niedziela, 13 stycznia 2013
rozdział 25
Ino, czemu tu jesteś? - zapytała zielonooka która cieszyła się w głębi duszy jak diabli że widzi blondynkę.
Nie pozwolę żeby stała ci się krzywda – choć zwlekałam z tym bardzo długo.
One się mnożą. Kolejne dzieciaki z Konohy musiały tu zabłądzić.
Co wy myślicie?! Ci goście są niebezpieczni! - krzyczał Chuji.
To kłopotliwe ale musimy to zrobić - „Dla Ino” dodał w myślach. - Ino odsłoniła się i my faceci musimy jej pomóc, a nie zwiewać.
„Kiedy on stał się taki obowiązkowy?” zapytała sama siebie Ino. Od kilku dni nie poznawała Shikamaru, był dzielny, odważny, jak nie on, jak by go podmienili w nocy. Od początku egzaminu taki jest, taki inny, lepszy?
Przepraszam że was w to wciągnęłam chłopaki. - powiedziała Ino do kolegów z drużyny.
Jeśli chcesz możesz odejść grubasie – powiedział ninja dźwięku.
Co ta osoba przed chwilą powiedziała? - zapytał jeszcze spokojnie Choji. - Chyba go nie usłyszłem.
„O nie jest dobrze! Ten temat dla Chujiego to temat tabu...” pomyślał Nara patrząc na przyjaciela.
Jeśli to powiesz ponownie... - zaczął go straszyć Choji.
Powiedziałem że możesz stąd odejść jeśli chcesz... Ty gruba dupo!
NIE JESTEM GRUBY! Jestem dobrze zbudowany! - wrzasnął agresywnie w stronę wroga. - OK rozumiecie że to walka między liściem a dźwiękiem tak? - zapytał kolegów z drużyny.
Wasz wybór – rzekł ich przeciwnik.
Sakura – powiedziała do niej niebieskooka – uważaj na tych dwóch tam.
Dziewczyna jej tylko przytaknęła.
Po tym Chouji zajął się ninja z wioski dźwięku, tym samym który powyzywał go od grubasów.
Drugi skorzystał z sytuacji i zamieszania z nią związaną i ruszył na śpiącego Uchihe.
Nie pozwolę ci – powiedział Nara widząc go – razem możecie być bardzo kłopotliwi. Nimpo, Kage Mane no Jutsu! - powiedział a jego cień ruszył za przeciwnikiem.
Moje ciało! - powiedział zamaskowany. Stał w cieniu Shikanaru i będzie tak stał dopóki on go nie puści.
Ino ty się zajmij tamtą dziewczyną – poradził jej Nara.
Ok Shikamaru. Uważaj na moje ciało. - rzuciła do niego po czym ułożyła ręce do jakiejś pieczęci – Ninpou, Shintereshin no Jutsu! - rzuciła po czym jej ciało padło jak kłoda.
Mam cię – złapał upadającą dziewczynę Shika, a wróg zrobił to samo, był teraz jak jego lustrzane odbicie.
Kin!
Co się stało? - zapytali ją jednocześnie, nie wiedzieli co się z nią dzieje.
To koniec. - powiedziała Ino w ciele obcej dziewczyny wyjmując kunai – jeśli się ruszycie ta dziewczyna, Kin zginie. Zostawcie zwój i ruszajcie stąd. Jak odejdziecie dość daleko to ją puszczę.
„Dlaczego się uśmiechają?” zdziwiło to Ino.
Nie! Oni chcą...!
I zaatakowali blondynkę która znajdowała się w ciele niejakiej Kim.
Co jest z nimi? Oni ją zranili – powiedziała cicho niebieskooka nie rozumiejąc zachowania przeciwników.
Chcesz zabić koleżankę z drużyny? - zapytał Shikamaru.
Jeśli będzie trzeba to tak – powiedział śmiejąc się przy tym szyderczo.
To koniec... - powiedział zrezygnowany Nara, nie było już szans.
To obrzydliwe! Zwykli malutcy ninja dźwięku. - powiedział Neji który stał razem z Tenten na gałęzi drzewa i patrzył na nich wszystkich z góry. - Uważacie to za chwalebne, znęcanie się nad ninja drugiej klasy?
Co? - spojrzeli zdziwieni w górę.
To jest drużyna Lee – powiedziała słabo Sakura.
Lee! - powiedziała zatroskana Tenten widząc kolegę z drużyny który leżał na ziemi.
Wygląda na to że mu się dostało. - stwierdził Neji. - teraz będziecie walczyć z nami.
A więc ten gość jest z waszej drużyny? - zapytał wróg wskazując na leżącego Lee.
Oberwiecie tak samo jak on! - obiecał im Hyuuga który nie rzucał słów na wiatr. Wraz z tymi słowami w jego oczach pojawił się Byakugan.
Brunet miał już tam do nich zejść, gdy nagle poczuł bardzo silną czakrę. Nie był głupi, nie miał najmniejszego zamiaru tam schodzić.
Widać nie jest mi dane z tobą walczyć – powiedział.
Przeciwnik nie wiedział o co mu chodzi.
Sasuke! Obudziłeś się! - krzyknęła radośnie dziewczyna na jego widok.
Obudził się, ale nie było z nim tak całkiem w porządku. Z jego ciała wydobywała się czakra. Dziwna czakra, obca, silna, nie należąca z pewnością do Uchihy.
Bali się go. Z tą mocą wyglądał strasznie.
Sakura – powiedział spokojnie, z opuszczoną głową szatyn – kto ci to zrobił? - zapytał.
To nie był Sasuke. Na jego ciele widniała nie znana pieczęć która się rozrosła na całe ciało. Wyglądał jak by był pokryty w tatuażu.
Sasuke, twoje ciało... - powiedziała nie pewnie dziewczyna. Bała się go. Wyglądał naprawdę strasznie z tą pieczęcią i z unoszącą się nad nim czakrą.
Czarnowłosy uniósł rękę ku górze by zobaczyć o co chodzi dziewczynie. I wtedy dopiero ujrzała w jego oczach jego rodzinny spadek, sharingan. Pierwszy raz widziała go w jego oczach. Teraz naprawdę się go bała, sama nie wiedziała czemu. Nie tylko ona się go bała. Wszyscy patrzyli na chłopaka szeroko otwartymi oczami.
Nie martw się. Czuję ogromną siłę wewnątrz mnie. - powiedział po oględzinach swojej ręki. - Czuję się bardzo dobrze. - zapewnił ją. - Sakura, powiedz! Kto cię zranił?! - powiedział agresywnie.
Ja. - przyznał się ninja dźwięku bez najmniejszego zastanowienia czy strachu w oczach.
Spojrzał na niego morderczym wzrokiem, a ten uśmiechnął się szyderczo. Nie wiadomo czy był tak głupi, czy po prostu chciał się zmierzyć ze słynnym Sasuke Uchihą jedynym który przeżył ze swojego klanu.
Ino otrząsnęła się i wreszcie wróciła do swojego ciała zanim ich pojedynek się zaczął. Stwierdziła że tak będzie dla niej bezpieczniej, przecież ona zawsze dba o swój tyłek. A potem pośpiesznie poszła do swojej drużyny która już czekała na nią, bezpiecznie schowani w krzakach.
W tym czasie pieczęć na ciele Uchihy rozrosła się i przybrała kolor ognia, dosłownie. Wyglądała tak jak by płonęła. On wyglądał jak by płonął. Po czym pieczęć zgasła i z powrotem przybrała kolor smoły.
To jest za wiele jak na nas – powiedział ninja dźwięku który rozpoznał tą pieczęć. To była pieczęć od Orochimaru która dawała moc Sasuke i co za tym idzie była zbyt potężna by z jej posiadaczem walczyć.
Nie martw się tym prawie martwym kolesiem – powiedział jego kompan z drużyny. Chciał wykonać swoją misję za wszelką cenę.
Przestań! Ty nic nie rozumiesz! - chciał powstrzymać kolegę, on doskonale wiedział że to najwyższy czas się wycofać. Ale do niego to nie docierało.
Kretyn chciał rozwalić ich wszystkich swoimi strumieniami powietrza. Po tym ataku z zadowoleniem stwierdził:
Rozniosło go.
Po czym za jego plecami usłyszał głos mówiący:
Niby kogo?
Za nim zorientował się co się dzieje już leciał odrzucony na ziemię.
Sasuke udało się uchronić swoja drużynę przed jego atakiem. Odsunął ich w bezpieczne miejsce.
Szybki jest – przyznała dziewczyna z dźwięku.
Sasuke wykonał kilka pieczęci i po chwili w ich stronę leciały ogniste kule. Rozkojarzyło go to i po chwili jego nadgarstki były uwięzione w dłoniach Uchihy.
Jesteś tak dumny ze swoich ramion – powiedział wyginając jego ręce do tyłu. Sprawiało mu to przyjemność. To było wręcz chore.
Aaa! - coś strzyknęło w jego ramionach.
To tym rzucił go na ziemię. Wiedział ze o tak nic już nie zrobi.
Ze wszystkich z twoich kompanów, zdolnym do walki zostałeś tylko ty – powiedział Sasuke patrząc z szaleństwem w oczach na przeciwnika. - mam nadzieję że z tobą się dłużej zabawię niż z nim.
„To nie jest Sasuke którego znam” powiedział Naruto który obudził się chwile po Czarnookim, jednak przez samego Sasuke nikt nie zauważył że już nie śpi. Widział wszystko i nie wierzył w to co widział. „Czy to jest ten sam chłopak który mnie kiedyś całował? Czy to jest ten który potrafił być tak czuły?”
Przestań! - rozkazał mu blondyn który zerwał się na równe nogi. Przebiegł kilka metrów które ich dzieliło i przytulił się do jego pleców.
Zdziwiony popatrzył na niebieskookiego swoim sharinganem.
Z jego niebieskiego oka poleciała łza a twarz była wyrażała smutek. Sasuke nie lubił kiedy młotek był smutny i to się nie zmieniło.
Proszę... Przestań – poprawił swoją wypowiedź Naruto. Nie chciał mu się znowu narazić z powodu takiej błahostki jak ostatnio.
Kolejna łza spłynęła z jego oka, a pieczęć z powrotem przybrała kolor ognia. Powoli zaczęła się kurczyć. W końcu jego ciało wróciło do normy, nawet ta dziwna czakra gdzieś zniknęła.
Chłopak bezsilnie opadł. Oddychał ciężko. To nie było na jego siły.
Sasuke nie możemy cię pokonać, dlatego oddaję ci nasz zwój i proszę cię o to żebyś dał nam odejść.
Położył go na ziemi i odszedł do swoich przyjaciół by zaraz potem z nimi zniknąć w obłokach dymu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz