piątek, 23 listopada 2012

17. Łabędzie łączą się w pary na całe życie.



nie wiem po co ale to wklejam



Skoro Neji rozdziewiczył już swojego uke, pozostały tydzień wycieczki można było poświecić na swatanie Naruciaka. Utrudnieniem było to, że zarówno Sasuke jak i blondyn unikali siebie jak ognia, ale Kiba lubi wyzwania, więc z jeszcze większą gorliwością przygotowywali się do „akcji”.

     Operację planowano przeprowadzić w piątkowy wieczór w pokoju Kiby i Shino, którzy mieli zostać przenocowani przez Nejiego i jego chłopaka. Najpierw jednak trzeba było poczynić pewne przygotowania.

      Okazja do tego nadarzyła się około 15 w piątek, gdy blondyn samotnie szedł korytarzem, trzymając ręke w kieszeniach i nucąc jakąś piosenkę.

- Naruto-kun! – usłyszał za plecami. Odwrócił się i zobaczył Rocka z jakąś dziwną zaciętością malującą się na żuczej twarzy.

- O hej Lee! Co słychać? – przywitał się wesoło, ściągając z uszu słuchawki. W atmosferę uleciały dźwięki ostrej, punkowej łupanki.

- Przepraszam, Naruto-kun, ale to dla waszego dobra. – oświadczył poważnie Lee. Uzumaki zrobił zdezorientowaną minę, ale zaraz jego świadomość rozjaśniła się i t bardzo intensywnie, za pomocą gwiazdek latających mu przed oczami, będących efektem uderzenia Rocka. Jak przez mgłę czuł, że ktoś bierze go na ręce i gdzieś niesie. Potem odpłynął na łodce nieprzytomności w mrok.

~~~

- Idioto! A jeśli walnąłeś go za mocno? – martwił się Neji, przywiązując nieprzytomnego chłopaka do krzesła czerwoną tasiemką, niezdarnie usiłując uformować ładną kokardę. Gaara widząc jego wysiłki wyjął mu z dłoń obydwa końce, błyskawicznie zawiązując piękną, pełną kokardkę, której nie powstydziłyby się elfy Mikołaja ze stuletnim stażem pracy w pakowalni prezentów.

- Dobra, zostawcie to, musimy jeszcze iść z Kibą po tego psychopatę. – brunet pociagnął współlokatora i jego chłopaka za ręce.

- Ty tutaj jesteś psychopatą. Mogłeś mu zrobić krzywdę. – mruknął Hyuunga, ale posłusznie odszedł od przytomniejącego już Naruto.

     Ostatni raz rzucili okiem na swoje dzieło i opuścili pokój hotelowy, zmierzając do miejsca, w którym umówili się z Kibą.

     Na miejscu stał już szatyn, ktory niemal stając na rzęsach usiłował nakłonić Uchihę do pozostania na miejscu i poświęcenia mu odrobiny swojego czasu. Odetchnął z ulgą, widząc nadchodzących przyjaciół.

- No widzisz, już są, nie mówiłem? Chodź, musimy coś ci pokazać. – powiedział i już ruszył w kierunku schodów, z których przybyła reszta „spiskowców”, ale zatrzymał go chłodny, podejrzliwy głos Sasuke.

- Co takiego?

- Zobaczysz. Coś fajnego. Prezent – wyrzucał z siebie Kiba, gestykulując łapamitak, że omal nie przydzwonił w rudy czerep Bogu ducha winnemu Gaarze. Neji rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie i przygarnął opiekuńczo chłopaka do siebie, ale ten się wyrwał. Ostatnio coraz bardziej ukazywała się nieco złośliwa, ironiczna, diabelska natura zielonookiego.

- Idziemy. – zakomendował rudy diabełek i razem z Nejim chwycił pod ręce czarnowłosego, ciągnąc go w stronę schodów, a Lee ich ubezpieczał z tyłu, na wypadek taktycznego odwrotu czarnookiego.

     Dotarli pod pokój, który zajmowali Kiba, Shino i Akamaru, ten ostatni pomimo kategorycznych zakazów właściciela hotelu. Przyparli Sasuke do ściany, wręczyli złożoną kartkę papieru i udzielili niezbędnych informacji.

- W pokoju czeka na pana prezent, prosze mu dokładnie wyjaśnić zaistniałą sytuację oraz opisać załączony obrazek. Pokój jest do państwa dyspozycji na całą noc, w szufladzie po prawej stronie łóżka znajdują się niezbędne akcesoria. Proszę delikatnie obchodzić się z prezentem, gdyż jest to obiekt wysoce nietrwały i podatny na uszkodzenia. Wszelkie reklamacje proszę zgłaszać do prezesa Biura Matrymonialnego, mgr. Inuzuki Kiby. Dziękujemy i życzymy udanego wieczoru. – wygłosił śmiertelnie poważnie, oficjalnym tonem Neji i wszyscy razem wepchnęli oniemiałego Uchihę do pokoju, sprzedając na koniec sercecznego kopa na szczęście (warto dodać, że Gaara, jako osobnik rozmiłowany w punku, miał na sobie Glany. Glany ważą na tyle dużo, aby złamać nimi każdą kość, płot, drzwi, bramę, a jednocześnie wystarczająco mało, aby nie musieć ich rejestrować jako broń.)

- I jak myślicie? Poradzi sobie? – spytał Gaara, idąc dostojnym krokiem po schodach na dół.

- Na pewno. Sasuke to zdolny chłopak. – stwierdził Kiba. – A właśnie Neji, co to za mgr?

- To skrót. – wyjaśnił Hyuunga. – Od Może Gówno (z)Robić.

- Ach no tak…nie ma to jak przyjaciel doceniający twoje talenty. – westchnął szatyn.

- A jak! Do usług. – oświadczył Neji z uśmiechem tak szerokim, że przypominał raczej szczękościsk i „gestem Gaia” (jakby ktoś nie wiedział – błysk w oku, zębach i kciuk uniesiony do góry)

~~~

     Sasuke wszedł, a właściwie został brutalnie wrzucony do pokoju i teraz stał jak ciele, wpatrując sie w przywiązanego do krzesła blondyna.

     Miał na co się patrzeć. Naruto ubrany był w króciutkie, błękitne kimono, obwiązany czerwoną wstążką z wielką kokardą na wysokości piersi. Ponadto wyglądał jakby ktoś go nieźle znokautował.

- Sas…co ty tu robisz? – wystękał, usiłując poprawić się na krześle.

      Te z szarych komórek Uchihy, które do tej pory nie zostały wypalone przez tytoń, zapite przez alkohol i zagłuszone przez jego mhroczną duszę, ochoczo wzięły się do roboty. Już po chwili nieprzeniknione mroki umysłu Sasuke, zaczęły się rozjaśniać, kojarząc takie słowa jak ” Biuro Matrymonialne”, „prezent”, „Kiba”, „wieczór”, „wyjaśnić sytuację” oraz „obrazek”. Ostatni punkt wzbudzał jego zainteresowanie, więc rozłożył kartkę i rozpoznał w niej łabędzie oraz cytat, który zapisał na rysunku Naruto, wtedy, gdy upijał się nad bezradnością swojej pozycji. W myślach podziękował przyjaciołom, którzy zaaranżowali dla niego tą okazję.

- Co tu się dzieje, Sasuke? – spytał Uzumaki z błyskiem buntu w niebieskich ślepiach.

- Kolejny głupi pomysł Kiby. Chociaż może nie aż taki głupi…Posłuchaj mnie Naru, proszę, choć przez chwilę. – czarnowłosy usiadł na łóżku, gniotąc ze zdenerwowaniu kartkę. Blondyn niechętnie przystał na propozycję.

- Ja..ja przepraszam za to, co powiedziałem…Wiem, że to było okrutne i nie powinienem ale..Naruto, wiem, że nie jesteś orłem, ani geniuszem, ale masz w sobie wiele innych, bardzo cennych wartości, które odkryłem dopiero teraz. To znaczy, odkryłem je już wcześniej i zdałem sobie sprawę z nich teraz. Zdałem sobie sprawę, że…- mówił coraz ciszej. – Naru..ja..ja cię chyba ko..kocham…- ostatnie słowo wyszeptał i siedział ze spuszczoną głową, nie śmiąc spojrzeć w te lazurowe oczy. Przypomniał sobie o rysunku i więzach krepujących blondyna, szybko rozwiązał wstążkę i wcisnął mu do ręki rysunek, kierując się w stronę wyjścia. Błękitne oczy rozszerzyły się w szoku i wzruszeniu gdy ujrzały własnoręcznie naszkicowane łabędzie, a pod nimi cytat.

„Łabędzie łączą się w pary na całe życie…”



                                       ~~~

      Żałował, że to powiedział. Żałował, że…

- SASUKE!

      Coś miłego i bardzo ciepłego przylgnęło do jego pleców w chwili, gdy miał sięgnąć do klamki. Zamarł w pół kroku i usłyszał ciche pociągnięcie nosem.

- Płaczesz, młotku? – spytał.

- Ja..nnnie…Nie!

       Sasuke odwrócił się i ujrzał uśmiechniętą twarz błekitnookiego, oraz łzy wypływające z jego patrzałek. Niewiele myśląc, starł je szybkim ruchem ręki.

- Młotku, przepraszam. Nie chciałem sprawić ci przykrości. – powiedział cicho.

- To nie z przykrości tylko…tylko ze szczęścia. – rozpromienił się blondyni przylgnął całym ciałem do nieco wyższego chłopaka. Ich usta połączyły się w delikatnym pocałunku, rozkoszując się wzajemnie swoimi smakami. Sasuke smakował tytoniem, miętą i wiśniami, a Naruto brzoskwiniami, cynamonem i malinami. Te dwa cudowne bukiety smaków w koncu połączyły się, tworząc jeden niezwykły – smak miłości.

- Ja też cię kocham, draniu. – szepnął Uzumaki. Pod onyksowookim niemal ugieły się kolana na to wyznanie, ale zebrał się w sobie i wziął swojego blondynka na ręce, kładąc go na łóżko. Naruto troche przestraszony czekał na to, co zrobi brunet, ale ten tylko położył się obok niego i objął opiekuńczo ramieniem. Złotowłosy wtulił się w jego tors w dogłębnym poczuciu radości i bezpieczeństwa.

- Spokojnie, Naru. Do niczego cię nie zmuszam, nie bedziemy narazie tego robić, jeśli nie chcesz…- szepnął uspokajająco czarnooki, głaszcząc aksamitne, złociste pasma. Niebieskooki uśmiechnął się.

- A właśnie…- przypomniał sobie Sasuke. – Mówili, że coś jest w szufladzie. – powiedział i sięgnął do szuflady. Otworzył ją i nieznacznie się zaróżowił, natomiast Naru zarumienił się potężnie. Cała szuflada była wyładowana różnego rodzaju prezerwatywami, żelami, kajdankami i innymi akcesoriami.

- Zboczeńcy. – mruknął blondyn, wracając do poprzedniej pozycji. Sasu tylko zaśmiał się, przytulił go i pocałował w czółko.

- Hmm..Naruto? Który cię znokautował? – spytał podejrzliwie got, a w jego oczach coś dziwnie zabłysło.

- Ee…chyba Lee, a co? – zapytał błękitnooki.

- Lee dostanie wpierdol. – stwierdził onyksowooki. – Ale dopiero jutro. – mruknął sennie i ziewnął, kładąc się wygodniej na poduszce.

- Sasuke?

- Tak?

- Kocham cię.

- Ja też cię kocham, lisku. – zasnęli, wtuleni w siebie, a ten sam księżyc, który widział zakazane uniesienie Kakashiego i Paina, tym razem również pokiwał głową* z uznaniem.

____

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz