piątek, 11 stycznia 2013

Szlaban (DeixTobi)


 Pain i Konan weszli do salonu gdzie znajdowali się pozostali członkowie Akatsuki. Przeraziło ich to, co tam zobaczyli. Lider miał ochotę wszystkich zamknąć w szpitalu psychiatrycznym, ale nie mógł tego zrobić. Byli mu potrzebni. Deidara lepił swoje gliniane ptaszki i rzucał po całym salonie. Zetsu podrzucał kawałki starego śmierdzącego mięsa i próbował złapać zanim upadnie na podłogę. Itachi złaził z balkonu po pnączach Kakuzu. Hidan gonił Tobiego dookoła stołu, a Kisame stworzył wielką fontannę.

-Wszyscy do swoich pokoi. Natychmiast. I do jutra tam siedzicie. Nikomu nie wolno wychodzić.

Wtedy Deidara skończył dość dużego ptaszka i gdy go wyrzucił ten przypadkiem wylądował w fontannie Kisame. Zakończyło to się wielkim wybuchem i zimnym prysznicem dla wszystkich. Pain przybrał minę szalonego mordercy. Miał naprawdę wielką ochotę ich pozabijać.

-A co z kolacją? – zamartwiał się Hidan.

-Nie ma.

-No nareszcie nie będą mnie zmuszać do jedzenia. Moja linia bardzo mocno już ucierpiała. – za to Deidara był bardzo zadowolony.

-Ty akurat dostaniesz – warknął lider.

-To niesprawiedliwe – zawołali jednocześnie Hidan i Dei.

-Do pokoi, ale to już.

-Ale Tobi to dobry chłopiec. Tylko uciekał.

-A co mnie to!?

Gdy wszyscy wychodzili z salonu Pain mruknął z sarkazmem:

-Jeszcze tylko Orochimaru brakuje. Jaka szkoda, że go tu nie ma.

Wtedy usłyszał głośne przełykanie śliny i spostrzegł ukradkowe spojrzenia na szafę z zapasowymi płaszczami.

 -Nie proszę tylko mi nie mówcie że on tam siedzi. – lider naprawdę był już bliski załamania nerwowego. Wyglądał tak jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem. Nikt nie odpowiedział na zadane pytanie. Teraz wszyscy zaczęli przepychać się byle jak najszybciej oddalić się od Paina. Ten tylko westchnął podszedł do szafy i wyciągnął Oro. Od razu wystawił go za drzwi nie odzywając się ani słowem. Konan w tym czasie usiadła na kanapie. Lider podszedł, usiadł koło niej i położył głowę na jej kolanach. Ona się nie odezwała tylko gładziła jego włosy. Pochwili nachyliła się i pocałowała delikatnie. On uśmiechnął się do niej i spojrzał w jej piękne oczy. Za chwilę jednak zasnął…

***

Puk. Puk. Puk. Deidarze nie chciało się wstawać z łóżka . Puk.Puk. Puk. Pukanie stawało się coraz głośniejsze.

-Kurwa! Spierdalaj Pain. Chcę spać.

Wtedy zorientował się że pukanie nie dochodzi od drzwi wejściowych. Ktoś pukał w szybę. Okazało się że to Tobi stoi na balkonie. Deidara otworzył drzwi. Chłopak w masce wbiegł do pokoju.

-Lider zabrał mojego misia, bo za głośno śpiewałem, a ja nie umiem bez niego zasnąć.

Blondyn uśmiechnął się i wziął przyjaciela w objęcia.Ściągnął z twarzy maskę. Trochę się zdziwił gdy ujrzał kim naprawdę jest Tobi, ale nic nie powiedział. Zbliżył swoje usta do jego i pocałował delikatnie. Przesuwał ich w stronę łóżka jednocześnie całując coraz mocniej i namiętniej. Gładził językiem jego policzki i podniebienie. Ułożył go delikatnie i sam usiadł na nim okrakiem. Zaczął powoli rozpinać jego płaszcz. Oderwał się od jego ust i zjechał niżej drażniąc jego szyję. Ten powtarzał cicho imię kochanka. Gdy Dei ściągnął z niego całkowicie płaszcz całował jego tors, drażnił językiem jego sutki. Po chwili zerwał z siebie płaszcz i wsadził swoją męskość do ust Tobiego i poruszał nią mocno. Gdy poczuł że jest już blisko odwrócił kochanka na brzuch i gwałtownie w niego wszedł. Poruszał się energicznie, mocno dopychał biodra. Chwilę potem spuścił się w niego a Tobi wytrysnął opryskując spermą cały pokój. Deidara wysunął się z niego. Obaj ubrali płaszcze i położyli się obok siebie na łóżku. Za chwilę spali już przytuleni do siebie.

***

Obudzili się jednocześnie, a gdy spojrzeli w kierunku drzwi ujrzeli wściekłego Paina.

-Obaj macie jeszcze jeden dzień szlabanu i tym razem dopilnuję żebyście nie ruszyli się ze swoich pokoi.

-Ale… – obaj chcieli się jakoś wytłumaczyć ale Pain podszedł do nich, złapał Tobiego za płaszcz, otworzył drzwi balkonowe i wyrzucił go na trawnik. Potem to samo zrobił z Deidarą.

-Wszyscy już biegają. Macie ich dogonić, a po treningu od razu do swoich pokoi i radzę wyprać płaszcze, bo obaj macie na nich białe plamy– i zniknął im z oczu.

-O kurwa – powiedział filozoficznie Deidara podnosząc się z ziemi.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz