piątek, 30 listopada 2012
27. Ostatnia noc
Przeźroczysta kropla powoli oderwała się od swoich towarzyszek i pomknęła w dół, przez cienką rurkę wprost do żył czarnowłosego chłopaka. Zaraz potem kolejna poszła w jej ślady. I jeszcze jedna. Blondyn siedział jak zaczarowany, obserwując lot substancji znajdującej się w kroplówce. Cały czas ściskał rękę nieprzytomnego Sasuke.
Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem, ale w pogrążonym w ciszy szpitalu ten dźwięk zabrzmiał jak wystrzał z armaty. Do sali wszedł lekarz i uśmiechnął się na widok czuwającego przy przyjacielu blondyna.
- Co z nim, panie doktorze? – spytał Naruto.
- Wszystko w porządku. Narazie jest jeszcze nieprzytomny, ale jutro rano powinien się obudzić. – odpowiedział z uśmiechem mężczyzna i coś nabazgrał w karcie Uchihy. – Możesz iść do domu, na pewno jesteś zmęczony. Sasuke nic się nie stanie.
- Nie. Zostanę tuta. – powiedział niebieskooki, głaszcząc opuszkami palców hebanowe, lśniące włosy. Mężczyzna tylko kiwnął głową ze zrozumieniem i wyszedł.
Nie pódę do domu, Sasuke, pomyślał. Zostanę z tobą. To pewnie i tak jest nasza ostatnia noc…Z lazurowych oczu trysnęły łzy, lśniąc jak diamenty w blasku księżyca. Uzumaki pochylił się i połozył ostrożnie głowę na piersi bruneta, słuchając bicia jego serca.
- Co ty tutaj jeszcze robisz, smarkacz? – zapytał ostro jakiś gruby, męski głos. Naru odwrócił głowę, przekonany, że to jakiś lekarz karze mu opuścić szpital i zdziwił się, widząc wysokiego, czarnowłosego mężczyznę o mocno zarysowanym podbródku i twardym spojrzeniu.
- K-kim pan jest?
- Fugaku Uchiha. – przedstawił się oschle brunet, mierząc go wściekłym spojrzeniem. Blondyn cały się spiął, ale nie zamierzał odpuścić tak łatwo.
- Nie wyjdę stąd. – odpowiedział nad wyraz spokojnie, powracając do przerwanej czynności, jaką było głaskanie włosów swójego chłopaka. Pan Uchiha aż zachłysnął się na ten widok.
- Zabieraj łapska od mojego syna. – warknął i poszedł szybko do łóżka, ale zamarł, gdy napotkał spojrzenie intensywnie niebieskich ślepi. Oczy chłopaka były tak błękitne, że widać było doskonale ich odcień nawet w ciemności, nieco rozproszonej blaskiem księżyca. Lśniły niesamowicie i wpatrywały się z nieopisanym uporem w ojca Sasuke.
Fugaku jeszcze nigdy w swoim życiu nie widział w cudzych oczach aż tyle determinacji, oślego uporu i zaciętości. W tym momencie widać było, że ten roztrzepany, roześmiany dzieciak jest potomkiem Minato Namikaze.
- Z całym szacunkiem, panie Uchiha, ale muszę odmówić. – odpowiedział nadal opanowanym głosem, chociaż kipiał w nim gniew. Mężczyzna zmarszczył brwi.
- Wystąpię o sądowy zakaz zbliżania się do Sasuke. – syknął.
- Nie, nie wystąpisz. – odpowiedział cicho, ale pewnie trzeci głos. Głęboki, męski, ale jednak delikatny. Uzumaki zadrżał, słysząc ten dobrze znany dźwięk.
- Sasuke? – szepnął i przytulił się do onyksowookiego. – Nie śpisz?
Młody Uchiha objął go delikatnie w pasie, patrząc ojcu wyzywająco w oczy.
- Te wasze wrzaski trupa by obudziły, młotku. – zachichotał cicho.
- Wydziedziczę cię z testamentu! – ostrzegł Fugaku, chwytając się ostatnie deski ratunku. Chłopak ze stoickim spokojem wzruszył ramionami, nadal obemując blondyna.
- To wydziedzicz. Mi, w przeciwieństwie do ciebie, nie zależy tylko na pieniądzach i pozycji. – odparł.
- My się kochamy, panie Fugaku. – powiedział cicho Naruto, uwalniając bruneta z objęć. – Czy to coś złego?
- Ale wy jesteście…
- …chłopakami, wiem, tato. – mruknął Sasu. – I co z tego?
- To nieetyczne! – mężczyzna wściekle zamachał łapami.
- Nie prawda. Proszę poczytać antyczne dzieła, starożytni Grecy uważali, że najpiękniesza jest miłość miedzy dwoma mężczyznami. – odparł Uzumaki, uśmiechając się szeroko. Fugaku z braku argumentów klapnął na krzesło i ukrył twarz w dłoniach.
- Będziemy mogli wrócić do domu, tato? – zapytał Sasuke.
- Taa…mama już mi od 3 miesięcy głowę suszy. – westchnął. – Ale ostrzegam. Nie życzę sobie żadnych publicznych ekscesów! – warrknął, widząc jak blada dłoń syna wsuwa się pod koszulkę blondyna. Sasuke przewrócił oczami i wyciągnął łapkę spod bluzki swojego uke, a Fugaku wstał.
- Załatwię przewiezienie waszych rzeczy z Osaki. – mruknął i wyszedł.
Chłopcy zostali sami, a Naruto delikatnie pocałował nadal osłabionego bruneta.
- Skąd ty wziąłeś ten tekst o Grekach? – spytał Sasu, patrząc z podziwem na ukochanego.
- Kakashi gadał o tym na lekcjach…- mruknął niebieskooki, kładąc się obok czarrnowłosego. Po chwili razem zasnęli.
~~~
W tym samym czasie Itachi włóczył się po mieście ze swoim niebieskowłosym diabełkiem. Dobrze wiedział, że powinien siedzieć teraz w szpitalu przy swoim braciszku, ale nie mógł sobie odmówić przyjemności przebywania z Kisame. Poza tym, straż przy Sasuke już pewnie objął Uzumaki, a znając życie, nawet ich ojcu będzie ciężko go stamtąd wykurzyć.
- Może porozmawiajmy z twoim ojcem, Ita? – zaproponował nieśmiało Kisa, tuląc się do czarnowłosego. Ten tylko pokręcił przecząco głową. To nie ma sensu, jakakolwiek argumentacja spływa po panu Uchiha jjak woda po kaczce.
Siedzieli na ławce w parku, ignorując drażniące krople deszczu oraz jeszcze bardziej drażniące spojrzenia mijających ich ludzi. Nie liczyło się teraz nic, poza ich bliskością i tymi wykradzionymi światu, wspólnymi chwilami. Hoshigaki wdrapał się na kolana swojego seme i połączył ich spragnione pocałunku wargi. Delikatnie pieścili językami swoje podniebienia, starając się okazać w ten sposób jak najwięcej czułości.
- Kocham cię, łasiczko. – szepnął brunetowi do ucha niebieskowłosy, owiewając je ciepłym oddechem. Itachi zadrżał. – Niezależnie od tego, czy będziesz w Tohyo, w Osace czy nawet w kosmosie.
Czarnooki wplótł swoje długie, blade palce w błękitne włosy, rozkoszując się ich fakturą. Były bardzo miękkie, gładkie i lśniące.
- Pójdziemy do mnie?- zapytał Kisame, mrużąc figlarnie oczy. – Moi rodzice kręcą film na Rafie Koralowej.
Ze śmiechem popędzili w stronę stojących w desczu taksówek. Zapakowali się do jednej i podali kierowcy adres. Mężczyzna chciał ich ochrzanić za zmoczenie mu tapicerki, ale po namyśle zrezygnował z tego pomysłu. Postanowił też nie skomentować tego, że dwaj delikwenci w najlepsze całowali się na tylnim siedzeniu. Z ulgą zaparkował pod wielkim, nowoczesnym apartamentowcem. Chłopcy zapłacili mu, ładnie podziękowali i pognali w stronę mieszkania Kisame. Znajdowało się na 10 piętrze, więc pojechali windą. Itachi przyparł swojego uke do ściany i zaczął lizać jego szyję, ku zgorszeniu eleganckiej, starszej pani, która ich przyłapała. Rekin szybko otworzył drzwi i wpadli do środka. Mieszkanie było dwupoziomowe, a sypialnie znajdowały się na górze, więc z lenistwa postanowili wykorzystać sofę w salonie. Naturalnie była ona niebieska, podobnie jak reszta domu, a dosłownie wszędzie można było napotkać motywy morskie. W kuchni znajdowało się olbrzymie akwarium na całą ścianę, w kórym pływały egzotyczne ryby. Uchiha nie tracił czasu na zachwycanie się tymi wspaniałymi okazami morskiej fauny, tylko szybko rzucił chłopaka na kanapę i zdarł z niego koszulkę, przysysając się do pachnącej, opalonej szyji. Kisame jęknął cicho, gdy Ita zaczął podgryzać skórę na jego obojczykach, która była jego wrazliwym punktem.
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak mi tego brakowało. – szepnął brunet, rozrywając zębami rozporek jeansów swojego chłopaka. Wypuścił z bokserek na wolność jego penisa tylko po to, aby zaraz uwięzić go między swoimi chętnymi wargami. Kisame jęczał i dyszał, wbijając pomalowane na niebiesko paznokcie w kark czarnookiego. Długowłosy mruczał z przyjemności, a kiedy poczuł, że Kiss jest już blisko, odwrócił go na kolana i wszedł w niego. Kisame wrzasnął z bólu i próbował uciec, ale wywołało to tylko jeszcze większy dyskomfort.
- No wiesz co? Długo cię nie było. – powiedział z wyrzutem. – Nie jestem przyzwyczajony.
- Wybacz. – szepnął Itachi, czekając, aż chłopak się rozluźni. Poczuł mniejszy nacisk gorących mięśni wokół swojego skarbu i zaczął wykonywać biodrami powolne, drażniące ruchy.
- Mocniej…szybciej…- jęczał niebieskowłosy, wypinając się mocniej.
- To weź się zastanów! Najpierw chcesz wolniej, a teraz szybciej! Gorzej niż baba w ciąży! – prychnął Uchiha, ale posłusznie przyspieszył. Razem osiągnęli szczyt, plamiąc nasieniami błękitne obicie kanapy.
- Mama mnie zabije…- mruknął Hoshigaki, patrząc na wsiąkającą w materiał spermę. Jakoś nie wydawał się zbytnio przejęty perspektywą śmierci z rąk rodzicielki. Na facjacie miał pełen zadowolenia uśmiech. Nagle kichnął.
- Pięknie. Przeziebimy się. – zaczął zrzędzić Itachi, wziął chłopaka na ręce i zaniósł do sypialni. Razem zasnęli.
~~~
Następnego dnia obydwaj mieli solidny katar, ale również doskonały humor. Itachi obudził się pierwszy, wygrzebał z szafki w kuchni jakieś prochy na przeziębienie i wrócił do ciepłego łóżka, w którym Kisame nadal spał zawiniety w pościel. Jakoś obudził śpiocha, wzięli lekarstwa i dalej leżeli, delektując się sobotą.
Nagle ktoś zapukał, a właściwie załomotał do drzwi. Hoshigaki niechętnie wstał i poszedł otworzyć.
W drzwiach stał z wiecznie poważną miną Fugaku Uchiha. Chłopak zbladł.
- Ita-itachi…- zaczął.
- Co jest? – spytał czarnowłosy, zbiegając po schodach w samych spodniach.
- Tata…?
- To, że masz już 17 lat nie zwalnia cię z obowiązku nocowania w domu, mój chłopcze. Mikoto już od wczoraj wydzwaniała na policję! Mogłeś chociaż zadzwonić!
- Eee…co? – łasic nie rozumiał, co sie dzieje. Moze ojciec jest chory? W normalnych warunkach opieprzyłby go za spanie ze swoim chłopakiem, a nie za nocowanie poza domem.
- Czy ja dobrze rozumiem, że pan nie ma nic przeciwko…?- zapytał Kisame, szeroko otwierając oczy.
- Oczywiscie, ze mam, ale widocznie moje zdanie już się nie liczy, skoro Sasuke i jego matka się stawiają. – prychnął, teatralnie przewracając oczami. – Na przyszłość, Itachi, zachowaj się jak na Uchihę przystało i poinformuj rodzinę o miejscu swojego pobytu. – upomniał syna i skierował się do wyścia.
- A co do ciebie chłopcze – wycelował palcem w pierś niebieskowłosego. – Nalegam, abyś wykonał badania weneryczne. Muszę wiedzieć, czy moje dziecko nie wdaje się w niebezpieczny związek.
Wyszedł zostawiając Itachiego i Kisame z niesamowicie głupimi minami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz