł gdzieś. Potem znalazłem go martwego. Podciął sobie żyły.
-Ale jak to…? Skąd ty…?
-Cii. Już nic nie mów.
Położyłem mu delikatnie palec na ustach.
-Teraz już będzie lepiej.
-Nie będzie, bo straciłem kogoś, kogo kochałem najbardziej na świecie.
Zapłakał gorzkimi łzami. Odwróciłem i też zaszkliły mi się oczy. Ja przecież całe życie ukrywałem moją miłość do blondyna. Poszedłem tam z nim, aby nic mu się nie stało. Chciałem mu pomóc sprowadzić Sasuke, żeby był szczęśliwy. A teraz znowu musiałem patrzeć na jego łzy. Nie ważne, co ja zrobię. On nigdy nie zrozumie, że go kocham, od zawsze kochałem. Ciekawe czy w ogóle zauważył, że ja cały czas pilnowałem Sasuke, a potem poszedłem z blondynem go szukać. Bo ten chyba był zbyt zaprzątnięty stratą Uchihy. Dlaczego oni zasłużyli na miłość a ja nie? Pochyliłem się i pocałowałem Naruto delikatnie w usta. Potem odwróciłem się i odszedłem. I już nigdy nie miałem być szczęśliwy. Bo życie to nie bajka. Prawdziwe historie nie kończą się „I żyli długo i szczęśliwie. Bo nie istnieje związek oparty na prawdziwej miłości obu stron. Najczęściej ta druga osoba po prostu próbuje zbudować tą miłość, ale wtedy nie jest już ona prawdziwa. Dlatego ja wolę cierpieć w samotności niż udawać szczęście. Bo życie kłamstwem nie jest żadnym życiem.
***
The end. A więc jeszcze tylko słowem zakończenia chciałam dodać dla tych, którzy się nie zorientowali to całe opowiadanie było pisane z perspektywy osoby, która ujawniła się w ostatnim akapicie, czyli Shikamaru. Przynajmniej dla mnie, bo w sumie można tam kogokolwiek podstawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz