piątek, 23 listopada 2012

14. Będziesz moją Barbie.


 Wtorkowe lekcje minęły w całkiem znośnej atmosferze wszechogarniającej nudy. Wyjątkiem była lekcja Kakashiego który przez pierwsze 15 minut był nieobecny duchem i z rozmarzoną miną wyglądał przez okno na boisko, gdzie biegała jedna klas z drugich, ściślej mówiąc ta, gdzie trafiło Akatsuki. W końcu nauczyciel ocknął się z zamyślenia i przez pół godziny gadał, wywołując chichoty i krwiste rumieńce na obliczach uczniów. W koncu zabrzmiał upragniony dzwonek i klasa z westchnieniem ulgi opuściła salę lekcyjną. Zostali tylko Naruto, Sasuke i Sakura, którzy rozmawiali o czymś ze swoim senseiem, reszta czym prędzej uciekła ze szkolcej części budynku.

    Shikamaru powłócząc nogami polazł do pokoju i rzucił się na łóżko, mamrocząc coś o kłopotliwym i upierdliwym życiu. Chouji widząc stan przyjaciela zaoferował się, że przyniesie mu do pokoju obiad (oczywiście pod warunkiem, że nie zeżre go po drodze).

    Jelonek z westchnieniem zdobył się na tytaniczny trud i przewrócił się na plecy, podkładając ręce pod głowę i gapiąc się w niebo. Już miał opaść w błogosławione ramiona Morfeusza, gdy usłyszał głosne i donośne JEB!

    Nara ponownie podjął wielki wysiłek i wywrócił gałkami ocznymi, kierując brązowe tęczówki na stojącego w drzwiach Kankuro.

- Yo! – zawołął lalkarz i podbiegł wesoło do pół-śpiącego Shikamaru, wskakując obok niego na łóżko. – Co słychać?

- Ciebie i to nawiasem mówiąc za głośno. – mruknął Shika, zamykając oczy.

- Oj, nie marudź. – prychnął Kanku. – Ty wiecznie tylko marudzisz, a jak nie marudzisz, to śpisz. Wstawaj, życie jest piękne! Obiad chociaż jadłeś? Chodź pójdziemy coś przekąsić, ja stawiam!

- Ale.. – jęknął szatyn.

- Ale to są dwie – jedna ma kota a druga nie.

- Tak, tak, Ala ma kota, a sierotka Ma Rysia….- mruknął Shikamaru, odwracając się do chłopaka du..ee..plecami.

- Ech…chyba muszę podjąć radykalne kroki. – westchnął teatralnie no Sabaku i wyszczerzył twarz. Potem wziął mniejszego chłopaka na ręce, przerzucił go sobie przez ramię, chwycił jego kurtkę, buty i wyszedł z pokoju, ignorując werbalne i niewerbalne protesty lenia.

     Tak jak obiecał Kankuro, poszli do pizzerii, tej samej, co ostatnio. Wmusił w biednego pierwszoklasistę całą pizzę i w końcu po pół godzinie jeczenia i narzekania chłopaka, wracali z powrotem do szkoły.

     Wbrew pozorom pomimo lenistwa Shikamaru, rozmawiało im się świetnie, przynajmniej do czasu, gdy natknęli się na wściekłą siostrę lalkarza.

- Kankuro, ty padalcu! Won mi do pokoju odrabiać matmę! I GDZIE DO CHOLERY JEST GAARA?! – wrzeszczała blondynka, wymachując torebką o podejrzanej zawartości.

- Pewnie jest gdzieś z Nejim, czyli bezpieczny. Przestań się wściekać, kobieto, bo dostaniesz zmarszczek i ci jeszcze tak zostanie. – mruknął Kankuro, biorąc Narę za rękę i ciągnąc do swojego pokoju. Otworzył drzwi i obydwaj zdębiali.

     Na łóżku po lewej stronie, a konkretnie na kolanach Hyuungi, siedział rudowłosy no Sabaku. NIe byłoby to tak tragicznia złe, gdyby nie fakt, że młodszy brat Kanku całował się z brunetem, a ręce białookiego błądziły pod zieloną koszulką chłopaka.

- Eee…to my już pójdziemy. – wyjąkał purpurowy na twarzy Gaara, łapiąc za rękę Nejiego i wyciągając go niemal siłą z pokoju.

- Cóż…braciszek mi dorasta. – zachichotał kankuro i zaczął grzebać w torbie. – Rozgość, się ja tylko szybciutko zrobię tą matmę, bo Tem mnie zabije.

     Wyciągnął zeszyt, podręcznik i piórnik, położył się na łóżku i zaczął pisać. Shikamaru patrzył na rozwalonego na meblu chłopaka. Po dziesięciu minutach jałowej bazgraniny westchnął i położył się na łóżku obok starszego szatyna.

- Pokaz to. – powiedział Shika. Ciemne brwi no Sabaku uniosły się kpiąco do góry. Nara westchnął, burknął :”Jakie to upierdliwe”, chwycił ołówek i w niecałe dwadzieścia sekund rozwiązał skomplikowany przykład, w którym aż roiło się od nawiasów, pierwiastków i niewiadomych. Kanku aż otworzył usta z wrażenia.

- Jak ty to zrobiłeś? – wrzasnął z podziewm i niemal zleciał z łóżka.

- Nie drzyj się. Podobno jestem inteligentny, ale za bardzo leniwy, żeby to udowodnić. – uśmiechnął się Shikamaru.

- Wow. – gwizdnął szatyn.

     Nara zajrzał pod łóżko i wyciągnął spod niego drewnianą lalkę na krzyżaku.

- Naprawde lubisz te lalki? – spytał.

- Kocham. Chcę po szkole iść na wydział lalkarstwa, a potem założyć z Sasorim teatr. – odparł no Sabaku.

- Pokaż jak nią kierujesz. – poprosił leń.

     Kankuro chwycił krzyżak lalki i zaczął nią wyczyniać różne akrobacje. Shikamaru zatrzył z podziwem, jak marionetka tańczy, skacze i przechadza się dumne po podłodze.

- Super. – stwierdził młodszy chłopak. – Jesteś naprawde w tym świetny.

- Nie tylko w tym jestem świetny. – mruknął Kanku, odkładając lalkę i niemal kładąc się na szatyna z kolczykiem w uchu. – A ty będziesz moją Barbie, skarbie. – szepnął mu na ucho, owiewając je ciepłym odechem. Przez ciało geniusza przebiegł dreszcz, a na policzkach wykwitł rumieniec.

- Ee…Kankuro? Czy ty jesteś…gejem? – wyjąkał skrępowany.

- Tak. Przeszkadza ci to? – odparł zmysłowym głosem i polizał go po uchu. Jeleń poczuł, że robi mu się ciasno w spodniach.

- Nie. – powiedział i spłonął jeszcze większym rumieńcem. Szatyn zachichotał.

- Słodko wyglądasz, jak się rumienisz. – szepnął starszy Sabaku, zsuwając gumkę z gęstych, gładkich ciemnobrązowych włosów Shikamaru. Zaczął przeczesywać chłodne pasma palcami.

- Ej przestań. – zaprotestował Nara.

- No dobrze, już dobrze. – powiedział Kankuro, ponownie związując gumką włosy chłopaka i podniósł się z łóżka.

- Idziemy – spytał.

- Dokąd? – odpowiedział pytaniem Shika.

- Nie wiem, a czy to ważne? – wzruszył ramionami starszy.

- Jesteś szalony. – stwierdził Shikamaru.

Ale podoba mi się to, dodał w myślach.

- Mam to po mamusi. – zaśmiał się Kanku i w podskokach wypadł z pokoju. Genialny leń poczłapał za nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz