
nie wiem po co ale to wklejam
Skoro Neji rozdziewiczył już swojego uke, pozostały tydzień wycieczki można było poświecić na swatanie Naruciaka. Utrudnieniem było to, że zarówno Sasuke jak i blondyn unikali siebie jak ognia, ale Kiba lubi wyzwania, więc z jeszcze większą gorliwością przygotowywali się do „akcji”.
Operację planowano przeprowadzić w piątkowy wieczór w pokoju Kiby i Shino, którzy mieli zostać przenocowani przez Nejiego i jego chłopaka. Najpierw jednak trzeba było poczynić pewne przygotowania.
Okazja do tego nadarzyła się około 15 w piątek, gdy blondyn samotnie szedł korytarzem, trzymając ręke w kieszeniach i nucąc jakąś piosenkę.
- Naruto-kun! – usłyszał za plecami. Odwrócił się i zobaczył Rocka z jakąś dziwną zaciętością malującą się na żuczej twarzy.
- O hej Lee! Co słychać? – przywitał się wesoło, ściągając z uszu słuchawki. W atmosferę uleciały dźwięki ostrej, punkowej łupanki.
- Przepraszam, Naruto-kun, ale to dla waszego dobra. – oświadczył poważnie Lee. Uzumaki zrobił zdezorientowaną minę, ale zaraz jego świadomość rozjaśniła się i t bardzo intensywnie, za pomocą gwiazdek latających mu przed oczami, będących efektem uderzenia Rocka. Jak przez mgłę czuł, że ktoś bierze go na ręce i gdzieś niesie. Potem odpłynął na łodce nieprzytomności w mrok.
~~~
- Idioto! A jeśli walnąłeś go za mocno? – martwił się Neji, przywiązując nieprzytomnego chłopaka do krzesła czerwoną tasiemką, niezdarnie usiłując uformować ładną kokardę. Gaara widząc jego wysiłki wyjął mu z dłoń obydwa końce, błyskawicznie zawiązując piękną, pełną kokardkę, której nie powstydziłyby się elfy Mikołaja ze stuletnim stażem pracy w pakowalni prezentów.
- Dobra, zostawcie to, musimy jeszcze iść z Kibą po tego psychopatę. – brunet pociagnął współlokatora i jego chłopaka za ręce.
- Ty tutaj jesteś psychopatą. Mogłeś mu zrobić krzywdę. – mruknął Hyuunga, ale posłusznie odszedł od przytomniejącego już Naruto.
Ostatni raz rzucili okiem na swoje dzieło i opuścili pokój hotelowy, zmierzając do miejsca, w którym umówili się z Kibą.
Na miejscu stał już szatyn, ktory niemal stając na rzęsach usiłował nakłonić Uchihę do pozostania na miejscu i poświęcenia mu odrobiny swojego czasu. Odetchnął z ulgą, widząc nadchodzących przyjaciół.
- No widzisz, już są, nie mówiłem? Chodź, musimy coś ci pokazać. – powiedział i już ruszył w kierunku schodów, z których przybyła reszta „spiskowców”, ale zatrzymał go chłodny, podejrzliwy głos Sasuke.
- Co takiego?
- Zobaczysz. Coś fajnego. Prezent – wyrzucał z siebie Kiba, gestykulując łapamitak, że omal nie przydzwonił w rudy czerep Bogu ducha winnemu Gaarze. Neji rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie i przygarnął opiekuńczo chłopaka do siebie, ale ten się wyrwał. Ostatnio coraz bardziej ukazywała się nieco złośliwa, ironiczna, diabelska natura zielonookiego.
- Idziemy. – zakomendował rudy diabełek i razem z Nejim chwycił pod ręce czarnowłosego, ciągnąc go w stronę schodów, a Lee ich ubezpieczał z tyłu, na wypadek taktycznego odwrotu czarnookiego.
Dotarli pod pokój, który zajmowali Kiba, Shino i Akamaru, ten ostatni pomimo kategorycznych zakazów właściciela hotelu. Przyparli Sasuke do ściany, wręczyli złożoną kartkę papieru i udzielili niezbędnych informacji.
- W pokoju czeka na pana prezent, prosze mu dokładnie wyjaśnić zaistniałą sytuację oraz opisać załączony obrazek. Pokój jest do państwa dyspozycji na całą noc, w szufladzie po prawej stronie łóżka znajdują się niezbędne akcesoria. Proszę delikatnie obchodzić się z prezentem, gdyż jest to obiekt wysoce nietrwały i podatny na uszkodzenia. Wszelkie reklamacje proszę zgłaszać do prezesa Biura Matrymonialnego, mgr. Inuzuki Kiby. Dziękujemy i życzymy udanego wieczoru. – wygłosił śmiertelnie poważnie, oficjalnym tonem Neji i wszyscy razem wepchnęli oniemiałego Uchihę do pokoju, sprzedając na koniec sercecznego kopa na szczęście (warto dodać, że Gaara, jako osobnik rozmiłowany w punku, miał na sobie Glany. Glany ważą na tyle dużo, aby złamać nimi każdą kość, płot, drzwi, bramę, a jednocześnie wystarczająco mało, aby nie musieć ich rejestrować jako broń.)
- I jak myślicie? Poradzi sobie? – spytał Gaara, idąc dostojnym krokiem po schodach na dół.
- Na pewno. Sasuke to zdolny chłopak. – stwierdził Kiba. – A właśnie Neji, co to za mgr?
- To skrót. – wyjaśnił Hyuunga. – Od Może Gówno (z)Robić.
- Ach no tak…nie ma to jak przyjaciel doceniający twoje talenty. – westchnął szatyn.
- A jak! Do usług. – oświadczył Neji z uśmiechem tak szerokim, że przypominał raczej szczękościsk i „gestem Gaia” (jakby ktoś nie wiedział – błysk w oku, zębach i kciuk uniesiony do góry)
~~~
Sasuke wszedł, a właściwie został brutalnie wrzucony do pokoju i teraz stał jak ciele, wpatrując sie w przywiązanego do krzesła blondyna.
Miał na co się patrzeć. Naruto ubrany był w króciutkie, błękitne kimono, obwiązany czerwoną wstążką z wielką kokardą na wysokości piersi. Ponadto wyglądał jakby ktoś go nieźle znokautował.
- Sas…co ty tu robisz? – wystękał, usiłując poprawić się na krześle.
Te z szarych komórek Uchihy, które do tej pory nie zostały wypalone przez tytoń, zapite przez alkohol i zagłuszone przez jego mhroczną duszę, ochoczo wzięły się do roboty. Już po chwili nieprzeniknione mroki umysłu Sasuke, zaczęły się rozjaśniać, kojarząc takie słowa jak ” Biuro Matrymonialne”, „prezent”, „Kiba”, „wieczór”, „wyjaśnić sytuację” oraz „obrazek”. Ostatni punkt wzbudzał jego zainteresowanie, więc rozłożył kartkę i rozpoznał w niej łabędzie oraz cytat, który zapisał na rysunku Naruto, wtedy, gdy upijał się nad bezradnością swojej pozycji. W myślach podziękował przyjaciołom, którzy zaaranżowali dla niego tą okazję.
- Co tu się dzieje, Sasuke? – spytał Uzumaki z błyskiem buntu w niebieskich ślepiach.
- Kolejny głupi pomysł Kiby. Chociaż może nie aż taki głupi…Posłuchaj mnie Naru, proszę, choć przez chwilę. – czarnowłosy usiadł na łóżku, gniotąc ze zdenerwowaniu kartkę. Blondyn niechętnie przystał na propozycję.
- Ja..ja przepraszam za to, co powiedziałem…Wiem, że to było okrutne i nie powinienem ale..Naruto, wiem, że nie jesteś orłem, ani geniuszem, ale masz w sobie wiele innych, bardzo cennych wartości, które odkryłem dopiero teraz. To znaczy, odkryłem je już wcześniej i zdałem sobie sprawę z nich teraz. Zdałem sobie sprawę, że…- mówił coraz ciszej. – Naru..ja..ja cię chyba ko..kocham…- ostatnie słowo wyszeptał i siedział ze spuszczoną głową, nie śmiąc spojrzeć w te lazurowe oczy. Przypomniał sobie o rysunku i więzach krepujących blondyna, szybko rozwiązał wstążkę i wcisnął mu do ręki rysunek, kierując się w stronę wyjścia. Błękitne oczy rozszerzyły się w szoku i wzruszeniu gdy ujrzały własnoręcznie naszkicowane łabędzie, a pod nimi cytat.
„Łabędzie łączą się w pary na całe życie…”
~~~
Żałował, że to powiedział. Żałował, że…
- SASUKE!
Coś miłego i bardzo ciepłego przylgnęło do jego pleców w chwili, gdy miał sięgnąć do klamki. Zamarł w pół kroku i usłyszał ciche pociągnięcie nosem.
- Płaczesz, młotku? – spytał.
- Ja..nnnie…Nie!
Sasuke odwrócił się i ujrzał uśmiechniętą twarz błekitnookiego, oraz łzy wypływające z jego patrzałek. Niewiele myśląc, starł je szybkim ruchem ręki.
- Młotku, przepraszam. Nie chciałem sprawić ci przykrości. – powiedział cicho.
- To nie z przykrości tylko…tylko ze szczęścia. – rozpromienił się blondyni przylgnął całym ciałem do nieco wyższego chłopaka. Ich usta połączyły się w delikatnym pocałunku, rozkoszując się wzajemnie swoimi smakami. Sasuke smakował tytoniem, miętą i wiśniami, a Naruto brzoskwiniami, cynamonem i malinami. Te dwa cudowne bukiety smaków w koncu połączyły się, tworząc jeden niezwykły – smak miłości.
- Ja też cię kocham, draniu. – szepnął Uzumaki. Pod onyksowookim niemal ugieły się kolana na to wyznanie, ale zebrał się w sobie i wziął swojego blondynka na ręce, kładąc go na łóżko. Naruto troche przestraszony czekał na to, co zrobi brunet, ale ten tylko położył się obok niego i objął opiekuńczo ramieniem. Złotowłosy wtulił się w jego tors w dogłębnym poczuciu radości i bezpieczeństwa.
- Spokojnie, Naru. Do niczego cię nie zmuszam, nie bedziemy narazie tego robić, jeśli nie chcesz…- szepnął uspokajająco czarnooki, głaszcząc aksamitne, złociste pasma. Niebieskooki uśmiechnął się.
- A właśnie…- przypomniał sobie Sasuke. – Mówili, że coś jest w szufladzie. – powiedział i sięgnął do szuflady. Otworzył ją i nieznacznie się zaróżowił, natomiast Naru zarumienił się potężnie. Cała szuflada była wyładowana różnego rodzaju prezerwatywami, żelami, kajdankami i innymi akcesoriami.
- Zboczeńcy. – mruknął blondyn, wracając do poprzedniej pozycji. Sasu tylko zaśmiał się, przytulił go i pocałował w czółko.
- Hmm..Naruto? Który cię znokautował? – spytał podejrzliwie got, a w jego oczach coś dziwnie zabłysło.
- Ee…chyba Lee, a co? – zapytał błękitnooki.
- Lee dostanie wpierdol. – stwierdził onyksowooki. – Ale dopiero jutro. – mruknął sennie i ziewnął, kładąc się wygodniej na poduszce.
- Sasuke?
- Tak?
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham, lisku. – zasnęli, wtuleni w siebie, a ten sam księżyc, który widział zakazane uniesienie Kakashiego i Paina, tym razem również pokiwał głową* z uznaniem.
____
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz