piątek, 30 listopada 2012

28. Sposób na jelenia


   Bracia Uchiha wrócili w blasku chwały do Tokio, znowu zaczęli uczyć się w Akademii Konoha i wszyscy byli szczęśliwi. No, może poza jednym, dosyć ekscentrycznym osobnikiem, który usiłował zmusić swojego opornego ukochanego do czegokolwiek. W niedzielę z samego rana wpadł do jego pokoju, wywalając Choujiego na zbity pysk, usiadł na nim okrakiem i zaczął budzić Narę, co wcale nie było łatwym zajęciem.

- Bambiiiś, wstawaj. – miauknął mu do ucha i dostał w łeb. Westchnął teatralnie i zatarł ręce. – Proszę bardzo, skoro chcesz wojny, dostaniesz ją. – zachichotał radośnie i zaczął łaskotać go pod żebrami. Shikamaru zawył i zaczął wić się pod nim, usiłując zrzucić ten nieporządany obiekt o nazwie ‘Kankuro” ze swoich pleców.

- Złaź ze mnie, palancie. – mruknął. Sabaku przestał go łaskotać, a on w odruchu wyuczonym przez lata praktyki zagrzebał się z powrotem w pościel. Czarnooki prychnął z irytacją i przeniósł swoją uwagę na gołą stopę chłopaka, która nieuważnie wypełzła spod kołdry. Chwycił jego kostkę w żelazny uścisk i zaczął łaskotać go w najwrażliwszym miejscu pod śródstopiem.

- Kankuro, puść! – kwiczał Nara, rzucając się po łóżku. – Litoości! Ratunku!

         Starszy chłopak przestał go łaskotać, a zamiast tego usiadł na podłodze i zaczął całować zgrabną stópkę swojego uke. Miał fetysz na punkcie stóp i uważał, że ta część ciała jest szalenie atrakcyjna, a Shikamaru ma najśliczniejsze płetwy na świecie.

- Lubię twoje nóżki, wiesz? – szepnął, składając pocałunek na jego kostce i z powrotem wracając do ssania kciuka. Jeleń wychylił rozczochrany łeb spod poduszki i spojrzał na niego jak na idiotę. Jego policzki płonęły ze wstydu i podniecenia. Nie przypuszczał, że to może być takie przyjemne.

Ja już wiem czemu kobiety chcą, żeby je po stopach całować, pomyślał.

- Oszalałeś? Co ja, kurczak jestem, żeby lubić moje nóżki? – prychnął, usiłując wyrwać kończynę z uścisku. Kankuro zachichotał i wślizgnął się z powrotem na łóżko, znowu siadając okrakiem na chłopaku.

- W przeciwieństwie do kurczaka, ty masz wiele innych równie ciekawych części ciała. – mruknął mu prosto w usta, całując je namiętnie. Shika zmiękł i rozchylił swoje wargi, pozwalając językowi swojego chłopaka zagłębić się w ich wnętrzu.

- Pójdziemy na randkę? – spytał Sabaku.

- Nie. – odparł Shika, pokazując mu język. Kanku zrobił minę skrzywdzonego dziecka, któremu rodzice stanowczo odmawiają zakupu nowej zabawki.

- Dlaczego? – jęknął. – Nigdzie ze mną nie wychodzisz. Nie kochasz mnie już?

- Kocham. – zapewnił Shikamaru, obejmując chłopaka w pasie. – Ale nie lubię randek.

- To polubisz. – obiecał Kankuro, wstając. Pomachał mu tyłkiem na pożegnanie i wyszedł, a jeleń z ulgą powrócił do ulubionego zajęcia, czyli wegetacji.

- Dziwny ten twój chłopak. – mruknął Chouji, wracając na swoją „ziemię odzyskaną” i grzebiąc w lodówce w poszukiwaniu czegoś, czego jeszcze nie zjadł.

- Wmm żedzwnn. – wymruczał Shika z nosem w poduszce.

- Co?

- Wiem, że dziwny. – odparł, przekręcając się na bok. – Ale właśnie to w nim uwielbiam.

~~~

          W stołówce wyjatkowo nie było ruchu, więc można było bez kłopotów dopchać się do bufetu. Kankuro nałożył sobie pokaźną górkę jajecznicy z bekonem, ignorując żywot głodujących anorektyków i przysiadł się do stolika paczki pierwszoklasistów. Gaara bawił się długimi włosami Nejiego, który miał półprzymknięte, białe oczy. Widocznie bardzo mu się to podobało. Kiba kłócił się o coś z Shino, dopóki ten nie zamknął mu ust pocałunkiem, a Sasuke zaborczo obejmował siedzącego mu na kolanach Naruto. Blondyn karmił go tostami, ignorując zszokowane spojrzenia publiczności. Widocznie po tak długiej rozłące nie mieli siebie dosyć.

Ciekawe w jaki sposób Uzumaki siedzi nie krzywiąc się?, pomyślał Sabaku, zamując miejsce obok brata.

- Siemano wszystkim. – przywitał się. Gaara zmierzył go spojrzeniem mówiącym „Przy tym stoliku jest o jednego no Sabaku za dużo”, ale nic nie powiedział, prawdopodobnie dlatego, że usta miał zatkane, bo całował się z Nejim.

           Ten to ma dobrze, pomyślał Kankuro z żalem, obserwując śliniącą się parę. Młody już spał ze swoim facetem, leci z nim w ślinę publicznie i wychodzi z nim na randki. A jeleniowi nic się nie chce…

- Chłopaki, jest dla was misja. – powiedział.Wszyscy momentalnie zwrócili swoją uwagę na niego, nawet rudy odkleił się na chwilę od Hyuugi. – Musicie mi pomóc jakoś wywlec na randkę Shikamaru.

- A po co na randkę? – prychnął Gaara. – Już myślałem, że wolisz go zaciągnąć do łóżka.

         Dostał za to w łeb od brata, ale nikt na to nie zwrócił uwagi. Wszyscy byli pochłonięci wizją zmuszenia pana Nary do ruszenia szanownego tyłka i udania się ze swoim seme na randkę. Jak zwykle najbardziej śmiałe plany miał Kiba.

- Słuchajcie, panowie. Musimy przeprowadzić wywiad środowiskowy. Każdy z nas niech prowadzi obserwacje i wyszuka jego słabych stron. Musimy znaleźć jakąś jego ukrytą pasję! Chouji, mieszkasz z nim. Co on lubi najbardziej?

- Najbardziej to on lubi spać i narzekać. – powiedział Akimichi po przełknięciu tosta. Inuzuka walnął głową w blat z rozpaczy.

~~~

- Kiba, to nieuczciwe, wiesz? – zrzędził Neji, obserwując z niechęcią, jak szatyn grzebie w osobistych rzeczach lenia.

- Cel uświęca środki. – stwierdził psiarz, wzruszając ramionami. Akamaru węszył pod łóżkiem, przekopując się przez sterty brudnej bielizny i różne śmieci. Jego właściciel penetrował szuflady biurka Nary, szukając czegokolwiek, co zdradziłoby jego ukryte upodobania. Starych biletów z koncertów, szaliczków kibica, znaczków, pocztówek, pamiętnika, książek, ale jak narazie nie znaleźli nic, poza kompletem szachów.

- Nie mam pojęcia. – jęknął w końcu Kiba, siadając na łóżku, pod którym coś zapiszczało. Po chwili wynurzył się zakurzony jak mop, zadowolony z siebie kamaru, trzymając w pysku płytę.

- Brawo, Akamaru! – Inuzuka uściskał psa i posadził go sobie na głowie, po czym wziął do ręki okładkę, a na jego twarz wypłynął uśmiech. Bez słowa podał płytę Hyuudze.

- Najpiękniejsze arie operowe?!

~~~

         Opowiedzieli o swoim znalezisku Kankuro, który podziękował im z szerokim uśmiechem i poleciał do swojego pokoju. Gaara leżał rozwalony na łóżku, pisząc zawzięcie SMS-y. Starszy włączył laptop i zaczął przeglądać repertuar w operze. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chwycił portfel i wypadł z pokoju, nie dając żadnych wyjaśnień bratu.

        Miał cholerne szczęście, bo w środe wieczorem grają Madame Butterfly*. Kupił bilety i zadowolony wsiadł do taksówki, jadąc z powrotem pod szkołę. Wpadł do pokoju i zaczął przeglądać zawartość szafy, szukając garnituru.

- Przeleciałeś Shikę? – spytał Gaara, nadal pykając w telefon, z tą różnicą, że teraz leżał na brzuchu.

- Co? – Kankuro zmarszczył brwi, patrząc na rudego idiotę.

- To co się tak szczerzysz? – zapytał rudzielec. – I po co ci ten garniak?

- Idę do opery. – powiedział starszy i zniknął w łazience, zostawiając ogłupiałego brata.

         Pół tygodnia minęło i w końcu nadeszła upragniona środa. Chouji dyskretnie zadbał już o wypranie garnitury Shikamaru, więc teraz pozostała tylko kwestia wyciągnięcia go z łóżka. Tym również zajęła się ekipa Kiby. Wpadli do pokoju, tarasując drzwi i pod groźbą pobicia oraz zbiorowego gwałtu kazali mu włożyć garniak. Neji zawiązał mu krawat, bo Shika zawsze był zbyt leniwy na to, żeby się nauczyć tej trudnej sztuki.

- Możecie mi powiedzieć, co wy robicie? – spytał znudzony Maru, stawiając słaby opór podczas gdy chłopcy prowadzili go korytarzem na dół. Z tyłu truchtał Gaara, starając się w biegu rozczesać i związać w kucyk jego włosy. Dotarli do holu, gdzie czekał już wystrojony Kankuro z różą w ręce.

- Idziecie do OPERY! – wrzasnął ucieszony Naruto i razem z rudzielcem zaczęli skakać.

         Reszta chwyciła go za ręce i nogi, po czym wpakowali jeńca do czekającej przed szkołą taksówki. Kierowca nieco zmieszał się, widząc w jaki sposób umieszczają go w pojeździe, ale Neji go uspokoił, tłumacząc, że to tylko randka. Kankuro przypiął Narę pasami i sam zasiadł na miejscu pasażera, podając adres opery. Shika przestał się wyrywać i zaczął przyglądać się swojemu chłopakowi.

Dojechali na miejsce i weszli do wielkiego, pięknie ozdobionego atrium. Dali bilety do sprawdzenia i usiedli na swoich miejscach, wpatrując się w scenę.

- Skąd wiedziałeś? – szepnął Shikamaru.

- Kiby się pytaj. – odparł z cichym śmiechem Kanku. Jakaś dama w zielonej sukni spojrzała na niego zgorszona, widocznie twierdząc, że delikwent wywołuje hałas. Nara wymruczał coś w rodzaju „Cholerny psiarz”, ale zamilkł, bo światła pogasły, a orkiestra zaczęła grać uwerturę.

         Sabaku patrzył zaskoczony, jak zwykle znudzony wyraz twarzy jego uke momentalnie się zmienia. Brązowe oczy jelonka, lekko przymrużone, zabłysły, a na twarzy zaczął błąkać się lekki uśmiech. Był tak zasłuchany, że nie zauważył nawet, jak Kankuro się w niego wpatruje. Krótkowłosy zaczął przeglądac libretto, ale stwierdził, ze i tak nic z tego nie rozumie, więc dał sobie spokój. Shikamaru nawet swojego nie dotknął.

         Wyszedł dyrygent, a widzowie zaczęli klaskać. Mężczyzna ukłonił się i odwrócił w stronę orkiestry, machając batutą. Po chwili rozległy się piękne tony skrzypców, a Shika zrobił minę, jakby właśnie uraczono go wyśmienitą kolacją w towarzystwie Elvisa. Na scenę wyszedł jakiś facet w skórzanym wdzianku, które bardzo spodobało się lalkarzowi. Zaczął śpiewać razem z jakimś żulem w poszarpanych szmatach, a publiczność rzuciła się na libretta. Tylko Shikamaru siedział spokojnie, obserwując mężczyzn.

- Nie potrzebujesz? – Kanku pomachał mu przed nosem książeczką.

- Znam na pamięć. – odpowiedział cicho, delikatnie łapiąc jego rękę. Splótł ich palce, a Sabaku pocałował go w policzek. Razem zwrócili spojrzenia na scenę.

        Wyszła ubrana w piękne, kolorowe kimono kobieta, która zaczęła tańczyć. Stanęła na środku i odezwała się, śpiewając czystym, dźwięcznym sopranem. Nara aż wstrzymał oddech. Kankuro spojrzał na niego, cały czas ściskając dłon chłopaka. Reszte spektaklu spędził, obserwując zmiany na jego twarzy. Najbardziej zaskoczony był wtedy, gdy Cio-cio-san wykonała poruszającą arię, zakończoną harakiri. Shikamaru zaczął szlochać. Kankuro natychmiast objął go, ocierając czubkiem palca jego policzki z łez.

        Po spektaklu zamówili taksówkę i pojechali na kolację do restauracji, a Shika przez całą drogę z ożywieniem rozpływał się nad widowiskiem.

- Cieszę się, że ci się podobało. – szepnął mu na ucho lalkarz, przygryzając je lekko. Nara zarumienił się, ale nie uciekł, tylko odwrócił się do niego i pocałował delikatnie. Zamówili coś do jedzenia, a drugoklasista przeprosił towarzysza i poleciał do łazienki. Oparł się o kafelki i wyciagnął z kieszeni telefon, wybierając numer brata.

- Gaara, wypad z pokoju. – rzucił bez powitania.

- Że co? – prychnął rudy.

- To co powiedziałem. Wyjazd z pokoju, śpię dzisiaj u nas z Shikamaru, więc ma cię tam nie być!

- To gdzie ja mam spać? – miauknął zielonooki.

- U Nejiego.

- A Lee?

- Niech śpi u Sakury.

- A Ino?

- U CHOUJIEGO, KURWA! – wrzasnął poirytowany Kankuro do słuchawki. – Rozumiesz co mówię?! EKSMISJA!

- Dobra, dobra…- mruknął Gaara i rozłączył się. Starszy Sabaku wrócił do stolika i zaczęli jeść.

- Niech zgadnę, dzwoniłeś do Gaary i wywaliłeś go z pokoju na noc? – zachichotał Jeleń.

- Cholera, czemu ty jesteś taki bystry?

- Za to mnie kochasz. – odparł Nara, pokazując mu język. Kankuro zastanowił się przez chwilę i doszedł do wniosku, że to prawda. Dokończyli kolację i wrócili do szkoły, również taksówką.

- Kankuro?

- Tak?

- Cieszę się, że wygoniłeś Gaarę. – powiedział cicho chłopak, rumieniąc się i przytulając do szatyna.

         Weszli do pokoju braci, gdzie zgodnie z poleceniem nie było ani śladu rudego potwora. Shikamaru widząc mięciutkie, puszyste łóżko natychmiast położył się na nim, zrzucając buty. Lalkarz wskoczył na posłanie obok niego i zerwał z siebie krawat. Młodszy podniósł się do siadu i zatopił ich usta w pocałunku, niecierpliwie rozpinając guziki jego koszuli. Kankuro zachichotał cicho i przeniósł pocałunki na szyję i uszy kochanka, zdejmując równocześnie z niego ubrania. Kiedy w końcu zostali nadzy, Shikamaru zarumienił się i odwrócił wzrok. Kanku zaczął delikatnie pieścić jego uda i podbrzusze.

- Nie wstydź się. – szepnął. Położył go ostrożnie na plecach, siadając miedzy jego udami, a chłopak zacisnął oczy i spiął się.

- Będzie bolało? – zapytał cicho. Kankuro przestał go dotykać i przytulił drżącego chłopaka do siebie, głaszcząc uspokajająco po plecach i włosach.

- Trochę. – przyznał. Shika zadrżał mocniej, trochę ze strachu, a trochę dlatego, że ich wzwiedzione męskości ocierały się o siebie. – Tchórz ze mnie.

- Każdy ma prawo się bać. Jeśli chcesz, ja mogę być dzisiaj na dole. – zaoferował Kankuro, kładąc się na plecach. – Ale tylko dzisiaj.

        Nara klęknął między jego udami, a Sabaku uniósł biodra w górę, ułatwiając mu dostęp. Kierował nim, szepcząc instrukcje, a chłopak rozciągał go ostrożnie palcami. W koncu poczuł, że jest rozluźniony i wyjął jego dłoń, ssąc każdy palec z osobna. Shikamaru troche niepewnie wszedł w niego, nieruchomiejąc gdy mięśnie chłopaka zacisnęły się na nim.

- Nie, kontynuuj. – szepnął Kankuro. Shika zaczął się powoli poruszać, stopniowo zwiększając tępo, a on nareszcie zaczał odczuwać przyjemność. Z jego gardła wyrywały się ciche jęki i westchnienia, a w końcu żądania o więcej. Doszedł spryskując spermą swój brzuch, oraz płaski brzuszek Shikamaru, a on doszedł w jego wnętrzu, zalewając je ciepłym nasieniem. Razem opadli na łóżko, a Kankuro okrył swojego chłopaka kołdrą.

- Dziękuję. – szepnął leń, powoli zasypiając.

- To ja ci dziękuję, kotku. – odpowiedział również szeptem Kankuro, obemując jego szczupłe ciało w pasie. Razem zasnęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz