środa, 30 stycznia 2013

Kłódeczka

Postanowiłem zamknąć ten blog z uwagi na brak pomysłu na jego dalsze prowadzenie oraz spamem mej skrzynki pocztowej .Bloga kasować nie zamierzam gdyż zgromadziłem tu ponad 500 opowiadań i jego cel czyli kolekcjonowanie opowiadań uważam za wypełniony.Jak by ktoś chciał umieszczenia na blogu swoje ,opowiadania ,rysunki czy też coś innego z anime to proszę pisać na maila.Dziękuje osobom które czytały bloga od początku  Karin35,Temi.Arigato.


                                                               Jak jest jakaś sprawa to na micha.kaczmarczyk81@gmail.com


Rusza mój kanał na yt na którym będe umieszczał rzeczy związane z anime http://www.youtube.com/channel/UCDRl7hZBtVJ4b0_vPUeIcpQ


Przy okazji zapraszam was na bardzo fajny fanpage związany z anime



niedziela, 27 stycznia 2013

Galeria yaoistki Jagody

Hej oto rysunki Jagody jednej choć zboczonej to bardzo utalentowanej otaku.










Shake it.


Zbigniew Musztarda, znany na wiosce jako Majonez, rzucił swoje ubłocone gumofilce w kąt i zasiadł do kolacji. Dzisiaj było skromnie – tylko pół litra. Zapasy po ostatnim spotkaniu nieźle się skurczyły, a pod granice nie było komu skoczyć. Zbysiu wobec tak poważnego deficytu alkoholu, rozważał wyciągnięcie aparatury z piwniczki, by znakomity bimber upędzić, ale lato w polu pochłaniało jego cały wolny czas.
Zbigniew Musztarda był samotnym kawalerem. Za młodu znany jako wiejski hulaka i naczelny menel, na starość spokorniał. Podczas wypadów pod granicę ukradł krowę, jedyną przyjaciółkę i pocieszycielkę, która dawała mu tłuste i śmierdzące mleko. Zbysiu niczym nie pogardzi, toteż codziennie wypijał wiaderko mleczka. Czasem robił z niego śmietanę, którą dodawał do kradzionych ziemniaczków. Majonez miał też mały ogródeczek z sadzonkami kradzionymi sąsiadom. Ileż on razy spodnie na sztachetach porwał, a ile razy przed psami uciekał… Przestał liczyć po dziesiątym razie. Majonez chyba był szczęśliwy, ale brakowało mu jednego – kobiety. Kompani do picia często go odwiedzali, zawsze mógł liczyć na ich wsparcie i pomoc, jednak czasem patrzył z zazdrością na nich podbite oczy i siniaki. Tak, biły ich własne żony. Czy to grabiami, widłami, wałkiem, dzbankiem, szklanką. Obojętnie.
Kobiety miały dość wiecznie pijanych małżonków, więc gdy jeden z drugim napruty jak messerschmitt zaczął się przystawiać, dostawał tym co było pod ręką. Tak, Zbyszek chciał dostać od baby, własnej baby, która robiłaby pranie, gotowała, a po nocach dupy dawała.

Zasiadł do kolacji. Stół zastawiony był suto. Kawałek kiełbasy (która suszyła się na węglowej kuchni przez jakiś tydzień), biały ser (własnej roboty), czerstwy chleb ( te mendy wiejskie świeży wykupiły!), masełko (lekko nadpsute, ale cóż…ciężkie czasy nastały) i oczywiście królowa wieczoru – ruska wódka. Majonez rozparł się wygodnie na starym krześle, zapewne pamiętającym czasy wojenne. Smród jego stóp uniósł się po izbie. To był znak. Znak, że można rozpoczynać wieczerzę. Ukroił sporawą pajdę chleba, ładnie masełkiem posmarował, a wtem jak nie jebło coś w drzwi! Rzucił nożem o stół i wyciągnął z szuflady umiejscowionej w owym meblu, znacznie praktyczniejszy nóż sprężynowy – pamiątkę po dziadku. Ponoć ładnie nim Szwabów siekał w 21. Napierdalanie w drzwi nie ustawało. Wręcz przeciwnie, wzmagało się z każdą sekundą. Majonez z rządzą mordu wymalowana na twarzy, otworzył wrota do swego imperium. Jego oczom ukazała się gromadka tych no… Pedałów! Takich poprzebieranych, wymalowanych pedałów co robią burdy w stolicy!
-Czego kurwa?!- zapytał jakże uprzejmie pan Zbigniew.
-Dobry wieczór, szanownemu panu!- rudy pedał uśmiechał się przyjaźnie. – My w pewnej sprawie. Czy możemy wejść do środka?
-Pierdolona opieka społeczna…- mruknął Majonez. – Nie bedzieta mi się wtarabaniać, pedały miastowe!
-Ależ proszę pana, bez nerwów…- pojawił się drugi pedał miastowy, brunecik w długich włosach.
- A ty kitajcu, kurwa jego w dupę, co mnie po kątach zglądasz! Wypierdalać póki po widły żem nie poszedł!
-Przepraszamy pana! Koledzy są zbyt nachalni! – pojawił się drugi rudy pedał. – Mamy poważną ofertę. Jesteśmy z browaru X, nie możemy zdradzić nazwy, rozumie pan, tajemnica zawodowa. Chcemy wykorzystać pana jako naszego degustatora. Nasz browar zamierza wprowadzić na rynek różne alkohole. Potrzebujemy takich ludzi jak pan! Oczywiście zapewnimy hojne wynagrodzenie. Więc jak? Możemy wejść?
Starą twarz Majoneza rozjaśnił uśmiech. Będzie on sobie siedział w browarze, pił ile dusza zapragnie i jeszcze za to zapłacą! To się nazywa życie!
-Ależ proszę w me skromne progi, mości panów! Przepraszam za brak kultury, ale wieta co… Ta jebana opieka społeczna. Ciągle się o coś przysrywają. Ilem ja do nich strzelał, ilem min powojennych na podwórku zakładał! To mnie policja poszczuli.
-Rozumiem cię stary. Jakbym ci powiedział dziadu kto nas chciał kropnąć to byś nie uwierzył…
-Hidan! Kultury idioto!
 Deidara kopnął chłopaka w kostkę. Jashinista mruknął coś niezadowolony i wszedł do środka. Izba była chędoga. Wszędzie leżały puste, szklane butelki i brudne ubrania, lub to co mianem ubrania określać się powinno. Smród był nie do zniesienia. Byłe Akatsuki miało styczność  z różnymi nieprzyjemnymi zapachami, jak np. rozkładające się zwłoki lub krew, jednak to przechodziło ludzkie pojęcie. Kakuzu uniósł brew i utkwił wzrok w małej szafce pod oknem. Czy obok niej był kał?! Wolał się nie upewniać. Wybiegł i rozpoczął modlitwy do krzaczka malin.
-Panowie, przepraszam za burdel, ale wieta. Kobity ni mo, to ni mo komu sprzątać. A mnie samemu się nie chce. No, to ja może kieliszeczkiem poczęstuje?
-Nie, dziękujemy. W pracy nie możemy.  - Lidero uśmiechnął się przepraszająco i rozejrzał po chałupce żula.
„Mariot to może nie jest, ale jakby tak zburzyć i postawić nowe!”
-Ależ mości państwo! Ja nalegam!
Zbyszek dotoczył się do starego dębowego kredensu, który lata świetności miał dawno za sobą, i wyciągnął kieliszki. Nie wytrzeźwiał po wczorajszym melanżu, toteż trochę trunku mu skapło podczas nalewania.
-Hidan, Kisame! Bierzcie go kurwa w worek!
Do pokoju wbiegł Rybcia z workiem po węglu i zarzucił na łeb Zbyszka. Hidan obwiązał go dokładnie sznurkiem i wypchnął z domu. Worek się poruszał, wyzywał i chrząkał. Trochę jakby świniaczka ubijali…
-Liderze, a jak on się udusi? – zapytał Zenek, opierając się o ramie Peina.
-To go wpierdolisz ze smakiem, chłopczyku.
-Nie jestem już ninja…
-Cholera!
Lider podrapał się po rudej głowie, potem po dupsku i nie wiedział co zrobić dalej. Byli na obcej ziemi, nikogo nie znali, świat nie był narysowany. Wpierdolili się jak rasta koncert, na zjazd Ku- Klux- Klanu.
 Nagle pojawił się siarkowy obłok, z którego wypadł diabeł Boruta w kontuszu, najebany jak stodoła, machając do połowy opróżnioną butelką.
-Siema chłopaki! Taka imprezka w piekle! Zara będę mieć fotki. Pokaże wam jakie Lilith ma cycki! Żydowska, nie żydowska, ale balony to ona posiada!
-Taaa… hejka… – mruknął Deidara siadając na schodach.
-Hejże, psia mać! Mordy szczerzyć, czarcie pomioty! Polska nie jest taka zła! A nie, miny macie jakbyście zdychali. – Boruta walnął na raz pół butelki. Kaszlnął, splunął i spojrzał gniewnie po Akatsuki. – Stało się coś?
-No tak jakby…- zaczął Itachi. – Chcemy kropnąć menela, zabrać jego dom, ale to taki syf! Ty pojęcia nie masz co tam się dzieje!
-Spoko loko orinko! Lubie was, bo takie małe dziwki jesteście. Menela zabieram ze sobą. Za długo cholernik żyje! A chałupę wam mocą naprawie.
Boruta pstryknął palcami i cały dom stanął w płomieniach. Ogień zniknął tak nagle jak się pojawił, ale zamiast pogorzeliska stało okazałe domostwo. Picuś glancuś. Jeszcze lepiej niż w starej organizacji.
-Wy się nie martwcie! Ja wam zawsze pomogę! A teraz spierdalam, panowie! Następna kolejka leci! Tym razem Mefisto polewa!
Boruta rozpłynął się śmierdzącym zgniłymi jajami obłoku. Osłupiałe Aka stało i gapiło jak dzieci z downem.
-No to co… Imprezkę czas zacząć!- wykrzyknął Hidan rozbierając się i wbiegając do nowego domu.
-Dla mnie martini! Wstrząśnięte, niemieszane. – Pein skinął palcem i zrobił minę mafiozo.
-Lidero, ale z ciebie boss. – zaśmiał się blondyn.
-Taaa… srali muchy będzie wiosna. – skwitował Sasori.
-Widzę, moi drodzy koledzy, że wiejskie klimaty wam się udzielają. Jestem tym faktem zniesmaczony! – z krzaków wylazła postać odziana w garnitur. Była dziwnie znajoma… Tak jakby to był…
-Tobi?!

Koniec i początek- czyli Welcome To The Jungle!


Lider siedział na kiblu i czytał gazetę.
„Wszystkie narody i wioski ninja połączyły siły, a Kage nawiązali  współpracę. Nowym Hokage został Naruto Uzumaki. Co teraz czeka Kraj Ognia? Jak donoszą nasi reporterzy, wszyscy ninja pod wodzą swoich Kage, zamierzają zaatakować Akatsuki. Ich kryjówkę wydała Haru Yayakata- była członkini i córka mafioza porwana przez Deidarą- terroryste i uciekiniera z Iwa-Gakure. Dziewczyna była przetrzymywana przez dłuższy okres czasu. Oprócz tego, Orochimaru w ramach odkupienia win, postanowił pomóc w unicestwieniu Akatsuki…”
Oczy Liderka rozszerzyły się. Kupa z głośnym pluśnięciem wpadła w kibel. Rudzielec z kolczykami przełknął głośno ślinę i zerwał sie z tronu!
Przerażenie malowało się w jego oczach, a bokserki opuszczone do kolan, nie ułatwiały biegu. Wpadł do salonu!
-Kurwa, chłopaki! Już po nas!
-Ło kuwa! Liderze! Aaaaa! Zakryj swoją włochatą fujarę!- piszczał Deidara, a reszta Akatsuki z obrzydzeniem ukryła twarze w dłoniach.
-Chuj z moim pytongiem! Czytajcie to!- rzucił w nich gazetą i zaczął doprowadzać się do porządku.
-Nosz kurwa! Nie wierzę!- Itachi rzucił shurikenem w okno.
-Co?! Tyle lat się napierdalali, a teraz wielka miłość bratnich narodów?!- Sasori walnął pięścią w stół.
-Mówiłem, żeby zapierdolić Haru, kiedy była okazja, ale njeeee…- mruknął Lider.- Masz Deidara, swoją dziewczynę!
-To nie była moja dziewczyna… To była publiczna…No publiczna kobieta, to była!- bronił się blondynek, ale i tak wszyscy patrzyli na niego, jak psychol na swoją ofiarę.
-Noo…Jesteśmy w gównie!- oświadczył wesoło Hidan.- Ale takie są uroki posiadania, pojebanej rodziny!
-Daruj sobie tą rodzinę…- prychnął Zetsu.- I tak nas zabiją. Miliony ninja, przeciw nam…
-Spoko, chłopaki! Mam plan!
Szczery uśmiech zagościł na twarzy Lidera. Akatsuki przeczuwało coś złego… Wielka rzeź? Bohaterska śmierć na polu bitwy, a może zbiorowe samobójstwo? Tego nie widział nikt, oprócz psychicznego Liderka, żyjącego psychotropami.
***
Naruto siedział za biurkiem i przerzucał tonę papierów. ” Ile byłoby srajtaśmy z tych raportów” pomyślał. Jako, że miał największe doświadczenie z Akatsuki, rada wybrała go na głównodowodzącego. Tak więc wszystko było na jego blond głowie. Spis ninja biorących udział w wojnie, spis broni, zaopatrzenie, przydzielanie medycznych ninja.
-Ten biznes jest tak chujowy, jak sranie cekinami… – mruknął otwierając szufladkę.- Achh…Moje kochane sake! Osiemdziesiąt procent mocy!- cmoknął z uznaniem i duszkiem obalił pół butelki.
-Ło kurwa, jakie mocne! – na jego twarzy zagościł wieeeeelki uśmiech. Przed oczami zaczęły biegać białe myszki, ptaszki szczekały, a Sakura patrzyła morderczym wzrokiem zaciskając pięść. Zaraz, zaraz…Sakura?
Chyba miał poczuć ból, ale jedyne co czuł, to ciepło rozchodzące się po policzku.
-Pieprzony idiota! Szykuje  się  bitwa tysiąclecia, a ten napierdala się w trzy dupy!- Sakura stojąc nad Naruto, kopnęła go w  udo. Ten jednak się nie obudził, ani cudownie nie otrzeźwiał.
-Nie ma żadnego pożytku z mężczyzn…- skwitowała wychodząc z gabinetu.
***
-Pamiętacie ten cygański autobus?- zapytał Liderek, a jego oczka błyszczały dziwnym blaskiem.
-Nooo… A co?
-Chodzi o to, że mógłbym otworzyć portal! I przenieść nas do zupełnie innego miejsca! W innym wymiarze!
-Ej! To nie jest zły pomysł! Moglibyśmy cofnąć się w czasie, skłócić narody i czekać aż sie wykończą! – ucieszył się Kakuzu.
-Chłopie, chłopie… To tak nie działa.
-Cholercia…- mruknął Itachi. – To co robimy?
-Cygańska energia nie przenosi w czasie, tylko między wymiarami! Trafimy gdzieś, na jakieś zadupie. Pojęcia nie mam gdzie… No i jest problem. Pozbawią nas wszelkich mocy.
-Co?!
-Będziemy zupełnie bezbronni?!
-No nie do końca… Jedyne co nam pozostanie, to nasza walka wręcz. Rozumiecie, nie? Ciosy itp. Więc, Kakuzu i Hidan- nie będziecie nieśmiertelni. Itachi- raczej nie oślepniesz, Sasori- będziesz znowu człowiekiem, Deidara- pozbędziesz sie łapek i aparaciku z biedro na oku. Tobi- tutaj chyba nic sie nie zmieni.- westchnął.- Kisame- będzie paskudny jak zawsze, ale bez tej rybiej mordy… Zetsu i Zenek- podzielicie sie ciałem. Chyba jeden z was będzie blady, a drugi lekko opalony, ale głowy nie dam. No to jak?
Akatsuki gapiło się na siebie, z otwartymi ustami. Wizja spierdolenia przez wściekłym tłumem była kusząca. Ale tak zupełnie nie używać własnych technik? I w ogóle… Koniec rozrób, kradzieży, gwałtów, wypadów na chlanie…
-Liderze…- zaczął Kisame. – Nasze dotychczasowe życie było…
-Zajebiste było!- przerwał mu Sasori.
-No..No dokładnie!- zgodził sie Deidara.- Tak fajnie sie tych idiotów rozpufało…
-Rozpufało?
-Oj, Hidan… No robili takie ‘puuuff” jak ich wysadzałem.
-Eee…
-No to jak! Jesteśmy Akatsuki? Czy może bandą pedałków z makijażem?!
-No mamy makijaż, a Dei to pe…- Itachi nie dokończył, ponieważ napotkał spojrzenie blondyna.
-No to, kurwa, postanowione!
Akatsuki otrzymało rozkaz spakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Wszyscy uwijali się jak tańczące owsiki. Lider tymczasem szlajał się po krzakach, szukając autobusu.
-Pieprzona cygańska technologia i funkcja niewidzialności!- zaklął i zaczął tłuc łomem wszystkie roślinki. Coś pierdyknęło, coś zgrzytnęło i zaczął unosić się dym.
-Jak w trzydziestym dziewiątym!- ucieszył się Liderek.
Po omacku odnalazł drzwi i wtarabanił się do środka. Wszystko było na swoim miejscu. Może oprócz tego obdartego faceta.
-Kim dziadu jesteś!?
-Akwizytorem.- koleś posłał mu uśmiech casanovy. – Może chcesz kupić…
Lider pierdyknął go łomem i dziad, niczym zespół R!, błysnął.
-Pierdolona hołota…
***
-Pamiętajcie! Z Akatsuki nie ma żartów! Są naprawdę silni… Na pewno nie poddadzą sie tak łatwo.
Na wielkiej konoszańskiej wiosce, zebrali sie ninja. Większość w sumie nie obchodziło to, co sie dzieje. Jest wiele innych, ciekawszych rzeczy. Na przykład oglądanie rosnącej trawy.
-A więc do boju!- wykrzyknął Uzumaki. Z wielkim uśmiechem na twarzy oczekiwał nagłego  poruszenia. Jednak shinobi stali i gapili się na Hokage jak przysłowiowe cielę, na malowane wrota.
-Eee…Do boju!- Naruto postanowił raz jeszcze zagrzać do walki.
Cisza…Jedynie zapłakało małe dziecko i świerszczyk robił ciche „cyku-cyku”.
-Do boju, kurwa! To jest wojna, wy bando imbecyli!
I nagle Konoha i okolice, wypełniły się radosny okrzykami.
-Na Akatsuki!- krzyczał Kakashi, a inni śpiewali „Szła dzieweczka do laseczka”
 ***
Lider podjechał pod zdezelowane drzwi. Z uśmiechem wielkim, jak dupa pawiana, wlazł do siedziby. Chłopaki biegali niczym koty z chorym pęcherzem. Upychali wszystko w walizki, chociaż nie mieli nic cennego. Trochę kasy, skarpetki na zmianę, fioletowy lakier do paznokci.
-O! Liderze! To gdzie sie teleportujemy?- zapytał Sasori opierając się o drzwi.
-Nie wiem, chłopie, nie wiem. Teleportery są kapryśne…
-Czyli możemy trafić nawet tutaj?
-Nie, no skąd! Chyba… Nie zawracaj mi dupy! Muszę się spakować!
Lider odszedł zostawiając rudzielca, którego włosy powiewały na wietrze. W powietrzu wirowały płatki wiśni…
-Co, kurwa? Skąd te płatki. Mamy zimę…
                                                                 ***
-Chłopaki siedzicie?!
-Siedzimy!- odparło chórkiem Akatsuki!
Lider zaczął machać ręką i śpiewać dziwne pieśni. Itachi, który znów został kierowcą, depnął w gaz. Autobus rzęził, charczał i rozpędzał sie bardzo powoli. Na horyzoncie pojawiła się banda mocno podkurwionych ninja.
-Liderze! Wrogowie na dwunastej!
-Morda w kibel! Jedź na nich!
-Ale…!
-Jedźże kurwa, tani pachole!
Itachi wrzucił bieg, depnął w gaz i zaczął modlić sie do Jashina. Wroga armia zbliżała się w zastraszającym tempie, a portal nadal się otwierał!
-Zginiemy!- pisnął blondynek.
-Moje biedne jaja…- zaszlochał Hidan.
-Zamknąć dupy i twarze!- wydarł sie Kakuzu i walnął jednego i drugiego w potylice.
I stało się coś strasznego! Autobus stanął w miejscu!
-Liderze!
Itachi podjął się ostatniej próby uruchomienia pojazdu. Coś stuknęło, buchnęło i pojawił się ogień! Ninja zbierali się do otoczenia autobusu! Ktoś używał tajemnej techniki ognia, polegającej na zapaleniu pierda! To będzie rzeź…Pomyśleli Akatsukowie. I cud się zdarzył! Lider otworzył portal, który wessał autobus.
W portalu między wymiarowym było ciemno. Nawet bardzo ciemno. A potem nastała taka ciemność, że nawet sam Lucyfer narobiłby w majty ze strachu!

                                                             ***

-O moja głowa…- jęknał Zenek. Leżał na podłodze autobusu, ktoś wbijał mu kolano w tyłek. Na szczęście to był Zetsu. Obok reszta powoli wracała do siebie. Ale wszyscy wyglądali jakos inaczej. Kisame nie był tak szpetny jak zawsze, Tobi wyglądał jak zwyczajny chłopiec, Hidan miał roztrzepane włosy, Lider normalne oczy i kolczyki gdzieś wyparowały, Itachi wyglądał jakoś młodziej, Deidara miał drugie oko, Sasori był człowiekiem, a Kakuzu był nawet przystojny, chociaż jego skóra miała lekko ziemisty odcień.
-No nie wierzę… Jestem człowiekiem!- wykrzyknął Sasori.
-Co tam, że jesteś człowiekiem! Ale gdzie my jesteśmy!
Lider z trudem powstał z podłogi. Zataczając się wyszedł przez wielką dziurę w pojeździe. W miejscu owej dziury powinny być drzwi… Ale cóż… Portale są kapryśne.
-Łysekunie? Co to za miejscowość? Co to za kraj! I w jakim my języku mówimy?!
-No, chłopaki! Witamy w Polsce!
Z obłoku siarkowego wyłonił się Diabeł Boruta. Akatsuki opadły japy, a gdzieś w oddali zaryczała krowa.

Demony przeszłości. Gościnnie występuje: wojsko, Święty Mikołaj, Podchorąży, Henri i tam ktoś jeszcze. :D


-Jazda, jazda, jazdaaaa! Depnij kurwa w pedał!- darł się Lider bijąc kapciem Itachiego, który prowadził porwany autobus.
-Ja ślepnę! Nic nie widzę!-krzyczał brunet, puszczając kierownicę.
-Szmata na ryj!-Lider spoliczkował chłopaczka i sam złapał kierownicę.-Wypieprzaj mi z siedzenia. Ktoś tu, kurwa, musi się przebić przez blokadę policyjną.-oświadczył dumnie, a jego brewka podskoczyła.
-Liderku, Itaś znowu się „Klanu” naoglądał.-szepnął Deidara, chowając się za plecami Sasorka.
-Widać. Ryj ma tak samo nie ogarnięty jak Rysiu…
-O kurwa, Liderze! Wojsko! Czołg nam postawili!-krzyczał Sasori szarpiąc Liderka za płaszcz.
-Nie szarp mnie, bachorze z pękniętej gumy!
-No, ale czołg!
-O ty żesz w dupę jego piźnięta mać!
Liderek jebnął po hamulcach i wszyscy, rozmaślili się na przedniej szybie. Hidan z perv zacieszem macał tyłek blondynka, Kakuziu szlochała, a Itachi turlał się po podłodze i krzyczał ” Ja oślepłem, ja oślepłem!” A reszta w ogóle była nieprzytomna, więc gówno ich obchodziło, co się dzieje.
-Tak, kurwa, nie może być…No być nie może!
Lider na ślinę włosy ułożył, spodnie przygładził, płaszczyk poprawił i z uśmiechem wielkim jak dupa pawiana, wyszedł z autobusu.
-Hello, Poland!
Policjanci, żołnierze, straż graniczna, komandosi, marynarka wojenna, GROM, TOPR, WOPR, pijane OSP z wioski, patrzyło na Lidera z niemym WTF?! Pan Podchorąży Zawsze Zdąży jako jedyny, otrząsnął się i rzucił na Lidera.
-Jesteś zatrzymany pod zarzutem morderstwa!
-Ale ja nic nie zrobiłem! Puść mnie kutasie zafajdany!- Liderek piszczał, krzyczał, gryzł i kopał, ale gówno mu to dało. Podchorąży Zawsze Zdążyć był niczym Pudzian! Pudzian z zacięciem Czaka Norrisa i zdolnościami King Bruce Lee Karate Mistrza!
-Nie rycz, mała nie rycz. Ja znam te wasze numery!- wydarł się Podchorąży i deszcz śliny spadł na twarz Lidera.
-Z mordy ci wali , fajfusie! Ja jestem niewinny! Niewinny, kurwa!
-Każdy tak mówi! Ale ja was znam! Znam te wasze zagrywki! A teraz gadaj, kurwa, gdzie jest Mikołaj!
-Jaki, do chuja, Mikołaj?!
-Ty dobrze wiesz jaki!- Podchorąży pogroził palcem.
-No Kopernik leży w grobie…
Pan Podchorąży zrobił się czerwony na twarzy. Zaczął szarpać Lidera za płaszcz. Liderek uśmiechał się jak psychol i piszczał ” Łiiii! Karuzela”. Ten Co Zawsze Zdąży poddał się. Z miną emo, rozkazał obezwładnić Akatsuki i zawieść do miejsca X!

Miejsce X! znajdowało się nie wiadomo gdzie. Miejsce X było chyba na wsi, ale nikt pewny nie był. Sądząc po oderwanych z płotu sztachetach, walających sie na trawie cegłówkach, pustych butelka po wódce i bimbrze, oraz uroczych, szklanych tulipankach, mógł to być środek, tudzież wschód Europy. Pośrodku polanki stał duży, szary budynek. Miejscowi gadali, że to bunkier rosyjski, ale kto ich tam wie. Ludzie dziwne rzeczy gadają, a po miejscowym siarkowym winku, to nawet bardzo dziwne. W owym budynku, była sala, magazyn, prowizoryczna kuchnia i parę pokoi. Podchorąży rozkazał zamknąć każdego członka Akatsuki w izolatce. Sam zaciągnął Tobiego do pokoju przesłuchań.

Lampka raziła oczy Tobiasza. On pocił się jak dzika szwynia, szczekał zębami i możliwe, że popuścił.
-Gadaj, sukinsynu! Co zrobiłeś Świętemu Mikołajowi?!- Podchorąży uderzył w biurko. Wszystkie papiery spadły na podłogę, a Tobiasz zaczął krzyczeć.
-Ja nic nie wiem! Tobi is a good boy!
-Morda, krowi pomiocie! Co nas obchodzi, że jesteś dobry! Pewnie dobry w zabijaniu!-Podchorąży ryczał, przypominał wkurwionego goryla, któremu ktoś zajebał bananki.
-Ale…-pisnął zamaskowany chłopiec.-Ja nic nie wiem. Tobi nic nie wiedzieć!
Nagle z mroku wyłoniła się postać, ubrana w szary płaszcz i kapelusz tego samego koloru. Podszedł do biurka, dotknął ramienia Podchorążego i krzyknął:
-Jurek, kurwa jego mać! To ja miałem być tym złym! Tym złym gliną! Nie pamiętasz?! W pokera przegrałeś.
-Oj zamknij twarz! Kaca mam.- mruknął coś i strzelił Tobiemu po łbie.
-Uhmm…No więc.- koleś w kapeluszu musiał wczuć się w rolę- Nie bój sie chłopcze. Przyznaj sie, to złagodzi wyrok…Poza tym, twoja matka jest w szpitalu. Naprawdę chcesz ją tak denerwować?
-Ale ja nie mam matki…
-Fail…-zaśmiał się Podchorąży.
-Jurek, morda!- syknął koleś.
-Tobi się boi!
-Wypuśćmy go, to idiota.- stwierdził z niesmakiem koleś.
-Henri, odbiło ci?! To ty nie wiesz, że tacy to najwięksi psychopaci!
-Przecież to idiota…
-Pfff mniejsza o to. Dawać następnego.

Do pokoju został brutalnie wepchnięty Deidara. Wykrzyczał słowa na „k”, „ch” pod adresem klawiszy. Ci poszczuli go prądem i Terrorysta się poddał.
-Pewnie jesteś dziwką! Pojęcia nie mam, co możesz robić z tą bandą idiotów!- krzyknął Podchorąży, rzucając kubkiem w ścianę.- Przyznaj się, mała zdziro, ile bierzesz za zrobienie laski?
-Spierrrdalaj!- wysyczał blondynek i jego rączka wypluła bombę.

Pieprzło tak, że z pokoju przesłuchań nie zostało nic. Podchorąży i Henri gdzieś zniknęli. Możliwe że umarli, ale kogo to obchodzi. Deidara który cudem przeżył- wszak zaprawiony w boju chłopak- czołgając się uciekł z pokoju. Zakrwawiony i potargany wysłał wybuchowego motylka w strażników. Z korytarza zostało parę cegieł. W tym czasie, Itachi wyjebał z kopa drzwi. Hidan śmiejąc się jak psychopata, porąbał kosą, Kakuzu po prostu je otworzył, Tobi zemdlał, Kisame zrobił powódź, Zetsu wyszedł z podłogi przeżuwając nogę strażnika, Sasori biegał z lalkami.
Lider z cygarem w japie i w garniturku, tak al’a  bonzo madafaka, pojawił się na korytarzu, albo tym co z niego zostało. Uśmiechnął się i kopnął jakieś zwłoki.
-Panowie, czas uwolnić Mikołaja! No i oczyścić nas z zarzutów! Deidara, dobra robota. Musiałeś im obciągać, żeby cię wypuścili?
-Jeb się na ryj…-mruknął blondyn i zemdlał.

Akatsuki odzyskało autobus. Deidara nadal leżał nieprzytomny, a reszta omawiała zbrodnię idealną!
-Więc, gdzie może być Mikołaj?- zaczął Sasori, powoli rozkładając mapę na usyfionej podłodze.
-Musi być…Na północy!- wykrzyknął Hidan.
Nagle pojawił się Lider.
-Mikołaja nie ma na północy! On jest tutaj!- szybkim ruchem dłoni, otworzył portal między wymiarowy i wyciągnął z niego Mikołaja. Przerażonego, brudnego, jakby chudszego.
Deidara w tym momencie odzyskał przytomność. Popatrzył na Lidera swoim niebieskim oczkiem.
-Liderze…Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?! Skoro Mikołaj jest tutaj, a ten bunkier!  Ja…mogłem tam, kurwa, zginać!
-Wiem. Każdy ponosi jakieś ofiary.- odparł filozoficznie.
-Właśnie, na chuj to zrobiłeś! – krzyknął Itachi.
-T-to…To moja sprawa! Moja zemsta! Moje zniszczone dzieciństwo! Wy nic nie rozumienie!- Lider zaczął płakać.- Jestem dzieckiem z biednej rodziny. Matka i ojciec… Wciągali mydło nosem i palili rzeżuchę… Wszystkie pieniądze, tracili na chlanie, mydło i zielsko… Mydła było pełno w domu, a ja chodziłem brudny. Rozumiecie? Nie, nie zrozumiecie… Nie lubiliście sie myć. A ja, lubiłem gdy pachnę! Tak wiem, to pedalskie! Ale naprawdę to lubiłem… Jednak nie mogłem sie umyć…Nie mogłem…
 -Zawsze marzyłem i zazdrościłem innym, że mają takie rodzinne święta. U mnie  nigdy czegoś takiego nie było… I pewnego roku… Napisałem list. Taki zwykły, na poplamionej kartce, jakimś kawałkiem węgla. List do Mikołajka…Chciałem dostać lalkę Barbie i Kena. No i samochodzik do tego, żeby zrobić kochającą sie rodzinkę.
Akatsuki już ryczało, jakby ktoś im puścił piosenki Justina B.
-Liderze…-szepnął Sasori. – My nie wiedzieliśmy!
-Milcz! Ja opowiadam…
Autobus wypełnił szloch Liderka.
-Nadeszły święta. Stałem przy brudnym oknie. Patrzyłem, czekałem! I… Mikołaj przyszedł… Ale rozjebał się na mojej huśtawce! Był najebany! Wybiegłem! Chciałem sprawdzić czy nic mu nie jest! A w saniach siedział z dziwkami! Chlał bimber! Uśmiechnął się wrednie i powiedział : „Sorry, mały chłopie, ale wymieniłem w lombardzie twoje prezenty na kasę! Zobacz jaką teraz mam imprezę!”
Wiecie, jak to bolało? Wiecie?! Wtedy przysiągłem sobie, że się zemszczę! Że Mikołaj zapłaci za moje krzywdy!
Lider potrząsnął Świętym. Zaczął coś krzyczeć. Zlepek niezrozumiałych słów. Czas jakby stanął. W autobusie było duszno. Zła energia- powiedziałaby Hanage.
Akatsuki nie wiedziało, ile czasu zajęło to przedstawienie. W końcu Lider bezsilnie opadł na kolana. Ukrył twarzy w dłoniach i płakał.
Członkowie podeszli do niego. Przytulili. Obiecali lalkę, domek, Kena! Nawet samochodziki i mini zestaw sado-maso.
Mikołaj w tym czasie uciekł.
-Ale, powiedz Liderze, po co było to wszystko? – zapytał Kisame.
-Musiałem odsunąć od siebie podejrzenia. Chciałem zabić Mikołaja, potem powiedzieć, że w czasie akcji ratunkowej zginął, no ale nie wyszło.
-A ten portal?
-Deidara, ten portal powstał na skutek pozostałości po energii Cygańskiej. To był ich autobus.
-Ach…
-Wracajmy już. Jestem zmęczony. Chcę spać.- powiedział Lider i usiadł za kierownicą. Silnik z głośnym „jebut!” ożył i Akatsuki wróciło do siedziby!

Jazdy u wójta.


Zetsu z zielskiem w mordzie, gapił się na niebo.

-Widzisz! Widzisz chmurę! O tą , tutaj! Wygląda jak soczysty móżdżek! *q*
-Zenek! Ty się uspokój! Jak dla mnie, to to wygląda na słodziutką nereczkę x3
-A ty tylko o nereczkach, fetyszysto.-oburzył się czarny Zetsu i strzelił brata po pysku.
-Wąchaj moje gacie, szmato!-Zetsu oddał Zenkowi i zaczęli się drzeć.

Kłóciliby się dalej, ale jednak ich południowy relaksik, czy tam spór, przerwał cichy, niepewny głosik listonosza.

-P-przepraszam. Czy tutaj mieszka Pein zwany Liderem?-koleś się jąkał, nie wyglądał apetycznie i miał czerwony ryj.
-Nie kurwa, nie mieszka, cepie! >.>
-Zenek morda! Nie utrudniaj panu pracy!-Zetsu zdzielił się po łbie.-Tak, Panie Listonoszu.-posłał mu uśmiech zarezerwowany dla kasjerek, kiedy obrabiają biedronkę. -Tutaj mieszka Liderek ^^ A przyszło coś?
-Tak., Panie Listonoszu. Tutaj mieszka Liderek. =.= -przedrzeźniał  Zenek.-Zetsu! Żałosny jesteś! Zjedzmy go! *-*
-Uspokój swe niepohamowane  żądzę , cwelu . =.= To bardzo miły Pan Listonosz. Co tak śmierdzi? >.> Zenek! Znowu walnąłeś pierda?!
-O wal się na ryj! To nie ja! Ty zawsze mnie o takie rzeczy posądzasz! Co ja jedyny pierdzę?! To, że mi dupę po fasolce i chili rozrywa nic nie znaczy! Ja sie chcę od ciebie odłączyć! Dłużej nie wytrzymam, pierdolony eleganciku! =.=”
-Przepraszam Pana ^^” Braciszek taki nerwowy. ^^

Tymczasem Pan Listonosz był bliski omdlenia. Spodnie z przodu były mokre, a tył uwalony w brązowym…No każdy wie w czym  Kolanka mu dygotały, już nie był czerwony, ale blady jak dupa Kakuzu.

-Panie Listonoszu? Wszystko dobrze? O.o

Facet zaczął krzyczeć, upuścił torbę i uciekł.

-Widzisz, Zenek. Twój ryj go przestraszył =.=
-Spieprzaj roślinko z bazarku! Mamusia zawsze wolała mnie! >.<
-Oooo…Doigrałeś się glonie! To ja byłem ukochanym synkiem! Ty chlałeś po remizach , a sie grzecznie uczyłem w domu! >.>
-Zrób coś dla mnie. Weź patelnie i pierdyknij se przez łeb, zacofańcu! Mamy to samo ciało! Niby jak miałem się szlajać, geniuszu?!

No i bójka się zaczęła. Odwalali jakieś jutsu ( pojęcia nie mam jakie xD nigdy się nie zastanawiałam nad ich technikami O.o) Rozwalili drzewka, ściana poszła w siedzibie. Pojawił się Lider! Jego mroczną aurę,można było podziwiać z odległości wielu kilometrów.

-Zetsu!!!!!-krzyknął, waląc kolorowego chłopaczka szpadlem po ryju.
-A masz ty, ciulu! Liderze mocniej, mocniej go!
-WTF?! O_O” K-kim ty jesteś?!
-Ma boska istota jest Zenkiem. Czarnym „Zetsu”. Dziękuje ci panie liderze, żeś mnie oswobodził. Czułem żem się, jako nadobna dziewica, zamknięta w wieży i strzeżona przez smoka, w postaci tego idioty i zboczeńca. =.=

W tym momencie, biały Zetsu powstał i złapał się za krwawiący nos.

-Zenek! Jak ty sie odczepiłeś?!
-Normalnie, lamusie.-prychnął czarny i polazł do siedziby.

Lider i Zetsu stali z miną niezbyt inteligentną, gapiąc się na odchodzącego Zenka.

-Co to było? O.o- zapytał Lider.
-A daj mi kurfa spokój! I tam masz listy. -Zetsu wskoczył w ziemię i już go nie było.

***

-Rachunki, rachunki, list miłosny do Wojciecha Zbieracza. Kim jest ten koleś?! Nieważne…-Liderek grzebał w torbie Pana Listonosza, rozrzucając po całym gabinecie koperty.-O! Co to? Do Peina? O.o

Informujemy iż Pańska firma „Akatsuki” nie została zarejestrowana. W związku z działalnością w/w organizacji,oraz brakiem odprowadzenia podatku, funkcjonowanie firmy zostało potraktowane jako wykroczenie prawne. Jeśli nie chcesz ,idioto, łazić po sądach, to chodź na kielona, a wszystko załatwimy. Z poważaniem

                                           Wójt Zbych Moczymorda.

 -O kruca bomba….Konan!!

-Nie ma jej, Liderku.-Sasori wpełznął do gabinetu, przyglądając się przerażonej twarzy Lidera.

-A gdzie jest?! Gdzie ona jest?! Gadaj, kurwa, albo tak ci nakopie w dupę, że z twojego cielska zostaną marne kawałeczki i fabryka puzzli, przerobi cię na puzzle z hana montana!

-Eeeeee… O.e No nie wiem! I nie krzycz na mnie! Zamknę się w sobie! ;<

-Milcz idioto! Wezwij wszystkich do salonu. Mamy misje!-wykrzyknął Lider i wyskoczył przez okno, niczym Rambo! : D

Akatsuki posadziło dupy i oczekiwało Liderka. Zenek siedział na kanapie i obgryzał paznokcie. Wszyscy zaczęli się na niego gapić, bo, cholera jasna, on zawsze był z Zetsu! Wtem podbił do niego Itachi. Odjebany jak stróż w boże ciało. Spodnie w stylu chłopaczka z Agrabahu*, złote zęby, łańcuchy, sygneciki i czapka menela. Stanął przed Zenkiem w pozycji „uwaga! zaraz się odleję!”.
-Joł, koleś. Zapamiętaj sobie, ta dzielnica jest moja! Kumasz? Wszystkie laseczki, prochy, fury są moje, nie? Bo jak coś nie pasuje, to dajesz, kurwa, na ring?! Jasne? Nie fikaj kolo, ja tu…
Hidan strzelił go w łeb, ciągnąc za koszulkę, która wyglądała jak wór pokutny.
-A temu, co?-spytał Zenek, patrząc na bruneta.
-Zabraliśmy go z Saso do kina -.- Akurat leciał film gangsterski i się ciutek wczuł. ^^”"-oświadczył Deidara.
-Wczuł?! Deidara! Tylko wczuł?! =.= Chciał pobić babcię na przystanku, wybił zęby cyganom i sobie wstawił! Napadł na jubilera, rozjebał automat z zabawkami. Posrało go po całości!
-Saso…Nie denerwuj się chłopie ^^ Nie potrzeba nam kolejnego szaleńca- blondyn poklepał towarzysza po plecach. Tymczasem Itachi gadał do odbicia w lustrze.
-…joł madafaka, zafajdany czarnuchu! Obraziłeś moją mamusie. Dostaniesz po tej swojej czarne japie, kumasz? Zrobię ci z dupy Wietnam…
-Powinien się leczyć.
-Zdecydowanie.
-…joł, stary! Sex, drugs and rock’n'roll!.
-Oł yeah! I te jazdy w namiocie!-z mroku wyłonił się Lider w gajerku. Zdjął kolczyki, włoski przygładził, ogolił się, a krawat luźno zwisał pod szyją.
-Lider?! O_O
-No, a kto, ciemne masy…-westchnął.- To były czasy! Tak dzieci! Sex, drugs and rock’n'roll!
-Lderku! Ale cóż ty opowiadasz!-Hidan wniósł ręce ku sufitowi.
-To ja już nie mogę o młodości opowiadać!
-To było dawno! Jesteś tylko troszkę młodszy od węglaaaa =.=
-Deidara, piździelcu! Masz rezerwacje na nekeroblasfemistyczną desakrację mordy!
-No dobra, dobraaa…Już się zamykam.-westchnął blondynek i dla pewności ukrył się za Sasorim.
-Zebrałem was tutaj-zaczął Lider.-Bo sprawa jest poważna! W chuj poważna! Zginiemy! To koniec! Nie ma ratunku!-zaczął histerycznie krzyczeć i machać rękami.
Kakuzu z rezygnacją, strzelił mu po japie.
-Dzięki, już mi lepiej. Ehmmm…Więc mam to!-pomachał im przed oczami listem z gminy.-Widzicie?! Musimy iść!
-Uhuhu…Liderku co ty narobiłeś.. ;>
-Deidara…Jesteś chyba masochistą…
-Pseplasam… T.T
-No więc tak, Kakuzu robi mi za księgowego, Sasori za współwłaściciela, Deidara za Konan…Bez komentarza, bo wpierdolę w ziemię. =.= Hidan za ochronę…
-A Uchiha?-zapytał Zenek.
-No nie wiem…Popilnujesz go? Ta ciota sie nie nadaje -.-”
-Jasne ;3 Tobiemu też w dupsko nakopię. ^^
***

Wszyscy odjebani jak szczury na otwarcie kanału, wyruszyli maluchem ( tak, tym maluchem sprzed czterdziestu, albo pięćdziesięciu odcinków.). Zajechali pod gminę. Budynek wyglądał przebogato. Wytoczyli się z auta i dostojnym krokiem weszli przez drzwi.
-Dzień dobry. My do wójta.-Lider dorwał się do pani za biurkiem, hipnotyzując ją swoim romantico spojrzeniem. No bądźmy szczery. W gajerku to niezła z niego dupa jest ;D
-Achh…do wójta…^^ Już proszę…proszę…Proszę iść korytarzem, potem schodami w górę, następnie skręcić po lewo i na końcu korytarza jest gabinet ^^- kobieta się zarumieniła, machała rzęsami jakby jej coś w oko wpadło i próbowała zrobić sexy głosik. Coś nie wyszło O.o
-Taa…To dziękuję, do widzenia.-rzekł Lider i ruszył na spotkanie z wójtem.

***

-Słuchaj stary! Dasz mi ta blond laseczkę na noc, i sprawa załatwiona! Nie ma problemu, nic się nie działo! ; >
-Ja ci dam, kurwa, blond….-Deidara poczerwieniał na twarzy, i chciał zajebać w ryj, panu wójtowi. Jednak Lider w ostatniej chwili wykręcił mu rękę i zasłonił usta.
-Zrobisz coś głupiego, a nie żyjesz… =.=-syknął, puszczając chłopaka.
-No więc jak? ;3-dopytywał się wójt.
-Zbychu, trudno powiedzieć… ^^”" Rozumiesz…Ona taka mało chętna jest.- Lider próbował uratować Deia od gwałtu.
-Słuchaj, kurwa! Jak mi nie dasz tej panienki, to będzie wpierdol! Jasne?! >.< Zgnijecie w więzieniu! Jak się schylicie po mydło, to wam zrobią z dupy jesień średniowiecza!- z satysfakcją obserwował reakcje innych.
-Hmm…No cóż, „stary”. To ty masz wpierdol! =.= Wiesz kim jesteśmy?! Wiesz, do wuja wafla?!
-A co mnie to! =.=
-Co cię to?! Co cię to?! Chłopaki, robimy z nim porządek =.=
Wszyscy niczym superman, czy spiderman, zdarli z siebie ubrania, a tam oczywiście były płaszcze. Rozpieprzyli wójta, okradli budynek, Liderek nakopał w dupę, babie co sie na niego napalała. I tak w wyborowym humorze-wyborowym bo po wyborowej- wrócili do domu.

Miks.


Lider siedział, już na dupie od jakiś 3 dni. Plany podbicia świata zostały zawieszone, a sam Lider nie chce nic mówić o zjeździe. Jak donosiły plotkarskie serwisy i tanie szmatławce, zjazd był totalną klapą. Pełno tam było emerytów, i 60-letnich prostytutek, które nie wiadomo z jakiej przyczyny się tam pojawiły. Więc Lider (żeby się nie ośmieszać) milczał, a nasza kochana organizacja po prostu umierała z nadmiaru wolnego czasu.
-Danna, pało!
-Czego klocu?
-Jak ty się do mnie zwracasz!-oburzył się nasz kochany blondynek :D
-Bo mi dupę zawracasz pierdołami.
-Ale ty i tak nic nie robisz!
-Bo jakbyś mi nie przeszkadzał , to bym coś robił, nie? Proste i logiczne, Dei-chan.
-O.O Nie próbuj być dla mnie miły >.<
-Nie jestem! A tak w ogóle to po kiego dupę ty przywiozłeś?
-Bo chce pograć w kółko i krzyżyk ^^
- I tak zawsze przegrywasz, a teraz nie mam czasu.
-Przecież nic ,na boga kochanego, nie robisz.
-A robię, robię.
-Chyba loda.
- =.= Czy ty się czasem nie zapominasz? Jestem starszy od Ciebie!
-No kurde, racja. Już masz takie zmarchy jak Itachi.
-To nie jest śmieszne! T.T
Odgłosy z oddali: nie śmiejmy się już LOL- kawałek pochodzi z wersji alternatywnej Decade of therion Behemotha xD
-No właśnie Deidara, słyszysz te głosy?
-Wybacz Sasori, ale chyba pada ci coś na mózg. Ja nic nie słyszę. A teraz idę się spytać czy Itaś zagra ze mną w kółko i krzyżyk ^^
-Ignorant!-Sasori  strzelił focha, emując w kącie.

Tymczasem, w pokoju Itachiego rozgrywały się makabryczne sceny. Itachi oglądając powtórki H2O dostał napadu histerii, bo właśnie ktoś rzucał kogoś i wracał do eks
-Nie!!! T.T Jak on mógł to zrobić! Przecież ona go kocha!!-rozpaczał Itachi płacząc jak bóbr xD A tak na marginesie to bobry płaczą? oO
-Itachi!!! Co się stało?
-Bo.. bo on ją rzucił, a ona go kocha ;__;- padł ryjem na podłoge.

_________________

-Nooo!- Lider uważnie spojrzał na towarzystwo siedzące w kącie.-Który….! nie spuścił wody w klozecie?! >.<”"- Pan Zuo i Mhrok wymierzył ambitną gazetką (czyt. fakt) w przerażonych debili.
-Deidara!!!- wykrzyknęli wypychając blondynka przed siebie.
-Co?! O.O dlaczego ja? >.<”"
-Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o Deidare!-Itachi uśmiechnął sie wrednie i dla bezpieczeństwa schował sie za Kisame.
-Uchiha! Ty zawszony pedale! >.<
-Zamknij mordę! >.>”
-Oooo… Deidara! To żeś sobie nagrabił…
-Ale… Liderze! T_T to nie jaaa! naprawdę to nie jaaa! ;__;
-Nie tacy jak ty próbowali, mi udowodnić, że się mylę… I wiesz jak skończyli? ^^
-No nieee? – blondyn pokręcił głową.
-Na cmentarzu! *o* – demoniczny śmiech, w tle cmentarz.
-Liderze! To mój partner! Nie pozwolę ci go zabić! *.*
-Sasori! T^T Jakie to miłeeee…
-Milczeć, dupoklepcy! >.<”"
-Tk jest! *.*
-No więc- zaczął Lider- Mamy misje! Zajedwabiście wielkiej wagi! *-* Chodzi o to, żeby ją wypełnić, i żeby nikt sie o niej nie dowiedział…
-No, aleee… Jak Hanage to pisze, to chyba wszyscy będa wiedzieć? O.o
-Zetsu! Ja cie prosze, jebnij Zenka! Takie farmazony pierdzielić, to tylko on umie!
-Zenek, morda! Co PAN LIDER powiedział?! >.<”
-Nie będzie mi rozkazywał! >.>” Ja mogę robić co zechcę!
-Nie, nie możesz! >.<”
-Mogę!
-Nie możesz!
-Mogę!!!!!!
-Nie możesz!!!!!
Przywódca groźnej organizacji, użył zrolowanej gazety i nastał porządek xD Następnie poprawił włosy, podłubał w zębach i kontynuował.
- Na czym to…
-Na misji, Liderze.- wtrącił inteligentnie brunet łapiąc sie za pośladek.- Kisame, zaraz ci pierdolnę! Odwal sie od mojej dupy! >.<”
-Ojj… Uchiha…przesadzasz! ^^
- No w dupe szkopa, sąsiada Hanage! >.<” Znowu mam użyć gazety?! Matki was w domu nie kochały, a stary tylko w nocy?! >.<” Ja tu chce coś ogłosić! Świat zbawić! A wy co?! Tylko te drzecie te parszywe mordy i pewnie dupy dajecie na każdym zakręcie! A żeby was TIR, mercedes przejechał!!!!
Rudy sucz, spektakularnie trzasnął drzwiami, rzucił faktem, i jeszcze przez długą drogę do swojej ” kancelarii” kurwował na podwładnych.
-Czyżby miał ” te dni” ? O.e
-To dosyć prawdopodobne. Ale… jak mi zabierze moje karty kredytowe i finanse to umre! ;<
-Ty już nie żyjesz, Kakuzu. >.>
-Zamknij się, Hidan! Bo cie przelecę na 100 sposobów bez wazeliny!
-100 sposób! bez wazeliny lepsze tarcie… znaczy sie hardo będzie! *-* ja się zgadzam! rżnij mnie! rżnij mnie bejbe!! *q*
-Zapomniałem, ze z takimi tekstami to  nie do niego!- westchnął truposz i pobiegł szukać  kryjówki xDD
-Itachi-san? ^^
-Nie! >.<” Odpierdol sie, pedale! >.>”
-Itachi-san! Nieczuły z ciebie dupek! T^T Ranisz mnie! Mnie i moje rybie serce! ;__;
- Z tymi żalami to do ” rozmów w toku”! >.<”
- A zadzwonię! Powiem Pani Ewie! Powiem  wszystko! T_T
-Daj mi spokój brzydalu! Chcesz to nawet do Greenpeace dzwoń! >.<”
- A ja bym coś obejrzał! *-*- Sasori błysnął inteligencją xD
- Ja się obrażam! T_T Odchodzę! Rozumiecie?! Odchodzę! Z powodu niespełnionej miłości!
-Jaki to artystyczne! *-* o ja cieeee!
-Deidara! Idioto!

_____________

 Tak więc, Akatsuki żyło sie spokojnie waląc pierdy. Piątkowy wieczór. Nasza kochana organizacja siedziała w salonie i własnie oglądała BrzydUle.
-ahhh.. Pshemko jest taki artystyczny! *.*- podniecał sie blondas.
-Deidara, Deidara, Pshemko to wołowa dupa! >.<” Ja bym ich wszystkich Jashinowi złożył! *o*
-Morda, Hidan! My oglądamy!- Lider z wkurfem na ryju walnał naszego zboczeńca papuciem.
-Ała! Mózg mi wyleci!
-Haja! Mocniej Liderze, mocniej! ^^
-Zapłacisz mi za to Itachi! >.<”
-Sranie w banie! Ty gejowski przyśpiewku!
- O ty psisynu! >.<”
-Morda, wy połamane kredki! >.<”"- Sasori ziirytowany podgłosił telewizor.
-No! My ogladamy! Prawda, mój artysto? ^^
-Deidara, masz 3 sekundy, zeby sie ode mnie odsunąć… =_=
-Sasori! Czemu ty taki nie miły?! ;(
-Wiesz, Dei… on ma „te dni”.- Itachi z wrednym wyrazem twrazy zaczął rzucać podpaska
15:11:34
Nieeeeeeeeeee!!!- w samo południe rozległ sie rozpaczliwy krzyk, budząc wszystkich  w organizacji.
-co…co sie kurfa dzieje!- Wykrzyknął poirytowany blondynek scierajac sline z policzka xD
-Moje pieniądze! Moje miliony! Stracoooooooone!!!- krzyk Kakuzu coraz bradziej irytował innych xD
- Co sie tam dzieje!- Lider wtoczył sie do kuchni. Zaspany, potargany z jedniodniowym zarostem.
-Ja… ja…zbankrutowałem!- wykrzyknął Zombiak i rzucił sie Liderowi w ramiona.
-Jak to! Przejebałes całe pieniadze?! O.O”
-Tak!! Zainwestowałem w nieruchomosci, w celu zwiekszenia kapitału! Ale mi nie wyszło… T.T
-Ty debili! Ty chamie!! Juz nie wiem od czego cie wyzywać! I za co my będziemy żyć! Kiedys nawet  ta pleśń na ścianach kiedys sie skonczy!
-Liderze.. co sie dzieje?- Itachi w piżamce w misie i roztrzepanym herem szukał kubka na kawe.
-Kakuzu wszystkie nasze osczednosci przejebał!
-No nie! Jak mógł! A za co mamy życ! Ty ćwoku!

____________

Akatsuki, jak to zwykle nic nie było na swoim miejscu. Groźni ninja płakali na odcinku brzyduli. Kiedy to Marek pocałował Ule , wszyscy panika i histeria.
-Jezusiczku!!  I co teraz będzie!!- Lider przeżywał.
-Przecież jak Paulina się dowie, to będzie afera!! - krzyczał Itaś.
-Ja nie wiem!
-Ale ja kurwa, wiem.-czyjś dziwny głos z nie wiadomo kąd.
-Kto to powiedział!? Kto wiem, co będzie w następnym odcinku!?- Lider poważny wnerw.
-Ja… kurcze!…. wiem. Kurcze siedź w tym koszyku!
-Niemożliwe! Króliczek Wielkanocny!!
-Co?! Tadzik jestem! A króliczek wielkanocny to tylko chwilowe zajęcie. 15 dzieci samo się nie wykarmi.
-A masz dla nas jajeczka?
-Oczywiście.
-A dasz? ^^ -Dei zaciesz.
-Dałbym, ale rozumiesz 15 bachorów samo się nie wykarmi :D

Wycieczka do piekła.


Akatsuki siedziało w salonie i zamulało po mocno zakrapianej imprezie. Salon był cały zarzygany, wszędzie walały się butelki, kieliszki i inne śmiecie.
-Ale mnie łeb napierdyka…- żalił sie Lider, potykając o wszystkie meble.

-A obiecałem sobie, że się nie najebe – marudził Kisame, wlokąc swoje cielsko do kuchni.
Reszta leżała na podłodze głośno jęcząc i wzdychając. Nagle do pokoju wbiegł Hidan, który (ku zdumieniu innych) czuł sie dobrze xD

-No, chłopaki! Nie ma co tak leżeć! Jedziemy do piekła!- stał, zacieszając jak przedszkolak.

-Nigdzie nie jedziemy! Łeb mnie napie….Głowa mnie boli.- Lider spojrzał morderczo na zboczeńca i rzucił sie na łóżko.

-No, ale! Dzisiaj dzień otwarty w piekle jest! A ja bym chciał sie z Lucusiem spotkać, dawno sie nie widzieliśmy!

-Jak do piekła to można by sie wybrać, ponoć fajnie tam jest. ^^ -Itachi zaciesz na mordzie.

-No właśnie! Słyszałem, że tam nagie panienki chodzą! *q*- darł sie Deidara xD

-No dobra, skoro dzień otwarty i za darmo to jedziemy.-Lider trzymając się za głowę, udzielił pozwolenia.-Tylko! Ma być spokój! Bo jak nie, to zabije, zabije!

-Tak jest! *-*- Akasie krzycząc uciekli z salonu.

Akatsuki pobiegło do pokoi. Każdy pcha w kieszenie płaszcza najpotrzebniejsze rzeczy, humory im dopisują, jednak zapomnieli o czymś bardzo ważnym. Jak dostać się do piekła? O_o Spokojna głowa. Hidan na pewno ma jakiś świetny plan.

***

Chłopcy w za dużych płaszczykach, z miną dzieci oglądających po raz pierwszy pornola, wpatrywali się w oblicze Hidana. Jashinista uśmiechnął się zagadkowo, i zaczął drapać swoją brodę. Itachi nie wytrzymując napięcia wrzasnął :

-Hidan, ty wiesz co robisz!? =.=

-No oczywiście! Za kogo ty mnie masz!-oburzył się srebrnowłosy.

-Za psychola i dewianta…-mruknął Sasori, poprawiając swoje rude włosy.

-Milczcie, plebsy! Jeszcze słowo, a się obrażę!- zboczeniec morderczo spojrzał na kolegów z roboty.

-Hidan, ty sobie nie pozwalaj. Tylko ja mogę się na was drzeć, i to bez konkretnego powodu! =,=”"-Lider zabrał głos, wprowadzając chwilowy spokój.

-Tak jest, tak jest…To co? Możemy ruszać?

-No przecież idioto, czekamy od 15 minut, aż otworzył wrota piekieł!- Kakuzu zdzielił Hidana w łeb xD

-Ała, ty trupie! >.>” Więc na to czekaliście ! ^^ Myślałem, ze podziwiacie mój kaloryferek, i te włosy. Piróg nigdy takich sobie nie zrobi. Moja stylówa jest bezbłędna! A ten uśmiech, niejedna nadobna dziewica, dałaby się za niego za….

-Hidan!!- Akatsuki nie wytrzymało monologu Jashinisty xD

-No już. I po co te nerwy…-prychnął wyciągając małe kuleczki z kieszeni płaszcza.-Leczcie się ludzie…-dodał po chwili, zdecydowanie ciszej.

Chłopak zrzucił kuleczki na ziemie, wypowiadając dziwne słowa.

-Krowa, kurczak, świnia, żaba! Chce do piekła na kebaba! Lucjan widzieć dziś mnie chce, biorę ziomków no i hej! Usiabaka no! Usiabaka nooooo!- wykrzykiwał machając rękami jak wariat.-A teraz! Krzyczcie ze mną! Do Nieba nie chodzę! Bo jest mi nie po drodze! Teraz chlać będę!

Reszta popatrzyła z rezygnacją na siebie, wzruszyła ramionami i wypowiadała inkantację. Do tego kiwali się jak na koncercie Edyty Górniak. Brakowało tylko zapalniczek w górze. W pewnej chwili ściana rozleciała się. Zamiast niej pojawiły się wielkie, drewniane wrota. Hidan opuścił ramiona,dysząc ciężko, jak po udanym stosunku.

-No, chłopaki! Udało się! ^^

-Łoooh…szał ciał.- mruknął Zetsu, łapiąc za klamkę.

-Ty! Panie Zetsu! Nie pozwalaj sobie! To trzeba umieć robić! I najpierw się puka!- Hidan odsunął kolegę od drzwi.- Haluuuu…Jest tam ktooo?

-Czego, kurwa?!-odpowiedział jakiś straszny głos.

-Tu, Hidan. My na dzień otwarty ^^

-Lucjan! No mówiłem ci, jakie będą dzisiaj kolejki! Byli już sataniści, pseudo wampiry, nekrofile, a teraz jakieś pojeby w płaszczach!- denerwowała się tajemnicza postać.

-Eee… to możemy wejść?-zapytał z nadzieją Hidan.

-Ehhh…Wchodźcie! Ale to ostatni ludzie! Słyszysz Lucjan?!

-To wchodzimy!- Hidan popchnął drzwi, przepuszczając resztę.

Piekło wcale nie było takie okropne i straszne, jak się opowiada. Wręcz przeciwnie. Ciepła kraina z alkoholowymi drzewami, pełno zadowolonych ludzi. Skaczący hippisi,metale chlający tanie winiacze na potęgę, stadko satanistów. Ogólnie było bardzo miło. Przy głównych drogach były drogowskazy. Lucyfer zadbał o wszystko. Przecież nie można pozwolić by ktoś się zgubił, w tej krainie, rozpustą i wódką płynącą

- Fajnie będzie tu trafić po śmierci ^^ A jakie krajobrazy boskie! – zachwycał się Deidara.

-No, Panowie! Ja was opuszczę. Widzicie ten drogowskaz ” Do Krainy Rozkoszy” ? ;3

-No właśnie widzę.- odpowiedział ponuro Lider.- Dobra! Idź zboczeńcu! Sami sobie poradzimy! Ale jak cię zawołam masz się natychmiast pojawić. =.=

-Spoko Liderku ;3 To narazie. – Hidan im pomachał i pobiegł hen daleko.

-Te, ludzie! Oprowadzić was?- wyłonił się cień zza krzaka.

-Eee…no możesz. A kim jesteś?

-Belzebub. To co idziemy? =.= Też ten Lucjan ma pomysły. Dzień otwarty w piekle.-prychnął. -Teraz to nikt nie pójdzie do nieba, tylko wszyscy do nas! Takie będzie przeludnienie, że reinkarnacje Lucjan chyba uruchomi. No dobra. Ruszamy na spotkanie z Lucjanem.

Akatsuki nic nie odpowiedziało, tylko ruszyło grzecznie, za Belzebubem. Chodzili po piekle. Nikt nie ośmielił się odezwać. Nawet Lider zamilkł.

-Jesteśmy. Lucjaaaaaaaaan! Gości masz!

-Dawaj ich tu!

-Ale co właściwie będziemy robić u Lucjana?-zapytał Deidara.

-A skąd mogę widzieć.- wzruszył ramionami Belzebub.- Ja muszę iść po następnych ludzi. Kolejna hołota przylazła. Zacznę chyba opłaty pobierać, czy coś. Trzymajcie sie.

Belzebub pomachał im ogonem i znikł w chmurze siarkowych oparów. Lider nie czekając na zaproszenie wlazł do sali Lucjana.

-Witam cię Liderze Akatsuki.- z ciemności wyłonił się przystojny koleś. Długie blond włosy ,kręcone na końcówkach , czarne oczy i anielskie skrzydła.

-Ty jesteś Lucjan?! O.O- wykrzyknął zdumiony Itachi.

-Eee… no tak. O.o

-Ale … wyglądasz tak cywilizowanie O.o Nie powinieneś być czerwony, mieć rogi i ogon?

-No niby taaak. Ale wiecie skoro jestem upadłym aniołem to muszę jakoś wyglądać, nie? Poza tym laski na mnie lecą. ^^ No, ale siadajcie napijemy się, porozmawiamy.-zachęcał Pan Piekieł.

-Spoczko. Bimber masz?-zapytał Kakuzu siadając na krześle.

-Mam basen bimbru. Polacy z Rosjanami ścigają się w pędzeniu. -.- Normalnie szerzy się tu alkoholizm.- westchnął Lucjan rozkładając szklanki i stawiając butelki z bimbrem.

-Uhuhu…ja na alkohol bym nie narzekał ^^- rozmarzył się Kisame, nalewając sobie pełną szklaneczkę samogonu.

Reszta zrobiła to samo. Lucjan gdzieś zadzwonił i pojawiły się seksowne demonice, które miały robić za służbę.

-No to chłopaki, zdrowie! -Lucuś podniósł szklankę, wypijając na raz cała zawartość.

-Na zdrowie!

-Lucjan! Ty to, cholera, piekielnie dobry bimber masz! *.*

-Sie wie! Opłaca się mieć tyle ludzi.

-Przepis daj!-prosił Sasori.

-No co ty! Musiałbym wam Polaków oddać, albo Rosjan. Ale oni mają karę, no rozumiecie. Wywaliliby mnie z roboty.
-No spoko stary!-poklepał go po plecach Lider.- Obejdziemy się bez bimbru. Zawsze można ukraść.

-Ale ja mam basen. Mogę wam przesłać trochę. Dla przyjaciół, wszystko!

-Lucjan! Mordo ty moja!- Kisame uściskał Lucyfera.

Reszta czasu minęła im na chlaniu i gadaniu, klapaniu się po plecach . Akatsuki dowiedziało się gdzie będą mieszkać po śmierci.

-Tak coś mi się wydaje, że o czymś zapomnieliśmy…-mruknął Itachi.

-Sempaaai!! Ratunku! Organizacja się pali! Ale nie bić! Tobi być głodny i chcieć gotować!

KONIEC

Wale Tynki


Deidara z nastrojem rasowego imoł boja kroczył poprzez korytarze zdemolowanej siedziby. Akatsuki urządziło ~Mega Bimber Party Night!~
Imprezka się udała, a jak. Jedna ściana poszła na „bonkers” do tego w suficie było kilka dziur xD. Jak przystało na epicki melanż było kilka ofiar. No, ale jak to mawiał Hitler, aferki się zdarzają.
Ale wróćmy do naszego blondaska ^^ Czemuż to cudne (nie)dziewczę było załamane? No odpowiedź jest prosta. Walentynki. Znienawidzone przez singli, kapitalistyczne święto. Dei Dei załamał się, gdyż fanki zawaliły jego pokój miłosnymi wyznaniami, czekoladkami, kwiatkami i chuj wie jeszcze czym

-A żeby, urwał,  jasny, urwał, gwint, urwał! >.<”"- rozpacz oddała swoje miejsce wkurwieniu absolutnemu xD

-Deidara, a tobie o co chodzi? O_o- ni z dupy ni z pietruchy pojawił się Kakuzu.

-No bo, urwał, te fanki, urwał, pokój mi zasyfiły, sucze! >.<”

-Łohhh… ciesz się! Ja na przykład nie dostałem walentynki T_T Liderek też nie otrzymał, chociaż kto go tam wie. Ponoć Konan coś dla niego miała…

-Moge ci oddać swoje, chcesz? =_=

-Nie, dziękuje! Nie zamierzam patrzeć na twoje imię na moich wyznaniach, o!- zakręcił tyłkiem, zrobił focha z przytupem i polazł do kuchni.

-Ja się zabiję! T_T- wzdychał blondynek znowu zamieniając się w imoł boja.

Tymczasem jak nie jeb coś w frontowe drzwi!

-Co się dzieje do Matki Polki! Lakier mi się rozmazał! Pogotowie kosmetyczneeee! Łaaaa! Ratunku!

-Uchiha, zamknij mordę!- Sasori spojrzenie psychopaty.- Rusz dupę i otwórz!

-Nie ruszę dupy! Lakier mi się rozmazał! T_T

-Łohoho! To pewnie moja laska z hot linii! *q*

-Hidan! Co ci Lider mówił na temat tych kobiet lekkich obyczajów! >.<

-Emm… nie pamiętam, Zetsu ^^ Chyba coś, że zbankrutujemy… O_o

-Zbankrutujemy?! O_O- Kakuzu przybiegł  z szynka w japie.

-Chryste panie na bananie! – wydarł się Sasori.- Nadal ktoś nam napieprza w drzwi! >.<”

-To może sam rusz dupę! >.<”

-Nie, nie ruszę! Tu mi wygodnie =_= I nie tym tonem Itachi! Bo ja sobie  z tobą porozmawiam! >.<”

-Uuuuu.. ja znam takie rozmowy ^^- Hidan uśmiech zboka.

-Nie, nie o takie rozmowy mi chodzi! >.<”

-Taaaa… każdy tak mówi ^^

-O czym wy gadacie? O_o- brunet chwilowa dezorientacja.

-O niczym -.- Tylko Hidan jakieś swoje chore teo…

-Długo tam, do cholery?! Ja  nie mam czasu tak stać pod tymi drzwiami! >.<”

-Morda! My tu konwersację prowadzimy! To kto idzie do drzwi?- Kakuzu mina w stylu ” jeszcze chwila, a będziecie zbierać zęby”

-No dobra, dobraaaa… To ja już pójdę =_=- Zetsu tempem  emeryty dotoczył się do drzwi.

Gdy Pan Roślinka uchylił wrota do krainy syfu i ciemności, coś szybko wbiegło trzaskając drzwiami. Ich oczom ukazało coś O.o Coś miało rude, przetłuszczone włosy, brzuch jak od ciąży bliźniaczej, jakieś małe różowe skrzydełka i dziwną szatę, która ledwo zasłaniała tłuste pośladki i  męski biust, przez który niejedna kobieta mogłaby wpaść w kompleksy xD

-Jooo wam chłopy. Kupidyn jestem. Szukam niejakiego Gejbarabary?

-Deidary? O_o

-No przecie tak mówiłem! Ino wy słuchać nie łumieta.- Kupidyn rozglądał się po wnętrzu.- Jaka chacjenda. Jak  mojej starej stodoła ^^

-Eeee…dzięki za komplement O.o- odezwał się zszokowany Sasori.- A po co ci Deidara?

-A bo ino, jakaś młódka, ino tego waścia chciała moją strzałą miłości telepnąć w tyły.

-Że co? O_o

-Nu Panie Żywy Trup, nie rozumie Pan?

-Eee… nie do końca. .__.”

-Łoh tam! Dawać tego chłopoczka. Ja zamówienie mam. W gotówce płaciła i dorzuciła bimberku ^^

-To wołamy Deidare? I tak nam się dzisiaj nie przyda ^^- Itachi błyszczy swoją wrodzoną wredotą xD

-A jak mu się coś stanie? o_o

-Sasori nie przejmuj się, on i tak cie olał! Dał ci wale tynke?

-No nie… T_T Masz rację Hidan! Oddajmy go! >.<”

-Deidaraaaaaaa!- chórek Akatsuki xDD

-Łoh! Obiad! *-* – wykrzyknął blondynek i ruszył dupę do innych.

Tymczasem Kupidyn wyciągnął z tyłka ,jak to bywa w kreskówkach, strzały. Różowe, zardzewiałe serduszka.Połamane i pochlapane krwią. Po prostu cudo xD Łuk posklejany taśmą izolacyjną, a na ustach rudego paszteta zagościł uśmiech…Uśmiech uciekiniera z psychiatryka.

-On chyba nie zasługuje na taką śmierć co chłopaki? Nawet jak lubię sado-maso i te sprawy, to nie chciałbym tak skończyć  X_x” – Hidan przejęcie blond kolegą.

-Jest już żarcie? ^^-pojawił się DeiDei z zacieszam na ryju.

Dla blondyna było za późno. Koniec! Zero ratunku!

-Uciekaj, Deidara! To twój koniec!-darł się Itachi, rzucając w chłopaka kapciem.

-Nie ma żarcia? O_o

-Wynoś się debilu! Kupidyn chcę cię załatwić!

-Że jak?! O_O

-Witoj chłopcze. Wielkiej loweeeee czaaaas! ^^- zaśmiał się wrednie i strzelił w tyłek niebieskookiego.

-Oj, urwał! Co za ból! T_T

-No to, Kachna! Ino szybko chodź! Bo czar nie zadziała!

-Lecem! *-*

Do salonu wbiegła dziewczyna. Jakieś 16-17 lat. Wysoka jak góra, mocna jak dąb,  z zezem rozbieżnym , aparatem na zębach, poplątanymi, ciemnymi włosami.

-Ohhhh! Mój ukochany! Teraz będziesz ze mną! *q*-wykrzyknęła i rzuciła się na Deidare.

-O, moja cudowna dziewczyno! *.* Wyjdziesz za mnie? -klęknął przed Kachną, patrząc jej głęboko w oczy.

-Tak! Chociaż wiem, że to łamanie prawa, ale i tak sie zgadzam! ^^

-WTF?! O_o

-Nuuu… moje czary. Chłoptaś na dziewkę spojrzał, to łod razu miłością zapałał.- Kupidyn z dumą w głosie, oznajmił wszystkim bolesną prawdę.

-Da się to cofnąć? Bo jak się Lider dowie, to nas zabiję! T_T

-A no chłopie z gołą klatą, nie wiem. Zazwyczaj sobi idę po robocie. No to zdrowia  życzę i do widzenia!

Kupidyn pomachał dzieciom specjalnej troski, zrobił „puuufff” i zniknął w chmurze różowego pyłu.

-No i co teraz?! >.<”- panikował Sasori- Nie można tak go zostawić!

-Dobrze jest. Byle się Lider nie dowiedział! X_x”

-O czym Liderek ma nie wiedzieć? Tobi nic nie powie ^-^

-Zjeżdżaj gnoju! >.<” Nie twoja sprawa!

-Chlip , chlip! T_T To ja idę do Sempai! ;___;

-Deidare strzelił kupidyn w tyłek. Teraz jest zakochany.-Itachi spojrzał z niechęcią na tą odrażającą dziewczynę.

-A może ją zjem? *-*-zaproponował Zetsu.

-Jeszcze cię nasz Artysta z rozpaczy wysadzi.

-No to dupa…

-Właśnie! Dupa! On tam jeszcze strzałę ma, nie? *-*-wykrzyknął Kakuzu.

-Łoooo! Wyjmijmy, mu! *-*

Aktasuki rzuciło się na Deia.

-Szybko! Wyciagaj Hidan! Bo nas wysadzi!

-Tak jest, szefie!

Chwila szarpania, ciągnięcia i tyłek Deia znów był normalny. Blondyn usiadł na podłodze i złapał się za głowę.

-Ale miałem koszmar… Taka paskudna dziewczyna mi się śniła…

-oooo! Kochanie! Zyjesz! *q*

-Łosz w dupe! Matko bosko! X_X” Sen się ziścił!

-Wywalcie ją stąd!

-Tak! *-*

Dziewczyna wyleciała na zbity pysk za drzwi. Przez kilka minut jeszcze waliła i szlochała, wzywała Deidare. Po dziesięciu minutach jednak sobie poszła, rzucając przekleństwa w stronę bandy idiotów.

-Działo się coś?-zapytał Lider.

-Nieee…Nic. Zupełnie nic ^^- odrzekli, śmiejąc się tajemniczo.

KONIEC! xDDD

Wolna chata xD


Lider dumnie wkroczył do kuchni, usiadł przy stole, popatrzył na wszystkich morderczym wzrokiem i oznajmił:

-Idziemy, kurwa mać, na misje, moi drodzy parafianie! Będziemy kraść, gwałcić i zabijać!

-ooooo! *o*

-Więc, plebsy, zebrałem was tutaj, bo to jest misja! Wielkiej wagi! O tak.. bardzo wielkiej wagi…-zamyślił się-A no tak! Więc ze mną idzie: Kakuzu, Konan, Kisame, Zetsu i Hidan. Jakieś pytania , na które i tak nie odpowiem? -.-”

-A czemu my nie idziemy? O.o- zainteresował się blondyn.

-Powód jest taki, że… Będę szczery, jesteście zaraz po Tobim najbardziej pojebanymi członkami… =_=” wystarczy?

-Liderze, ranisz naaaas!- Sasori darł ryja rzucając sie na podłoge.

-Yeeeee! Tobi wygrać! Tobi jest zajedwabisty! ^^

-I z czego tu sie cieszyć idioto, nawet nasz Szef nas nie docenia.- rozczulił sie Uchiha, rzucając sie w akcie rozpaczy na stół-Dalej zabijcie mnieee! *_*

-Kisame, przywołaj do porządku partnera! >.<”"

-Tak, jest! *-*

Rybcia ostrożnie podszedł do załamanego bruneta i zaczął go perfidnie źgać palcem w tyłek.

-Itasiuuu… wstajesz klocu?

-Njeee! Ja będę umierać! Zostaw mnie! Ej, kurfa! Ty mnie molestujesz! >.<” Pozwę cie do sądu! Zobaczysz! Nie wypłacisz się do końca życia!

-Zadanie wykonane, Liderze! *.*

- Dobra jest!- Lider sie ucieszył- No to za 15 minut przed siedzibą. A wy, tępe widelce, macie być grzeczni, bo jak nie… jak niee…to będzie wpierdul >.<”"

-Tak! X_x”- wykrzyknęli niedocenieni shinobi biegnąc do salonu.

Minęło pół godziny. Tobi zdążył w tym czasie zjeść wiewiórkę i pobić psa sąsiada. Deidara odwalił zapas figurek na rok, Sasori naoliwił wszystkie zawiasy, a Itachi nadal umierał, ale tym razem na podłodze przed telewizorem.

-Chłopaaaaki! Co będziemy robić? O.e

-No w sumiee…chata wolna! *-*- Itachi uśmiechnął się zagadkowo, puszczając oczko blondynowi.

-Uchiha, o co ci chodzi? >.<”

-No wiesz, Deidara….ja to bym sobie tak chętnie, to… w monopoly pograł ^^

-ooooo! Dobra myśl! *o*-ucieszył sie Sasori- monopoly jest boooooskie! *-*

-No dobra ^^ No to ktoś musi skoczyć po nie go gabinetu Lidera! X_x”

-Jaaa! Jaaaa pójdę!!

-Nie Tobi, jesteś za głupi!

-T_T Wy ranić Tobiego.

-Ja pójdę. *_*- odezwał sie Itaś xD

-Itachi! A jak coś ci się stanie?! O_O wiesz, ze tam sa takie pułapki, że po prostu… po prostu…

-…Zginiesz mój ukochany! T_T

-Deidara! >.<” Czy ja o czymś nie wiem? =,=”

-Daj spokój, rudzielcu. Ja chciałem taki dramatyzm wprowadzić! ^^

-aaa… ^^ to spoko ;3

-No to… ja idę! X_x” Powiedzcie Sasuke…ze fajnie sie go jebało po nocach!

I Itachi zniknął za drzwiami, skradając sie do gabinetu Lidera! *-*

Tymczasem, reszta zueeeej organizacji bawiła sie w najlepsze w knajpie u Oćka.  Bimber lał sie strumieniami, ruskiej żółtej wódki już w cysternie niewiele zostało, a skrzynki z winiaczem prawie puste.

-Oro! Weź ty skombinuj coś do popitki! Suszy mnie!- Lider wydzielał sie na cała spelunę xD

-Zara! Mam innych klientów! >.<”- odkrzykiwał wężowaty.

-Ociek! Weź ty daj jakieś ogórasy kiszone! Przegryzać nie ma czym!- z drugiego końca knajpy krzyczał jakiś menel z biedronki.

-Sorry ludzie! – krzyczał Orochimaru- Mam problem z dostawcą! Koniec imprezy! T_T

-Njeeeeeeeeeeeeeeee!- tłum zaczął krzyczeć!

-Ja! Jako Lider Akatsuki! Biorę swoich debili i idziemy okraść sklepy, w imię imprezy u Oćka! Kto idzie ze mną?! *o*

-Myyyyyyyyyy!

I tłum dzikich, najebanych ludzi ruszył na biedronkę, tesco, kaufland, żabkę , polo market itp.

Lidla ominęli bo każdy wie, że lidl jest dla frajerów.

A nasza wesoła gromadka dałnów grała w monopoly. Deidara został bankierem bo wygrał w kamień papier i sekator. Tobi został przywiązany sraj taśmą do nogi stołu, cicho jęcząc xD

- Deidara, chuju! >.<” Zajebałeś z banku kilka tysięcy! >.<”- Sasori zirytowany rzucał w blondyna spleśniałymi pomidorami.

-A ty posrany menelu z lidla, zajebałeś mi dworzec! >.<”"

- A wy kurwa, to wykupiliście mi ulice! >.>” Nienawidzę was! To jest wojna!- wykrzyczał brunet rozpierdalając cała plansze xD

-Wojna!!- wydarło mordę tamtych dwóch i rozbiegli sie po kątach.

Biegali jak oszołomy z ryniacza i chińskiego centrum, odwalając różne jutsu. Tobi nadal siedział przywiązany do stołu, tym razem śpiewając szamańskie pieśni.

-…a wszystko te czarne oczy, gdybym ja je miaaaaaaał! za teeee czarne cuuuudne oczętaaaa serce, duszeee bym daaaaał! oooo… Itachi-san ma czarne ocka! Tobi go kochać! ^q^

Tobi obślinił papier, który zaraz sie rozleciał. Z zacieszem na ryju pobiegł szukać Pana U! xD

-Itaaaaachi-saaaaaan! Gdzie jesteś! T_T

-Morda w kaloryfer Tobi!- wydarł sie brunet, podstawiając nogę chłopaczkowi w masce! *-*

-Ałlłllłł!

-Aha! Mam was! To Itachi, zapłacisz mi za zniszczenie włosów!

Deidara kutafonie! Itachi jest mój! Spalił mi rękę!

-Chłopcy!- Tobi zaczął przemawiać-My… jak braciaa! T_T Nie wolno sie bić!

-Pierdolisz chłopcze.- Deidara uśmiechnął sie i rzucił bombą w Tobiasza.- Zmiana planów chłopaki! Polujemy na Tobiego! xD

-Oł kej! *-*

I biedny Tobi uciekał przez resztę dnia, drąc mordę na 5 wiosek, 3 miasta, i cała Europę, a następnie cały świat! xD

KONIEC xD

Wypad na wakacje cz. II


- No to jesteśmy!..co to kurfa ma być?! >.<- wykrzyknął Lider kopiąc Zetsu.

-Spieprzaj franglesie!! >.<”"”"- zirytował sie czarny Zetsu.

-Zenek morda!!!- biały Zetsu walnął w twarz czarnego Zetsu xD

- Liderzeeee! To gdzie jesteśmy?

-Cicho Itachi! Ja myśle…

-Może sie po prostu zapytamy?

-Sasori, ty ćwoku posrany! Nie będe sie nikogo pytał >.<”"”"

-o jashinie! to ja sie zapytam tych ślicznych panienek. ^^

Hidan kręcac biodrami i nucac pod nosem zboczoną piosenkę, szedł do grupki dziewczynek w wieku popcornowym.

-Hej laski! Macie może ochote na małe barabara rikitiki? ^^

-Sory koleś, za stary jestes. A poza tym, nie jesteś tym ho.Ot boyem z haj skul mjuzikal. >.<”"

- T^T

-Hidan matole! Co ty tam robisz?!- krzyknął Sasori.

-Nic! Załamuje sie! ;(

-Ty idioto… -.-”

Zaraz też całe Akatsuki polazło pytać sie ludu gdzie są. Nagle natrafili na dwie nastolatki…

-A więc to nie Iwa-gakure, tylko Dziwnów, tak? X_x”"

-No dokładnie!- uśmiechnęła sie wrednia ta wyższa.

-To ja wezme tego brunecika, rudzielca i blondynka, a reszta może iść ^^- napaliła sie ta niższa.

-Czy my się nie znamy? O.o”

-Tak, tak Liderku…znamy sie… i to dobrze. ;3

-osz w twarz taliba! Hanage i EmDark!!!! X_x”
-A jak ty głupku!- wykrzykneły obie rzucając sie na Itachiego.

-To napierw jego przelecimy, nie? *q*- spytała Hanage, czyli ta niższa.

G: no mówilem, że ona jest zboczona…cale szczęście, że jestem gejem. X_x”

MJ: ona nas nie molestuje, bo jesteśmy jej niewidzialnymi przyjaciółmi od picia bimbru od Stacha. A poza tym, to ty chcesz mnie zgwałcić!! T^T

G no nigdy w życiu! gdzież bym śmiał! ^^”"

MJ: dobra, ciagnijmy dalej tą historie.

-No oczywiście, że jego najpierw! Te boskie czarne oczy! *q*

-EmDark!! Przecież wolisz niebieskie!- spojrzenie pełne nadzieji xD

-Twoje też lubie ^^

-Za jakie grzechy!!!- krzyknął chłopak, a potem został wciągnięty do jakiegos namiotu.

- Liderze! Co zrobimy?! T.T- piszczał Deidara łapiąc sie płaszcza Lidera.

-Jest tylko jedno wyjście… Uciekniemy!

-A mnie to się podoba! Ja zostaje, nie ma bata! xDD- Hidan perv, zaciesz i wyciąga baty xD

- Samobójca! Ty nie wiesz, co one mogą ci zrobić!- Hidan dostał w łeb od Sasoriego.

-A czemu chcecie uciekac? One sa fajne! xD Może zboczone ( i chwała jashinowi za to) ^///^

-Bo one sie na mnie napaliły! T^T Ja tego nie przeżyje. Dei uciekajmy! Dla Itachiego jest już za późno!

-A ja mam pomysł! ^^

-Głupia blondynka coś wymyśliła…No nie możliwe… =_=”" – Lider miły jak zawsze. ^^

-pfff… chodzilo mi to, że jesli będziemy sie na nie napalać, tak jak one na nas to może sie odczepią.

-Całkiem niezłe! Szeregowy, jeszcze będa z ciebie ludzie!

-Ajaj, Kapitanie!

Tymaczasem co sie działo w namiocie.

-Itasiu… może ładnie sie rozbierzesz ^////^- EmDark śliniła sie i krwawiła, uśmiechając sie przy tym jak zboczeniec. xD

-Itaś……załuż kocie uszka… Hanage cie prosi *q*- kolejna śliniąca i krwawiąca dziewczyna xD

-Nigdy w życiu! Spadać! Ratunku!! Gwałcą! Ludzie zlitujcie się!! T.T- szlochał osaczony brunet.

-Oj panie Uchiha. Jest pan strasznie dziecinny! Zamiast wykonac nasze polecenia, to pan udaje buntownika!- Hanage w okularach robi wykład xD

-Jezusie! Dobra! Jak sie wam oddam, to będziecie delikatne? X_x” sam nie wierze, ze to mówie…

-Ale my lubimy sadomaso ^^”"

-Jesli mnie kochacie, to mi darujecie!

- O tam! Zastanowimy sie w trakcie! A teraz sie rozbieraj!

- I załuż kocie uszy! *q*

Akatsuki odwalone jak na macho i casanovy przystało ( znaczy sie koszule, róże w zębach itp itd) odnalazło ów namiot! xD

G: boże! co tam sie będzie działo! Michael ja mdleje!

MJ: nie dostaniesz więcej bimbru! >.<” szkodzi ci! Jesteś niegodny! musisz odejść z Domu Wielkiego Bimbra!

G: dobra! lepiej zakonczmy tą historie!

- Liderze…a jeśli sie nie uda? T.T

-Hmm… to wpierdolimy Deidarze, Kakuzu. ^^

- Co?! O.O

- No z dupy zrobimy ci wietnam ^^

- Ja sie nie zgadzam! T.T

- Morda, kaloryfery! Wchodzimy!!

Akatasuki wbiegło do namiotu, i ujrzeli prawie nagiego Itachiego w kocich uszach.

- Co za pedał nam przeszkadza!- krzyknęła EmDark.

-Bo jak sie podniose klocu, to będzie z tobą… O matko!!!!!!! podniecilam sieeeee!! *q* – nagły ślinotok u Hanage.

-Widzisz, widzisz! Jacy oni śliczni!!!- EmDark krwawi!

-Lider sie uczesał! Zdjął kolczyki i założył garniutur!! *krwotok ze wszystkich możliwych miejsc*

- Hanage! trzymaj sie!! Nie możesz sie wykrwawić!! O cholera! Mnie też leci jak z wodospadu!.

-Deidara, klocu! To działa! One zaraz sie wykrwawią!

- Musimy je podrywać!

- To ja biore Hanage! zemszcze sie za wszystko!- złowieszczy uśmiech u Sasoriego.

- Poradzisz sobie?

- Oczywiście! Zemsta będzie słodka…

- To my bierzemy EmDark!

I sie zaczeło! Zaczeł sie podrywy, bawienie sie kosmykami włosów, patrzenie w oczy, trzymanie za rekę, recytacja beznadziejnych wierszy.

- Ja…ja.. straciłam za dużo…krwi…- Hanage z bananem na ryju upadła na ziemie.

- Jezusie! Umre z podniecenia!- EmDark równiez zaliczyła zgona.

-Yay! Wygraliśmy!!!!!!!!!

Akatsuki się ucieszyło, uwolnili Itachiego i uciekli do orgaznizacji.

-Mozecie zapomniec o wakacjach do końca życia…- prychnął Lider i wdepnął  gaz! xD


KONIEC! ^^

Wypad na wakacje cz. I


Lider walnał w gong ogłaszając zbiorke w salonie. Wszyscy tłumnie sie zjawili. Co prawda z opóźnieniem pół godzinnym, ale nic.

-A wy dłuzej kloce parszywe nie mogliście iść?! >.<”"”

-No więc Liderze…postawmy sprawe jasno…Tobiemu zaklinowała sie dupa w kiblu, a Kisame topil sie w wannie, Deidarze rozmazał się tusz i nie chciał iść, Zetsu kłócił sie sam ze sobą, Itachiemu wypadly kontakty koło dupska Tobiego, Hidan musiał DOJŚĆ , Kakuzu wpychał „miliony” w majtki, a ja harlequina kończyłem ^^- Sasori z wielkim zapałem wyliczał powody opóźnienia.

-To was nie usprawiedliwia! Za kare bedzieci chodzić na misje do konca miesiąca!- Lider bulwers i pulsująca żyłka.

-ehhh…- westchienie Aka rozniosło sie po organizacji.

-Morda świnie! Ja mówie- Lider poprawił płaszcza, usiadł tłustym dupskiem na krześle, noga na noge, rece oparte na kolanie i mówi:

-No wiec…wezwałem was, ponieważ ja chce gdzieś jechać. Pojechałbym sam, ale dla grup ponad 8 osobowych jest znizka, więc zabieram was… =_= „” dziękować na kolana!!

-Dziękujemy Liderkuuu!!!!- wszyscy pad na kolana! xD

-Ale gdzie jedziemy?

-No własnie trzeba to przedyskutować Dei.

-Mówisz do mej osoby Dei?! O_____o

-Chciałem być miły! Od dzisiaj jesteś blond przepychacz od klozeta! >.<”"

-Po chuja sie odzywałem… T^T

-Może chcesz mojego, co? No wiesz Deiku…ja mam duzego…- Hidan perv, zaciesz i w ogóle.

-Odejdź ludziu, bo cie wybuchne… =_=

-No to gdzie jedziemy? Ja proponuje wypad do Konohy…brata chciałbym przelecieć. ^^

-Itachi-saaaaan! Jak mozesz! ;((( A mowiłeś, ze mnie kochasz!- Kisame rozpacz i histeria.

-Heee?! O.e”"” Żywy paluszku rybny, co pierdolisz?

-Nie kochasz mnie…a tej nocy dałes mi nadzieje!!- szloch histeria i Kisame wybiegł z salonu.

-Sasori…

-Tak?

-Nigdy więcej nie pożyczaj mu harlequina… =_=”"”

-Dobra…widać, ze mu szkodzą.

-Morda wy krzesla wyruchane!!! Zapomnieliscie, ze ja tu jestem?! >.<”"

-O twej osobie nigdy nie można zapomnieć Liderze…

-Deidara, morda. Blond przepychacze od klozeta nie mają prawa głosu!

-Ble ble ble…

-Pozwól na słowko! Już ja cie naucze szacunku dla starszych!

Lider pociagnał blondyna za kołnierz i popchnął go w kierunku „pokoju oczyszczenia”

-Itachi…to koniec. Juz nigdy nie spotkam Deia! T^T- Sasori chlipu chlip xD

-Spokojnie ziom…to nie koniec…Harlequiny sie tak nie koncza… =_=

-Masz racje…Hanage nie pozwoli, żeby mój ukochany zginął!

H: nie zabije Deia bo to moja ulubiona postać jest. =_=”" taki słodki blondyn…niebieskie ocka…i zajebisty tyłek *q*

I: Widać, ze jest dziewczyną…A nas nie lubisz? ;(

H: *perv* was tez bym przeleciała… ^^”"

S: jesteś spokrewniona z EmDark, prawda? T^T

H: no a jak ^^ mój ojciec listonosz był wszędzie! xD

I&S;: =_=”"”"

H: ale wracajmy do notki.

Deidara wyszedł z pokoju. Blady z porwanym płaszczem, włosy roztrzepane.

-Kochanie co ten brutal ci zrobił?!

-On powinien harlequiny ograniczyć… -.-”"

-Nic, Danna…Szanowny Lider pomogł mi wyzwolić sie od grzesznego postępowania. Dziękuje ci o wspaniały i czcigodny Liderze.

- Chrystusie niebieski! Lider! Co ty mu zrobiłes?! O.O”

-Ni, Itachi. Może ciebie też oczyscic…? ;>

-Nie, dzięki… =_=”"

-No dobra, wy moje dupodajce z kielc! To gdzie jedziemy? Jakieś propozycje? =_=

-Do Konoha! ^^

-Park morski? *o*

-Nigdzie…drogo to wyniesie…=_=”"”

-Tam gdzie Dei-chan! ;3

-Byle gdzie… wazne zeby dziewice były ^///^

-Tobi chcieć do cyrku! ^^

-A może do Iwa? Tam jest festyn…Wybacz Liderze, za moją bezczelną propozycje! T.T

-Heh…No dobra jedziem do iwa- gakure!

-Wiedziałem od początki, że jestes starym pedziem, a teraz z Deia zrobiłęs sobie zabaweczke… chetnie bym cie zjadł!- bulwersjeszyn czarnego Zetsu.

-Zenek, morda! Jak ty sie do Pana Lidera odzywasz?!- biały Zetsu ^^

-Bo zaraz ktorys dostanie moim papuciem… =_=”"‘

-Morda, plebsy bo wszystkim sie dostanie…- Kakuzu starał sie panować nad sytuacją.

-Potrzebujemy autobusu!

~godzine później:

-Wszyscy zapakowani? >.<”"”

-Tak!- zgodny chórek ^^

-No macie szczęście! Pierda zwaliłem przed wejściem do autobusu ;D

- Matko… =_=”

- No to co! Jedziemy!!

Było gorąco…gorąco jak chuj xD Naszczęscie mieli klimatyzacje. Po 7 godzinach jazdy, dostarli na miejsce.

-Patrz, kochanie. Twoje rodzinne strony. Czy nie marzyłes wziac ślub w tym samym miejscu co twoi rodzice? ^^- Sasori niebezpiecznie zbliżył sie do blondyna ;D

-Daj mi spokój…Prowokujesz mnie…

-Dobra! Wysiadamy!…o cholera! Tu kurfa gorąco jak w Bangladeszu! >.<”

Wszyscy wysiadli i napalili sie na takie hot dziewczynki w kimonach xDD