piątek, 30 listopada 2012

23. Najgorszy pomysł pana Namikaze. Decyzja Fugaku.


      Minato Namikaze nie należy do osób, które rzucają słowa na wiatr, więc jak powiedział, tak zrobił. Oficjalnie zaprosił państwo Uchiha na kolację do jednej ze swoich pięciogwiazdkowych restauracji. Umówili się na dwudziestą do Suny, znajdującej się w samym centrum miasta.

- Skarbie, pospiesz się. – ponaglał blondyn stojącą przed lustrem żonę.

- Już, już, chwileczke. Jeszcze tylko kolczyki i możemy jechać. – odpowiedziała Matsuri, włożyła brakujący fragment biżuterii, poprawiła sukienkę i wyszła, kierując się w stronę samochodu. Minato usiadł obok niej, dając znak szoferowi, że może jechać.

- Naprawdę nie rozumiem, po co mamy spotykać się z Uchihami. – odezwała się blondynka. – Przecież ich nie lubisz.

- To nie tak, że ich nie lubię, po prostu, nie utrzymujemy bliższych kontaktów. – wyjaśnił mężczyzna. – A spotykamy się z nimi z powodu Naruto.

       Matsuri prychnęła, ale nic nie odpowiedziała. W końcu czarna limuzyna zatrzymała się przed wjazdem na parking restauracji. Państwo Namikaze wysiedli z samochodu i weszli do środka ekskluzywnego lokalu, zmierzając do stolika, przy którym siedział już Fugaku Uchiha wraz ze swoją żoną, Mikoto.

- Witam. – mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a kobiety uśmiechnęły się do siebie.

- Mikoto Uchiha, bardzo mi miło poznać. – przedstawiła sie czarnowłosa.

- Matsuri Namikaze, mi również. – odpowiedziała z uśmiechem blondynka, siadając obok swojego męża.

       Przyszła kelnerka i złożyli zamówienia. Po chwili dziewczyna wróciła z koktajlami dla pań i drinkami dla panów.

- Więc, o czym chciałes porozmawiać, Minato? – spytał czarnowłosy mężczyzna, pociągając łyk wyśmienitego martini.

- O naszych dzieciach. Nie wiem czy wiesz, mój syn razem z twoim chodzi do klasy, a nawet dzielą pokój. – powiedział jasnowłosy, usmiechajac się serdecznie.

- Wiem o tym, ale nie rozumiem, co to ma do rzeczy.

- Naruto niedawno miał wypadek, a Sasuke siedził cały czas przy nim w szpitalu. – wyjaśnił Namikaze. – Podejrzewam, że łączy ich jakaś szczególna przyjaźń.

       Mikoto zbladła i spojrzała ze strachem na męża. Była kobietą tolerancyjną i miała wielkie zaufanie obu synów, więc wiedziała o ich orientacji, a sprawa tej „szczególnej przyjaźni” między Sasuke a Naruto wcale nie była jej obca.

- Niestety, muszę przyznać, że nadal nie bardzo rozumiem. – odparł Fugaku, marszcząc brwi. – Oczywiście, cieszę się z przyjaźni naszych dzieci i proszę przyjąć szczere wyrazy współczucia z powodu wypadku syna.

        Minato kiwnął głową, zastanawiając się, jak wyjaśnić zaistniałą sytuację czarnowłosemu. Matsuri wyjatkowo siedziała cicho, jedząc swoje ravioli.

- Zmierzam do tego, że prawdopodobnie nasze dzieci łączą jakieś bliższe stosunki. – powiedział ostrożnie, kłądąc nacisk na słowo „bliższe”. Fugaku aż zachłysnął się z oburzenia.

- O czym ty mówisz? To jakieś żarty!

- Wydaje mi się, że jednak nie. – westchnął Namikaze i zaczał opisywać sytuację zaistniałą w szpitalu. Z każdym słowem na twarzy Uchihy pojawiało się coraz większe oburzenie i obrzydzenia. Chyba nie trzeba dodawać, że jest on zaawansowanym homofobem (i ma synów gejów^^ -dop.aut.)

- To jest jawna kpina. – oświadczył, gdy blondyn skończył. – Nie mogę tego dalej słuchać! – już miał wstać, kiedy ręka jego żony delikatnie, acz stanowczo go powstrzymała.

- Kochanie, pan Minato ma racje. – powiedziała z lękiem, znając wybuchowy charakter męża. – Rozmawiałam z Sasuke.

         Czarne oczy Fugaku niemal wyskoczyły na wierzch.

- Wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś? – spytał z oburzeniem. – Idziemy! Wybiję mu z głowy te dziwactwa.

         Wściekły mężczyzna rzucił na stół pieniadze i wyszedł, ciągnąc za sobą żonę. Mikoto tylko rzuciła przepraszające spojrzenie blondynowi.

- To chyba nie był najlepszy pomysł. – mruknął zmartwiony niebieskooki.

- Jedźmy już do domu. – poprosiła równie zmartwiona Matsuri. Od czasu tego kazania Sasuke jej stosunek do Naruto znacznie się poprawił.

~~~

        Ciemne, okute mosiężnie drzwi huknęły głośno, gdy wściekły pan domu wtargnął do środka.

- Sasuke! Na dół, musimy poważnie porozmawiać! – krzyknął Fugaku, wchodząc do salonu i nalewajac sobie whisky.

         Czarnowłosy chłopak posłusznie zszedł po schodach na dół. Ten weekend spędzał w domu, a Naruto już oprzytomniał i czuł się znacznie lepiej, więc kazał mu wrócić do siebie i wypocząć. Itachi również wrócił z bratem na te dwa magiczne, wolne od pracy dni, więc teraz zaciekawiony wystawił głowę przez drzwi do salonu.

- Usiądź. – warknął rozsierdzony ojciec. Sasuke posłusznie usiadł, jeszcze nigdy nie widział go w tym stanie.

- Właśnie wrócilismy ze spotkania z państwem Namikaze. Wiesz, o czym nam powiedzieli?

- Domyślam się. – mruknął Sasu, kuląc się w sobie.

- Że mój tyn jest gejem! Co za hańba, jak ci chłopcze nie wstyd?! – ryknął Fugaku z pianą na ustach.

- Będziemy cię leczyć, pójdziemy do psychologa. Już ja z ciebie wyplenie te nawyki. – warknął pan Uchiha.

- Ale ja go KOCHAM tato, nie rozumiesz? – krzyknął chłopak, wstając z fotela,z buntem w oczach.

- Nie wiesz nic o miłości, to tylko skrzywienie. – wysyczał mężczyzna i uderzył go z otwartej dłoni w twarz. Sasuke zatoczył się i upadł na fotel.

- Nie bij go. – warknął stojący w drzwiach Itachi, mierząc ojca wsciekłym spojrzeniem. – Homoseksualizm to wcale nie jest choroba, tylko orientacja. Nie możesz się pogodzić z tym, że jest inny od ciebie.

- Co? Jak śmiesz tak do mnie mówić?! – mężczyzna aż się zachłysnął. – Jeszcze go bronisz? Może ty też jesteś taki sam jak on?

- Owszem. – powiedział zimno Itachi, prostując się i patrząc ojcu prosto w oczy. – Jestem gejem i do tego mam chłopaka, Kisame.

         Źrenice Fugaku zwęziły się z furii. Zacisnął usta i podszedł do swojego starszego syna, jego też policzkując.

- W takim wypadku z ciebie też to wyplenię. – syknął. – Precz mi z oczu.

          Obydwaj chłopcy bez słowa weszli do pokoju Itachiego. Sasuke usiadł na jego łóżku, podciągając kolana pod brodę.

- Nie musiałeś tego robić. – powiedział cicho, nie patrząc na brata.

- Ale chciałem. I tak by się wydało. – odpowiedział Ita, siadając obok młodszego i obejmując go ramieniem. – Nie mogłem pozwolić, żeby pastwił się tylko nad tobą. W końcu jesteś moim młodszym bratem.

         Sasu przytulił się do niego, wdychajac słodki zapach wanilii, jaki zawsze otaczał Łasica.

- Co teraz będzie? – zapytał.

- Nie mam pojęcia, Sasuke. – powiedział zgodnie z prawdą długowłosy. – Ale na pewno coś strasznego, ojciec bardzo się wściekł. – kruczowłosy tylko pokiwał głową. Zapadła gęsta cisza.

- Mogę dzisiaj z tobą spać? – poprosił młodszy.

- Dobrze. – zgodził się Itachi i przykrył brata kołdrą. – Kocham cię, Sasuke, wiesz?

- Ja ciebie też, aniki. – mruknął krótkowłosy. Przytulił się do ciepłego torsu brata i zasnął.

~~~

          Rano ktoś delikatnie ich obudził, głaszcząc po aksamitnych główkach.

- Itachi, Sasuke. Tata was woła na dół. Jest zły, więc się pospieszcie. – Mikoto miała przygnębony wyraz twarzy.

          Chłopcom nie trzeba było tego powtarzać. Szybko ubrali się, uczesali i zeszli na dół. Zobaczyli leżące w holu walizki, wyładowane ich rzeczami z Akademii.

- Wsiadajcie do samochodu. Lecicie do szkoły do Osaki, może jak się odizolujecie od tych dziwolągów, to wam przejdzie. – warknął Fugaku.

           Wciąż oszołomieni wsiedli posłusznie do samochodu. W koncu dojechali na lotnisko, gdzie ojciec wpakował ich samolot do Osaki. Sasuke niemal nie odbierał bodźców zewnętrzych, po głowie kołatała mu się tylko jedna myśl.

            Osaka. Już nigdy wiecej nie zobaczę Naruto…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz