środa, 21 listopada 2012

8. Cierpienia młodego Sabaku. Noc zwierzeń


     Piękne słonce, z którego tak bardzo cieszyła się dziś cała Akademia Konoha, chyliło się właśnie ku zachodowi. Już zamykało senne powieki, ale nagle przypomniało sobie, że musi powiedzieć pewnemu blondynowi „Dobranoc!”, więc liznęło ciepłym promieniem jego policzki z lisimi wąsikami.

     Naruto siedział już 3 z kolei godzine na niewygodnym krześle w sali szpitalnej, wpatrując się w śliczną, spokojną ale również przerażająco bladą twarzyczkę najmłodszego no Sabaku. Zastanawiał się, dlaczego chciał się z chłopakiem zaprzyjaźnić? Pewnie dlatego, że jest do niego podobny…że on także jest sam.

     Pogrążył się we własnych myślach, tak że nie zauważył pary jadeitowych oczu wpatrujących w niego przenikliwie i przerażająco smutno.

- To znowu ty? – spytał ponuro. – Ten wkurzający dzieciak z apelu?

- Tak. – powiedział Naruto i obdarował chłopaka najszerszym wyszczerzem z gamy swoich olśniewających uśmiechów. W zamian otrzymał niemal niezauważalne uniesienie kącików ust.

- Co tutaj robisz? – spytał Gaara.

- Siedzę. Strasznie nas przestraszyłeś, wiesz… – zaczął, ale rudowłosy mu przerwał.

- Czego ode mnie chcesz?

- Szczerze to chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić, Gaara. Widzę, że nie masz tutaj nikogo poza rodzeństwem. – odparł prosto z mostu błękitnooki, obserwując jak obojętna, chłodna twarz zmienia się w przygnębioną. Zielone oczy nieco pociemniały.

- Ja nie mam nikogo…- cichutko powtórzył rudy, patrząc na swoje ręce leżące na pościeli.

- Pitolisz. Masz mnie. – blondyn ponownie uśmiechnął się szeroko. No Sabaku popatrzył na niego zdziwiony.

- Dlaczego chcesz się ze mną zadawać? Nie brzydzisz się mnie? Wszyscy albo się mnie boją, albo brzydzą, albo ignorują…

- Znam to. – westchnął ze zrozumieniem Uzumaki.

- Dlaczego tak się przestraszyłeś, kiedy cię skaleczyli? – spytał Naru.

- Nie chcę umierac, Naruto. Moja siostra już ci pewnie mówiła, że mam hemofilię. Dowiedziałem się o tym gdy miałem osiem lat, od tego czasu boję się własnej krwi. – wyznał rudy. Nie wiedział dlaczego, ale instynktownie czuł, że mógłby polubić tego wesołego blondynka. Mógłby w końcu otworzyć się na ludzi…o ile znowu ktoś go nie zrani.

- Co się stało? – w lazurowych oczach błysnęła ciekawość. – Opowiedz mi.

- Pewnego razu siedziałem sam w domu w kuchni i piłem herbatę. Gosposia wyszła do sklepu, a niania z Temari i Kankuro do kina. Ja byłem przeziębiony, więc musiałem zostać w domu. To było wieczorem, rodzice wyszli do teatru, a ja zszedłem na dół napić się herbaty. Byłem boso, zakręciło mi się w głowie od gorączki, stłukłem kubek i niechcąco nadepnąłem na szkło. Skaleczyłem się, ale to nie było nic poważnego, wyjąłem odłamek szkiełka z nogi i myślałem, że krew zaraz przestanie cieknąć, ale tak się nie stało. W końcu było by niedobrze i prawie zemdlałem. Cała kuchnia była w krwi. W ostatniech chwili niania wróciła z Tem i Kanku do domu i zadzwoniła na pogotowie. Przewieźli mnie helikopterem do szpitala i przeprowadzili transfuzję. Prawie umarłem, od tego czasu panicznie boję się własnej krwii.

Naruto patrzył na niego, zasłuchany w jego opowieść.

- Ehhh…kiepska sprawa. Ale ty przynajmniej masz rodzeństwo, które się o ciebie troszczy.

- Troszczy się, bo nie ma innego wyjścia. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, ja jestem najmłodszy, a tutaj odpowiedzialnosć za mnie spada na nich. Ojciec by ich zabił, gdyby coś mi się stało i zaważyło to na jego reputacji. Bo co to za prezydent, który nie potrafi dopilnowac bezpieczeństwa własnego dziecka. Chociaż z drugiej strony nie do konca własnego… – prychnął Gaara, kończąc swój monolog.

- Nie rozumiem? – odpowiedział blondas.

- Nie dziwię się. Moja matka to dziwka. – stwierdził Gaara.

- A co to ma do rzeczy? – spytał błękitnooki.

- Ale ty jesteś tępy. – roześmiał się gorzko rudy. – Moja matka puściła się jakies piętnaście lat temu z jakimś przystojnym, rudym aktorem i do tego gwiazdą rocka. Efekt tego wybryku leży tutaj na łóżku. Więcej o moim ojcu biologicznym nie wiem, nikt nie chce mi nic powiedzieć. Ojciec trzyma wszystko w tajemnicy, bo jego kariera by padła, gdyby się wydało, że jego synek to bękart. – wyjaśnił smętnie no Sabaku. – Nie wywalił mnie na ulicę tylko dlatego, że może się mną chwalić w towarzystwie i zbierać laury. – dokończył, krzywiąc się.

- Mój ojciec nawet laurów za mnie nie może zbierać, bo jestem tępy i nic nie umiem. – mruknął Naruto. – Moja mama umarła 6 lat temu, a on ożenił się z jakąś rozpuszczoną, młodą, farbowaną siksą, która mnie w dodatku nienawidzi. Chce mieć z nim własne dzieci i mnie wydziedziczyć z majątku. Przez te 5 lat traktowała mnie jak psa, nie mogłem jeść wspólnie z nimi w jadalni, tylko musiałem w pokoju, nie mogłem być w domu, kiedy ona organizowała imprezę i nie wolno mi było doczepić się do jej rządów w domu. A tata jej na to wszystko pozwalał ! – wyżalił się blondyn.

- Widzisz, jesteśmy podobni. Obaj jesteśmy pokrzywdzeni przez kobiety. – stwierdził Gaara i uśmiechnął się.

Naruto popatrzył na zegarek i zerwał się w szoku.

- Kurcze, Gaara, jest pół do dwunastej! Muszę spadać, ale wpadnę jutro. Może wezmę ze sobą chłopaków. – obiecał.

- Naruto… – zaczął rudy.

- Tak? – odwrócił się patrząc na przyjaciela.

- Przedstawisz mnie Neji’emu? – spytał zielonooki, rumieniąc się uroczo.

- Jasne. – odpowiedział entuzjastycznie blondyn.

       Hahahaaa…będziemy swatać. Oł je! – ucieszyło się wewnętrzne JA Naruto. Niebieskooki wyszedł ze szpitala, nucąc pod nosem :” Rudy..rudy się żeniii!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz