piątek, 30 listopada 2012

29. Bal


Shikamaru zjawił się dopiero podczas przerwy obiadowej w stołówce, w towarzystwie Kankuro. Z wielkimi uśmiechami przysiedli się do stolika paczki.

- No co się tak gapicie? – spytał Shika, widząc podejrzliwe spojrzenia przyjaciół.

- Shikamaru, ty się uśmiechasz! – krzyknął ze zgrozą Neji. ‘

- To co? – leń wzruszył ramionami, zabierając się za jedzenie schabowego.

- To, że uśmiech wymaga wytężenia mięśni twarzy, a to jest KŁOPOTLIWE. – powiedział Naruto i ostałby za to w łeb od Nary, gdyby nie ochroniła go opiekuńcza ręka Sasuke. Uzumaki widocznie zadowolony z tego faktu pokazał niedoszłemu napastnikowi język i przytulił się do swojego ochroniarza.

- Chłopaki! – ktoś wrzasnął, wbiegając do stołówki. – Widzieliście?!

Tym kimś był Gaara, który z piskiem wyhamował tuż przed stolikiem, zostawiając na parkiecie dwie grube krechy wykonane podeszwami glanów.

- Ups. – skomentował ten fakt i uśmiechnął się niewinnie w stronę piorunującej go wzrokiem sprzątaczki. Odwrócił się i wpakował na kolana Hyuugi.

- Co mieliśmy wiedzieć? – zapytał Sasuke, który z zasady lubił byc poinformowany o wszystkim.

- Chodźcie. – powiedział ochoczo rudy i zerwał się, ciągnąć Nejiego za rękę. Chłopcy niechętnie zostawili swoje obiady (Chouji wziął talerz ze sobą) i poszli za nim. Sabaku bardzo z siebie zadowolony poprowadził ich korytarzem w stronę wielkiej tablicy ogłoszeń i wskazał jakiś plakat.

- Samorząd Szkolny informuje, że w środę odbędzie się bal…sratatatta…..- przeczytał Neji. – Gaara i tylko po to nas tutaj wyciągnąłeś?

Rudzielec uśmiechnął się szeroko i dostał po rudej czaszce od swojego chłopaka. Jęknął i spojrzał na niego z wyrzutem w zielonych ślepiach.

- To co? Idziemy? – spytał Naruto, który lubił wszelkiego rodziaju imprezy.

- Czemu nie. – zachichotał Kiba.

- Wymagane mundurki balowe. – przeczytał Chouji. – Co to za mundurki?

- My mamy czarne garniaki, a dziewczyny czarne sukienki. – wyjaśnił Sasuke.

- Czyli będzie kolorowo. – stwierdził ironicznie Uzumaki.

- Będzie jakaś delegacja z innej szkoły. – powiedział Gaara, stukając paznokciem we fragment tekstu na plakacie. – To za dwa dni, idziemy?

         Chłopcy kiwnęli głowami i wrócili do stołówki z nadzieją, że ich obiady pozostały nietknięte. Na szczęście tym razem głupota zwyciężyła, razem z jej mamusią i Chouji z piskiem ucieszonego dziecka rzucił się na stygnące powoli kotlety. Chłopcy dokończyli obiad i rozeszli się do swoich pokoi.

~~~

         Naruto i Sasuke wrócili do siebie, szczelnie zamykając drzwi. Blondyn rzucił się na łóżko, a zaraz potem dołączył do niego czarnowłosy, kładąc się na nim.

- Temee! Złaź ze mnie! – wrzasnął niebieskooki, usiłując go zrzucić z siebie. – Ciężki jesteś!

- Tak lepiej? – spytał Uchiha, unosząc się lekko na łokciach i patrząc Uzumakiemu prosto w oczy. Chłopak zarumienił się słodko pod jego spojrzeniem.

- Lepiej. – szepnął i uśmiechnął się lekko. Brunet pochylił się i pocałował jego malinowe wargi, a jasnowłosy oplótł go nogami w pasie. Sasuke zamruczał z aprobatą i zaczął delikatnie pocierać językiem jego język, jednocześnie wodząc opuszkami palców po jego szczęce i odsłoniętej szyi. W tym momencie drzwi głośno trzasnęły, a oni odskoczyli od siebie jak oparzeni.

          W drzwiach stał Gaara, czerwieniąc się z zakłopotania po same cebulki równie szkarłatnych włosów.

- Ja…ja tylko chciałem powiedzieć, że Neji mi powiedział, żebym wam powiedział, że Shikamaru powiedział, że Kiba nas zaprasza na piwo. – powiedział szybko, plącząc sobie język.

- Możesz powtórzyć? – spytał Sasuke, unosząc brwi. Policzki Gaary przybrały barwę świeżej, tętniczej krwi.

- PIWO! – krzyknął i wybiegł.

- O co mu chodziło? – spytał zdezorientowany blondyn.

- O piwo. – Uchiha wzruszył ramionami i wstał. – Idziesz?

          Nibieskooki westchnąłi niechętnie również wstał. Szczerze mówiąc bardziej miał ochotę zostać i kontynuować to, co zaczęli, ale Sasuke najwidoczniej nawet nie wziął pod uwagę takiej opcji, bo już wyszedł na korytarz. Złotowłosy podreptał za nim.

~~~

            W czwartek wszystkie lekcje skonczyły się wcześniej, aby uczennice (i niektórzy uczniowie) mieli czas na przygotowanie się do balu. Wszyscy od rana mówili tylko o tym, ignorując konieczność przyswajania sobie jakiejkolwiek wiedzy. Kakashi dał sobie spokój z prowadzeniem lekcji, kiedy dowiedział się od Sakury, że cytoplazma jest związana z produkcją monitorów LCD. Zamiast tego pisał SMS-y do Paina, który właśnie miał chemię, ale najwidoczniej Orochimaru-senpai miał takie same podejście do nauczania w tym dniu, jak on. Bal zaczynał się o dziewiętnastej, więc już o pierwszej wypuszczono ich z sal lekcyjnych. Dziewczyny na przełaj popędziły w stronę swoich łazienek, kręcąc włosy na papiloty, prostując żelazkami i robiąc różne inne dziwne rzeczy, których normalny, zdrowy mężczyzna nie jest w stanie pojąć.

         Shikamaru już przebrany w swój strój wyjściowy leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Kankuro zmusił go metodą perswazji do pójścia na bal, więc czekał teraz na swojego chłopaka. Chouji poszedł do kuchni zorientować się, jakie będą na bankiecie przekąski.

- Witaj jelonku. – Kanku wpadł do środka, też w czarnym garniturze. Shika z lekką irytacją zauważył, że na nim wszystko leży lepiej. Jego garniak już był pogięty, pomięty, wyżuty i wygnieciony.

- Cześć. – przywitał się, przytulając swojego seme.

- Wyglądasz jakbyś z buszu wyszedł. – prychnął Sabaku, poprawiając mu krawat, który wisiał na nim krzywo, do złudzenia przypominając czarny, atłasowy stryczek.

- A możemy tam nie iść? – Nara podjął ostatnie, rozpaczliwe próby wybicia swojemu chłopakowi z głowy tego idiotycznego jego zdaniem pomysłu, ale Kankuro był nieugięty. Wyciągnął go za ręke z pokoju, zamykając drzwi na klucz i sprowadził na dół do holu, gdzie już roiło się od wystrojonych dam i młodzieńców. Przy schodach czekała już na nich reszta paczki, razem z dziewczynami.

         Chłopcy mieli identyczne, czarne garnitury, różniące się tylko tym, w jaki sposób je nosili. Neji miał marynarkę rozpiętą, a ze spodni malowniczo wystawała mu biała koszula. Ręce trzymał w kieszeniach i coś szeptał na ucho Gaarze, który był elegancko pozapinany pod samą szyję. Lee stał, gapiąc się na czerwoną różę, którą chciał wręczyć Sakurze, natomiast Chouji nie wiadomo jakim cudem zdołał zapiąć wszystkie guziki. Sasuke wywinął sobie białe mankiety koszuli na wierzch, a Naruto trzymał go za rękę, w drugiej łapce ściskając otrzymany od niego bukiet herbacianych róż. Kiba wyglądał podobnie do Shikamaru, czyli jak ofiara czarnobyla, a Kankuro podarował sobie krawat. Shino stał z boku w nieodłącznych, ciemnych okularach na twarzy.

          Dziewczyny natomiast pewnie by się podusiły, gdyby wyglądały jednakowo, więc każda z nich miała nieco inną suknię. Temari miała na sobie kieckę bez ramiączek, mocno opinającą jej wydatny biust, z wielkim rozcięciem z boku, sięgającym niemal do biodra. Wystawała z niego jej kształtna noga w koronkowej, czarnej pończosze, obuta w sięgający do połowy uda skórzany but na wysokim obcasie. W ręce trzymała wachlarz. Hinata była ubrana bardzo skromnie, w prostą, długą do ziemi sukienkę na ramiączkach, o koronkowym dekolcie, a Sakura miała na sobie suknię bez pleców, z asymetrycznym rozcięciem z boku, zakończonym również koronką. Ino, bardziej rozebrana niż ubrana, miała czarną suknię bez ramiączek, wiązaną na plecach, z wielkim rozcięciem z boku. Na nogach miała szpilki, podobnie jak Ten Ten, ubrana w sukienkę na ramiączkach o fikuśnej spódnicy.

          Wszyscy przegrupowali się w pary i ruszyli w stronę wielkiej auli, która chwilowo robiła za salę balową. Na miejscu już była delegacja ze szkoły Iwa, ubrana w biało-czerwone stroje. Zamówiona przez Tsunade orkiestra zagrała jakąś melodię, a na parkiecie zaczęło wirować kilkanaście par.

- Jak ci się podoba? – szepnął Sasuke, tańcząc z blondynem w kącie.

- Wszyscy się gapią. – syknął zakłopotany niebieskooki rozglądając się.

- Zignoruj ich. – powiedział Uchiha, a Naruto posłusznie spełnił polecenie, skupiając wzrok na swoim chłopaku. Nie zauważył przyglądającej się im z cwanym uśmieszkiem Ino.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz