piątek, 23 listopada 2012

15. Biuro matrymonialne i jesień pod znakiem kota.


       Gaara wybiegł, czerwony ze wstydu, potykając się o własne nogi, na szczęście Neji biegł za nim, więc złapał go w ostatnim momencie.

- Kotku, co się dzieje? – spytał, trzymając nadal rudego w objęciach.

- Bo..bo o-on..w sensie, ż-że Kank-kuro nas w-widział..- wyjąkał zażenowany Sabaku.

- No i co z tego? Wstydzisz się mnie? – jasne oczy błysnęły smutno.

- Nie, Neji, wiesz, że to nie tak, ale..ja…Ja chciałem im to samemu powiedzieć, a nie, żeby tak wyszło…- powiedział cichutko i przytulił się do swojego chłopaka. – Teraz wszyscy przyjaciele, których kiedykolwiek miałem odwrócą się ode mnie. – szepnął ze smutkiem.

- Nie prawda. Kiba i Shino są razem, nie mówili ci? Shika się ogląda za twoim bratem, Chouji jest hetero, ale jest tolerancyjny, tak samo jak Lee.

- A Naruto?

- Hmm..Naruto…Naruto to jest właśnie temat rozmowy, na którą właśnie mamy się udać. – uśmiechnął się tajemniczo Hyuunga i ruszył na dół, ciągnąc zielonookiego za rękę. Dotarli do trzwi nr 15, a brunet uznał, że „pukać to on może jedynie swojego uke”, więc bezceremonialnie władował się do środka. Kiba i Shino leżeli na łóżku, a konkretnie Robak na Psiarzu, całując go namiętnie. Neji się nie przejął tym widokiem, ale rudzielec zaczerwienił się potężnie.

- O już jesteście. Neji, mógłbyś zacząć pukać i nie mówię tutaj o Gaarze. – puścił do wymalowanego chłopaka oczko, na co ten niemal spalił się ze wstydu, a szarooki objął go opiekuńczo ramieniem.

- Pierdol się. I bynajmniej nie mam na myśli Shino. – odgryzł się długowłosy, a Kiba spadł z łóżka ze śmiechu.

- Dobra, dosyć. Gaara jest niewtajemniczony, wyjaśnijcie mu. – odparł Shino.

- A może najpierw zamówimy pizzę? – zaproponował Iglak.

      Chwycił za telefon i wybrał numer swojej ulubionej pizzerii, ale dowiedział się, że muszą po nią przyjechać osobiście, bo kierowca zachorował. Zadzwonił do drugiej, ale numer był zły. Obdzwonił kolejne ale albo nie mógł się dodzwonić, albo nie mogli dowieźć. Wściekły ostatnią rozmowę zakończył słowami :”Kurwa, autobusem ją przywieźcie!!!”

       W tym czasie Neji wyjaśniał swojemu rudzielcowi zaistniałą sytuacje:

- Otóż Naruto jest to takie dziwne dwukopytne stworzenie, które nie wie, że jest gejem, chociaż nim jest. Ponadto wyznał Kibie, że podoba mu się Sasuke, więc nasze biuro matrymonialne postawiło sobie za punkt honoru zeswatać tą dwójkę.

- A skąd pewność, że Sasu też coś czuje do blondyna? – Gaara jak zwykle wykazał się geniuszem.

- Bo go pocałował. – odparł Kiba.

- Co? JAK TO?! – teraz to Neji był w szoku.

- No normalnie. – szatyn wzruszył ramionami – W sensie, że szału nie było, ale go cmoknął jednak.

- Czyli co robimy z tym fantem? – zadał pytanie Shino.

- Haa i tu się ujawnia mój kunszt artysty! – zaśmiał się brązowooki. – Jak wiecie w piątek jedziemy na wycieczkę, więc mamy idealne pole do popisów.

      Następne dwie godziny przegadali, dopracowując szczegóły i próbując wyprostować coraz bardziej zboczone pomysły Inuzuki.

~~~

- Ale fajnie! Jedziemy na wycieczkę! Ciekawe dokąd…- zamyślił się Uzumaki.

- Nad morze młotku. Naucz się słuchać. – mruknął Uchiha.

- Ejj..nie nazywaj mnie tak! – zaperzył się Naruto.

- A jak?Usuratonkachi? – zachichotał demonicznie Sasuke i zabrał się za lekcje. Uzumaki poszedł w jego ślady.

      Biologia, matematyka, w której musiał pomóc młotkowi, wypracowanie z japońskiego, które on napisał dawno, a Naru dopiero teraz i plastyka, na której czarnowłosy geniusz się zaciął. Sakon -sensei zażyczył sobie, aby cała klasa narysowała pejzaż jesienny, ale on za cholere nie umiał rysować.

      Siedział już godzinę przy biurku i jedynie siłą woli powstrzymywał się przed rwaniem kartek i kompromitującymi warknięciami. Lubił podziwiać obrazy, rysunki i wszelakiego rodzaju sztukę, ale w przeciwieństwie do itachiego, nie miał ani grama talentu w tej materii. Uzumaki za to spokojnie sobie bazgrał na swoim bloku, leżąc na łożku. W końcu wykrzesał z serca odrobinę litości dla tego zombie, wstał i podszedł do czarnowłosego, zaglądając mu ciekawskimi ślepkami przez ramię. Sasuke wściekły natychmiast odwrócił pracę rysunkiem w stronę blatu.

- Pokaż. – poprosił Naru, uśmiechając się przyjaźnie.

- Po co?

- Moge ci pomóc. – odparł blondyn i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

     Granatowe tęczówki spojrzały na niego kpiąco.

- TY masz MI pomagać? – prychnął lekceważąco. – Ciekawe niby w czym?

- Chociażby w plastyce. – mruknął Uzumaki starając się nie okazać, jak bardzo zabolały go słowa czarnowłosego. Wiedział, że może nie jest orłem z innych przedmiotów, ale to nie znaczy, że jest kompletnym głupkiem, gamoniem i zerem, któremu każdy musi pomagać. Bez słowa wyrwał kartkę z bladych dłoni i szybkimi, pewnymi kreskami naszkicował cudownie, niemal realne jezioro w parku, dwa zakochane, przytulone do siebie łabędzie i drzewa, gubiące liście pod wpływem podmuchu wiatru. Szkic był tak fantastyczny i idealny, że na pierwszy rzut oka mógłby wydawać się zdjęciem. Obecny stan ducha blondyna, ugodzonego słowami Sasuke, doskonale przekładał się na tematykę pracy, która tchnęła jesienną melancholią i ogromnym smutkiem. Uchiha jak porażony patrzył na tą skupioną, przygnębioną twarzyczkę i pewne ruchy dłoni, kreślącej ten bajkowy szkic.

- Pokoloruj tylko, a jak chcesz czarno-biały to delikatnie wypełnij ołówkiem i rozetrzyj. – mruknął Uzumaki dzielnie starając się powstrzymać łzy, które wyciekły, gdy tylko zamknął za sobą drzwi pokoju.

                                            ~~~

   /Sasuke/

       Kurwa. Jak mogłem być taką świnią?! Przecież obiecałem, jemu i sobie, że będe lepszy, a teraz sprawiłem mu przykrość. Nie wiem czy tylko mi się wydawało, ale chyba płakał, myślał Sasuke, wściekły na siebie, otwierając szeroko okno, siadając na parapecie i wyciągając papierosa. Ktoś z nauczycieli mógł zobaczyć, jak pali, ale w tym momencie obchodziło go to jak śmierć głodowa dżdżownicy w zachodnim Zimbabwe. Spojrzał na dłon, w której nadal ściskał szkic Naruto, rozłożył ją ostrożnie i podziwiał dzieło błękitnookiego. Nie spodziewał się, że ten rozkrzyczany, głupi dzieciak ma tak wielki talent i potrafi wykrzesać z siebie tyle powagi, smutku i refleksji, aby stworzyć coś tak wspaniałego. Zobaczył złoty błysk z prawej strony. Odwrócił głowę i zobaczył podmiot jego myśli, uciekający ze łzami w oczach w kierunku parku. W pierwszym odruchu chciał go zawołać, albo wyskoczyć przez okno i pognać za nim, ale się opanował. Najpierw bydwoje muszą sobie wszystko przemysleć.

       Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl. Zszedł z parapetu i podbiegł do łóżka blondynka, przekopując jego rzeczy. W koncu pod materacem znalazł blok, w którym Uzumaki rysował pracę dla Sakona na jutrzejszą lekcję. Drżącymi palcami otworzył blok i aż z wrażenia usiadł na łóżko.

       Obrazek był jeszcze piękniejszy niż ten naprędce narysowany dla Uchihy. Dokładnie naszkicowany i umiejętnie pokolorowany, dawał wrażenie głębi, jednak ta jesteń nie była szara i depresyjna – spadające liście mieniły się żywymi odcieniami od krwistej czerwieni po najczystsze złoto, na dalszym planie w parku bawiły się dzieci, nawet kałuże zachwycały klarownością, odbijając tylko lekko zachmurzony błękit nieba. Na pierwszym planie stała pomalowana na wesołą zieleń ławeczka, a na ławeczce…dwa przytulone do siebie koty, obejmujące się wzajemnie ogonami. Sasuke aż ścisnęło w gardle, dłonie nagle stały się mokre, podobnie jak oczy. Serce zabiło mu szybciej.

       Kotek siedzący po prawej stronie był cały czarny, smukły, o ostrych, srebrzystych pazurkach, eleganckich, białych wąsach i sterczącej sierści na główce. Siedział dostojnie i wytwornie, z klasą owijając swojego kolegę długim, arystokratycznie wąskim ogonem. Spojrzenie jego ciemnogranatowych oczu było chłodne i lekko cyniczne. Nie było wątpliwości, kogo tak naprawde przedstawiało zwierze.

       Drugi kociak, ten po lewej stronie, miał złociste futro, lśniące w nikłych promieniach słońca. Wyróżniały go wielkie, błekitne oczy patrzące z ufnością i mocno zaznaczone, bardzo długie wąsy oraz dziewięć puchatych, lisich ogonów, obejmujących czarnego kociaka. Jego pyszczek był wykrzywiony w uśmiechu. Dokładnie jak u Naruto.

       Sasuke jak strzała wyleciał z pokoju, nie zamykając nawet za sobą drzwi. Pobiegł prosto do parku, wpadając po drodze na mijanych ludzi. Do piersi przyciskał rysunek dwóch kotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz