piątek, 23 listopada 2012
13. Drugie oblicze Paina.
Podstawowym elementem przetrwania na terytorium wroga jest dogłębne poznanie przeciwnika. Toteż uczniowie Konohy, aby przetrwać i nie dać się załamać, musieli zgromadzić całkiem spory zasób informacji o nauczycielach, przekazywany przyszłym pokoleniom. W skutek infiltracji uczniów, już dziś wiadomo, że do Tsunade nie wolno się spóźniać, przy Orochimaru nosić skąpej odzieży, Gaiowi mówić że jest się zmęczonym itp.
Wiadomo też, że wielce szanowna pani dyrektor nie rzuca słów na wiatr, więc paczka drugoklasistów, znana powszechnie jako Akatsuki, właśnie kończyła remont korytarza na trzecim piętrze. Jeszcze ostatnia płytka, fugi, pare machnięć pędzlem i gotowe! Ledwo żywy Itachi rozłożył się jak „żaba na asfalcie” ( Ja wiem, że się powtarzam, ale strasznie mi się to spodobało^^-dop.aut.) na podłodze, ale zaraz poderwał się i poczłapał za resztą ekipy na dół, z gorącym zamiarem wzięcia prysznica i zapakowania się do łóżka.
Tylko Pain nie ruszył się z miejsca, siedząc w kącie i obejmując kolana raionami.
- Pain, idziesz? – spytała zatroskana Konan, jego przyrodnia siostra. Pokręcił przecząco głową. Dziewczyna westchnęła i razem z Temari ruszyła do ich pokoju.
- Co się stało, Nagato? – spytał łagodnie Kakashi, zamykając nieodłączną książeczkę. Tsunade kazała mu pilnować dzieciaków, więc od obiadu stał i patrzył na ich próby reanimacji korytarza.
- Nic…- mruknął rudowłosy, patrząc się pusto w przestrzeń. Siwowłosy usiadł obok niego i potarmosił rude włosy. Chłopak zadrżał delikatnie, ale wprawne oko Kakashiego uchwyciło ten szczegół. Uśmiechnął się delikatnie, obejmując rudzielca.
- Widzę, że coś cie trapi. – powiedział. – Chodź, napijemy się herbaty i pogadamy. – wstał wyciągając ręke, aby pomóc rudemu. Dotyk jego dłoni był elektryzujący…Skórę miał bladą, nieskazitelną i przyjemnie chłodną. Zdziwiła go jej rzadko spotykana u chłopaków gładkość i miękkość. Nagato miał delikatne, niemal dziewczęce ciało.
Poprowadził go przez park do dużego budynku, gdzie mieściły się mieszkania nauczycieli. Niektórzy, ci mający rodziny, dzieci i obowiązki towarzyskie, mieszkali w mieście i dojeżdżali do pracy, ale „single”, którym nie chciało się płacić czynszu i wstawać o szóstej rano, aby się wyszykowac i przepchać przez zakorkowane Tokio, woleli mieszkać na terenie szkoły. Mieli bardzo wygodne, przytulne mieszkanka kilkupokojowe, z kuchniami.
Kakashi polecił chłopakowi zostać w salonie, a samemu udał się do kuchni. Po chwili wrócił z dwoma kubkami jego ulubionej, parującej herbaty malinowej.
Pain w tym czasie podszedł do komody i oglądał zdjęcia wystawione w ładnych, metalowych ramkach. Był tam mały kilkuletni Kakashi jeżdżacy na dziecięcym rowerku. Na kolejnym zdjęciu malutki Hatake był trzymany przez piękną, czarnowłosą kobietę, którą z kolei obejmował przystojny, barczysty, szarowłosy mężczyzna, łudząco podobny do Kakashiego. Pewnie jego rodzice, pomyślał. Spojrzał na ostatnią fotografię – Kakashi z grupą przyjaciół rzucający w górę czapką akademicką. Nagato chwycił ramkę w dłonie i uniósł na wysokość oczu. Szarowłosy podszedł do niego i zaglądnął mu przez ramię.
- Tak, to Gai-sensei. – powiedział, a Nagato parsknął śmiechem. Nauczyciel wf wyglądał jak wyjątkowo wyrośnięty i zdziwiony żuk. Rudy ostrożnie odłożył ramkę na miejsce i chwycił kubek z herbatą, mamrocząc pod nosem podziękowanie. Usiadł na kanapie, wbijając wzrok w parujący płyn.
- Nagato, powiedz, co się stało. – powiedział zatroskany Kakashi, siadając obok niego. – Martwię się o ciebie.
Rudemu coś przewróciło się w żołądku na te słowa, ale postanowił, że będzie twardy, jak zwykle.
- Nic mi nie jest, sensei. To tylko jesienna chandra. – odpowiedział obojętnym tonem.
- Jakoś ci nie wierzę. – prychnął czanooki i poszedł z powrotem do kuchni. Po chwili wrócił z talerzem pełnym różnych ciastek. – Częstuj się.
Nagato niepewnie wziął ciastko i ugryzł. Były bardzo smaczne. Szarowłosy jak urzeczony patrzył, jak słodycze znikają w tych równie słodkich, delikatnych usteczkach. Okruszek ciastka został w kąciku ust rudego, ten od razu go zlizał, a Kakashiego aż przeszedł dreszcz na ten widok.
- Jak ci idzie z referatem? – spytał, popijając herbatę. Pain zakrztusił się i zarumienił – Kakashi uczył w tej szkole biologi oraz wychowania seksualnego i często zadawał różne chore prace domowe. Uczniowie mieli szczęście, że nie kazał im wykonywać ćwiczeń praktycznych.
- Dobrze, sensei. – odparł speszony chłopak i sięgnął po kolejne ciasteczko. Ugryzł i zamarł. W kącikach szaro-błekitnych* oczu błysnęły łzy, które zaraz zaczęły swoją wędrówkę po delikatnej twrazy Nagato.
- Co się stało? Powiedz mi, proszę. – zaniepokojony szarowłosy zbliżył się i objął to drżące, drobne ciałko. Czyżby powiedział coś niewłaściwego?
- Ja…ja..przypomniało mi się. – chlipnął Pain. – M-moja mama … zawsze kupowała t-takie ciastka…- rozpłakał się na dobre, kurczowo trzymając się koszuli nauczyciela, jakby bojąc się, że ten zaraz ucieknie i zostawi go samego. Ale Kakashi nie miał najmniejszej ochoty się ruszać. Czuł się odpowiedzialny za tego delikatnego, wrażliwego chłopaka. Wiedział, jaką przeżył tragedię, a poza tym, od dawna nie był szarowłosemu obojętny.
- M-moi rodzice zginęli jak miałem s-siedem lat..- kontynuował rudy, kołysany w silnych ramionach Hatake. – Konan mnie nie rozumie, bo ona była zaadoptowana jako niemowle, ale ja pamiętam moich rodziców…Dlatego czasami różne rzeczy mi…przypominają…- nie był w stanie z siebie wyksztusić więcej. Czarnooki doskonale go rozumiał, sam stracił ojca w wieku 9 lat. Nagato stracił oboje rodziców, a nikt z rodziny nie chciał się nim zająć, więc trafił do domu dziecka, skąd zabrali go jego obecni opiekunowie. Starał się od tej pory być chłodny, twardy i silny, ale tylko Kakashi znał jego prawdziwe, delikatne ja.
- Cii..nie płacz. Jestem przy tobie..- uspokajał go szeptem zamaskowany, głaszcząc delikatnie rude włosy. Zdjął maskę i złożył delikatny pocałunek na jego czole. Wiedział, że nie powinien, że Nagato to jeszcze dziecko i w dodatku jego uczeń, ale nie potrafił się powstrzymać. Zaskoczone błękitne tęczówki spojrzały na niego, ale już po chwili był całowany przez te miękkie, opuchnięte od płaczu wargi. Delikatnie, ale stanowczo odsunął od siebie chłopaka.
- Nagato…przestań, nie możemy…- zaczął.
- Ale ja cię kocham! – krzyknął rudy, starając się znowu przytulić do tego ciepłego, wysportowanego ciała. Kakashi przytrzymał jego ramiona, starannie mu to uniemożliwiając.
- Zrozum. Jestem twoim nauczycielem. – powiedział Hatake, samemu nie wierząc w te słowa. Pragnął rudego całym sercem i duszą. Chciał być z nim przy nim , w nim, chciał go chronić, wspierać i kochać.
- Czy miłość jest zła? – szepnął cicho Pain i podniósł zapłakane szaro-niebieskie oczy na szarowłosego. Kakashi dojrzał w tym spojrzeniu tyle pasji, uczucia, bólu i miłości…nie był w stanie dalej się opierać. Namiętnie przywarł do jego ust, Rozpinając czarną bluzę chłopaka. Jego silne dłonie o dlugich palcach, odziane w rękawiczki, błądziły po brzuchu chłopca. Nie przerywając pocałunku zdjął rękawiczki, rzucając je w kąt, to samo robiąc ze swoją kamizelką. Pod spodem miał bluzę i granatowy bezrękawnik, ściągnął je przez głowę, ponownie delikatnie całując Nagato. Smukłe dłonie chłopaka wsunęły się w jego włosy, zaczęły je przeczesywać. Usta Kakashiego przeniosły się na policzki, szyję, uszy i kark rudowłosego. Pain cicho jęknął, odchylając głowę do tyłu, przesuwając opuszkami palców po umięśnionym torsie czarnookiego. Kaka zadrżał na tą subtelną pieszczotę, znacząc malinkami obojczyki chłopca. Zdjął z niego spodnie wraz z bokserkami, podziwiając stojącą męskość i zawstydzonego, pięknego chłopaka, usiłującego zakryć ją dłońmi. Szarowłosy zachichotał i chwycił jego dłonie, odciągając je od krocza.
- Jesteś piękny. – szepnął. – Nie wstydź się.
Schylił się i wziął do ust męskość chłopaka.. Nagato jęknął i bez sił opadł na podłogę, wijąc się i czując na sobie zwinny język nauczyciela. Nie trzeba było długo czasu, by spuścił sie prosto do gorących, wilgotnych ust Kakashiego.
-Prze-przepraszam, Kakashi. – wyjąkał.
- Nic się nie stało.- siwowłosy przełknął jego spermę, obluzując się. Wstał, podszedł do komody i chwilę w niej pogrzebał, wyciągając tubkę żelu o zapachu truskawek. Trzyma na specjalne okazje? Ciekawe ilu uczniów już przeleciał, przemknęło chłopakowi przez myśl, wywołując nieprzyjemne kłucie w sercu. Odgonił wizję tłumu młodych chłopców i dziewcząt, przewijającego się przez sypialnie, lub jak w tym przypadku, salon Kakashiego.
Szarowłosy uklęknął przy nim wyciskając na palce trochę zelu. Intensywnie zapachniało truskawkami.
- Rozluźnij się. Postaram się, żeby jak najmniej bolało. – szepnął mu prosto w usta, całujac je i wsadził mu do odbytu jeden palec. Nagato jęknął cicho, czując go w swoim ciasnym, nie ruszanym jeszcze wnętrzu. Kakashi zaczął poruszać palcem wsuwając jednocześnie drugi i trzeci. Pain powstrzymywał cichutkie jęki bólu, ale nie zdołał powstrzymac krzyku, gdy spora męskość siwowłosego weszła w niego. Czuł okropny ból, jakby rozrywano go od wewnatrz na kawałki.
- Cichutko, kochanie. Zaraz przestanie, obiecuję, skarbie. – mruczał Kakashi, scałowując jego łzy. Bardziej niż zapewnienia o ustaniu bólu pomagały mu słowa, jakimi się do niego zwracał.
Po chwili poczuł, jak ból zaczyna maleć, a siwowłosy porusza się w nim. Z początku wolno, ostrożnie, z każdym pchnięciem przyspieszając. Nagato czuł na początku dyskomfort, ktory zaraz potem zaczął zmieniać się w przyjemność. Głosno jęknął, gdy męskość szarowłosego natrafiła na jego prostatę. Zaczął coraz chętniej wypinać biodra w kierunku mężczyzny, dostosowując swój rytm do niego. W końcu obydwaj spuścili się, opadając bez sił na dywan.
Gdy w końcu uspokoili oddechy, Kakashi wziął chłopca na ręce i zaniósł do sypialni. Położył go na łóżku i wślizgnął się obok niego pod pościel, rozkoszując się ciepłem i miękkością jego ciała. W tej chwili nie liczyło się, że ktoś z lokatorów mół ich usłyszeć, że mogą mieć problemy, że to co robią nie powinno mieć miejsca. Teraz liczył się tylko Nagato, zasypiający przy jego boku.
- Byłem tylko zabawką na jedną noc, Kakashi? – spytał sennie chłopiec.
- Nie Nagato. Kocham cię. Do końca życia. – westchnął, przytulając rudowłosego. Zasnęli, wtuleni w siebie, a jedyny świadek całego zajścia, obiecał milczeć do grobowej deski. Bo tylko ktoś, kto od milionów lat niezmiennie czuwa nad śpiącą ziemią, potrafi dostrzec, jak potrzebna jest miłość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz