piątek, 23 listopada 2012

12. Wyznanie. Wirtuoz gitary.


Delikatny stukot deszczu o parapet potrafił ukołysać do snu nawet wampira cierpiącego na bezsenność, jednak młody Hyuunga już trzecią godzinę przewracał się z boku na bok. Lee nie zbudzony jego wierceniem się, smacznie spał. Jego nie obudziłoby nawet trzęsienie ziemi albo atak arabskich terrorystów.

Czarnowłosemu sen z powiek z łatwością wyganiał obraz zarumienionego Gaary, z błyszczącymi ze szczęścia oczami, sekunde po tym delikatnym pocałunku. Co prawda, rudy cmoknął go tylko lekko w policzek, ale szarooki i tak czuł się, jakby bramy nieba się rozwarły, wyszedł z nich św. Piotr w szlafroku i wrzasnął na całe gardło „Dzisiaj wszyscy wchodzą na mój koszt!”.

Po dziesięciu minutach leżenia, spędzonych na usilnych próbach nie myślenia o zielonookim, sapnął z irytacją i chwycił telefon leżący na szafce. Szybko wystukał na klawiszach SMS do no Sabaku.

„Gaara, śpisz?”

Nieświadomie wstrzymał oddech, czekając na odpowiedź. Już niemal się udusił, kiedy komórka zaczęła nieoczekiwanie wibrować.

„Nie. Z tego co widzę, ty też nie możesz zasnąć  ”

Hyuunga wpatrywał się w te słowa, jakby nagle miały wyskoczyć z ekranu i wygłosić mu jakąś mądrość ludową. Niewiele myśląc, odpisał:

„Wyjdziemy gdzieś razem?”

Kolejna wibracja telefonu i krótkie słowo:

„Teraz?”

„Tak”

Neji patrzył z przerażeniem w ekran, czekając na SMS z kategoryczną odmową. Ale się nie doczekał.

„Spotkajmy się za pięć minut na schodach.”

Brunet natychmiast poderwał się z łóżka i zaczął po ciemku krążyć po pokoju, szukajac spodni i butów.

- Idziesz na randkę? – mruknął sennie Lee, nie otwierając oczu.

- Hmm..no..ta..- wymruczał Neji, wiążąc sznorówkę.

- Tylko ubierz się ciepło bo pada…- burknął Rock i odwrócił się w stronę ściany.

- Przepraszam. Brat się obudził i przeprowadził najpierw ze mną wywiad. – powiedział Gaara i skrzywił się.

- Nie szkodzi. Gaara…chyba musimy porozmawiać. – powiedział poważnie Neji. – Chodź.

Chwycił go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Była pierwsza w nocy, wszyscy już spali, więc nikt nie zauważył jak wymykają się do parku. Usiedli na oparciu jednej z w miarę suchych ławek. Deszcz lekko siąpił, więc Hyuunga przemocą nałożył rudemu swój płaszcz, ignorując jego protesty.

Patrzyli przez chwilę w niebo, nic nie mówiąc. Bladosrebrny księżyc, w asyście lśniących gwiazd, pokrywał wszystko swoim niesamowitym, nierealnym blaskiem. Odbijał się w seledynowych oczach czerwonowłosego.

- Lubię pełnie. – odezwał się nagle niższy z chłopaków.

- Dlaczego? – spytał cicho Neji, patrząc jak urzeczony na rudego.

- Księżyc w pełni jest piękny…taki jakby nie z tego świata. Fantastyczny. – szepnął Gaara. – Przypomina mi twoje oczy.

Brunetowi aż zaschło w ustach z wrażenia. Odchrząknął i zebrał się w sobie, aby powiedzieć co mu leży na wątrobie.

- Gaara…- zaczął szeptem przybliżając się do zielonookiego. Serce najmłodszego no Sabaku waliło jak oszalałe. – Ja cię…kocham – wyszeptał brunet prosto w jego usta składając na nich delikatny pocałunek.

Oszołomiony rudy nie ruszał się nie oddychał patrzył tylko szeroko otwartymi oczami na Nejiego. Przerażony czarnowłosy już chciał się odsunąć przekonany, że coś zrobił nie tak, ale zatrzymała go wąska, blada dłoń o czarnych ostrych paznokciach.

- Ja ciebie też Neji. – odpowiedział i spłonął rumieńcem. Ich usta ponownie odnalazły się pośród mroku nocy i połączyły w pierwszym, namiętnym pocałunku.

~~~

O godzinie 6 :50 w pokoju nr 16 z dzikim jazgotem odezwał się budzik.

- Taak! Czas na wiosenną młodość! – wykrzyknął czarnowłosy chłopak w zielonej piżamie w żółwiki Frankliny, wykonując dziesięc skłonów i pędząc do łazienki. Wziął błyskawiczny prysznic i wypadł do pokoju, wyciągając z szafy swój ukochany, zielony aerodynamiczny kombinezon. Szybko przebrał się, włożył pomarańczowe getry, uczesał włosy oraz brwi, umył zęby i wypadł na dwór aby pobiegać. Po drodze spotkał swojego ukochanego nauczyciela, więc od razu ochoczo dał wciągnąć się w rozmowę.

Tymczasem drugi lokator szesnastki, Hyuunga Neji wszedł do pokoju nogą zatrzaskując drzwi. W ramionach niósł najcudowniejszą w jego mniemaniu istotę.

Położył śpiącego rudego na swoim łóżku ściągnął z niego mokrą kurtkę, buty i resztę niepotrzebnej odzieży, kulturalnie zostawiając w spokoju zieloną koszulkę i bokserki. Przykrył go troskliwie kołdrą, zrzucił własne ciuchy i położył się obok swojego anioła. Gaara ufnie wtulił się w jego tors. Razem zasnęli.

Około 8:40 do pokoju wpadł jak zwykle entuzjastyczny Lee.

- Neji, ja tylko wpadłem wziąć pryszzzz….- zaciął się, widząc dwie jasnozielone patrzałki wlepione w niego. Ich właściciel leżał wtulony w śpiącego bruneta i uśmiechnął się do „żuka” przyjaźnie. -…prysznic chciałem wziąć i plecak…- dokończył już znacznie ciszej Rock. Chwycił ubrania, plecak i wpadł do łazienki. Po 10 minutach wyleciał z pokoju na zajęcia, życząc śpiącym chłopakom słodkich snów.

~~~

Prawie całą paczką kierowali się w stronę sali, w której mieli japoński, ale zatrzymali się widząc zmierzające w ich stronę rodzeństwo Sabaku,a raczej jego 2/3. Temari szła, waląc torebką po głowie brata, wyzywając go od idiotów, a Kankuro nieco zakłopotany uśmiechnął się do nich, czochrając sobie włosy.

- Eee…siemano wam. Nie wiecie może, gdzie jest mój brat? Bo go jakoś w nocy posiałem…- spytał, patrząc z lękiem na dyszącą z wściekłości Tem.

- Idioto! Miałeś go pilnować zasrańcu jeden! – wydarła się. Ludzie na korytarzu popatrzyli się na nich dziwnie.

- Nie martwcie się, Gaara jest u mnie. – powiedział Lee podbiegając do nich i truchtając w miejscu.

- Co to znaczy U CIEBIE?! – ryknęła Temari i trzasnęła go po łbie torebką tak, że aż się zatrzymał.

- No normalnie. Wyszli gdzieś w nocy z Gaarą i wrócili rano teraz śpią. – wyjaśnił Rock, wzruszając ramionami i patrząc na wysoce niebezpieczną torebkę blondynki. – Co ty tam nosisz?

- Nie interesuj się. – mruknęła niebieskooka. – Dobra ludziska, ja spadam na lekcje i tobie też radzę, Kankuro, bo masz matmę z Tsunade, a ona nie cierpi jak ktoś się spóźnia.

Szatyn nagle dostał napędu turborakietowego i pognał schodami w kierunku swojej klasy matematycznej. Temari westchnęła i poszła w jego ślady.

- Ej, a gdzie Naruto? – spytał Shika, patrząc tęsknie na schody, za którymi zniknął Kankuro.

- No właśnie? I Sasuke? – spytał Chouji, wsuwając żelki.

Po chwili na schodach ukazały się dwie postacie – jedna czarnowłosa, druga o pięknych złotych kosmykach niesfornie sterczących na wszystkie strony. Sasuke i Naruto skierowali się w stronę grupki przyjaciół, rozmawiając. Wszyscy zamilkli na ich widok, nawet Akimichiemu żelka wypadła z pyska.

- Przecież wy się chyba nie lubicie…- mruknął Jeleń. – A z resztą, co mnie to obchodzi. To takie kłopotliwe. Chodźmy, bo się spóźnimy.

Ruszyli na lekcję. O dziwo, Uchiha usiadł razem z blondynem, a nie jak zwykle sam. Obawy Nary okazały się bezpodstawne, bowiem zostało dobre pięć minut do dzwonka. Zajęli się rozmową, gdy do klasy wpadły, przepychając się dwie gwiazdy. Sakura i Ino na widok Sasuke aż się spociły z wrażenia, przysiadły się, niemal spychając z krzesła Uzumakiego, piszcząc i szczebiocząc nad uchem bruneta.

- Jezu, kobiety, spadajcie stąd i ubierzcie się przyzwoicie. Wyglądacie jak tanie szmaty. – burknął wściekły niebieskooki.

- Słyszałeś to, Sasuke-kuuun? Ten mały gnojek mnie krytykuje. – prychnęła Ino i zamiotła w powietrzu włosami.

- I ma stuprocentową rację. – odparł Uchiha. W klasie nagle zrobiło się cicho. – Chociaż nie, pomylił się. Powiedział, że wygladacie jak tanie szmaty, a to nie prawda. Wy JESTEŚCIE tanimi szmatami. – prychnął onyksowooki mierząc je chłodnym spojrzeniem. Pare osób z tyłu zaczęło gwizdać i klaskać. Słysząc to, oszołomione dziewczyny odwróciły się i płacząc wybiegły z klasy, potrącając przy okazji Kotetsu-sensei, wchodzącego właśnie do sali.

- A tym co? – mruknął. – No nie ważne. Wyciagnijcie karteczki i prosze wszystko pozamykać.

Po sali rozległ się zgodny jęk, wyrażający ogrom nieszczęścia całej społecznosci uczniowskiej. Kotetsu uśmiechnął się delikatnie i zaczął dyktowac bardzo niedelikatne pytania. Oj tak, Hagane-sensei był bardzo wymagający.

~~~

W końcu zabrzmiał upragniony, ostatni w tym dniu dzwonek. Uczniowie tłumnie udali się na obiad. Paczka pierwszoklasistów jak zwykle usiadła razem, ale natychmiast podleciał do nich Deidara, zapraszając do stolika Akatsuki. Shikamaru jako jedyna istota z głową na karku wyraził swoje powątpiewanie, czy aby na pewno się zmieszczą, ale starsi chłopcy rozwiali jego obawy, z głośnym zgrzytem przysuwając dwa sąsiednie stoły. Chouji usiadł pierwszy i natychmiast zaczął jeść, ale dostał od Ten Ten po łapach.

- Przedstaw się! – warknęła. Temari uśmiechnęła się do dziewczyny przyjaźnie, wiedziała, że znajdą wspólny język.

Każdy z każdym się przywitał uścisnął łapkę i kiedy pan Akimichi już myślał, że przyjdzie mu zdechnąć z głodu, wszyscy zasiedli do stołu.

- Słuchajcie, w sobotę idziemy do klubu na inmprezę i zbieramy jakąś większą ekipę, może pójdziecie z nami? – spytał Itachi. Nikt nie miał nic przeciwko, więc sobotni wieczór mieli już zaklepany. Zaczęli wesoło rozmawiać ze starszymi kolegami, gdy drzwi do stołówki się otworzyły i stała się rzecz niesłychana. Cała sala ucichła, patrząc się ze zdumieniem na dwie osoby, wchodzące do środka.

Sakura i Ino wytrzasnęły skądś nowe mundurki, tym razem całe, bez zbędnych poprawek. Okazało się, że bez makijażu i wyzywających ubrań są nawet ładne. Zdjęły plastikowe śmieci z uszu i rąk, Sakura miała jedynie ciemnoniebieską opaskę przytrzymującą włosy, a ino złoty wisiorek na szyji. Na nogach jedna miała botki na płaskim obcasie, a druga baletki. Krótko mówiąc – wyglądały przyzwoicie.

- Wooow…- gwizdnął Shikamaru. – Sasuke, Naruto, powinniście zostać terapeutami. – stwierdził i zaczął klaskać z podziwem.

- Albo negocjatorami… – zachochotała Ten Ten.

W spokoju dokonczyli obiad i udali się do swoich pokoi z zamiarem odrobienia lekcji.

~~~

Sasuke leżał na łóżku, wsłuchując się w narastające jęki młotka. Ojj nie, jeszcze nie byli na tym etapie znajomości, w którym wolno uprawiać seks. Zatem co zmuszało Uzumakiego do wydawania tych dźwięków? Otóż zadanie z matematyki.

Spytacie co jest takiego podniecającego w matematyce (poza biustem nauczycielki)? Nic. Ale spróbujcie od godziny robić jeden i ten sam przykład, który za cholerę nie chce wyjsć, też w końcu zaczniecie jęczeć.

Kiedy kolejna kartka z zeszytu w napadzie furii została wyrwana, czarnowłosy postanowił się zlitować.

- Daj to młotku. – podszedł, usiadł obok Naruto i w czterdzieści sekund rozwiązał.

- Jak to zrobiłeś draniu?! – spytał oszołomiony blondyn.

- Normalnie. Jestem genialny. – prychnął onyksowooki, a kąciki jego bladych ust uniosły się w rozbawieniu.

Błękitnooki spakował się i z pełnym ulgi westchnieniem rzucił się na łóżko.

- Ej, draniu…mówiłeś wczoraj, że chciałbyś być wokalistą albo gitarzystą metalowym. – zaczął Naruto, rumieniąc się na wspomnienie tego, co miało miejsce potem.

- Owszem.

- A umiesz grać? – spytał błękitnooki.

- To chyba logiczne. – burknął Sasuke.

- To zagraj coś ! – zaczął go prosić blondyn.Czarnowłosy widząc to proszące, psie spojrzenie nie mógł odmówić. Wyciągnął z szafy gitarę, nastroił ją i zaczął grać.

(http://www.youtube.com/watch?v=VYBtn4CwjMc)


Born

to push you around, 
Better just stay down. 
You pull away, 
He hits the flesh, 
You hit the ground.

Mouth so full of lies, 
Tend to black your eyes. 
Just keep them closed, 
Keep praying, 
Just keep waiting.

(Chorus:) 
Waiting for the one! 
The day that never comes! 
When you stand up and feel the warmth! 
But the sunshine never comes!

No the sun shine never comes.

Push you cross that line, 
Just stay down this time. 
Hide in yourself, 
Crawl in yourself, 
You’ll have your time.

God I’ll make them pay, 
Take it back one day. 
I’ll end this day, 
I’ll splatter color on this gray.

(Chorus) 
Waiting for the one! 
The day that never comes! 
When you stand up and feel the warmth! 
But the sunshine never comes!

Love is a four letter word! 
And never spoken here!

Love is a four letter word! 
Here in this prison! 
I suffer this no longer! 
I’ll put an end to, 
This I swear! 
This I swear! 
The sun will shine! 
This I swear! 
This I swear! 
This I SWEAR!!!*

Uchiha śpiewał głosem czystym, melodyjnym i bardzo pięknym. Uzumaki położył się, zamykając oczy, oddając się całkowicie temu pięknemu dźwiękowi. Nie spodziewał się, że może śpiewać z taką pasją. Ostatnie nuty zadrgały w powietrzu, a Sasuke spojrzał pytająco na blondyna.

- I jak?

- Boże, jesteś fantastyzny! – wykrzyknął Naruto, prostując się.

Ta pochwała bardzo ucieszyła bruneta, chociaż nie dał tego po sobie poznać. Muzyka była jedyną dziedziną w której przewyższał brata, ale jego ojciec, Fugaku nawet nie raczył mu pogratulować, gdy wygrywał konkursy muzyczne. Tak naprawde nikt nigdy go nie doceniał, więc cieszył się jak dziecko, słysząc ten komplement z ust błękitnookiego narwańca.

- Naprawde, kiedyś bedziesz gwiazdą. – powiedział Naru. – Ja ci to mówię.- dodał, klepiąc się w pierś. Twoi rodzice muszą być z ciebie cholernie dumni.

- Nie koniecznie. – odparł zimno Sasu. Kąciki jego ust opadły, a w pokoju jakby spadła temperatura. – Ojciec zawsze tylko docenia Itachiego. – syknął, zaciskając pięści.

- Nie widzi co traci. – mruknął złotowłosy, przesiadając się na drugie łóżko i obejmując granatowookiego. Zszokowany tym gestem czułości Sasuke najzwyczajniej się rozpłakał, tuląc do tego drobnego, ale tryskającego energią chłopaka. Rozmazany tusz do rzęs plamił koszulkę blondyna, który nie zwracał na to uwagi. W myślach miał tylko hipnotyzującą głębie czarnych oczu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz