piątek, 11 stycznia 2013
„Tak strasznie nisko upadłem” (KakashixSasuke)
Widziałem jak wracałeś sam do domu. Twoja twarz była żywa i jasna. Czarne oczy świeciły szczęściem. Nie mogłeś wiedzieć jak słaby jesteś. Jeszcze tej nocy mogę ci to pokazać. Czułeś, że ktoś za tobą idzie. I nie myliłeś się. Teraz mogę ci się przyznać, że to byłem ja. Dlaczego nawet na mnie nie spojrzałeś. Zawsze o tym marzyłem. Abyś, chociaż raz spojrzał w moje oczy swoim wesołym spojrzeniem. Dlaczego o to błagam? Nie wiem. Wcześniej nigdy nie sądziłem, że mogę tak nisko upaść. Teraz to już nie ma dla mnie znaczenia. Liczy się tylko to co jest teraz.
***
Podszedłem do ciebie. Nadal mnie nie zauważyłeś. Dotknąłem twojej szyi. Przejechałem wzdłuż kręgosłupa. Wzdrygnąłeś się. Odwróciłeś się. Na twojej twarzy pojawiło się zdumienie, gdy mnie ujrzałeś. Po chwili jednak zmieniło się w przerażenie. Spostrzegłeś, że znajdujemy się w jakiejś zupełnie ciemnej uliczce. Ja pogłaskałem cię po policzku. Chciałeś krzyczeć, ale zamknąłem ci usta pocałunkiem. Wsunąłem ci język do ust. Gładziłem twój język, podniebienie. Poczułem, że policzki zaczynają ci wilgotnieć. Oderwałem się od ciebie i uśmiechnąłem się. Jeszcze nigdy nie widziałem twoich łez. Ty przecież nigdy nie płaczesz. Nie chciałeś tego, ale ja zbyt mocno ciebie pragnąłem. Ugryzłem cię delikatnie w ucho. Teraz już nie miałeś siły krzyczeć. Nie potrafiłeś powstrzymać szlochu, gdy całowałem cię i robiłem ci malinki na szyi. Włożyłem rękę pod twoją bluzkę i delikatnie pieściłem twój tors. Nie chodziło mi o to by cię skrzywdzić. Chciałem tylko okazać ci miłość. I pożegnać się. To nasze ostatnie spotkanie. Tyle czasu razem spędziliśmy, ale teraz czas się rozstać. Jutro już mnie nie zobaczysz. Podciągnąłem twoją bluzkę. Całowałem i lizałem całą twoją klatkę piersiową. Podgryzałem delikatnie sutki. Ty oparłeś się o ścianę i przestałeś się opierać. Łzy jednak cały czas spływały ci po policzkach. Zagłębiłem język w twoim pępku i jednocześnie zacząłem powoli rozpinać twój rozporek. Zsunąłem delikatnie spodnie i bokserki z twoich bioder. Wziąłem twojego penisa do ust. Pieściłem go, lizałem i podgryzałem delikatnie. Włożyłem palce do twoich ust. Ty ssałeś je ulegle. Po chwili wyjąłem je, odwróciłem cię tyłem do siebie i wsadziłem je w twoją dziurkę. Jęknąłeś z bólu. Wyjąłem je i wszedłem w ciebie. Poruszałem się bardzo delikatnie. Nie chciałem sprawić ci bólu. Doszliśmy. Ubrałem się. Pocałowałem cię delikatnie. Ty mnie odepchnąłeś. A ja chciałem cię tylko pożegnać. To nasze ostatnie spotkanie. Już jutro odejdę. I więcej się nie spotkamy. Bo nie potrafię już wytrzymać. Nie potrafiłbym dłużej cierpieć.
***
Rano wstałem bardzo wcześnie. Zebrałem najpotrzebniejsze rzeczy. I zamknąłem po raz ostatni drzwi. Klucz włożyłem do doniczki. I nie odwracając się odszedłem. Zostawiłem wszystko za sobą. Całe swoje dotychczasowe życie. Musiałem zostawić jeszcze tylko jedną rzecz. Ten list. Ten, który właśnie czytasz. A wraz z nim miłość do ciebie. Ona nigdy nie przepadnie. Zostanie na zawsze zamknięta w tych słowach. I w moim sercu. Tak bardzo chciałem zostać. Popatrzeć jak czytasz ten list. Ale nie mogłem. Mógłbym wtedy popełnić jakieś głupstwo. A już więcej nie mogę tego zrobić. Za bardzo już i tak cię skrzywdziłem. Tak strasznie nisko upadłem. Położyłem wreszcie kopertę na twoje wycieraczce. Łzy napłynęły do oczu. Otarłem je. Będę miał czas na płacz. Ale nie tutaj. Jeszcze nie teraz. Spojrzałem ostatni raz na drzwi do twojego domu. Tyle razy tu przychodziłem. Pukałem w to delikatne drewno. A ty otwierałeś je. Zawsze widziałem uśmiech na twych ustach. Cieszyłeś się, gdy przychodziłem. A ja błagałem o każdą sekundę w twoim towarzystwie. Dłużej już tak jedna nie potrafię. To mnie kosztuje zbyt wiele bólu. Teraz jednak już żaden z nas nie będzie cierpieć. Odchodzę. Żegnaj, kochanie.
***
I rzeczywiście odszedłem. Bardzo wiele mnie kosztowało bólu, aby odwrócić się i zostawić wszystko za sobą. Opuściłem wioskę. Jeszcze nie wiedziałem, dokąd zmierzam. Chciałem iść przed siebie. Byle dalej od ciebie.
***
Wstałem dzisiaj wcześniej. Chciałem jak najszybciej się do ciebie udać. Chciałem porozmawiać o tym, co wczoraj zaszło. Ubrałem się i natychmiast wybiegłem z domu. A właściwie taki miałem zamiar, bo na własnym progu potknąłem się o list. Co on tutaj robił? Przecież o tej porze nigdy nie przychodziła poczta. Schyliłem się i wziąłem go w ręce. Przyjrzałem się mu. Nie było adresata. Ani nadawcy. Na kopercie ani słowa. Otworzyłem go powoli. Z koperty wyleciało kilka poskładanych kartek. Kucnąłem, aby je pozbierać. Wszystkie były bardzo pogniecione. Tak jakby jeszcze chwilę wcześniej były mokre. A wśród nich znalazło się również kilka siwych włosów. Twoich włosów. Sięgnąłem po pierwszą kartkę. Słowa. Tak bardzo raniły. Chciało mi się wymiotować, kiedy przypominałeś mi wszystko, co się wczoraj stało. A ja chciałem to zapomnieć. Chciałem ci darować. A ty jeszcze bardziej postanowiłeś mnie zranić. Już chciałem porwać te wszystkie kartki, gdy moją uwagę przykuło zdanie „Nie chodziło mi o to by cię skrzywdzić.” A o co do cholery? Żeby się zaspokoić. A że ja padłem ofiarą to, co z tego? Ale czytałem dalej. Już nic nie rozumiałem. Jakie okazanie miłości? Jakie pożegnanie? O czym ty do cholery pieprzysz? Dopiero po przeczytaniu wszystkiego zacząłem cokolwiek rozumieć. Chociaż wciąż nie wiedziałem, dlaczego? Wiedziałem tylko jedno. Musiałem cię odnaleźć i to jak najszybciej. Pobiegłem do twojego domu. Nie spodziewałem się zastać ciebie tam. Ale wolałem spróbować. Już z daleka jednak zobaczyłem, że ciebie tam nie ma. Udałem się w kierunku bramy Konohy. Potem już nie musiałem długo szukać. Siedziałeś pod jakiś drzewem płacząc. Podszedłem bliżej. Nigdy nie widziałem twych łez. Tak pięknych.
***
Nigdy nie widziałem, aby kogokolwiek oczy były takie cudowne. Podszedłeś do mnie. Widziałem je z bliska. Tak czarne. Tak piękne. Tak…szczęśliwe. Powiedziałeś tylko jedno zdanie „Zacznijmy od nowa”. Ono tak wiele dla mnie znaczyło. Więcej niż wszystkie inne, jakie słyszałem. Bo wypłynęły z twoich ust. Nawet, jeżeli nie były prawdziwe. Chciałem w nie wierzyć i zacząć życie jeszcze raz. Upadłem tak nisko, ale się podniosę. Nie powtórzę więcej tych samych błędów. Obiecuję. Zrobię to specjalnie dla ciebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz