środa, 9 stycznia 2013

Wypadek KakaHina



      Nienawidzę grudnia, sprawia, że czuję się samotna, niepotrzebna…nieważna. Zupełnie nie kręcą mnie plastikowe, choinki, bombki, światełka, mikołaje, reniferki i całe to tandetne gówno. Kiedyś wszystko było inne …Czy lepsze? Chyba tak, przynajmniej wierzyłam w starego grubasa z workiem pełnym prezentów, a teraz cóż pozostaje mi tylko nakryć się kocem, wypić kolejny łyk wódki i udawać, że wszystko jest w porządku, przestać wpatrywać się w zdjęcie odwrócone do ściany, a jeszcze lepiej wyrzucić je w cholerę i zapomnieć….Zapomnieć jak najszybciej. Chociaż nie nawet na to nie mam siły, co pozostaje….Radośnie po ogłupiam się reklamami serków i podpasek…Tak niech żyje telewizja!!

      Jak zwykle się spóźniam, nie żeby to była jakaś nowość, nigdy nie jestem na czas, ale dzisiejszy dzień jest szczególny, przecież to dziś mam oświadczyć się Tsunade, jesteśmy ze sobą od lat, a ja nigdy nie mogłem się na to zdecydować, ten dzień miał być jedyny w swoim rodzaju, miał zmienić moje życie…Cholera!! Wydaje mi się, że jak na złość śnieg zaczyna pruszyć jeszcze bardziej, staram się jechać jak najszybciej, pierwszy raz w życiu musze być na czas.

      Czemu akurat ja musiałam się natknąć na reklamę uczelni? Być może innych by to nie ruszyło, ale mi wszystko przewija się przed oczami, każda pieprzona chwila, wtedy, kiedy odezwał się telefon identyfikacja ciał, krew mnóstwo krwi i krótki lakoniczny komentarz tak to się musiało skończyć byli naćpani. Neji, Gaara, Sasuke i Naruto zginęli, umarli, a ja teraz mam żyć tak jakby nigdy ich nie było. Jednego dnia straciłam wszystko, kuzyna, chłopaka i przyjaciół, pozostali znajomi odwrócili się ode mnie, bo jak w takiej sytuacji, utrzymywać kontakty, kiedy każda rozmowa urywa się gdzieś w połowie i następują przedłużające się gdzieś w nieskończoność minuty ciszy, albo ktoś wybucha płaczem, najczęściej niestety ja. Z tego okresu zostawiłam dwa zdjęcia to przedstawiające mnie i chłopców oraz to, kiedy nasz rocznik został przyjęty na studia, oba są po prawdzie dość okropne, wszyscy wyszliśmy jak przygłupy, ale jak widać tani sentymentalizm jest moją dominującą cechą. Cudem zwlekłam się z kanapy, odstawiłam wódkę, alkohol dzisiaj to nie jest dobry pomysł, nie mogłam się powstrzymać powoli podniosłam to zdjęcie ja jak zwykle z delikatnym uśmiechem i rumieńcem wyglądam na najbardziej nieśmiałą osobę świata, Naruto radośnie wyszczerzony obejmuje Gaarę w pasie, sam rudowłosy wygląda jakby miał kogoś zamordować…Ale w głębi ducha się cieszy….yyy przynajmniej tak mi się wydaje, Neji ze śmiertelnie poważną miną stoi koło mnie tak samo jak Sasuke który zamiast złośliwego uśmieszku ma na twarzy ma coś na kształt grymasu, a na dodatek zezuje na niesforny kosmyk włosów nad swoim czołem, za nami stoją Ino i Sakura, które coś wariacko wrzeszczą, to były czasy…Zdaje sobie sprawę, że zaczynam ględzenie w stylu, a przed wojną to…I zdaje sobie sprawę, że tamto nie wróci…Nigdy… ale wiele bym oddała by tak się stało, gdybym znów ich zobaczyła, tego samego dnia mogłabym umrzeć, a tak pozostaje mi czekać. Na co sama nie wiem.

      Wspaniale, że pada śnieg, cudowna świąteczna atmosfera i te sprawy naprawdę cudownie, bardzo się cieszę, ale czy nie mogło zacząć padać wtedy, gdy dotarłbym do domu, ale teraz śnieg tylko ogranicz mi widoczność i utrudnia jazdę, no i oczywiście, bo jakżeby inaczej nie zmieniłem opon, nie miałem czasu.

      Znalazłam kakao, chyba ma ze sto lat, ale jest cudownie, naprawdę rewelacyjnie, dobra przyznaje nie zupełnie odstawiłam wódkę, skończyła się, więc pora na kakao,. Po pewnym czasie sama siebie nie potrafię zrozumieć. Łapię się na tym, że zamiast pić kakao podobny napój wolałabym leżeć na podłodze zalana w trupa.

      Jest ślisko, zbyt ślisko, staram skupić się na drodze ale….Wpadłem w poślizg, przerażony patrzę na latarnię i drzewa przede mną.
Dziwne tuż przed śmiercią człowiek dostrzega takie rzeczy, zarysowane lusterko, nikłe światło palące się w domu naprzeciwko, nieco zardzewiałą skrzynkę na listy. Zamykam oczy.

      Huk, przeraźliwie głośny dźwięk i jakieś trzaski. Szybko otwieram drzwi i wybiegam na dwór. Zgięta latarnia i skasowany samochód, gramolący się z niego szarowłosy mężczyzną, klący pod nosem. Zrobiło mi się słabo, jednak jakoś udało mi się przedrzeć przez zaspy śniegu i dotrzeć do niego. Na mój widok posępna twarz mężczyzny nieco się rozjaśniła.

      W nieco przybrudzonej niebieskiej piżamie zbliżała się do mnie czarnowłosa dziewczyna, wyglądała na przerażoną całym zajściem. Już z daleka coś krzyczała i machała ręką. Gdy wreszcie znalazła się przy mnie starała się uśmiechać.
-Nic się panu nie stało? Nie przestawała nerwowo przystępować z nogi na nogę. Machnąłem ręką, a potniej wskazałem na samochód.
-Ze mną wszystko w porządku, ale dzisiaj chyba nigdzie nie pojadę.
-Jeśli pan chce może pan skorzystać u mnie w domu z telefonu, internetu, napić się kawy.
-Czy nie sprawię pani problemu? Czarnowłosa szybko pokręciła głową.
-Nie naprawdę nie, proszę tylko chodźmy już stąd. Dziewczyna wzdrygnęła się i skierowała się w stronę najbliższego domu. Cóż miałem zrobić, bezmyślnie poszedłem za nią. Czarnowłosa otworzyła drzwi i wypuściła mnie do środka, w oczy od razu rzucał się granatowo niebieskie ściany i kwiaty doniczkowe, panował tam artystyczny nieład, żeby nie powiedzieć kompletny chaos było widać że dziewczyna mieszka tu sama.

      Zastanawiałam się na ile niegrzeczne jest nachalne oglądanie czyjegoś domu i co szarowłosy by powiedział gdybym kazała mu przestać, od razu jednak zrezygnowałam z tego pomysłu.
-Telefon jest tu. Wskazałam mu na niewielki stolik. -Napijesz się czegoś? Mężczyzna wepchnął ręce do kieszeni i przystąpił nerwowo z nogi na nogę. Bawił mnie ten jego chłopięcy gest.
-Masz herbatę? Zapytał, pokiwałam tylko głową i udałam się do kuchni w celu zrobienia herbaty, teraz dopiero dotarł do mnie powód zmieszania mężczyzny. Byłam w piżamie, zresztą jak zwykle, na dodatek przybrudzonej, cholera, trudno, nie powinnam się nim przejmować, a on mną, za godzinę góra dwie zniknie dzięki bohaterskiej pomocy drogowej.
-Kurwa! Głośne przekleństwo dobiegające z przedpokoju, zmartwiło mnie niemal zabijając się na śliskiej podłodze dopędziłam do mężczyzny.
-Coco się stało wydyszałam? W myślach już widziałam ropiejące i krwawiące rany, z których ten facet przez adrenalinę nie zdawał sobie sprawy. Jednak, gdy znalazłam się w przedpokoju wszystko wydawało się być w porządku….Mniej więcej….Oprócz tego, że mężczyzna, załamy siedział pod ścianą, nigdzie nie widać było śladów krwi ani jątrzących się ran. Niemalże odetchnęłam z ulgą, gdy szarowłosy oznajmił.
-Nie ma łączności.
-Jak to? To znaczy rozumiem, internet w taki razie też padł. Spuściłam głowę, a mężczyzna tylko wymamrotał, a miałem się jej dzisiaj oświadczyć. Nie zapytałam, komu…Bo po co…Mam dość własnych tragedii, nie urodziłam się po to by być wycieraczkę wszechświata, uśmiechnęłam się od siebie czasem dobrze jest być introwertycznym dupkiem.
-Chcesz herbaty? Zapytałam cicho i zaprowadziłam go do salonu, nie ma to jak po udawać, że ma się elementarne uczucia. Mężczyzna udał się za mną do salonu, zdawał się, że nie dostrzegać rozbebeszonego koca, i butelki wódki walającej się pod kanapą, niezliczonej ilości kubków stojących na stole. Po chwili do kubków na stoliku dołączyły jeszcze dwa z parującą cieczą. Mężczyzna sięgnął po zdjęcie, które zostawiłam na kanapie…Zaraz, zaraz on oglądał moje zdjęcia…Moje pieprzone zdjęcia, których nie pokazywałam nikomu… nigdy… pod żadnym pozorem.

       To co zrobiła ta dziewczyna całkowicie mnie zaskoczyło, najpierw spokojnie postawiła kubki na stole, a potem spojrzała się na mnie, na jej twarzy odmalował się ból, i przeskakując stolik skoczyła na mnie wyrywając mi zdjęcie.
-Ktoś pozwolił ci dotykać moich rzeczy? Jej głos był nienagannie uprzejmy tylko maniakalnie radosny uśmiech i delikatny szczękościsk sugerował jak bardzo jest wściekła.
-Ja…wybacz, po prostu skądś kojarzę tych gości….Zaraz…poczekaj. Procesy myślowe, rysujące się na mojej facjacie, musiały ją rozbawić, gdyż nieznacznie się rozluźniła.-Ty nie jesteś tą dziewczyną, studiująca medycynę, od tych naćpanych chłopaków? Cóż po raz kolejny udało mi się popełnić gafę, widać doprowadzenie tej dziewczyny na skraj załamania nerwowego było łatwe, zbyt łatwe. Czarnowłosa opadła na kanapę koło mnie chwilę patrzyła się w sufit, po czym objęła rękami kolana i zaczęła płakać, cicho, z bólem, ale bez nadziei na poprawę swojego losu, czasami wstrząsał nią spazm. Łzy strumieniami zdawały się z niej płynąć nieprzerwanie. Czułem się, co najmniej nie na miejscu, miałem jak najszybciej ochotę opuścić ten dom, wsiąść do samochodu nawet zdezelowanego i poczekać na pomoc drogową. Jednak niemrawo poklepałem ją po plecach i przyciągnąłem ją od siebie. Oszołomił mnie jej zapach, dziewczyna uspokajała się powoli, po jakiejś minucie uniosła oczy do góry, i wbiła we mnie te swoje wielkie oczy, na jej twarzy wciąż widać łzy, podniosła się trochę i pocałowała mnie, długo, namiętnie, smakowała jeszcze łzami nie myśląc długo oddałem pocałunek, czując jak jej serce zaczyna szybciej bić. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, a Hinata zatapia się w moich ramionach. Wyplątuję się z koszuli.

      Zupełnie bez słów, może to i dobrze? W rytm jego westchnień liżę jego sutki, pępek całą klatkę piersiową. Zaczęłam sama się rozbierać, dopiero wtedy szarowłosy zajął się moim ciałem, naprawdę potrafił całować, po chwili objął mnie i opuścił na drewniany stół zgarniając kubki, które upadły na podłogę, nie chciało mi się ich zbierać, nie obchodziło mnie to, nie przestawał mnie całować, wiedziałam na pewno, że będę mieć kilka malinek, bezwiednie pogładziłam tors Kakashiego. On rozsunął mi nogi, chwycił za biodra i wszedł we mnie. Przy akompaniamencie moich jęków poruszał się coraz szybciej, widziałam jak po jego szyi słynęła strużka potu. Odwróciłam głowę by nie patrzeć w jego zasnute mgłą pożądania oczy.

      Coraz szybciej posuwałem ją na blacie stołu, dziewczyna wiła się w spazmach, przytrzymałem jej nadgarstki, by miała gdzie wbić paznokcie. Widać było, że czuje mnie coraz lepiej, po chwili doszła dziewczyna, zaraz później ja. Zmęczony wziąłem ją w ramiona zaniosłem do jej pokoju na górze, do łóżka i położyłem się koło niej. Zasnęliśmy objęci.

      Obudziłam się koło dziewiątej miejsce, po szarowłosym było wciąż cieple, wiec, wyszedł niedawno. Cóż trudno powiedzieć czy to dobrze, że mam taki twardy sen, bo co by to zmieniło? Mogłabym mu pomachać na pożegnanie, po co? Byłabym tylko młodą kochanką z wiecznymi pretensjami do świata, nie porzuciłby dla mnie nikogo. Nie stałabym się dla niego nikim ważnym…Chyba…Po moim policzku spłynęła jedna łza, jedna głupia łza…Sentymentalna idiotka, … na co liczyłam.?

      Nie wiem czy zostałbym z nią gdyby się obudziła, serce niemalże pękło mi na pół, gdy wychodziłem, ale ja mam własne życie i ona też…Nie zmieniłbym nic w życiu tej zgorzkniałej dziewczyny z przekonaniem o tym, że świat ją skrzywdził…Nic….Mimo to zostałbym przy niej gdyby się obudziła, wiem, że nasz związek nie miałby sensu jednak, żadnych logicznych podstaw ale zostałbym….Dla niej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz