piątek, 2 listopada 2012

Marzenie(Sasori, Deidara)

 Jak zwykle kłótnia. Jak zwykle o to samo. Sztuka jest sensem i esencją całego mojego bezcelowego życia, a ty bez najmniejszych skrupułów określasz ją mianem czegoś bezwartościowego i bezsensownego. Nie mogę mieć o to do ciebie pretensji. Ja w ten sam sposób patrzę na twoją sztukę i na ciebie. Tyle nas różni, a tak mało łączy. Jesteśmy jak śmiech i płacz. Tak różni. Jednak nie wiedzieć czemu, tak sobie bliscy. Jakby na to bliżej spojrzeć, to łączy nas jedynie wspólna droga, którą podążamy z czyjejś woli. Czy to przypadek? Czy może los miał taki kaprys, byśmy zmuszeni byli na wzajemne towarzystwo. Czy miał w tym cel? Nie wiem. Nigdy nie traktowałem cię przecież jak towarzysza. Nie traktowałem cię nawet jak człowieka równego sobie. Zwykły dzieciak z ego większym niż świat. Taka myśl zawsze pojawiała się w mojej głowie, gdy tylko z twoich ust padały jakieś słowa. Tak niskie miałem o tobie zawsze mniemanie i tak wiele bólu zadałem ci swoimi słowami. Więc dlaczego? Dlaczego za każdym razem, gdy tylko mnie widzisz, twoja twarz jest taka rozpromieniona, a oczy wpatrzone są we mnie jak w najpiękniejszy obraz stworzony anielską ręką. Nie rozumiałem tego. Dlaczego, mimo iż ja traktuję cię jak zwykłego kundla, ty mówisz do mnie „mistrzu”? Czemu z twoich ust padają słowa, które wyrażają wobec mnie podziw i szacunek, a może i nawet uwielbienie, skoro masz tak pogardliwe zdanie o mojej sztuce? Dlaczego? Często gdy zasypiasz wpatruję się w twoją twarz i zadaję sobie pytanie, kim ty w ogóle jesteś? O czym śnisz? Co myślisz? Nigdy jednak nie jestem w stanie nawet sobie tego wyobrazić. Nie jestem też w stanie pojąć, dlaczego tak bardzo mnie potrzebujesz. Pamiętam jak raz z czystej ciekawości powiedziałem, że możesz zrobić jedną rzecz, na którą najbardziej masz ochotę. Zastanawiało mnie, co to będzie. Ty uśmiechnąłeś się radośnie i chwilę później twoje usta przylgnęły delikatnie do moich, a język zaczął namiętnie pieścić wnętrze moich ust. Nie poczułem nic. Co czułeś ty? Nie mogę nawet sobie tego wyobrazić. Miałeś wtedy zamknięte oczy. Pamiętam. Choć sam nie wiem czemu. Ja miałem otwarte i nie rozumiałem nic z tego, co się dzieje. Wtuliłeś się we mnie i poprosiłeś, żebym cię objął. Zrobiłem to. Nie wiem czemu ci uległem. Może z ciekawości, a może gdzieś jeszcze w głębi mnie ostała się jakaś cząstka człowieczeństwa, która tego pragnęła. Powoli na ziemię upadł twój płaszcz. Zaraz za nim poleciała reszta twoich ubrań pozostawiając cię zupełnie nagiego. Na twoich policzkach pojawił się płomienny rumieniec, a ciało lekko drżało, gdy tylko go dotykałem. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś się tak zachowywał, ale dla mnie zawsze byłeś dziwny. Błądziłem dłońmi po całym twoim ciele, opuszkami palców przesuwając po twojej rozpalonej skórze. Zupełnie jakbym uczył się na pamięć całego twojego pięknego ciała. Po raz pierwszy wtedy pomyślałem, że jesteś piękny. To było dziwne. Nie pomyślałem o twoim ciele jak myślę o swoich idealnych ludzkich marionetkach. Patrząc na ciebie, widziałem tylko i wyłącznie naturalne piękno żywego ciała. Ciała, które niegdyś sam posiadałem. Już dawno zapomniałem jak to jest. Jakie to uczucie, gdy ktoś cię dotyka. Z twoich ust wydobywały się ciche jęki, kiedy tylko dotykałem cię w dolnych partiach ciała. Tak bardzo wtedy chciałem wiedzieć, co czujesz? Co myślisz? Co odczuwa twoje ciało? Nie byłem jednak w stanie. Po wszystkim usłyszałem od ciebie tylko dwa słowa. „Kocham cię”. Długo słyszałem jak odbijają się echem w mojej głowie. Zastanawiałem się nad nimi i doszedłem do jednego prostego wniosku. Nie pojmuję ich. Nie znam. Są mi całkowicie obce. Po raz pierwszy wtedy przestałem zgadywać o czym myślisz. Zapytałem. W odpowiedzi usłyszałem ciąg słów, których znaczenia nigdy nie zrozumiem. Nigdy nie odczuje na własnej skórze. Powiedziałeś wtedy, że mnie potrzebujesz, że mimo mojego zachowania, czujesz się przy mnie bezpieczny. Czujesz radość, która cię nigdy nie opusza. Powiedziałeś, że twoje serce należy tylko do mnie. Mimo, że tyle nas dzieli, ty i tak czujesz ze mną bardzo bliską więź. Czujesz jak jakaś niewidzialna siła przyciąga cię do mnie i nie pozwala odejść. Powiedziałeś, że kochasz bardziej niż swoją sztukę, co mnie zdziwiło. Zawsze uważałem, że to właśnie ona jest dla ciebie najważniejsza. Widać myliłem się. Powiedziałeś, że kochasz, bo jestem przy tobie zawsze wtedy, gdy tego potrzebujesz. Kochasz, bo tylko ja wiem co lubisz robić czy jeść, a czego nienawidzisz. Niby banał, ale tak rzeczywiście było. Znałem cię jak nikt inny na tym szarym świecie. Kochasz, bo ja słucham co do mnie mówisz i o tym wszystkim pamiętam. Pamiętam? Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że w moim mózgu zapisało się każde choćby najgłupsze twoje słowo. Każdy gest. Każdy uśmiech i smutek. Pamiętam wszystko. Stwierdziłeś, że nieważne co się stanie wiesz, że ja cię nie zostawię. Nie wiedziałem wtedy, co ci na to odpowiedzieć. Nie wiedziałem jak zareagować. Popatrzyłem na swoje ciało, które nigdy nie zazna bólu ani rozkoszy. Na serce, które nie zazna nigdy żadnego uczucia. I znowu pytanie. Jak? Jak możesz kochać kogoś, kto nigdy nie odwzajemni tego uczucia? Ta dziwna rzecz, która mnie ogarnęła. Czy to smutek? Żal? Czy gdybym mógł, to teraz z moich oczu popłynęły by łzy? Tego nie wiem. Wiem jednak, czego pragnę. Pierwszy raz już od bardzo dawna, mam marzenie. Teraz już wiem, co ci odpowiedzieć. Chciałbym znowu mieć ciało. Chciałbym to zrobić dla ciebie. By móc czuć to, co ty czujesz. By móc dać ci uczucie, jakim ty mnie darzysz. By sprawić, żeby z twojej twarzy nie znikał uśmiech. Przepraszam. Przepraszam cię, że nie jestem i nigdy nie będę w stanie ci tego dać. Po tych słowach po twoim policzku spłynęła łza. Czy powiedziałem coś źle? Chyba nie, bo wtuliłeś się we mnie obejmując mnie mocno, jakbym ci powiedział, że odchodzę na zawsze. Czy moje słowa chociaż po części cię uszczęśliwiły? Jeśli tak. To chociaż po części spełniłem swoje marzenie. Bo tak bardzo chciałbym móc cię pokochać Deidara.

2 komentarze:

  1. jakie to było cudowne <3 te przemyślenia były głębokie i przepełnione pragnieniem. Bardzo miło czytało mi się tę, jak i zarówno inne twoje prace :> Trzymam kciuki i oby tak dalej,
    Haruni ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosze, to było takie......głębokie, smutne a zarazem cudowne. Już się bałam, że Dei umrze. Cudowne <33

    OdpowiedzUsuń