piątek, 23 listopada 2012

20......











     Rozległ się jedynie cichy brzdęk tłuczonego szkła. Kankuro już biegł w stronę sali gimnastycznej, roztrącajac mijających go uczniów. Ochota na obiad momentalnie mu przeszła, szczerze mówiąc, był pewny, że jeśli weźmie cokolwiek do ust, zwróci to nie tą drogą, co trzeba. 

     No Sabaku nie należał do osób płaczliwych, zdecydowanie bardziej wolał wyładować rozpacz, złość, gniew i żal na siłowni lub boisku. Wpadł jak tornado na salę, rzucił mordercze spojrzenie w przestrzeń i chwycił rękawice bokserskie. Wyobraził sobie, że worek treningowy nagle stał się kredowoblady, włożył czarne, zsunięte niemal do połowy tyłka spodnie, ma czarne włosy i irytująco się uśmiecha. Zaczął okładać go pięściami, delektując się wizją zakrwawionego, konającego Saia i pełnego podziwu oraz uwielbienia Shikamaru, rzucającego się lalkarzowi na szyję z krzykiem „Kankuro, mój ty bohaterze!” Po jakiejś godzinie na salę wpadł wściekły, przez co niebezpieczny dla otoczenia Sasuke, bez słowa stanął przed drugim workiem i zaczął w niego tłuc, powtarzając jak mantrę „Zabiję cię, Itachi!”.

      Nie zauważyli, kiedy zrobiło się ciemno. uchiha bez sił opadł na podłogę obok leżącego od dobrych paru minut no Sabaku, a obydwa worki przedstawiały sobą raczej żałosny widok.

- O co chodzi? – spytali jednocześnie i spojrzeli na siebie. Pewnie wybuchliby śmiechem, gdyby nie fakt, że wcale im wesoło nie było.

- Shikamaru? – spytał ponuro czarnowłosy. Szatyn skinął głową.

- A ty? – zapytał.

- Naruto. – westchnął Uchiha, a jego twarz stała się jeszcze bardziej ponura niż zwykle, co samo w sobie jest dużym osiągnięciem.

- Czuję się jak chodnik po paradzie równości…- stwierdził Kankuro, tępo patrząc się w sufit.

- Masz coś mocniejszego? – zapytał Sasuke.

- Taa…- mruknął starszy, z trudem stając na nogi i wyciągając dłoń w kierunku czarnookiego. – Chodź, pogadamy przy piwku. Mamy całą noc, Gaara śpi dzisiaj u Nejiego.

     Ze znużeniem powlekli się w stronę pokoju braci Sabaku.

/kilka godzin wcześniej/

      Naruto skrzyżował ręce na piersi i demonstrancyjnie odwrócił głowę w kierunku ściany.

- Naprawde nie rozumiem, o co chi chodzi, młotku. – powiedział zirytowany jego zachowaniem Uchiha, patrząc groźnie znad książki.

- O to, że jesteś zaborczy i zazdrosny, a ja nie mam wolności osobistej! – wygłosił Uzumaki, siadając na łóżku i zrobił naburmuszoną minę. – I miałeś tak na mnie nie mówić! – wrzasnął.

- Oj, usuratonkachi. To nie moja wina, że jestem zazdrosny. Uchiha już tak mają. – powiedział Sasuke siadając za chłopakiem i przytulając go. – Jesteś taki śliczny, że każdy chętnie by cię schrupał. – szepnął mu na ucho i pocałował je. Blondyn zachichotał i zarumienił się.

- Teme! Dobrze wiesz, że cię kocham i nie masz powodów do zazdrości. – mruknął niebieskooki, odwracając się w jego stronę i zatapiając w wisniowych ustach bruneta.

      Po chwili oderwał się i wstał.

- Muszę już iść. Kiba chciał, żebym z nim poszedł do weterynarza z Akamaru, bo Shino jest przeziębiony. – rzucił i już go nie było. Sasuke westchnał z irytacją, gdy zobaczył przewieszoną przez oparcie krzesła pomarańczową szmatę. Ten młotek znowu zapomniał kurtki! Zaraz sam się przeziębi. Uchiha włożył trampki i pobiegł za nim.

     Jak zwykle nadaktywny blondas uznał, że normalne zejście po schodach jest poniżej jego godności, więc musiał skakać po cztery stopnie. Pech chciał, że na ostatnim potknął się i wpadł prosto na Bogu ducha winnego Itachiego, przez przypadek całując go. Długowłosy chwycił go w pasie, aby się nie wywalił.

      W tym momencie Sasuke zbiegł po schodach, a jego piękne, onyksowe oczy rozszerzyły się z szoku i wściekłości, gdy napotkały ten prześliczny obrazek. Blade usta zwęziły się z zimnej furii.

- Ach, tak. Musisz iść do weterynarza z Kibą, jasssne…- syknął, gniotąc w błoni kurtkę Uzumakiego.

- N-nie, Sasu..t-to był wypadek, wszystko ci wytłumaczę…- zaczął Naruto, odklejając się od Itachiego. Nie dokończył, gdyż pięść młodszego uchihy wylądowała z impetem na jego rumianym, brzoskwiniowym policzku. Błękitnooki zachwiał się i upadł na podłogę, a chwilę później długowłosy Uchiha oberwał tak samo.

- Faktycznie, nie mam absolutnie żadnych powodów do zazdrości. – warknął kruczowłosy, odwrócił się i zniknął w korytarzu.

- Naru…wszystko w porządku? – Ita klęknął obok skulonego, płaczącego chłopaka.

- Nic nie jest w porządku. Zostaw mnie…daj mi spokój!- krzyknął blondyn, podnióśł się i uciekł.

~~~

- Aha..No to ładnie. – podsumował Kankuro, gdy czarnowłosy zamilkł i przyssał się do butelki z piwem. Kilka pustych puszek leżało już na podłodze, a perspektywa widzenia obu panów była lekko zakrzywiona.

- Życie jest beznadziejne. – stwierdził Sasuke i czknął.

- Życie to choroba śmiertelna, przenoszona drogą płciową. – Kanku wkroczył już w fazę pijackiego filozofowania. W pokoju unosiły się kłęby dymu papierosowego, a panicz Uchiha leżał rozłożony na podlodze, gapiąc się w sufit.

- Wiesz, może powinieneś dać mu szanse się wytłumaczyć. Mi Shika nie pozwolił, więc wiem jak Naru się czuje… – wybełkotał szatyn.

- Ale przecież ty go zdradziłeś, więc jak chciałes sie tłumaczyć? – Sasuke nawet pijany potrafi błysnąć inteligencją.

- Aha, no faktycznie. Aaale może Naru faktycznie nie chciał? – zasugerował lalkarz.

- Nie chciał, nie chciał, ale lizał się z moim bratem. – mruknął brunet, upuszczając pustą butelkę, która rozbiła sie na podłodze. – Dobra pogadam z nim. Jutro.. – burknął, zasypiając. No Sabaku nie usłyszał jego obietnicy, w snach już obejmował swojego Jelonka.

~~~

- Sakura! – krzyknęła Ino, widząc idącą o kulach różowowłosą. Dziewczyna nie odwróciła się, wręcz przeciwnie, przyspieszyła, jednak blondynka dogoniła ją i chwyciła za nadgarstek.

- Sakura, poczekaj…

- Czego chcesz? – warknęła zielonooka.

- Ja…ja cię chciałam przeprosić. – wyjąkała Ino i wyciągnęła małą karteczkę z zapisaną datą i logo jakiegoś salonu fryzjerskiego. – Zamówiłam ci już wizytę u mojego fryzjera, pokryję wszystkie koszty, zobaczysz, bedziesz wygladała ślicznie. Po jakimś czasie odrosną. Ja..zdałam sobie sprawę z tego, że właściwie nie mamy teraz już o co się kłócić. Walczyłyśmy zawsze o Sasuke-kuna, ale on przecież jest z Naruto, więc..zawieszenie broni? – wyciągnęła w kierunku różowowłosej dłoń. Zielonooka po chwili wahania uścisnęła ją i dziewczęta padły sobie w objęcia.

- Mam jeszcze coś dla ciebie. – powiedziała Ino i wyciągnęła z kieszeni czerwoną wstążkę do włosów. Tą samą, którą kilka lat temu podarowała Sakurze. Zawiązała ją teraz na jej krótkich włosach i uśmiechnęła. Do pokoju wróciły już razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz