piątek, 30 listopada 2012
26. Mistrzostwa w Tokio i łabędzie.
Minęły trzy miesiące. Trzy długie miesiące, wypełnione po brzegi tęsknotą. Ataki Naruto ustąpiły, ale za to on sam pogrązył się w drepresji i apatii. Stał się ponury i milczący, nie miał ochoty zupełnie na nic. Przy nim nawet Shikamaru tryskał energią i chęcią życia. Po wyjściu ze szpitala nie chciał nawet wstawać z łóżka, przyjaciele przemocą ubierali go i prowadzili na lekcje, na których i tak nie uważał. Jego oceny znacznie pogorszyły się, ale nie zwracał na to uwagi. W ogóle na nic nie zwracał uwagi, no chyba że było to coś zwiazane z Sasuke. Rysunek łabędzi z cytatem czarnookiego został opramiony w ramkę i powieszony nad łóżkiem blondyna.
Po jakimś czasie przyjaciele z tytanicznym trudem wyciagnęli go z tego stanu odrętwienia, choć niebieskooki nie był już aż tak beztroski i radosny jak dawniej. Przynajmniej kontaktował się z ludźmi i wykazywał pewne zainetresowanie czymkowiek. Chyba już powoli godził się z tym, że już nigdy więcej nie zobaczy, ani nie usłyszy swojego chłopaka.
Teraz jednak nie miał czasu na użalanie się nad sobą, co na pewno wyszło mu na dobre. Konoha jak z resztą co roku, zakwalifikowała się do półfinału w mistrzostwach koszykówki, a Kiba, Neji, Lee, Kankuro, Shikamaru, Naru, Gaara, Shino i o dziwo również Chouji należeli do reprezentacji szkoły. W ostatnim starciu rozłożyli na łopatki Sunę, a teraz czekali na finałowy mecz. Ich przeciwnikiem okazała się być Oto-gakure, która jeszcze nigdy nie doszła w rozgrywkach aż tak daleko. Podobno mają jakiegoś nowego, piekielnie dobrego zawodnika. Wiosną natomiast miały odbyć się mistrzostwa siatkówki, a szkolna drużyna rozpaczała nad stratą Itachiego, który był jednym z najlepszych siatkarzy.
- Naruto, pamietaj, dzisiaj trening. – przypomniał mu Kakashi, tarmosząc go włosach.
- Dobrze, sensei. – mruknął tylko chłopak, znikając za drzwiami klasy. Kiedy wszystkie istoty ludzkie zniknęły z horyzontu, Hatake odwrócił się w strone rudowłosego nastolatka, przyciągając go do siebie zaborczo i całując w miękkie, wilgotne wargi. Wciąż go pożądał, aż cud, że tak dobrze idzie im ukrywanie ich romansu. Jeszcze nikt o nich nie wiedział, z wyjątkiem zaufanych przyjaciół Nagato, Jiraiyi, który znał Kakashiego od dziecka i rodziców Paina. Chłopak powiedział im o wszystkim, a oni zaakceptowali to, zastrzegając jednak, że nikt nie może o tym wiedzieć, dopóki nie skonczy szkoły. Jako ludzie rozsądni odbyli również rozmowę z panem Hatake, uprzedzając go, że ich syn ma skończyć studia i jeśli dowiedzą się, że szarowłosy zrobił mu krzywdę, nie wyjdzie z kicia do konca życia.
- Żal mi go. – mruknął niebieskooki, patrząc na drzwi, za kórymi zniknął blondyn. – Ja bym nie przeżył, gdybyś wyjechał.
Kakashi nic nie odpowiedział, tylko przytulił go mocniej, całując w czoło.
~~~
Te trzy miesiące Sasuke zniósł znacznie lepiej, niż jego były chłopak, głównie dzięki temu, że w ogóle go nie pamiętał. Itachi próbował mu przypomnieć to, co działo się w jego życiu od września, ale w pamięci chłopaka nadal była biała plama. Nie pamietał żadnej Konohy, przyjaciół a tym bardziej Naruto. Ciagle jednak dręczyło go irracjonalnie przekonanie, że Itachi ma racje i zapomniał o czymś cholernie ważnym, ale choćby niewiadomo jak wysilał swoje szare komórki, nie mógł sobie przypomnieć. Itachi dał sobie spokój z wlewaniem wspomnień do głowy swojego młodszego brata, doszedł do wniosku, że jeśli nie będzie pamiętał o faktycznym powodzie przeniesienia do Osaki, może będzie szczęśliwszy. Jak narazie tylko on tęsknił za Kisame.
Długowłosy zapisał się do szkolnej drużyny siatkówki, łudząc się, że ulubiona gra ukoi jakoś jego nerwy. W efekcie było jeszcze gorzej, nie mógł zapomnieć o starej drużynie, nawiasem mówiąc, znacznie lepszej od tych bezmózgich osiłków. W Konoha rozumieli się bez słów, spełniając idealnie niewypowiedziane życzenia partnerów z drużyny, wydawało się, że wszyscy tańczą na boisku jakiś skomplikowany, ale piękny taniec, którego kroki znają tylko oni. Tutaj trzeba było im wszystko pokazać, wyjaśnić i wytłumaczyć.
Sasuke nadal grał w koszykówkę, doprowadzając swoją drużynę do zwycięstwa w każdym spotkaniu. Członkowie teamu nadal nie mogli uwierzyć, że dzięki temu pięknemu, smukłemu chłopakowi doszli do finału i za trzy tygodnie jadą do Tokio, walczyć o mistrzostwo z Konohą. Itachi zbladł, gdy o tym usłyszał, chociaż jednocześnie liczył na to, że Sasu spotka się z Naruto i odzyska pamięć.
Dni mijały w zastraszającym tępie, zbliżając ich do wyjazdu. Cała drużyna była podniecona perspektywą wygranej z najlepszą szkołą w kraju, byli pewni, że nikt nie pokona Sasuke. Czarnowłosy zaciekle trenował, omawiając z zespołem kolejne taktyki, a resztę dnia spędzał na włóczeniu się po mieście z Hebi. Zaraz po wypadku Karin, podobnie jak kilka dziewcząt ze szkoły, próbowała mu wmówić, że jest jego dziewczyną, ale nie dał się oszukać. Miał niejasne wrażenie, że woli chłopców, ale nie napawało go to wstrętem.
Teraz szli do baru na piwo. Itachi próbował mu wyperswadować mu takie wyskoki, ale nie odniosło to pożądanego skutku. Starszy odstąpił. Wiedział, że jeśli Sasuke będzie chciał sie napić z paczką to i tak to zrobi, a jego braterski autorytet na nic sie nie zda. Czarnowłosy zamówił dużego guinnessa, a Karin zrobiła to samo, żeby mu się przypodobać, chociaż wiedziała, że nie ma mocnej głowy i po takiej jednej siekierze będzie pijana. Tak też się stało, Sasuke pił już drugie piwo, a rozochocona dziewczyna lepiła się do jego ramienia. Strącił ją z grymasem obrzydzenia.
- Będę już leciał chłopaki. – powiedział i zapłacił za rachunek. – Jutro jadę na mecz, muszę się wyspać.
Pożegnał się z kumplami i poszedł do domu. Położył się na łóżku i zasnął. Jutro czeka go pracowity dzień.
~~~
Już od kilku dni cała Konoha żyła dzisiejszym meczem. Sala była dokładnie wypucowana i ozdobiona, na ścianie wisiał wielki herb szkoły w kształcie liścia. Mecz zapowiedziano na 18, więc wszystkie dziewczęta poleciały zaraz po lekcjach, aby się wystroić. Krążyły plotki, że nowy zawodnik Oto jest bardzo przystojny. Drużyna koszykarska natomiast była w bardzo dobrych humorach, podsyconych atmosferą oczekiwania. Lee cały czas bredził o duchu wiosennej młodości, ignorując fakt, że właśnie jest zima, Neji z kolei gadał coś o przeznaczeniu i wygranej, dopóki wściekły Gaara nie zatkał mu ust pocałunkiem. Naruto milczał, tylko gapił się z nieodgadnionym wyrazem twarzy na całujących się przyjaciół. Rudy oderwał się przestraszony od bruneta i zdał sobie sprawę z tego, że właśnie popełnił niewybaczalną i nietaktowną gafę.
- Przepraszam, Naru…- zaczął, ale blondyn pokręcił tylko przecząco głową i zaczął gapić się w okno.
W końcu zegary wybiły piątą, a oni zeszli do szatni, przebrali się w stroje i po raz ostatni wysłuchali wykładu na temat taktyki w wykonaniu Kakashiego, oraz bredni o wiosennej młodości w wykonaniu Maito Gai. Wszyscy natychmiastowo ulotnili się, tylko Rock został, z pasją dyskutując ze swoim ulubionym nauczycielem, dopóki Naruto nie posłał po niego Sakurę. Tylko ta dziewczyna była w stanie ujarzmić tego idiotę.
- Lee, chłopcy mówią, żebyś się pospieszył. – powiedziała, wpadając do szatni.. – Ohayo Gai-sensei. – przywitała się z mężczyzną i dała jego wiernej, mniejszej kopi całusa w policzek. Rock zarumienił się, a w oczach pojawiły mu się dwa czerwone serca.
- Chodź. – różowowłosa pociągnęła swojego chłopaka za rękę, prowadząc go w stronę siedzącej pod ścianą drużyny. Uśmiechnęła się do siedzącej obok nich Ino. Już dawno pogodziły się i teraz były najlepszymi przyjaciółkami. Okazało się, że blondynka również znalazła swojego wiernego adoratora,, którym był Sai.
- Chłopaki, dacie radę. – poklepała każdego z nich po plecach.
- No jasne, skoro mamy takie cheerleaderki, jak wy. – wyszczerzył się Kiba.
Obydwie dziewczyny, wraz z Hinatą i Ten Ten tańczyły w zespole i dopingowały koszykarzy.
- Patrzcie, idą ci z Oto! – zawołał Kankuro, widząc wchodzącą drużynę z symbolem nutki na koszulkach. Przywieźli oczywiście ze sobą maskotkę, czyli wielkiego węża i tancerki. Jedna z nich, wyjątkowo wulgarnie pomalowana, czerwonowłosa wieszała się na ramieniu czarnowłosego, bladego chłopaka. Szczęki całego teamu Konohy obiły się o podłogę.
- Naru, to jest…- zaczął Neji.
-…Sasuke. – dokonczył oszołomiony blondyn.
- Sasuke! – wrzasnął i pobiegł w jego stronę. Dziewczyny trzymały kciuki, czekając na happy end i czułe wyznania, ale się pomyliły. Naruto rzucił się na szyję swojego chłopaka, ze łzami szczęścia w oczach, ale ten delikatnie, acz stanowczo odsunął go od siebie.
- Czy my się znamy? – spytał.
Błękitne tęczówki patrzyły na niego w niezruzumieniu, podobnie jak kilkanaście par oczu, obserwujacych całą scenę spod ściany.
- Jak to..nie pamietasz mnie? To ja, Naruto..- chciał dodać „twój chłopak”, ale sie powstrzymał.
- Nie znam cię.. Przepraszam, już muszę isć. – odpowiedział beznamiętnie brunet i wyminął blondyna. Przyjaciele natychmiast do niego podbiegli.
- Naru, nic ci nie jest? – spytał przestraszony Gaara.
- Nie, nic mi nie jest. Jak on mógł zapomnieć?
- Miał wypadek i ma amnezję. – wyjaśnił Itachi, który wszedł za drużyną. Załapał się na wyjast w charakterze kibica.
- Itachi! Co ty tu robisz?! – krzyknął Kisame, rzucając mu się na szyję. Długowłosy Uchiha uciszył go zaborczym pocałunkiem, ignorując publikę. Miał teraz wydarte podstępnie minuty szczęścia i chetnie z nich korzystał.
- Tęskniłem. – szepnął na ucho niebieskowłosemu.
- Ja też. – odparł Hoshigaki, przytulajac się do swojego chłopaka.
- Naruto, trzeba coś wymyślić, aby odzyskał pamięć. Miałem nadzieje, że gdy ciebie zobaczy, wrócą mu wspomnienia…- westchnął Ita.
- Coś się wymyśli. – odparł stanowczo blondyn, prostując się. Gaara uśmiechnął się lekko, jeśli Naruto coś obiecuje, to nie ma zmiłuj. Wybiegli na boisko i zaczęła się gra.
Sasuke szalał z piłką, ale w Konoha również nie brakuje dobrych graczy. Uzumaki dawał z siebie wszystko, zdobywając kolejne punkty, a reszta obu drużyn także nie próżnowała. Siły były wyrównane, co doprowadziło do remisu.
Niebieskooki wpadł do szatni, ekspresem przebrał się, gardząc prysznicem i pobiegł do swojego pokoju, kiedyś dzielonego z czarnowłosym. Musiał się spieszyć, bo druzyna Oto mogła lada chwila wrócić do hotelu. Zerwał ze ściany ramkę i popędził na dół, doganiając ich w chwili, gdy wychodzili ze szkoły.
- Sasuke! – wydarł się, hamując tuż przed chłopakiem. Zasapany oparł ręce na kolanach, uspokajając oddech.
- Czego chcesz? – warknął onyksowooki.
- Chciałem…chciałem ci to tylko dać. – wysapał, wsadzając mu w dłon złożoną kartkę papieru. Sasuke otworzył ją i zamarł. Był to rysunek dwóch splecionych ze sobą łabędzi i cytat wypisany jego własną ręką. Poczuł ogromny ból głowy i zobaczyć pod powiekami oślepiający błysk. Wrzasnął z bólu. Przed oczami widział sceny z ostatnich kilku miesiecy. Przypomniało mu się wszystko, Naruto, przyjaciele, ich pierwszy pocałunek, wycieczka i durne swatanie Kiby.
- Naruto. – szepnął i zemdlał.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz