niedziela, 13 stycznia 2013

rozdział 29


   Po długiej i wyczerpującej podróży drużyna siódma dociera pod wierzę, w końcu.
Sakura! - woła ją Ino.
Tak?
Mogłybyśmy porozmawiać? - zapytała.
To my was zostawimy same – powiedział Naruto ciągnąc Sasuke za sobą.
To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytała tak jak by się nie domyślała. To było głupie pytanie, doskonale wiedziała o czym, sama chciała z nią o tym porozmawiać.
O nas. A właściwie to o tym że od dłuższego czasu... nie ma nas. Jesteś ty i jestem ja ale nie ma nas razem. Rozumiesz?
Tak. Ja też chcę się z tobą rozstać, również widzę że to nie ma sensu. - powiedziała to całkiem spokojnie.
Naprawdę? - zapytała zdziwiona, nie spodziewała się tego.
Tak... To jak?
Każda idzie swoją drogą. - powiedziała spokojnie.
   Sakura się tylko uśmiechnęła i poszła do przyjaciół. Poszła w miejsce w którym się zaszyli i to co zobaczyła wywołało na jej twarzy soczyste rumieńce.
Ach chłopcy, was na chwilę zostawić to aż za długo. Nie wytrzymalibyście bez tych waszych aktów miłości, zwłaszcza jak sobie na chwilę poszłam, nie? - zapytała rozbawiona zdezorientowaną miną blondyna.
No, no... to my cię zostawiliśmy, a nie na odwrót!
Hai, hai, tylko uważajcie bo przez was stanę się yaoistką i chyba wykrwawię się na śmierć.
   Sasuke tylko uśmiechnął się na jej słowa. To mogłoby być naprawdę zabawne. Zwłaszcza jak by im kibicowała jak głupia i zachęcała do różnych rzeczy... dawała więcej okazji i... och dlaczego ona nie jest yaoistką?
„A więc, zerwały ze sobą. TAK! To jest moja okazja! Wtedy nie wyobrażała sobie takiej możliwości, bo była w związku... ale teraz gdy jest sama! Może zostanie moją dziewczyną!” myślał Lee. Ach ta jego wybujała wyobraźnia...

   Wybiła godzina piętnasta. Wszyscy weszli do wierzy. Egzamin drugi zaliczony. Teraz wystarczy tylko przejść przez egzamin końcowy przed trzecią częścią. Zadanie proste, mieli walczyć z osobą którą wylosują. Teraz nowicjuszom nie poszło już tak łatwo, jednak Sasuke i Naruto przeszli...
Przyszła kolej Sakury, wypadło jej walczyć z Ino... nie dobrze... czemu akurat z nią?

   Walka zaczęła się z kwadrans temu. To nawet nie jest na poważnie. Obydwie atakują siebie tak aby nie zrobić krzywdy przeciwniczce. Tak nie da rady wygrać, ani normalnie przegrać...
Po dwudziestu minutach całej walki w ręcz opadają z sił na arenie. Wynik sędziego jednoznaczny:
Remis – czyli obydwie przegrały.
   Asuma i Kakashi zeskoczyli z balkonu po nie. (sensei drużyny musiał być razem z nimi na arenie) Po wniesieniu je górę, położyli je koło siebie. No cóż dalej nie przeszła żadna z nich, ale tak jest chyba lepiej.
Następni. Rock Lee i No Subaku Gaara.
   Nie ma co. Jednemu i drugiemu trafił się godny przeciwnik. (Teraz bardzo przepraszam za tak minimalistyczny opis ich walki ale piszę to tak z obawy na to że nie chcę się skupiać na tematach pobocznych oraz zanudzać was zbyt obszernym opisem dop. aut.)
   Wszyscy byli przerażeni zdolnościami Gaary. „Kim on jest? Czy to w ogóle człowiek?” zastanawiali się.
Piasek z wnętrzności jego dzbana (bądź czymkolwiek ten przedmiot jest) zmiażdżył lewą część ciała Lee.
   Sakura patrzyła na to smutno. Strasznie mu kibicowała odkąd obudziła się po swojej walce.
   Sanitariusze wynieśli go na noszach. Sakura pobiegła za nimi. Kakashi nawet jej nie powstrzymywał, wolał obczajać innych swoich uczniów i wymyślić „Co ich tak właściwie łączy?”
   Weszli do sali przeznaczonej dla chorych. Położyli go na jednym z łóżek zabandażowali mu lewe kończyny i zostawili. Dopiero gdy wyszli z sali Sakura weszła. Usiadła koło jego łóżka:
Lee tak mi przykro... - powiedziała płaczliwym głosem.
To nie twoja wina – powiedział żeby ją pocieszyć.
Gdybyś wtedy nie walczył w mojej obronie byłbyś silniejszy...
Gdybym ci wtedy nie pomógł, nie żyła byś. - to też było prawdą. - A na to bym nie pozwolił.
Dlaczego ty tak o mnie dbasz?
Bo cię kocham. Mówiłem ci już to... - dotknął jej dłoni – cieszę się że tobie nic się nie stało pod czas twojej walki. Nie przeżył bym gdybyś nie przeżyła... - powiedział po czym ze zmęczenia padł.
   „Dlaczego on mnie tak kocha? Przecież nawet mu nie dałam powodu żeby tak było. Więc dlaczego?”

   Wszyscy wyszli. W końcu się skończyło. Jedynie Sakura została tam, z Lee.
   Tym razem to Sasuke zaciągnął młotka na bok, a konkretnie za krzaki. Wyszli z wierzy bardzo szybko nawet nie myśląc o Kakashim. Jednak ten musiał ich znaleźć przynajmniej po to żeby przekazać im informacje dotyczące ich treningu.
Szarowłosy zaczął się rozglądać.
Bluza – powiedział sam do siebie podchodząc do niej – Naruto. Tylko gdzie jest jej właściciel?
Nie tutaj – powiedział blondyn.
   Hatake podszedł do krzaków z których usłyszał jego głos. To co zobaczył było końcem rozmyślań na temat: co ich ze sobą łączy?
   Wpatrywał się z dobrą minutę na to jak się ze sobą miziają zanim Sasuke zorientował się że ktoś go obserwuje. Niechętnie otworzył oczy i:
SENSEI?! - wrzasnął szatyn „O cholera, co jest z moim instynktem?” pomyślał. - Co ty tutaj robisz?!
Czekam. Nie widać? Nie chciałem wam przeszkadzać. - powiedział z uśmiechem na ustach który i tak był schowany pod maską. - muszę przekazać wam informacje dotyczące treningu. Naruto, coś nie tak? - zapytał gdyż blondyn był cały zielony.
Nie, wszystko w porządku – poza szczegółem że ich sensei dowiedział się o ich związku, oczywiście.
To kiedy ten trening? - zapytał jak zawsze rzeczowo Sasuke.
Jutro o dziewiątej na tym samym moście co zawsze.
To wszystko?
Tak. - odwrócił się – A i jeszcze jedno.
Tak?
Powodzenia. - powiedział i zniknął w obłokach dymu.
Cholera. - powiedział blondyn jeszcze osłupiały.


Neji! - zawołał go radośnie Kiba.
Tak? - mimowolnie uśmiechnął się do niego. Jak tu można nie odwzajemnić uśmiechu Kiby, co?
Chciałem... no ten... tego... chciałem ci pogratulować zdania drugiego egzaminu. - w końcu wydusił to z siebie.
Dziękuje. Szkoda że tobie też się to nie udało. A może w ramach pocieszenia przyszedłbyś do mnie?
Mógłbym? No wiesz ojciec Hinaty jest dość srogi i surowy. Nie wiem jak by zareagował jak by zobaczył że zaprosiłeś do siebie kolegę.
Lee był u mnie kilka razy, zresztą Tenten też.
No tak ale to jednak drużyna. To co innego.
I tak to nie ma najmniejszego znaczenia bo rodziców Hinaty nie ma w domu. Musieli chwilowo wyjechać więc dom stoi pusty.
Chyba że tak. - uśmiechnął się do siebie samego.


Wróciłem! - powiedział Kakashi wchodząc do domu.
I jak ci minął dzień? - powiedział Iruka wychodząc z kuchni - O widzę że dobrze. - powiedział dając mu buziaka na powitanie. - Jak tam? Opowiadaj.
Nie uwierzysz. Naruto i Sasuke są razem.
Znowu?! Nie no ja z nim muszę pogadać. - powiedział Iruka zdejmując fartuszek kuchenny i zostawiając gotujące się jedzenie na gazie.
Kochanie, ale po co?
Bo się jeszcze zakocha i znowu będzie mieć zawód miłosny!
Ale to ich sprawa! Są młodzi zakochują się, zrywają ze sobą, zdradzają się ale taka jest kolej rzeczy! No są związki nastolatków.
I dlatego mam pozwolić Naruto cierpieć przez Sasuke, tak?
Tak. Właśnie po to są w młodości takie związki żeby potem jak przyjdzie czas założyć rodzinę, potrafił podjąć dobrą decyzję np. przy wyborze partnera czy partnerki na życie. Dlatego nie pozwolę ci do niego iść.
No dobrze. - powiedział po przemyśleniu tego.
Co dzisiaj mamy w planach? - zapytał Hatake zmieniając temat.
Obiad, a po obiedzie malowanie.
Hai, hai... a może zostawimy białe ściany co? - Iruka posłał mu mordercze spojrzenie. - Tylko żartowałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz