poniedziałek, 19 listopada 2012
1. „Wody…”
/Sasuke/
Kolejny słoneczny poranek na tym łez padole. Niby 1 września, a słońce jednak z uporem maniaka próbuje się przebić przez czarne zasłony do ciemnego wnętrza pokoju. Ale nic z tego. Dupa totalna. Czarne szmaty rozwieszone na oknach starannie to uniemożliwiają. Zarz, zaraz chwileczkę…jest mała szparka (bez skojarzeń^^ -dop.aut.). Trafię! Musi się udać…raz…dwa…trzy…i jesteśmy w środku! Haa jestem snajper!
Słoneczko wesoło świeciło na czarnych, mahoniowych panelach w pokoju. Rozejrzało się zdegustowane i przeniosło się na biurko. Tu też czarno. Ściany czarne. Łożko czarne. Pościel czarna. Ściany DLA ODMIANY czarne ! Jakiś pojeb tu mieszka…nawet sufit czarny.
Jednym z niewielu jasnych akcentów była jasna twarz lokatora i ręka. którą podkładał pod policzek, smacznie śpiąc. Czarne włosy idealnie zlewały się z poduszką w tym samym kolorze. Co on kamuflaż ćwiczy?
Słodkie dryfowanie bruneta w krainie snów zostało nagle przerwane.
~~~
„Khuuurwa…Wody! PIĆ! Ale mam kaca…Jeezuu, co się dzieje…samolot mi w ogródku wylądował?”
Otóż nie. To budzik odezwał się z codziennym, jakże irytującym „TARABAŃ, TARABAŃ,TARABAŃ!!!”. Blade powieki ocienione firanami rzęs uchyliły się, w akcie łaski ukazując światu piękno dwóch onyksowych tęczówek. Oczka Sasuke wypełnione były bólem i irytacją, wywołanymi przez budzik, kaca i świadomość, że trzeba wstać i iść do szkoły. „Dzisiaj pierwszy dzień…ja tego nie przeżyję”. Wczoraj ostro pobalował, czyt. jak zwykle siedział sam w pokoju i systematycznie opróżniał uprzednio przygotowane butelki alkoholu. Z tego co pamiętał wysączył piwo, dwie flaszki wódki, pół butelki jakiegoś wina i troche koniaku z barku ojca, a potem wędził swój organizm dymem papierosowym, wypalając paczkę fajek. Jednak jedynym dowodem na to był stan czarnookiego – pokój był wysprzątany, wywietrzony a budzik nastawiony (Uchiha zawsze jest idealny, nawet pijany pamięta o nastawieniu budzika ^^).
W Boga już od dawna nie wierzył, ale błogosławił wszystkie świętości i nieświętości tego świata, że jego brat, Itachi, już od dwóch dni jest w szkole. Cóż, pan Jeszcze Bardziej Idealny vel Łasica Uchiha, jako jeden z najlepszych uczniów Akademii, zobowiązany był do dopilnowania wszystkich obowiązków związanych z rozpoczeciem roku, słowem, musiał być w budzie dwa dni wcześniej. „Pzynajmniej raz nie będzie działać mi na nerwy”.
Otóż u Łasiczki można było zaobserwować rozdwojenie jaźni. Czasami bywał chłodny i opanowany, ale znacznie częściej był przeciwieństwem młodszego brata – wesoły i szalony. Co rano w wakacje miał zwyczaj wpadać o nieprzeciętnie wczesnej porze i budzić swojego „kochanego Sasia”.
Kochany Sasiu z westchnieniem wstał i powstrzymując mdłości, doczołgał się do łazienki. Wszedł pod prysznic i odkręcił lodowatą wode. Podziałało natychmiast, otrzeźwiając nieco jego zamroczony umysł. Oparł się plecami o kafelki i obserwował, jak zimne krople spływają po jego szczupłym ciele. Po chwili, gdy zaczął tracić czucie w palcach, a jego usta przybrały uroczy, „sino-koperkowo-rózowy” odcień, odkręcił ciepłą wodą i chwycił szampon oraz żel pod prysznic, zmywając z siebie resztki ubiegłej nocy. Dokończył puryfikację i owijając się w pasię ręcznikiem (Nie zgadniecie jaki kolor!! Co!? Czarny!? Skąd wiedzieliście…? PODGLĄDACIE GO ZBOCZUCHY!!! – dop.aut /coś mi dzisiaj odwala/).
Otworzył swoją ogromną szafe i zaczął grzebać w jej czeluści. Po chwili z otchłani wyjął czerwone męskie stringi z nadrukowanym znakiem STOP, czarne skarpetki, tego samego koloru obcisłe jeansy i bordową koszulę. Włożył to na siebie i wyciagnął szufladę (Tak, całą !Psychol!-dop.aut.), wysypując jej zawartość na łóżko. Po pościeli potoczyła się tona czarnych skórzanych opasek, przepasek, pasków, bransoletek i innego badziewia i oraz tyle łańcuszków, blach, ćwieków i metalowych pierdół, że każdy, choćby najbardziej wybredny zbieracz złomu mógłby się za to ustawić do końca życia, opłacic synowi studia a nawet kupić 3-letniego merca. Stanął nad łóżkiem i popatrzył się krytycznie, potem wyciągnął jakieś dwa paski, mnóstwo rzemyków, kilka pieszczoch, bransoletkę, kolczyki do uszu i do wargi oraz ze trzy łańcuszki. Założył to wszystko na siebie i kiedy stwierdził, że może być, ponownie wrócił do łazienki. Umył zęby i starannie rozczesał włosy. Wsmarował w nie żel, piankę i przez pół godziny wydziwiał cuda nie widy (Mówie wam, w tym momencie szczęki stylistów MaxFactora z hukiem trzasnęły o podłoże, a kiedy ich właściciele się pozbierali, oblali się rumieńcami wstydu. Kilkoro z nich popełniło później samobójstwo, a reszta stwierdziła że nie są już godni wykonywać swój zawód, więc emigrują do Wietnamu sadzić ryż). Po tym czasie najmłodszy Uchiha miał na głowię arcyseksowną szopę, sterczącą na wszystkie strony i wywołującą natychmiastowy, potrójny orgazm u osobników płci żeńskiej. Ale to nie koniec. Przemył dokładnie tonikiem twarz, nałożył krem, bardzo jasny podkład i biały puder. Pomalował oczy na czarno, wytuszował rzęsy i stwierdził, że może być. Doszedł do wniosku, że dzisiejszego ranka zajęło mu to wyjątkowo dużo czasu (Zamek w drzwiach prawie zardzewiał -dop.aut.). Zerknął na zegarek, dziewiąta (wstał o siódmej). Zszedł na dół i zjadł to, co stało przygotowane na stole, cierpliwie czekając, aż hrabia Uchiha skończy robić z siebie zombie.
- Sasuke, już wstałeś. Dzień dobry – do kuchni weszła uśmiechnięta Mikoto, jego matka i pocałowała go w czoło.
- Cześć mamo.- mruknął, uparcie wpatrując się w kakao.
- Coś nie tak? Rozchmurz się, dzisiaj idziesz do nowej szkoły.
- No właśnie.- burknął cicho pod nosem, tak, żeby matka nie usłyszała. – Pójde się spakować. – dodał już głośniej.
- Co to ma znaczyć, jeszcze nie jesteś spakowany? – spytał ojcec, patrząc z naganą na swojego młodszego syna. – Kiedy Itachi szedł do Akademii po raz pierwszy, był spakowany już dwa dni wcześniej!
- Taa, pamiętam…- prychnął Sasuke, mijając ojca i wbiegając po schodach do swojego pokoju. Rozejrzał się po mrocznym wnętrzu – ponownie zobaczy je dopiero w święta, a potem w wakacje. Wyciągnął spod łóżka trzy walizki i zaczął upychać do nich swoje rzeczy. Po godzinie był już spakowany. Zniósł wszystko na dół.
- Gotowy? – spytał Fugaku. Sasuke nie zaszczycił go nawet spojrzeniem.
- Bądź grzeczny, Sasuke i ucz się pilnie. – Mikoto uściskała syna i wycałowała każdy centymetr kwadratowy jego twarzy (No z wyjątkiem ust^^-dop.aut.). Ojciec wsadził walizki do auta, a książe Uchiha usadził swe seksowne cztery litery na przednim siedzeniu.
Droga zeszła im w milczeniu. Gdy dojechali na miejsce, było pół do dwunastej.
- Nie przynieś mi wstydu.- powiedział senior Uchiha. – I spróbuj być choć trochę tak genialny jak Itachi.
Sasuke z wściekłością trzasnął drzwiami i wyciągnął bagaże. Kiedy Porsche ojca zniknęło za zakrętem, wyciągnął paczkę czerwonych Marlborków i zapalił. Stał chwilę w deszczu, kończąc papierosa i ponuro wpatrując się w bramę. Wyrzucił peta, wziął walizki i wszedł do budynku.
- Uchiha Sasuke? – podeszła do niego jakaś młoda czarnowłosa kobieta w czarno-białej garsonce.
- Tak, to ja. – odparł chłodno.
- Mieszkasz w pokoju nr 21, twoim współlokatorem jest Uzumaki Naruto z twojej klasy. Apel jest o 19. – wręczyła mu mapkę szkoły i udzieliła niezbędnych instrukcji.
- Nie mogę mieszkać z bratem? – spytał.
- Przykro mi, pokoje są dwuosobowe, a twój brat ma już współlokatora.
„Może to nawet lepiej. Przynajmniej nie będzie mnie budził rano.”
Wziął klucz, bagaże i ruszył na odpowiednie piętro. Dotarł do drzwi z tabliczką 21, nacisnął klamkę i zdębiał. On, idealny Sasuke Uchiha, wywodzący się ze starej rodziny z tradycjami, gdzie od wieków zatrudniano sprzątaczki, nigdy nie widział takiego burdelu. Ciuchy, książki, jakieś papiery i inne przedmioty walały się po każdym kącie i stanowiły bardzo oryginalny dywan. Podłogi nie sposób było dostrzec. Westchnął, zwalił rzeczy z mniej zaśmieconego łóżka po lewej stronie i zaczął się rozpakowywać. Półki po jego stronie pokoju również były w ten jakże delikatny sposób oczyszczane z zalegających tam gratów. Właśnie miał zrzucić porcelanowego uśmiechniętego słonika, gdy usłyszał wrzask.
- Draniu, co robisz !? To moje!! – jakiś wściekły blondyn wypadł z łazienki i rzucił się na ratunek zwierzakowi. – Odpieprzyło ci?
- Tak się składa, że to moja strona pokoju.
- Coś ty za jeden?- warknął Uzumaki.
- Uchiha Sasuke. Dla ciebie pan Uchiha.
- Ty..ty..ty transwestyto !! – wydarł się Naruto.
Sasuke z nadspodziewaną szybkością i kocią zwinnością zerwał się z łóżka, na którym siedział i podszedł do blondyna.
- Licz się ze słowami, młotku. – syknął mu w ucho i wyszedł, zostawiając blondasa z głupią miną i rozdziawionymi ustami.
„Kurwa, ja z nim ocipieje. Muszę zapalić.”
Poszedł do parku należacego do terenów szkoły i nie zważając na wszechobecną wilgoć, usiadł na skrytej w cieniu ławce i wyciagnął papierosa.
- Palenie na terenie szkoły jest zabronione, nie słyszałes o tym? – usłyszał głos. Nad nim, na drzewie, siedział dziwny szarowłosy facet z maską na twarzy, czytając tą zboczoną książeczkę Ero-sennina, „Icha Icha Paradise”.
- A chuj ci do tego. – warknął i przydeptując niedopałek glanem, ruszył z powrotem w kierunku szkoły.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz