wtorek, 5 lutego 2013
ItaKuru – Rodzinne więzi
Za oknem lał siarczysty deszcz. Bębnił w szyby wygrywając znaną tylko sobie melodię. Cała rodzina Uchiha siedziała przy stole jedząc kolację. Miał to być ostatni wspólny posiłek przed wyjazdem rodziców.
Po posiłków trójka dzieci pożegnała się ze starszymi.
- Itachi, uważaj na nich – matka uścisnęła najstarszego syna. Potem wpakowała się samochodu.
Czarne BMW zniknęło w mroku.
- No, to mamy wolą chatę – Kuru, najmłodsza z całej trójki, klasnęła w dłonie.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę na imprezę – oznajmił Sasuke, olewając brata, który pod nieobecność rodziców miał władzę. Wszedł do domu i udał się do siebie. Po chwili wrócił na dół.
- Nie wiem kiedy wrócę. Nie czekajcie na mnie – założył kurtkę i zanim Itachi zdążył się odezwać zniknął za drzwiami.
- A my, jakie mamy plany? – czarnowłosa uniosła do góry jedną brew i skrzyżowała nogi.
Już od dawna czuła swoisty pociąg do starszego brata. Na początku odpychała od siebie tą myśl, ale kiedy chłopak zaczął „niby to przypadkiem” wchodzić jej do pokoju akurat wtedy, kiedy się przebierała postanowiła olać to, że są rodziną (ba!) i żyć. Teraz, po raz pierwszy od czasu ich chorego flirtu, zostali sami. Dziewczyna nie bała się ani trochę. W zasadzie miała w planach zaciągnąć starszego o 3 lata brata do łóżka (choć była pewna, że sam jej to zaproponuje).
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko powoli wstał i skierował się do swojego królestwa chaosu. Ona niewiele myśląc ruszyła za nim. Kiedy już znaleźli się w pokoju Itachiego ten postanowił się jednak odezwać:
- Na co liczysz?
Uśmiechnęła się lubieżnie, podchodząc do niego.
- Dobrze wiesz… – mruknęła wspinając się na palce i przejechała mu językiem po czyi. Odpowiedział jej cichy pomruk zadowolenia. Ale nic więcej,
- Za wysokie progi na twoje nogi – spojrzał na nią z rozbawieniem. To prawda, fizycznie strasznie go pociągała, ale była jego młodszą siostrą. Miał się z nią tak po prostu przespać? No gdzież… Uchiha nigdy tak szybko się nikomu nie poddają.
Usiadł na łóżku, plecami do dziewczyny. Po chwili poczuł pod koszulką dwie zimne (jak na dziecko z klanu Uchiha przystało) dłonie. Po plecach przeszedł mu przyjemny dreszcz, a miejsce w bieliźnie zaczęło się powoli zmniejszać.
- A więc? – wymruczała mu do ucha delikatnie je przygryzając.
- Wiesz, że jestem egoistą – mruknął i obróciwszy się szybko chwycił ją za nadgarstki i powalił na łóżko. Wpił się w jej usta, a jedną ręką rozsunął jej nogi i ułożył się wygodnie między nimi.
Nie minęła chwila, a oboje byli nadzy.
- Śpieszy ci się gdzieś? – jęknęła przeciągle odchylając głowę do tyłu.
- Wolałbym skończyć przed powrotem Sasuke – odparł. Potem usiadł na nogach, a ją posadził sobie na kolanach…
- Będzie bolało.
… i wdarł się do jej ciepłego wnętrza. Okropny krzyk wyleciał z jej gardła, a oczy zaszły łzami.
- Mówiłem – mruknął z uśmiechem ocierając łzę lecącą po jej policzku.
- Wybacz, że nie wlazłam ci pod prysznic, żeby sprawdzić, jak wielkie masz wyposażenie – odparła ironicznie, a potem powoli zaczęła poruszać biodrami. Z każdą chwilą ból stawał się coraz mniejszy, ustępując miejsca rozkoszy. Nerwowo zacisnęła dłonie na jego plecach, wbijając paznokcie w niemalże białą skórę. Była krok od bram nieba…
- Wróc… – drzwi pokoju się otworzyły. W progu stał Sasuke.
Oboje obrócili głowy w jego stronę. Przerażenie, jakie malowało się na ich twarzach było porównywalne z reakcją Naruto, kiedy dowiedział się, że ma w sobie prawie najpotężniejszego demona świata, który na 99% za niedługo rozsadzi biedaka, aby znów móc plądrować wioski dookoła.
Kuru jęknęła, mimo tego, że z całych sił starała się przed tym powstrzymać.
- Obrzydlistwo – mruknął Sasuke i czym prędzej zniknął.
Po tej akcji postanowił wyprowadzić się do miasta, jak tylko skończy liceum.
Rodzicom nigdy nie wspominał o niecodziennych stosunkach rodzeństwa względem siebie. A oni nadal prowadzili swoje codzienne gierki z resztą społeczeństwa, tylko czasami znajdując czas na szybki numerek w sypialni Itachiego.
Sasuke&Naruto „Po prostu OneShot”
Kamakura City. 16 Października. 16.54.
Niebyło sensu by czymkolwiek się zająć, szary piątek wydawał się dłużyć wnieskończoność, a jednocześnie wyglądało to tak, jakby lada chwilamiała zapaść, całkowita ciemność.
Czarnowłosyleżał na podłodze w swoim pokoju, już dawno zaprzestał wpatrywania sięw krajobraz zza oknem. Był zmęczony, albo raczej przytłoczony smętnąjesienną aurą, która na złość, tego roku zapanowała, bardzo szybko.
Gdyusłyszał dzwonek do drzwi, przez myśl przemknęło mu, że jest już piąta.Podniósł się by, otworzyć blondynowi, z którym był umówiony.
-Siemasz!- Krzyknął wesoło Naruto, wpakowując się do mieszkania kolegi z wypchaną torbą na ramieniu.
-Też się cie…
-Wziąłem ze sobą jeszcze parę innych „przydatnych” rzeczy- Wskazał na swój bagaż, konspiracyjnie puszczając oko do bruneta.
Ten tylko westchnął, zamykając drzwi za przybyszem, buszującym teraz w jego pokoju.
Podszedłw tamtym kierunku, opierając się o framugę drzwi. Obserwowałwypakowującego się blondyna; na stół zawędrowały książki od biologii ihistorii, długopis, atlas historyczny, zeszyt, komórka chłopaka, którąto zaraz schował do kieszeni oraz sześć puszek jasnego Kirin…
Sasuke zmarszczył brwi, widząc właśnie te „przydatne” rzeczy.
-Chcesz się uczyć czy pić ?- Zapytał, podchodząc do stołu, chwytając jedną z puszek.
-Wiesz, ze wspomaganiem lepiej mi wchodzi…
-To nie jest matma, musisz mieć czystą głowę jeśli chcesz coś zapamiętać.
Usiadł na kanapie obok blondyna, otworzył zawleczkę i upił łyk chłodnego piwa.
-W takim razie, ty to wypijesz…-Naruto odrzucił, spoglądając na pijącego kolegę.
Czarnowłosy prychnął, stawiając puszkę na stolę, wziął za to podręcznik od biologii.
Przekartkował zawartość w poszukiwaniu ostatniej lekcji.
-No więc czego nie potrafisz ?- Spytał rzeczowo.
-Odrazu nie potrafię, nie potrafię… po prostu uciekło mi kilkainformacji- Blondyn żachnął się zmieniając swoją pozycję na siadturecki.
-Taaa… to cóż ci uciekło ?
-Noo w sumie to głównie wczorajsza lekcja, bo…
-Nie licz ciągle na moją pomoc, skoro sam zwiewasz z lekcji, których nie rozumiesz- Sasuke rzucił oschle, chcąc zamknąć książkę.
-Dobraweź już, nie nauczyłem się na kartkówkę, to dlatego… pomożesz prawda?- Uzumaki, jęknął teatralnym głosem, wkładając długopis w książkę, takby nie zgubić rozdziału.
-Chyba zaczniesz mi płacić.
-Powinieneś robić to bezinteresownie.
-Bo…?
-Bo jesteśmy przyjaciółmi.- Odparł, spoglądając w czarne tęczówki swojego korypetatora.
-Taa… w jakim okresie żyły meandrowce ?- Sasuke zadał mu pierwsze lepsze pytanie.
-Ej! Może tak od początku, co?
-Sprawdzam tylko co potrafisz… łacińska nazwa płazów bezogonowych ?
-… nie wiem.
-Naruto?
-Tak?
-Po cholerę wybrałeś klasę licealną o profilu biologiczno-chemicznym ?!
-…nie wiem…, chemia jest ścisła… na przykład… co nie ?- Zapytał zbity z tropu.
-Nie damy rady zrobić dzisiaj jeszcze historii…
-Spoko, pouczę się w domu.
-…?
-Co ?
-Biologii…nie mógłbyś pouczyć się w domu ?!- Sasuke spojrzał ze złością naswojego przyjaciela. Miał ochotę wreszcie zdzielić po głowię, tegowstrętnego lenia.
-Eee… bo ja, tak, ale biologii sam nie dam rady, więc proszę ciebie.
-Kłamiesz.
-Nie, przysięgam.
-Tak.
-Nie.
-…
Patrzyli chwilę na siebie, aż w końcu Naruto wybuchnął śmiechem.
Czarnowłosy wyglądał jakby zobaczył idiotę, czekając na wyjaśnienie, był prawie pewien, że ten kretyn, pił już wcześniej.
-Co cię tak śmieszy ?- Zapytał widząc, że śmiech lisa nie słabnie.
-Bo.. kurde Sasuke… ja na prawdę tego nie rozumiem…- Wycharkał na wdechu.
-Nie ma z czego się śmiać.- Stwierdził chłodno.
Uzumaki mało się nie popłakał z tego śmiechu, brunet natomiast miał już powoli dość.
-Chcesz się uczyć czy nie ?!- Warknął zirytowany.
-Chcę.- Odpowiedział już w pełną powagą.
-Kostka słuchowa u płazów to inaczej…?
-Strzemiączko.- Rzucił pewnie.
-Co nazywamy homologami rybich łusek?
-Płytki kostne.
-…
-Hmm?
Uchiha wyglądał jakby połknął jakiś strasznie duży przedmiot, jednocześnie Naruto znowu zaczął go irytować.
-Dzisiejsza, największa średnia długość płazów ?
-… 40cm ?- Odparł jakby nie pewnie. Po chwili ponownie zaciągnął się śmiechem.
-Kurwa… O co ci do chuja chodzi ?!
-… ha, znacz o hah, o nic, no haha…
-Weź lepiej wypierdalaj…
-Ehh.. haha… no niech będzie.. nie mam problemów z biologią… hah.- Parsknął jeszcze ostatni raz i w końcu się uspokoił.
Wkurzony Uchiha zamachnął się i rzucił podręcznikiem w blondyna, siedzącego przodem do niego.
-Sasuke, posłuchaj…- Zaczął delikatnie się uśmiechając.
-Nie.
-No bo…
-Nie będę słuchał wyjaśnień takiego idioty jak ty.
-Obraziłeś się ?- Naruto zapytał przyglądając się bacznie czarnemu. Jeśli niechciano go słuchać, spróbuje z innej strony.
-Nie.
-Mogę wytłumaczyć ?
-Nie.
-Co robimy ?
-Nic.
-A jesteś zły ?
-Nie.
-To mogę, to zrobić ?
Czarnowłosy spojrzał nie pewnie na swojego przyjaciela, teraz był już pewien, że wcześniej coś wypił.
-Co ?- Zapytał w końcu.
Blondynnie odpowiedział, lecz niemal rzucił się na Sasuke i mimo jego oporówzdołał go pocałować. Przywarł do jego ust, językiem wchodząc dośrodka. Głęboki oddech lisa, tylko potwierdzał jego podniecenie.
-Nie zaczynaj.- Warknął Uchiha, odpychając od siebie chłopaka, na tyle ile było to możliwe.
-Pfff, bo co ?
-Bo potem będziesz żałował.
-Uważasz, że jesteś taki kiepski ?
Sasuke uderzył blondyna w klatkę piersiową, tak że się w końcu od niego uwolnił.
-Uważam, że nie będzie to dziś, dla ciebie przyjemnością…
-O, a jednak mam na co liczyć ?
-Będziesz cierpiał*- Odparł, po czym to on znalazł się nad Uzumakim.
Chłopak uśmiechnął się zwycięsko, ciesząc się iż kruczowłosy wreszcie „przyjął zaproszenie”.
Uniósł się na łokciach, by dotrzeć do ust Uchihy, ten jednak odsunął się od lisa.
Narutonie spasował, wyprężył się jeszcze bardziej i musnął wargami jasnąskórę na szyi przyjaciela. Korzystając z okazji iż jeszcze za to niezgarnął, przejechał po niej językiem.
-Nie lubię tego.- Sasuke warknął, dociskając blondyna z powrotem do kanapy.
-Nie prawda.
-…-Nie odpowiadając, włożył swoją prawą dłoń pod bluzę lisa. Przejechałdelikatnie po jego brzuchu, docierając do klatki piersiowej iwystających obojczyków. Teraz jego ruchy stały się intensywniejsze,przez żebra, powrócił w dół do bioder chłopaka.
-Stanął ci już?- Zapytał rozbawiony blondyn, obserwując zapamiętanie Uchihy.
-A chcesz sprawdzić ?
-Hmpf… nie możesz się już doczekać ?- Ponownie spytał z nutką złośliwości.
Czarnowłosy spojrzał z góry na Naruto, prychnął cicho i przekręcił go mocnym ruchem na brzuch.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- Szepnął mu do ucha, pochylając się.
Uzumakispróbował wrócić do poprzedniej pozycji, jednak nie udało mu się to.Sasuke siedział na jego kolanach, natomiast ręce rozstawione po bokachchłopaka blokowały jego ruchy.
-No dobra Sas, wyluzuj.- Niby to wesoło rzucił blondyn.
-To ja tobie radzę się rozluźnić…
Odparłbeznamiętnie, wkładając ręce pod brzuch chłopaka. Unosząc go lekkorozpiął rozporek od jego spodni i zsunął je, aż do kolan.
-Ej, no… Jak zwykle będziesz się rządził.- Jęknął chłopak.
Znowu podjął próbę oswobodzenia się, wsparł się na rękach i podniósł tułów ku górze.
-Leżeć !- Czarnowłosy jedną ręką na powrót sprowadził go do parteru.
Przesuwającsię odrobinę do przodu, częścią swojego ciężaru położył się na plecachblondyna. Swoją głowę oprał na jego ramieniu, drażniąc szyję i karklisa gorącym oddechem. Naruto spojrzał się w stronę swojegoprzyjaciela, chciał by ich usta się spotkały, jednak nie umożliwiono mutego. Prychnął, zirytowany brakiem czułości ze strony Uchihy. Tennatomiast wprowadził swoje dłonie w głąb bielizny swojej ofiary.Uchwycił to co go interesowało i wyswobodził z objęć materiału. Mimojego uszu nie uszło ciche jęknięcie lisa. Czując się zobowiązany,zaczął mu obciągać. Blondyn mimo sprzeciwów swojego rozsądku, nie mógłcałkowicie zniwelować pomruków i westchnień, wydobywających się z jegowłasnych ust. Nie chciał dawać temu draniowi żadnej satysfakcji.
-Przestań już.- Zaczął.
-…
-Sasuke.- Ponownie poprosił.
-Nie podoba ci się ?
-…- Teraz to on nie odpowiedział.
Jęknął głośniej, czując jak czarnowłosy zacisnął mocniej swoja dłoń.
-Nie… nie podoba mi się.- Skłamał, nie chcąc wcale dochodzić w takiej pozycji.
-Ok, w takim razie zajmę się sobą.- Rzucił chłodno, po czym opuścił swoje spodnie wraz z bielizną.
-Kurwa, Sasuke puść mnie!- Blondyn szarpnął się kilka razy, jednak na marne.
-Nie chciałeś ty, to skorzystam ja.- Odparł stoicko, a zaraz po tym wszedł w chłopaka.
Narutopomyślał, że zaraz zejdzie… W jednej chwili przez jego ciało przeszłafala tępego bólu i uczucie te utrzymywało się nadal. Powstrzymująckrzyk, wydał z siebie przeciągły, zduszony odgłos. Zacisnął zęby, wduchu przeklinając czarnowłosego.
-Boli ?- Zapytał ironicznie Uchiha.
Lis nie odpowiedział, zaciągnął się tylko głośniej powietrzem, oznajmiając o swoim zdenerwowaniu, ale i bezradności.
-Zato nie wiesz, jak ja się świetnie czuje.- Dodał trochę ciszej, mówiącto chłopakowi wprost do ucha. Przejechał po jego płatku językiem,przygryzając je delikatnie…
Trzymając blondyna mocno za biodra, wykonywał coraz to intensywniejsze sekwencje ruchów frykcyjnych.
-Już nigdy tego z tobą nie zrobię.- Sapnął Naruto, oczekując na koniec tej sytuacji.
-Ostatnim razem, też coś podobnego mówiłeś.
Przyśpieszył,a zaraz też doszedł, spuszczając się we wnętrzu chłopaka. Oczywiściezajściu temu towarzyszyły też, jęki zadowolenia, jednak pominęliśmy tenfragment, gdyż te na pewno miłe dla ucha odgłosy, Uzumakiemu kojarzyłysię głównie z bólem i cierpieniem…
Wykorzystującchwilową nie uwagę czarnowłosego, chłopak przewrócił się na plecy izamierzał również wstać, jednak ręka wyżej wymienionego go powstrzymała.
-Weź już spadaj gwałcicielu.
-Poczekaj…
Sasuke,zabrał się za dostarczenie przyjemności również lisowi. Dłońmisprawiając ponowne ożywienie jego męskości, wziął ją do ust. Kierowanywestchnieniami chłopaka, obrał odpowiedni rytm, mocniejsze ruchyrezerwując dla końcówki jego penisa. Blondyn czując, że jest blisko,zaczął się zastanawiać, czy może nie wybaczyć Sasowi tego postępku…
Wkońcu wśród ogólnej wrzawy i oklasków, znaczy się ciszy mieszkania iswoich własnych jęków, wybuchł w ustach Uchihy, który grzecznie towszystko połknął.
Zmęczony, opadł do tyłu, oddychając jeszcze gęstym powietrzem.
-Ale jakby co to wiesz, że to twoja wina.- Rzekł czarnowłosy, kończąc zapinać zamek w swoich spodniach.
-To ty się na mnie rzuciłeś idioto !
-Bo się źle zachowywałeś.
-To kara była ?
-Była.
-Czemu zawsze karanie mnie sprawia tobie przyjemność…- Zaperzył się Naruto.
-Komuś musi…
Blondyn prychnął pod nosem poprawiając swoją bluzę, zaraz też sięgnął po puszkę Kirin ze stołu.
Deidara&Sasori „Brak tytułu” xD
Dni takzapierdalają, że nie wiem czy wczoraj było nie dawno czy może kiedyś.Myślę, że jeśli życie zleci mi w takim tempie to nie będę bać sięstarości, bo nawet jej nie poczuje, baa obawiam się nawet że nierozwinę się do końca umysłowo. Chociaż, ja nie chcę się rozwijać, bonauka uświadamia nas o naszych ograniczeniach o zasadach i regułachrzeczywistości o tym że wszystko jest zależne i przynależne. Ja nie..nie chcę być ani zależna, ani przynależna, chcę mieć na wszystko wyjebjednocześnie nie raniąc innych i chcę we wszystkim uczestniczyć mającszanse wycofać się, kiedy się wystraszę…
Taksię czuję, dzisiaj i każdego dnia, za szybko wchodzę w kolejne daty iwschody słońca. Nie mam szans zdążyć zostawić tego całego pieprzenia zasobą. Nie śpię, a więc wlecze się to za mną, nie chcę spać, bo uciekająmi cenne godziny.
Dialog dnia:
Sag-No właśnie…
Dziunia-Co?
Sag-Potem wpychasz to na siłę i się rurka gnie.
Wystąpili Sag <- Sagitari Dziunia <- Siostra
Następnym opowiadaniem będzie ciąg dalszy „Mikroświatów…”, jak na razie
serwuje wam Saso&Dei…
Piszcie czy chcecie długie opowiadania mniej więcej jak to, czy po prostu krótkie
konkretne one shoty.
Pozdr. Sagitari
**************************************************************************
1
Ilekroćcię widziałem, wciąż zadawałem sobie te głupie pytania… Czy życiemusiało umieścić nas w jednej rzeczywistości ? Każdy z nas miałprzecież inny świat, odmienne wartości i priorytety. Ty byłeś otwarty,spontaniczny i… piękny. Kochałeś swoje życie jakkolwiek ono cieraniło i rozczarowywało, a może po prostu miałeś na to totalny wyjeb ?Nie byłeś przecież tak idiotycznie poraniony jak ja. Ciąglę szukałemzemsty, która nawet w najmniejszym stopniu nie była sprecyzowana,wymierzałem nią w ludzi z mojego najbliższego otoczenia. Odtrącałemich, ignorowałem, poniżałem, zabijałem… Opcja była taka, albo ja ichuciszę, albo oni wejdą w moją głowę i ciało, zaczną krzyczeć aż w końcumnie zabiją. A ty? Mimo, że odtrącałem cię i poniżałem i zabićpróbowałem, ty wszedłeś we mnie i tak cholernie głośno krzyczałeś.Darłeś tego swojego ryja w skuteczny sposób, sprawiałeś że moje egokilka razy boleśnie zajebało o ziemię, a potem strasznie długo siępodnosiło… Ja nie chciałem, żebyś tego robił, bo to strasznie bolało.Sprawiało, że w środku stawałem się zupełnie zagubionym dzieciakiem, ana zewnątrz sprawiałem ci jeszcze większą krzywdę.
2
Blondynpolał ketchupem dwie zapiekanki, które przyrządził sobie nie całąminute temu. Nie mając w okół siebie innego narzędzia, użył swojegowskazującego palca do rozsmarowania pikantnego sosu. Gdy skończyłwłożył go sobie do ust, poddając go czyszczeniu, zaraz potem jegomiejsce zajęła jedna z dwóch przygotowanych kanapek. Dochodziła godzinadziewiąta wieczorem. Deidara nerwowo przeżuwał posiłek, raz po razspoglądając na zegarek. Dzisiaj z misji wrócić miał dana, jednak staćsię to miało rano. Odkąd Sasori posiadał ludzkie ciało, bał się o niegodwa raz bardziej. Zresztą nie rozumiał co to za głupi pomysł, bywyruszać z zadaniem w pojedynkę. Zabrał się za drugą kanapkę. Kiedy byłzły czy nie spokojny po prostu jadł. Jadł lub kręcił się w kółko. Ottaki głupi sposób na zajęcie się czymś, bo skoro brzuch boli już zestresu to niech chociaż zajmie się trawieniem. Po chwili przed artystąstał już pusty talerz. Podniósł się by odstawić go do zlew, a przyokazji napić się wody. Przeszedł parę kroków i zostawiając naczyniechwycił za butelkę mineralnej. Zaprzestał jednak jej odpieczętowywania,gdy do kuchni wszedł Hidan.
-To ty tu, a nie ze swoją laleczką ?-Zapytał, widocznie się czemuś dziwiąc.
-O co ci chodzi?
-Cały dzień, wszystkich wkurwiasz tym czekaniem na skropiona, a gdy on wraca z misji ty…
-WRÓCIŁ Z MISJI!?- Przerwał mu odstawiając butelkę na blat.
-No taa…
-Gdzie jest?!
-Lepiej najpierw pogadaj z Uchihą, to on zdawał raport liderowi.
-Co mnie obchodzi ta głupia łasica!
-Tentwój dana leży teraz nie przytomny, dlatego sam się nie mógłzraportować, więc może z łaski swojej Itachi powie ci co jest granę.-Odparł poirytowany.
-N-nie przytomny ?
-Zdarza się.
-Gdzie ten Uchiha ?
-Ostatniraz widziałem go w zachodnim skrzydle…-Nie zdążył jednak sprecyzować,albowiem Deidara wypadł z kuchni jak strzała. Pędził teraz, ledwooświetlonymi korytarzami, kierując się wskazówką kosiarza. Powinienpoczekać na więcej, jednak nie mógł już wytrzymać, przecież znajdzie gojakoś.
3
Czarnowłosy nie wyglądał wcale na ździwionego, gdy dopadł go zziajany i rumiany na policzkach Deidara.
-Co się stało?- Wysapał z przejęciem.
-Żałosne.
-Itachi noo…. mów co wiesz.-Zaskomlał głodny informacji.
-Sasori zjebał misję.
-Nie o tym.
-Lider jest wkurzony…
-Nie bądź wredny!
-Nie jestem.
-Co z daną?
-Jest nie przytomny.
Blondyn poczuł, że się w nim gotuje. Zawsze tak było z Itachim, nic się nie dało z niego wyciągnąć.
-Gdzie jest?- Zapytał na wdechu.
-Kto?
-Gdzie jest Sasori!
-No i po co się drzesz.
-…
-W pokoju Konan.
-Nareszcie.
Deidarapoprawił płaszcz i pośpiesznym krokiem udał się do pokojuniebieskowłosej. Po chwili dotarł na miejsce. Przyłożył ucho do drzwinasłuchując czyjejś obecności. Uznał, że nie ma tam nikogo wszedł dośrodka. Pod dużym oknem znajdywało się dwuosobowe łóżko, a w nim…Blondyn wstrzymał oddech i powolnym krokiem podszedł do poszkodowanego.Większość jego ciała powleczona była w bandaże i resztki porozrywanychubrań.Nie mógł ocenić w jak złym stanie jest czerwonowłosy, jednak takduża liczba opatrunków musiała o czymś świadczyć. Uklęknął przy łóżku.Poczuł jak w oczach zbierają mu się łzy, a mięśnie serca nie pewniedrżą. Zacisnął powieki i zakazał sobie płaczu, gdyby tylko Sasoriwiedział pewnie zdzieliłby go po łbie. Przygryzł dolną wargę, powoliotwierając oczy. Spojrzał na jeszcze bledszą niż zwykle twarz swojegopartnera. Zastanawiał kiedy wybudzi się z tego niebezpiecznego snu iotworzy swoje piękne oczy. Zamyśl się chwile przypominając sobie ichbarwę, tak intensywną i ciepłą, nie pasującą do jego charakteru.Artysta położył swoją dłoń na czole skorpiona. Było ciepłe, ba gorące.Po chwili do pokoju weszła Konan.
-Modlisz się ?- Podeszła do klęczącego.
-Daj spokój, nawet nie potrafię.
-Żartuje, nie musisz się martwić.
Artysta spojrzał na niebieskowłosą z radością i nadzieją.
-To znaczy, jak z nim ?
-W prawdzie mocno oberwał, ale jestem prawie pewna, że przez noc dojdzie do siebie.
-Całe szczęście.
-Chodź z tąd.- Zaproponowała, łapiąc Deidare za ramie.
-Ale…
-Niczego nie przyśpieszysz.-Ponagliła go.
-W porządku.
Wstał i razem z Konan opuścił pokój, nie mógł się doczekać wyzdrowienia jego dany. Chcąc mieć to nocne oczekiwanie
za sobą, po prostu położył się spać. Długo mu to nie wychodziło, w końcu jednak zmęczony odpłynął.
4
Czymi się zdaje, czy ktoś tu był ? Nie wiem co mi jest, ale na pewno jestźle. Słysze swój głos, swoje myśli, czuję… chyba rzeczywistość, alenie mogę nic zobaczyć, bo jest cholernie ciemno. Staram się otworzyćoczy, ale moje powieki wcale się do tego nie garną, ba całe moje ciałodo niczego się nie przymierza. Praktycznie go nie czuję, więc nie mogęnad nim zapanować. Chyba jestem zły, chociaż nie wiem… wszystko jestjakieś rozlazłe… nie mogę się skupić. Chciałbym coś zrobić, ot choćbysię podnieść, niestety te próby, a raczej zamierzenia kończą się wzarodku. No więc nie będę próbować, w sumie to mi się nawet nie chcę.Zdaje mi się, że jestem zmęczony. Kurwa! Coś tu jest nie tak… Jak tojestem zmęczony, nie mam nawet ciała, znaczy mam ale nie czuję go. Tenstan jest jeszcze gorszy niż sen, niż utrata świadomości. Tak jakbymstał w ciemnym pokoju, a moje myśli odbijały się w nim jak echo.Nieno… co tu tak cholernie głośno. Zaraz… przed chwilą było cicho,właściwie to nic nie było. Pieprzony szum. Otacza mnie ciasno i wchodziw moje uszy, mózg, psychikę, moje ja. Pierdole, chcę zasnąć, no już razdwa. Śpię. Kurde to nie wyjdzie, jak mam zasnąć zawieszony w jakieśgęstej bezkształtnej materii. Sen to stan umysłu i ciała, a ja chybanie znajduje się w żadnym z tych stanów. No i boję się. Boje ? No niemogę, kto to powiedział, chociaż
zaraz… tu naprawdę jest strasznie…
5
Słońcejuż dawno górowało na niebie i uporczywie przedzierało się przez szybę,w głąb pokoju artysty. Próby obudzenia go świetlistymi promieniamispełzały na niczym już od 3 godzin. Na szczęście, zaraz to też sięzmieniło… Blondyn chrząknął przekręcając się na bok. Poprawiłpoduszkę i ziewnął uchylają lekko powieki. Zaraz jednak zerwał się narówne nogi, wypadając z łóżka jak oparzony. Spojrzał zza okno, gdziesłońce było już strasznie wysoko. Skarcił się w myślach raz i drugi noi jeszcze trzeci, za to że zaspał. Poprzedniego wieczoru nie poszedłsię nawet umyć, tak więc nie czekając długo, poleciał do pokojuniebieskowłosej w pogniecionym płaszczu. Otworzył z impetem drzwi iprzystanął.
-Sasori?
Rozejrzał się po pokoju, gdzie nie było żywego ducha. Pomyślał, że albo się obudził, albo ktoś go przeniósł.
Skierował się do sypialni skorpiona. Nie czekając dłużej wszedł do środka.
-Sasori!
Czerwonowłosy, obrócił głowę w jego kierunku. Leżał na łóżku, przykryty kołdrą aż po samą szyję.
-Jak się czujesz?- Zapytał podniecony blondyn, siadając obok swojego mistrza.
-Całkiem nieźle.
Dei chciał położyć rękę na jego czole jednak została ona pochwycona już w powietrzu.
-Chciałem tylko…
-Wystarczy. Zobaczyłeś co ze mną, a teraz żegnam.
-No nie, bo ja chciałem Cię, znaczy…
-Źle mnie zrozumiałeś?
-…
-Wypad z tąd Deidara.- Warknął, okrywając się jeszcze szczelniej.
-Jesteś pewien?
-Nie potrzebuje cię tu.
Blondyn spojrzał z żalem na skorpiona.
-Chcę zostać.-Szepnął.
-Spierdalajz…- Nie skończył, gdyż na ustach poczuł wargi blondyna. Artystazaczął go całować, językiem badając jego podniebienie. Sprawił, że nakilka sekund zapanowała cisza. W końcu przestał.
-No i co ty wyprawiasz.
Nieodpowiedział mu, musnął jego szyję, w miejscu gdzie nie byłoopatrunków. Przejechał po niej językiem, słysząc jak czerwonowłosyzamruczał. Sasori wplótł palce w długie włosy artysty, odchylił głowępozwalając mu na te pieszczoty. Po chwili znowu zaczęli się całować.Skorpion ze względu na stan w jakim się znajdywał, musiał pozostaćbierny. Mimo to przyjemne ciepło wywołane bliskością blondyna, powolirozlewało się po jego ciele.
-Jestem zmęczony.-Rzekł odrywając się od słodkich ust Deidary.
-Przepraszam.
-Przyjdź wieczorem, może tym razem to ty będziesz seme.
Ijakkolwiek mogło mu się to nie podobać, wiedział że to jedyna opcja byjeszcze dziś pokochać się z blondynem. Swoją drogą może być całkiemciekawie. Niebieskooki uśmiechnął się lekko, kiwnął głową i opuściłpokój. Skorpion natomiast, udał się w objęcia morfeusza, zbierając siłyna później.
6
Dana uke? To prawda, że Sasori jestnie cierpliwy, ale żeby aż tak? Blondyn z wypiekami na twarzy popijałswoje ukochane kakako. Spojrzał na zegarek, który wskazywał równo 18.Czy to już wieczór? Uspokój się Deidara, daj mu jeszcze i sobie czas.Skarcił się za swoje myśli. Jednak zaraz przypomniał sobie smak ustdany i poczuł, że robi mu się gorąco. Wypił napój do dna i poszedł doswojego pokoju.
7
W końcu nadszedł „wieczór”, aDei zjawił się w pokoju swojego mistrza. Skorpion nadal leżał w łóżku,pewnie nawet z niego nie wychodził, zauważył blondyna i przywołał gogestem.
-Jak się czujesz?
-A jaka ma być odpowiedź?
-Nie no, jeśli źle to…
-To co ? Starczy mi sił, żebyś mnie rozdziewiczył.
Artystaw jednej chwili spłonął rumieńcem. A więc dana nigdy nie był uke? Zarazskarcił się za tę myśl, jak w ogóle mógł myśleć, że jego mistrz robiłto z kimś innym.
Pocałowali się, gorąco, namiętnie, jak kochankowie.Teraz jednak to Sasori dominował. Siedząc na łóżku objął w pasieDeidare i wdarł się w głąb jego ust. Zjechał wargami niżej, na jegoszyje. Polizał ją, pocałował, przygryzł w kilku miejscach. Słuchał, jakjego partner cicho oddycha. Sam nie czuł się zbyt dobrze, bolała gogłowa i gdzie nie gdzie żebra. Mimo iż Konan uleczyła połamane kości,uraz dawał o sobie znać. Starał się jednak o tym nie myśleć, i tak góręwzięło już pożądanie. Nie widział się z blondynem prawie miesiąc, ichociaż zawalił misję cieszył się, że już wrócił. Rozpinał płaszczchłopaka, odsłaniając jego nagi tors. Polizał sutki, przejechał dłońmipo mostku, brzuchu, doszedł do spodni. Zdawało mu się, że pamięta,jednak nie… w rzeczywistości skóra Deia była jeszcze bardziej miękkai ciepła. Ściągnął z niego spodnie, a właściwie jedynie mu w tympomógł. Sam miał na sobie tylko bandaże i bieliznę. Artysta nie był mudłużny. Zmysłowo wodził rękami po ciele czerwonowłosego, musiał jednakzadowoli się tylko skrawkami jego ciała gdzie nie było opatrunków.Zastanawiał się czy Sasori naprawdę dobrze się czuję. Poczuł, jak danaściąga z niego, ostatnią częśc garderoby, a za chwilę wydał z siebieciche jęknięcie. Czuł jak ręka na jego penisie porusza się w dół igórę. Całę podniecenie znalazło swoje miejsce w jednym konkretnympunkcie. Odchylił się do tyłu, pozwalając by wziętą jego męskość doust. Zacisnął zęby, czując te przyjemnie wilgotne usta partnera.
-Chyba jesteś gotowy, co?-Zapytał uśmiechając się.
Ibył. Teraz to on znajdywał się na górze. Ściągnął bokserki skorpiona ijeszcze na moment powrócił do jego ust. Zniżył swoją rękę, chcącprzygotować partnera. Sasori zazwyczaj tego nie robił i blondyn znałten ból. Powstrzymał go jednak.
-Przestań, dawaj już.- Ponaglił artystę.
Jakchciał tak miał, chłopak wszedł w niego jednym ruchem. Nie czekał, odrazu poruszał się w jego wnętrzu.Czerwonowłosy, chciał krzyknąć, mimoto wydał z siebie jedynie zduszony odgłos. Wygiął się do tyłu i wziąłgłęboki wdech. Deidara poczuł coś ciepłego i zauważył krew na pościeli.Może jeszcze kilka minut temu coś by to znaczyło, teraz jednak był zbytpodniecony. Wolną ręką złapał za penisa swojego uke i zaczął muobciągać. Szybko i intensywnie, zgodnie z ruchem swoich bioder.Spojrzał w jego czekoladowe oczy i poczuł w środku coś dziwnegoprzyśpieszył. Kochał swojego mistrza i nie liczyło się to, że czasemzachowywał się jak drań. Ten drań właśnie teraz tak zmysłowo pod nimwzdychał. Sasori, wydawał z siebie miarowe jęki w mniej więcej takichsamych odstępach czasu. Cholernie bolały go żebra, i przy każdympchnięciu blondyna je odczuwał. Głowa jednak huczała od podniecenia,które niebawem spłynęło po rękach artysty. Doszedł i to głośno, nieprzejmował się tym, że ktoś może go usłyszeć. Zaraz po nim szczytowałjego seme. Zalał jego wnętrze gorącą spermą, która zmieszała się zkrwią.
Wyszedł ze skorpiona i walnął się obok niego.
-Zaraz umrę.
-Nie gadaj nie było tak źle.-Fuknął blondyn.
-No właśnie…
Dei przykrył dane kołdrą, a sam poszedł się umyć. Teraz był pewien, że nic mu nie jest.
Hinata&Kurenai „Pierwszy kontakt”
1
Dwie kunoichi szły raźnym krokiem przez ulice swojej rodzinnej wioski. Słońce chyliło się ku zachodowi, a mimo to było niesamowicie parno. Tegoroczny Sierpień był wręcz nieznośny. Pogoda co prawda była słoneczna, ale przez swój ukrop nie pozwalała, normalnie przeprowadzać treningów, wieczorem zaś przychodziły burze. Wyglądało na to iż dzisiaj nie wydarzy się nic nowego. Ze wschodu nadciągały ciemne chmury, ptaki stał się jakby bardziej aktywne.
-Nie śpiesz się tak.- Odezwała się jouninka.
-Zaraz zacznie padać Kurenai-sensei.-Odparła białooka.
-To nic, burze przeczekasz u mnie. Jest bliżej.-Zaproponowała posyłając jej uśmiech.
-No tak, ale… mój ojciec, będzie się nie poko…-Zaczęła tłumaczyć lecz nauczycielka je przerwała.
-Jesteś już dorosła Hinata, zresztą wytłumaczę cię później.
-Skoro tak, to zgadzam się.
Kobieta uradowała się w myślach. Miała dzisiaj pewien plan co do swojej podopiecznej. Nie był może do końca moralny, jednak starała się nie myśleć o jakiś zbędnych ale.
2
Dom Kurenai rzeczywiście znajdywał się bliżej nich, aniżeli posiadłość Hyuuga. Czerwonooka odszukała w kieszeni klucze od domu, największym z nich przekręciła zamek. Nacisnęła klamke i pchnęła drzwi, przodem wpuszczając Hinate.
Znalazły się w niewielkim przytulnym pomieszczeniu. Przypominało to salon połączony z sypialnią i kuchnią. Na dworze znacznie się ściemniło tak więc było trzeba, zapalić kilka lamp.
-Siadaj.- Rzekła jouninka. Zaraz potem myśląc czy nie zabrzmiało to jak nakaz. Może było to i głupie, jednak rzadko przyjmowała gości, ponad to wiedziała, że dziewczyna jest bardzo, a tak naprawdę za bardzo wrażliwa.Obserwując, jak białooka rozsiada się na kanapie, sama udała się do kuchni przygotować kawę. W między czasie odpaliła papierosa. Paliła tylko w domu, inaczej gdyby Asuma się o tym dowiedział urządziłby awanturę, tak mimo iż sam jarał i to nałogowo, to zabrał się za opiekę nad zdrowiem czarnowłosej. Zaciągnęła się kilka razy. Nie śpieszyło się jej, cokolwiek miało się zaraz stać. Woda bulgotała już od pewnego czasu, tak więc wyrzuciła niedopałek do zlewu i wyłączyła gaz. Zalała dwa kubki kawy, jeden tylko do połowy, resztę zapełniła mlekiem i 3 łyżeczkami cukru.
Pomyślała, że napój który przyrządziła dla dziewczyny przypomina bardziej kakao, cóż gdyby wiedziała, że ją odwiedzi kupiłaby jakąś zbożówkę. Chwyciła za uszka naczyń i skierowała się z nimi do salonu.Jedno podała Hinacie. Szybko opróżniła prawię połowę, widocznie smakował jej ten niedorozwój.
ona sama swój odstawiła na ławę, w tym momencie zapragnęła czegoś innego niż picie kawy.
-Smakuje ci ?-Zapytała posiadaczkę Byakugan’a.
-Tak.- Odpowiedziała, czerwieniąc się. Zauważyła chyba to jak łapczywie przystąpiła do napoju.
Yuuhi zaśmiała się lekko widząc jej reakcję. Podeszła bliżej dziewczyny i zabrała kubek z jej ręki. Odstawiła go, obok swojego. Pochyliła się nad czarnowłosą i musnęła jej usta, jej gra się zaczęła. Przejechała po nich językiem, łapiąc swoją kochankę za bluzę.
-Sensei!- Krzyknęła. Odsunęła swoją głowę od nauczycielki wpatrując się ze wstydem w jej twarz.
-Zawsześ taka nieśmiała.- zaśmiała się, liżąc Hyuugę po szyi. -Nie możesz być do końca życia cnotliwa. -Dokończyła, zachodząc na jej obojczyki. W zasadzie nie wie czemu to robiła. Może dlatego iż irytowała ją to zacofanie swojej uczennicy, może to, że Asuma długo nie wracał z misji. Mogło na to wpłynąć wiele rzeczy, jednak to był chyba zwykły impuls. Taki który w jednej chwili popycha nas do rzeczy co najmniej nie grzecznych.
3
W tej chwili żałowałam, że nie wróciłam do domu. Nie wiem czemu, ale spojrzałam zza okno, było ciemno, jednak o burzy nic nie zwiastowało. Bałam się tego co stanie się za moment, bałam się swojej nauczycielki, która to właśnie rozpinała mi bluzkę.
-Proszę przestać!- Szarpnęłam się jednak na marne. Była ode mnie znacznie silniejsza. Poczułam, że robi mi się gorąco, strach zaczął rozlewać się po moim ciele. Nie chciałam tego, nie, na pewno nie i to z nią.Jej ręce szybko pozbyły się mojej bluzki, mimo iż próbowałam jej to w każdy sposób utrudnić. Podniosła głowę. Ponownie złączyła nasze usta, tym razem wchodząc w głąb moich swoim językiem. Poczułam jakbym zaraz miała się rozpłakać, jednak nic takiego się nie stało, jedynie w gardle czułam wielką gulę, a serce mało nie wyskoczyło mi z piersi. Osoba, którą uważałam za wzór właśnie ściągała mi stanik i po chwili już go na sobie nie miałam. Poczułam za to dwie dłonie na swoich piersiach. Ściskała je i masowała na zmianę, jednocześnie gorąco mnie całując.
4
Yuuhi pomyślała, że białooka ma miękką skórę, była po prostu tak przyjemna i delikatna. Pieściła piersi swojej kochanki, jednocześnie siedząc na jej kolanach by się jej nie wyrwała. Swoje usta umieściła teraz na sutkach Hyuugi, ssąc i liżąc je na zmianę. Po chwili takiej zabawy całkowicie stwardniały. Kurenai odebrała ten fakt jako przyzwolenie do dalszych posunięć. Obróciła ją w lewo i popchnęła na plecy, ułatwiając sobie sprawę. Językiem zjeżdżała niżej, przez mostek, pępek i podbrzusze dotarła do lini jej spodni. Rękami z łatwością rozpięła ich zapięcie i zsunęła je aż do kostek Hinaty. Dziewczyna pod nią wiła się i szarpała. Na pewno jeszcze coś krzyczała, jednak w tym momencie jouninka miała problem ze zrozumieniem jej słów. Z jedenj strony bała się swojego zachowania, bo przecież miała to być zwykła zabawa, zadanie które kiedyś sobie wymyśliła, tym czasem ona rozkoszowała się swoją uczennicą. Podziwiała jej ciało, ruchy i te wystraszone zachowanie. Podobało jej się to, że może dominować, nad tą słabą dziewczyną. Ściągnęła z jej ciała bieliznę, odsłaniając tym samym jej łono. Szarpnęła się, próbując skrzyżować nogi, jednak na próżno. Czerwonooka skutecznie trzymała jej kolana.
5
Zjechała głową niżej, ukrywając ją między moimi udami. Wyciągnęła język i poczęła nim wodzić po mojej muszelce, raz
po raz zasysając się na niej. Jęknęłam cicho czując to ciepłą i wilgotną pieszczotę. Wiedziałam, że nie powinnam i starałam się ze wszystkich sił odepchnąć od siebie kobietę. Niestety z rangą chunina nie mogłam się nawet równać z jouninami. Ona nie przestawała, wręcz przeciwnie robiła to z coraz większą pasją, dając mi tym samym powód do rumieńców. Boże jak ja się w tym momencie, czułam. Wstydziłam się okropnie, tej swojej nagości i bezradności, byłam zła, że zostaje tak potraktowana, ale najgorsze było to, że z upływem czasu robiło mi się coraz lepiej. Nie mogłam
już panować nad mięśniami, które same się rozluźniają i nie chcą mi już pomagać. Zawyłam w akcie bezradności, jednak zaraz potem znowu jęknęłam, czując jak wkłada język do środka. Poruszała nim szybko i intensywnie. Moje oddechy przestały być bez dźwięczne, a nabrały na barwie i słyszalności. Musiałam być cała czerwona, zamknęłam oczy karcąc
się za tak nie przyzwoite odgłosy. Nie mogłam już wytrzymać, a ona wciąż nie przestawała. Przyśpieszyła.
6
I w końcu doszła. Przeszło przez myśl Kurenai. W pewnym sensie była z siebie zadowolona. Pokazała białookiej co to przyjemność, no i sprawiła, że miała już za sobą pierwszy intymny kontakt. Wstała oblizując wargi. Sięgnęła po kubek po pijając letnią już kawę.
-Zostań jeśli chcesz.- Rzekła, kiedy dziewczyna zaczęła się szybko ubierać.
Nie odpowiedziała, skuliła się tylko jeszcze bardziej o ile to było możliwe.
Yuuhi, odchrząknęła. Zastanawiała się co zrobi dziewczyna.
Długo jednak nie pogłówkowała albowiem Hinata chwyciła swoją bluzę i wybiegła z domu.
Czerwnonooka miała tylko nadzieje, że nie będzie tego długo przeżywać. Odstawiła kubek na ławę.
Sakura&Sasuke „Bądź przy mnie bezpieczna”
Dzisiejsza balanga była inna niż wszystkie, może dlatego, że odbywała się w domu Uzumakiego,
a może ze względu na to iż (? tak ja ?) na niej byłem, no i w końcu chyba też dlatego co stało się później…
Skąd się tu taj wziąłem? To pytanie zadawałem sobie ja, jak i ludzie dookoła. Głośna muzyka, alkohol mimo, tego że nie wielu z nas było pełnoletnich, migające światła i te twarze… tak roześmiane, co chwile coś wykrzykujące chcąc przedrzeć się przez wszechobecny hałas, twarze młodych ludzi chcących choć trochę poodczuwać dzisiejszego wieczoru.
A ja… ja byłem tu z powodu blondyna. Znał mnie, jak i moje wszystkie maski, a mimo to zaproponował mi przyjście.
Zgodziłem się. Lubiłem go. Nie chciałem, żeby miał mnie za ostatniego dupka.
Niemniej Naruto zdziwił się widząc mnie w drzwiach, w zamian przesłałem mu coś w rodzaju uśmiechu. Zaraz to zaczął się
śmiać i gestem zagarnął mnie do środka. Usiedliśmy w jednym z narożników, przy którym znajdywało się już kilka osób.
Kiba, Shika, Temari, Hinata i Sakura… Przez moment spojrzenie moje i różowo włosej spotkało się. Po raz pierwszy zwróciłem na nią swoją uwagę, może dlatego, że nie skakała w okół mnie jak zawsze. Patrzyła tak tylko z szeroko otwartymi oczami. Nie wiem czy robiła to tak intensywnie czy tylko mi się zdawało, pamiętam, że pierwszy odwróciłem wzrok.
Ci którzy nie byli jeszcze mocno wstawieni, rzucili mi krótkie cześć, w sumie usłyszałem je około 2 razy…
W tych 2 osobach nie było Haruno… pijana jednak też nie była. Stół założony był różnymi rodzajami chipsów, ciastek, napoi i browarów. Pod stołem stało kilka zamkniętych jeszcze półlitrówek. Odrazu przeszło mi przez myśl, że jeśli to wszystko zamierza wypić jeden stolik, to nikt z nich nie wyjdzie z tąd o własnych siłach.
-Częstuj się!- Krzyknął blondyn, usadawiając się na swoim miejscu. Sięgnął na środek stołu po otwartą butelkę sake, i rozlał każdemu po nowej kolejce. Opróżniłem zawartość swojego kieliszka, jednocześnie prosząc o to aby więcej mi nie polewał. Nie miałem ochoty narąbać się na tej imprezie.
Rozsiadłem się wygodniej obserwując ludzi bawiących się dookoła.
-Idziemy tańczyć!-Zaproponował Kiba.
-No!-Poparł go Uzumaki, łapiąc Hinatę za rękę. Biało oka natychmiast się zarumieniła, jednak chętnie poszła z chłopakiem. Reszta żwawo ruszyła za nimi. Oprócz mnie. Aż takiego glupka nie będę z siebie robił.Spojrzałem na zegarek, 10.40, minęło pół godziny od kąd się tu zjawiłem. Zostanę jeszcze ze 2 godzinki i zwinę się.
Z nudów sięgnąłem po piwo w puszce. Pociągnąłem za zawleczkę, a chwile później delektowałem się jego zimnem i goryczą. Po 15 minutach, do stolika wróciła Haruno, wraz z nią była Ino. Dziewczyny rozmawiały o czymś zawzięcie. Wyglądało to tak, jakby różowo włosa próbowała coś uświadomić koleżance. Ta natomiast była ostro wstawiona, nie chciała jej słuchać i w chwile później odeszła, zabierając ze stołu nieskończonego drinka.
Sakura wzdychnęła ze zrezygnowaniem i oparła się o kanapę. Obserwowałem ją, jej ruchy. Chwyciła za pusty kieliszek i napełniła go, opróżniając tym samym butelkę. Odstawiła ją pod stół, a przy okazji wyciągneła kolejną. Spojrzała na mnie i gestem zaproponowała mi alkohol. Pokręciłem przecząco głową. Ona natomiast opróżniła szkło i również odeszła od stolika.
To dziwne, ale denerwowała mnie jej obojętność na mnie, może dlatego, że przez to ja zacząłem jej się przyglądać, dedukować jej zachowanie. Nie wiem ile tak przesiedziałem, wypiłem jeszcze jedno piwo, do stołu to raz wracali to zaraz odchodzili. W końcu powróciła cała początkowa ekipa. Naruto śmiał się i żywo gestykulował rozmawiając z Inuzuką, Hinata zabrała się za pałaszowanie chipsów, Shikamaru całował się z Temari, a Sakura z zamkniętymi oczami leżała na oparciu narożnika.
-Jak tam się bawisz Sasuke?- Zapytał gospodarz.
-Całkiem nieźle.- Odparłem, ostentacyjnie ziewając.
-Większość będzie spać u mnie a ty?
-Dam sobie radę, zaraz wracam o domu.
-W takim razie poczekaj jeszcze z pół godziny, impreza nie długo będzie się kończyć, poukładam ludzi i odprowadzę cię chociaż do drzwi.-Zaproponował, a ja nie protestowałem.
Spojrzałem na zegarek była 3.15, trochę nie dowierzałem, ale cóż… szybko zleciało.
Lisek wstał wraz z resztą gości kierując się na piętro. Po chwili zszedł z Temari, Shikamaru i Sakurą.
W drzwiach pożegnał wspierających się na sobie zakochanych, jak i jeszcze 2 inne osoby. Zauważyłem, że gorąco próbuje wytłumaczyć coś zielonookiej. W domu tańczyło jeszcze około 5 osób, jednka muzyka stała się widocznie coraz powolniejsza. Po 5 minutach do stołu wrócił Naruto.
-Mam do ciebie prośbę.- Zaczął niepewnie. – Sakura-chan upiera się, żeby iść jednak do domu, no a wiesz, ona ledwo chodzi i…
-Nie proś mnie o to.-Przerwałem mu. Chciałem już wracać, i tak wytrzymałem tu do samego końca.
-Byłbym spokojniejszy… zrób to dla mnie, chociaż kawałek…-Poprosił, opierając się o brzeg stołu.
-Kawałek.-Rzuciłem i ruszyłem ku drzwiom.
Od razu się ucieszył i podbiegł nas pożegnać.
Westchnąłem cicho i ruszyłem bez słowa w mrok nocy. Różowa włosa szła obok mnie, dość wolnym i niepewnym krokiem.
-Co na to twoi starsi?- Zapytałem, w myślach karcąc się za zaczęcie rozmowy.
Odpowiedź dostałem dopiero po chwili.
-Nie ma ich w domu.-Rzekła po czym zachwiała się, tak że musiałem ją podtrzymać, aby nie upadła.
-Daleko jeszcze?-Ponownie spytałem, ruszając z nią do przodu.
-Nie bardzo.
Trzymałem ją za rękę, a raczej za łokieć. Musiało to dość śmiesznie wyglądać, jednak ja nie mogłem zdobyć się na nic więcej. Czułem jej głęboki oddech i zapach perfum, które nałożyła na siebie wychodząc dziś wieczorem. Jak dla mnie wyglądała bardziej na zmęczoną niż pijaną. Poczułem na twarzy chłodny powiew i musiałem stwierdzić, że ten całkiem przypadkowy „spacer” jest dość przyjemny. Często wychodziłem sam, nocą, nikt do mnie nie mówił, a i ja nie musiałem odpowiadać. Teraz było podobnie… Bo to nie tak, że Sakura była głupią dziewczyą, była raczej zbyt nadgorliwa i gadatliwa, ale może to właśnie tak jest, że gdy kogoś (? lubisz ?), szukasz z nim jak najwięcej kontaktu. I właśnie tego wieczora, gdy już to sobie uświadomiłem, to ja jej szukałem. Szukałem jej spojrzenia, czekałem na zainteresowanie. W końcu stanęliśmy.
-To tutaj ?- Spytałem trochę głupio.
Kiwnęła potakująco głową. Chciałem odejść, ale złapała mnie za rękaw.
-Wejdź na chwilę.- Poprosiła, jednak nie spojrzała na mnie. Może to i lepiej, bo gdyby tak chyba bym odmówił.
Razem weszliśmy przez drewniane drzwi, potem po schodach udaliśmy się na górę, do jej pokoju.
Nie wiedziałem czemu to robię, dlatego, że mnie prosiła ? nie miałem nic innego do roboty ? Każda wymówka była dobra, jednak ja w tej chwili nie chciałem szukać żadnej, nie chciałem się usprawiedliwiać, przecież nie musiałem.
Usiadła na łóżku i spojrzała na mnie. Przesłała mi delikatny uśmiech, taki ciepły, zwykły.
-Zostaniesz ze mną ?- Spytała po chwili. Miała jakiś inny niż zawsze głos. Mimo iż była to prośba, dała mi wybór.
-Czemu?- Odpowiedziałem jej pytaniem. Wahałem się co do odpowiedzi. Zostać ? Pokazać jej jak bardzo mi zależy.
Odejść? Kolejny raz zranić ją i siebie.
-Bo przy tobie czuję się bezpieczna.- Odparła. Nie miała problemu z wyrażaniem swoich uczuć. Zupełnie odwrotnie niż czarno włosy.
Bezpieczna? Przy nim ? Przecież nigdy nie oferował jej pomocy, wsparcia, ani czegko kolwiek. Za to często ją ranił, odtrącał i poniżał. Czy to możliwe, aby miłość mogła tyle znieść i na przekór wszystkiemu upierać się przy jednym, przy tej osobie ? Czy to przypadkiem nie jest zwykła naiwność ?
Nie dała mi czasu na reakcje, wstała i musnęła moje usta swoimi, przejechała po nich językiem.
Rozwarłem wargi by mogła pogłębić pocałunek, zauważyłem jednak że się zawahała. Nie tracąc czasu objąłem ją w pasie i sam zająłem się penetrowaniem jej ust. Delikatnie oddawała pocałunki, czułem jak rękami wodzi po moich ramiona i torsie. Powoli posadziłem ją z powrotem na łóżku. Ustami zjechałem na jej szyje i odkryte ramiona. Czułem jak odchyla
głowę, dając mi więcej przestrzeni. Dłońmi odnalazłem zapięcie od jej sukienki, rozpiąłem ją i zsunąłem przez jej uda,łydki, kostki, aż do ziemi. Gdy została w same bieliźnie popchnąłem ją na plecy. Spojrzałem w jej zielone oczy. Zawsze zachwycała mnie ich głębia i otwartość. Zauważyłem, że szybciej oddycha, i wtedy mnie pocałowała.
Teraz jednak robiła to szybciej, zachłanniej. Naraz rozpinała moją koszule i spodnie.
-Spokojnie.- Szepnąłem, a ona się zarumieniła. Tak pięknie. I był to wspaniały obraz. Jej włosy rozsypane na białej pościeli i ramionach, duże zielone oczy, i te różowe policzki. Pomogłem jej zrzucić z siebie ubranie, zostałem już w samej bieliźnie i zabrałem się za jej ciepłe ciałko. Rozpiołem biały stanik, zsunąłem z niej majtki tego samego koloru. Nachyliłem się by polizać jej sutki, pomagałem sobie dłońmi. Usłyszałem jak nabiera powietrza w płuca. Moje
usta na powrót powróciły do jej. Drażniła mnie gorącym oddechem i samą bliskością. Moję dłonie zjechały, teraz przez mostek i brzuch, aż dotarły do ud zielono okiej. Pieściłem je okrężnymi ruchami, jednak nie zbliżałem się do jej łona.
Po chwili poczułem ręce dziewczyny na swoich biodrach. O ile mi się nie śpieszyło, ona choć wystraszona parła do przodu.
Przesunąłem jedną z jej dłoni na swoją męskość, pozwalałem jej robić to przez materiał. Polizała mnie po szyi, potem po uchu, przygryzła je, owiewała oddechem. Było mi dobrze, a podnieceni rosło z każdą chwilą.
W końcu zabrała swoje ręce i popchnęła mnie na plecy. Ściągnęła moją ostatnią, dolną część garderoby i zaczęła mi obciągać.
Jęknąłem czując jej wilgotne usta na swoim penisie. Prawdę mówiąc był już twardy więc nie miała dużo roboty, pozwoliłem jej jednak jeszcze przez chwilę kontynuować. Po chwili złapałem ją za ramiona i położyłem na plecach. Rozsunąłem jej kolana i szybkim ruchem znalazłem się w jej wnętrzu. Krzyk, który z siebie wydała zagłuszyła wpijając się w moją szyję.
Poruszałem się w niej, trzymając ją za biodra. Jeszcze przez chwilę zaciskała nerwowo palce na moich ramionach, jednak zaraz uścisk ten zelżał. Przyśpieszyłem więc, obserwując jak cudownie rozchyla usta, a nabieranie przez nie powietrza niesie ze sobą co raz to głośniejsze jęki. W przeciwieństwie do mnie miała zamknięte oczy. Głowę odchyliła do tyłu. Moje ręcę ponownie odnalazły jej piersi i poczeły na zmianę je to ściskać to masować. Jej klatka piersiowa unosiła się nie równomiernie, rękami chwyciła się mojej szyji i pocałowała mnie.
Oderwała się na chwilę by zaczerpnąć powietrza i znów złączyła nasze usta. Poruszałem się w niej intensywnie, czując jak któreś z nas zaraz dojdzie. Pierwsza była Sakura, wygieła się jęcząc przy tym słodko, a zaraz potem poczułem skurcze jej pochwy na swoim penisie. Doszedłem zaraz po niej, zalewając jej wnętrze gorącą spermą.
Spojrzałem na nią, oddychała ciężko, jednak patrzyła na mnie, uśmiechnęła sie i pocałowała mnie.
Było to trochę tak jakby uśmiechała się do ściany, przecież ani razu tego nie odwzajemniłem, nie umiałem tak szczerze tego zrobić.
-Bez względu na to co mówisz, czy na to czego nie mówisz, wiem jak bardzo czujesz.-Wyszeptała, rozłączając nasze usta.
Byłem jej za to wdzięczny, że to rozumiała. Przykryłem nasze ciała kołdrą czekając aż zaśnie.
**********************************
Otworzyłam oczy, rozglądając się za Sasuke. Na dworze powoli jaśniało. Nigdzie go jednak nie było.
Spojrzałam w kierunku okna i on tam stał.
-Chciałbym, żebyś zawsze mogła być przy mnie bezpieczna.-Powiedział, po czym wyskoczył przez otwarte okno.
Różowo włosa nie zdążyła nic odpowiedzieć. Ponownie położyła się na łóżku i po chwili uśmiechnęła się, ciekawe czy była to obietnica.
Ostatnie drzwi… ( Pein&Hinata )
Młoda kunoichi z wioski liścia stała pod jedną ze ścian ciemnego pokoju. Dotykała jej rękami, sprawdzając jej strukturę, wytężała słuch by usłyszeć jakikolwiek odgłos dochodzący od zewnątrz. Wszystko na nic, jedyną rzeczą na której teraz mogła polegać był dziedziczny byakugan. Niestety i nim mogła widzieć jedynie przez drzwi. A jak obliczyła przez ponad 2 godziny nie zauważyła żadnego ruchu chakry. Od wczoraj znajdowała się w siedzibie Akatsuki, tylko ona z całej drużyny nie miała ochoty na misję zwiadowcze dotyczące brzasku i tylko ona z całej grupy została schwytana. Miała nadzieje, że shinobi z wioski liścia jej szukają. Rękami dotykała swojego ubrania przeszukując je w nadziei na znalezienie jakiejś broni. Niestety wszystko zabrali jej poprzedniego wieczoru, shurikeny, kunaie, wybuchowe notki,
linki…
Po 15 minutach, gdy była już na skraju wyczerpania z powodu ciągłego korzystania z limitu krwi, zauważyła duże skupienie chakry około 5 metrów przed drzwiami. Podbiegła szybko do nich i stając z boku zaczęła oczekiwać na napastnika. Miała tylko jedną szanse. Atakować nie było nawet sensu, ale zawsze mogła uciec. Po chwili drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Hinata wykorzystując moment, przemknęła tyłem i znajdując się na korytarzu poczęła z całych sił biec na przód. Nie oglądając się za siebie, otwierała kolejno wszystkie drzwi i rozpędzona wpadała do coraz to dziwniejszych pomieszczeń. Pchnęła kolejne i… nic, były zamknięte, następne znajdowały się
po je lewej stronie. Ogarnęła się i wbiegła przez nie do….. „jadalni” ?! Nie zdążyła się zorientować, gdyż została pochwycona od tyłu przez członka akatsuki, Hidana.
-Dokąd to się tak biegnie? Nikt cię nie uczył, że się puka ?- Zaśmiał się trzymając dziewczynę w stalowym uścisku. Serce Hinaty biło teraz w nie opanowanym tempie. Jedyne co mogła teraz z siebie wydać, to zduszone jęki i piski.Zaraz też
drzwi do pomieszczenia ponownie się otworzyły. Wszedł przez nie Lider brzasku. Nie mogła w to uwierzyć, że znalazł się tu tak szybko. Myślała, że zostawiła go daleko w tyle.
-Zostaw nas samych.- Rzucił do kosiarza.
Ten nie zwlekają puścił o co tak mocno trzymał i wyszedł. Kunoichi zachwiała się lekko na nogach, jednak zdołała utrzymać równowage. Wyprostowała się i zrobiła kilka kroków w tył. Wiedziała, że teraz nici z ucieczki.
-Nie powinnaś była uciekać.- Powiedział oschle podchodząc do dziewczyny.
-Teraz jestem zły.- Szepnął nachyliwszy się ku niej.
Hinata zrozumiała co to znaczy, jednak za nim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła zaciskające się palce na jej szyi. Rudowłosy, uniósł dziewczynę jakby była laką i rzucił na stół, znajdujący się za nią.Chciała się podnieść, jednak nie dała rady, gdyż Pein stanął nad nią i zaczął ściągacz niej ubrania.Lewą ręką trzymał jej gardło, natomiast prawą zrywał jej bluzkę, kawałek po kawałku, strzęp po strzępie.
Hinata próbowała skupić choć trochę siły by się jeszcze uwolnić, lecz nic nie mogła poradzić. Jego silne ręce nie ulegały jej, pomimo tych wszystkich lat, przez które trenowała. Zauważyła, że nie ma co się równać z jego poziomem. Z tego samego powodu nie chciała też podejmować się tej misji, wiedziała, że gdy ich znajdą nie poradzą sobie. Kiedy cała górna część garderoby dziewczyny została zniszczona a światu zostały ukazane dwie duże piersi i mleczno biała skóra, mężczyzna począł robić to samo z jej dolnym ubraniem. Związku z tym, po minucie, czarnowłosa, leżała na stole zupełnie naga. Szybki oddech, unosił gwałtownie jej piersi, wywołując miłe podniecenie u jej oprawcy. Zupełnie się nie krępując, jedną ręką zaczął ściskać jej cycki. Robił to mocno i intensywnie. Schylił się na tyle, by mógł polizać jej różowe sutki. Które całkowicie zesztywniały. Po chwili tą samą ręką zjechał niżej.
Przez brzuch dotarł do jej łona. Siłą rozłożył jej nogi i zaczął masować to co znajdowało się między nimi.
Hinata zdając sobie sprawę w jakim położeniu się znajduje zaczęła płakać. Nic nie mogła na to poradzić, czuła że jest słaba i nie poradzi sobie. Pein, zabierając rękę z krocza dziewczyny, wykorzystał ją do opuszczenia swoich spodni. Chwycił się za przyrodzenie, a następnie zaczął je masować, pomagają sobie tym samym stwardnieć. Gdy osiągnął to co chiał, złapał ją za kolana i przyciągnął na skraj stołu, po czym wszedł w nią brutalnie. Czarnowłosa próbowała rękami odepchnąć
go od siebie, przez łzy błagała by ją zostawił. On jednak nic sobie z tego sie robił, przytrzymał ją za nadgarstki i począł się w niej poruszać. Ciasna dziurka dziewczyny widocznie mu się spodobała, gdyż robił to z pasją i zaangażowaniem, oczywiście jeśli można tak opisać gwałt młodej kunoichi. Kiedy ta
przestała się już szarpać, a siły starczyło jej już tylko na łzy, Pein złapał ją za biodra i przyśpieszył ruchy. Zaczął też wydawać z siebie ciche jęki. Po jeszcze kilku minutach, których biało oka już nie liczyła doszedł w jej wnętrzu. Po całym zajściu wyszedł z niej i ubrał się. Spojrzał na obolałą
dziewczynę, przeciągnął ręką po jej brzuchu, obchodząc dookoła stół. W końcu zatrzymał się przy jej twarzy. Nachylił się by ją pocałować, polizał jej słone od łez usta. Nie opierała się już i nie szamotała.
Jej oczy były mocno zaciśnięte, nie chcąc patrzeć na całe te wydarzenie.
-Za tobą znajdują się drzwi… dalej korytarz…- Mówił między pocałunkami. -Na jego końcu, kolejne drzwi… już ostatnie, za nimi jest las. Zrobisz co zechcesz.
Gdy skończył, wyprostował się i znowu spojrzał na ciało dziewczyny. Ściągnął swój płaszcz i położył go na jej biodrach.
-Przecież nie muszę cię zabijać ? – Powiedział, a raczej spytał, po czym opuścił pomieszczenie.
Sasuke&Karin
Czarnowłosa dziewczyna siedziała nad brzegiem jeziora, obserwując budzące się przy nim do życia
nocne zwierzęta. Zwierzęta jeśli nazwać tak te wszystkie owady, których było naprawdę wiele, tak
samo jak i ptaki. Na wodę wychodziły długonogie nartniki, w powietrzu pełno było ich kuzynów
komarów, a pod drzewami fruwały nocne motyle. Co jakiś czas dało się także ujrzeć przelatującego
nietoperza… Karin jak na wspaniałą tropicielkę wyczuwała wszystkie te drobne stworzonka, tak samo
jak wyczuwała jego obecność. Wiedziała, że zbliża się do miejsca, w którym siedzi i tak samo on
wiedział, że dziewczyna się go spodziewa. Kiedy jest się shinobi na tak zaawansowanym poziomie
można odczytać czyjeś myśli i zamiary.
Dowódca Hebi usiadł, koło kunoichi skupiając swój wzrok na przybrzeżnej trawie.
-Miły wieczór, a w zasadzie noc, prawda Sasuke? – Zapytała spoglądając na bruneta.
-Prawda, jest taki, przyjemnie chłodny…- Stwierdził, patrząc jej w oczy.
Ciszę, w której się teraz znajdywali przerwał plusk, dochodzący ze środka jeziora. Jakaś ryba
wyskoczyła, łapiąc z powietrza komara, który opuścił się zbyt nisko tafli. Czarnowłosa mimowolnie
odwróciła wzrok ku temu zdarzeniu. Czuła już moment, w którym ryba szykowała się do wyskoku.
Gdyby tak mogła ostrzec tego owada…
W chwili, kiedy ona wpatrywała się w wodę, chłopak dotknął jej policzka, sprowadzając ją tym samym
na ziemie. Ich spojrzenia na powrót się spotykały. Dziwnie się czuła kiedy tak na nią patrzył, miała
wrażenie, że widzi ją na wskroś, a tym samym zna jej myśli i pragnienia. Tym bardziej nie mogła tu z
nim dłużej siedzieć. Sasuke nie mógł się dowiedzieć co do niego czuje. Wyśmiał by ją za posiadanie takich uczuć, za posiadanie jakichkolwiek uczuć…
Odwróciła głowę, ale teraz ręka chłopaka, powędrowała na jej szyję.
-Sasuke, nie…- Powiedziała, ale sama uznała, że był to beznadziejny protest.
Przełknęła ślinę i zdobyła się by znów na niego spojrzeć. Z drugiej strony jeśli już to się dzieje, to niech stanie się to do końca.
Zbliżyła swoją twarz do jego, by móc go pocałować. Kilka prób smakowania jego ust, by zaraz po tym posunąć się dalej. Do tej przyjemnej zabawy dodała także język, który teraz śmiało błądził w jego ustach. Czuła, że daje jej przewagę, ale nie wiedziała dlaczego. Czemu pozwala jej dominować,
panować nad pocałunkiem i sytuacją. Pochyliła się nad nim, także brunet leżał plecami na ziemi.
Nie przerywając pocałunku, rękami poczęła rozchylać poły jego koszuli. On natomiast nie robił nic, oprócz delikatnego gładzenia jej włosów i karku.
-Czemu mi na to pozwalasz?- Spytała, czując jak sama uznaje swoje posunięcie za błąd.
-Bo uważam, że twoje uczucia są szczere i prawdziwe.- Odpowiedział podnosząc się.
-Wiem też nie robisz niczego na siłę i za to Cię cenie… nie narzucasz się. – Dokończył, ponownie łącząc ich w pocałunku.
Prawą ręką rozpinał guziki, jej bluzki, lewą zaś gładził jej dekolt, mostek, ramiona. Po chwili biały materiał zsunął się z jej ramion, opadając na trawę.
-Ja też dziękuje Ci za szczerość- Odparła, siadając na czarnowłosym.
Zdjęła okulary, odrzucając je w bok i pomogła Sasuke w zdjęciu swojej spódnicy. Tym samym została w samej bieliźnie. Uchiha rękami błądził po jej pośladkach i plecach, natomiast szyje „nawiedzał” swoim językiem. Pozwalał jej całować swój tors i bawić się sutkami. Czuł jak schodziła niżej, aż do linii spodni zostawiając po sobie wilgotne ślady, dające się wyczuć przy lekkich powiewach wiatru.
Stanowczym ruchem, zdjęła z niego spodnie i bieliznę, tak by nic im nie przeszkadzało.
Prawą dłonią ujęła jego przyrodzenie powodując większy i szybszy napływ krwi w tym miejscu.
Czarnowłosy westchnął wiedząc na co się zanosi. Karin stanowczym ruchem mu obciągała, z czasem przyśpieszając. Zaraz też wzięła go do ust, mocno ssając. Chłopak jedną ręką trzymał ją za włosy nadając, temu własny rytm. Kiedy poczuła, że jest już wystarczająco twardy, wyprostowała się i lekko
się uśmiechając, rozpięła stanik odrzucając go w bok. Zanim jeszcze Sasuke wstał, zdarzyła zdjąć, dolną część pozostałej garderoby. Usiadł za nią, i począł rękami ściska i masować jej piersi. Robił to powoli, raz po raz unosząc je w góre, co jakiś czas zachaczał także o sutki. Językiem zataczał kółeczka na jej uchu, drażniąc je przy tym gorącym oddechem. Gdy jego prawa ręka dalej zajmowała
się piersiami Karin. Lewa zdążyła znaleźć się już między jej udami. Dwoma palcami zaczął masować czuły punkcik na jej muszelce, wywołując ciche mruczenie dziewczyny. Zataczał nimi okrąg, delikatnie uciskając wrażliwe miejsce. Kiedy zrobiła się wilgotna, te same dwa palce powędrowały w głąb jej szparki. Czarnowłosa wygięła się mimo woli, czując ciało obce w swoim wnętrzu. Mruczała teraz i wzdychała na zmianę, obdarowywana pieszczotami przez Sasuke. Kiedy ten uznał, że jego palce zrobiły już wystarczająco dużo, wyciągnął je i pochylił kunoichi do przodu. Łapiąc ją za biodra wszedł szybko w jej ciepłą i wilgotną szparkę. Będąc już w środku, ręce przesunął na biodra dziewczyny i
zaczął się w niej poruszać. Szybko znalazł odpowiedni rytm, dzięki temu, że czarnowłosa całkowicie mu się poddała. Pośród tej ciemnej nocy dało się słyszeć, jedynie ich głębokie wdechy i jęki, które nasilały się z każdą minutą. Karin klęczała, opierając się na dłoniach, czuła, że zaraz dojdzie, i chciała
jak najszybciej to osiągnąć, jednak miała tą świadomość, że Sasuke będzie chciał skończyć sprawę na zewnątrz. I tak też było, tyle że najpierw pozwolił szczytować czarnowłosej. Sam pozwolił by to ona dokończyła sprawę. Wzięła jego członka do buzi i mocno zabrała się do pracy. Chciała mu się tym
samym odwdzięczyć. Nie musiała długo czekać by i czarnowłosy doszedł. Wytrysnął w jej ustach, oznajmując ten fakt przeciągłym jękiem. Karin połknęła wszystko, mimo nie przyjemnego smaku.
Uśmiechnięta spojrzała na Uchihe, leżał głęboko oddychając. Położyła się obok niego, przykrywając ich oboje porozrzucanymi wcześniej ubraniami. Nie wiedziała czy przytulać się do czarnowłosego, czy może nawet odejść, jednak z chwili gdy objął ją w pasie postanowiła zostać.
Sasuke&Naruto „Powrót”
Nie głośny, ale stanowczy odgłos pukania do drzwi, rozniósł się po domu Naruto.
Blondyn, nie zastanawiając się długo i jak zwykle radośnie podszedł do wejścia.
-Już!- odkrzyknął zmierzając w jego stronę.
Lekko przekręcił zamek i pociągnął za klamkę. W jednej chwili jego uśmiech, przekształcił się w
grymas zaskoczenia i ździwienia.
-Sasu…- Wybąkał, jednak zaraz mu przerwano.
-Naruto posłuchaj.- Kruczowłosy, rzucił dość głośnym i nerwowym szeptem. Jednocześnie przeszedł
próg, zamykając za sobą drzwi.
-Sam nie wiem, dlaczego tu wróciłem, tak masz prawo być ździwiony czy zły, ale posłuchaj. Wiem, że nie mogę już dłużej bez Ciebie wytrzymać, to się stało chore, ja, ja nie mogę normalnie trenować, czy
nawet spać, Naruto potrzebuje Cię.- Skończył, swoją przemowę, cały się trzęsąc, było jednak widać, że wie czego chcę.
-Sasuke… Czy ja jestem zły? Ja jestem wściekły, nie rozumiem jak możesz zjawiać się tu po tylu latach i rzucać takimi tekstami. W twoich ustach, to nawet nie brzmi poważnie…- Blondyn, wymawiał te wszystkie słowa, spokojnie, przynajmniej starał się, wzrok miał tępo skierowany na podłoge. Bał sie spojrzeć w te czarne oczy, oczy swojego przyjaciela, którego nie widział tyle czasu.Uchiha podszedł kilka kroków w stronę lisa, z wyciągniętą ręką. Jednak blondyn automatycznie ją złapał i ściągnął na dół.
-Wybacz, ale zdaje mi się, że za długo na Ciebie czekałem.
-Bakaa, nie mów tak!- Czarnowłosy niemal krzyknął, łapiąc chłopaka za ramiona.
-Mogę mówić jak mi się podoba!- Rzucił, ale po tych słowach został uciszony.
Sasuke, przyciągnął go do siebie i złączył ich usta. Zaczął całować blondyna, delikatnie, ale tylko
dlatego, że się hamował. Miał już dosyć tęsknoty, i chciał jak najszybciej mu to udowodnić.
Naruto co prawda nie spodziewał się tego, ale od razu zareagował. Odepchnął od siebie Uchihe i sam też postąpił kilka kroków do tyłu, zwiekszając tym samym dystans między nimi.
-Jesteś żałosny.- Warknął blondyn.
-To przez Ciebie, przez to że Cię kocham.- Rzucił, próbując ponownie zmniejszyć odległość między nimi.
-Co ty możesz wiedzieć o miłości! Przestań już rzucać słowa na wiatr!
-Naruto! Czy kiedykolwiek to zrobiłem, czy kiedykolwiek Cię okłamałem?- Spytał.
Blondyn zamilkł na chwile, wyraźnie szukając nowych argumentów. Spuścił wzrok i opierając się
plecami o ścianę, zjechał poniżej na podłogę.
-Sasuke…czemu ty, czemu dopiero teraz?- Rozpoczął ponownie, tym razem spokojnie.
Czarno włosy podszedł w jego stronę i uklęknął obok lisa.
-Bo, jestem głupi, a do tego próżny i cyniczny, wybacz mi.- Szepnął łapiąc chłopaka z podbródek. Ponownie zaczęli się całować, i tym razem Naruto oddał pocałunek. To, że tak naskoczył na Uchihe, było potrzebą sytuacji, nie kierował się wtedy sercem a rozumem. Serce ponownie mogłoby go zwieść i
samo się okaleczyć. Ale teraz, kiedy czuł jego ciepło, kiedy oddychał jego powietrzem, a sprawny język gładził jego podniebienie, poddał się. Poddał się ich wspólnej miłości. Blondyn wstał ciągnąc, ze sobą Sasuke i nie przerywając pocałunku. Skierował ich oboje na łóżko, a kiedy tam dotarli pochylił się nad czarnowłosym. Oboje byli spragnieni dotyku i każdy z nich pragnął więcej.
-Chcesz to zrobić? -Spytał lisek, przerywając pocałunek.
-Jeszcze się pytasz?- Rzucił Uchiha, przewracając blondyna na plecy. Ponownie powrócił do jego ust, ale tym razem pocałunkami zjechał na jego szyje i obojczyki. Jedną rękę włożył pod koszule
Uzumakiego, a drugą odpinał jej guziki. Naruto jęknął czując na sobie przyjemnie, chłodne dłonie kochanka, które to zaraz poczęły się bawić jego sutkami. Po jakże długiej chwili obaj byli już bez górnej
części garderoby. Teraz czarnowłosy zjechał ustami na tors blondyna, zostawiając tam mokrę ślady, przyjemnie było czuć ciepło drugiej osoby. Sam nie wiedział czemu nie dopuszczał do siebie tej myśli, że mógł by kogoś pokochać, szczególnie Uzumakiego. A teraz? Teraz życie bez blondyna wydawało mu się puste i bez sensowne. Usta Sasuke były coraz niżej, a kiedy dotarł nimi do zapięcia od spodni lisa, szybko się ich pozbył. Naruto jęknął, kiedy to dłonie czarnowłosego, niechcący dotknęły jego
męskości przez materiał bokserek. Sas uśmiechnął się tylko przez to i powrócił do ust blondyna. Wplutł swoje jasne dłonie w jego blond, niemal żółte włosy, nadal go całując. Uchiha zaczął poruszać swoimi
biodrami, drażniąc tym samy, przyrodzenie swojego kochanka. Naruto jęknął, czując tą zadziorną pieszczotę. Nie chcąc dłużej czekać przewrócił czarnowłosego na łóżko, pozbywając się też jego bielizny. Układając się między nogami Saska, wziął do ręki jego męskość i zaczął mu obciągać. Poruszał dłonią w górę i w dół, a kiedy jego członek stał się naprawdę twardy, wziął do buzi jego główkę. Czarnowłosy jęknął cicho, czują jak jego penis raz po raz chowa się w gorących i wilgotnych
ustach liska. Kiedy po czuł, że jest już blisko, pchnął na łóżko blondyna, jednocześnie obracając go do siebie tyłem. Ściągnął z niego bieliznę i nie przygotowując go, szybko w niego wszedł. Naruto, krzyknął z bólu, ale zaraz też zaczął przyjemnie mruczeć gdy poczuł na swoim penisie dłonie Sasuke. Poruszał nimi szybko, co jakiś czas odchylając napletek blondyna, jednocześnie nie przestawając się w nim poruszać. W całym pokoju było słychać i ciężkie oddechy i co jakiś czas głośne jęknięcia. Pierwszy doszedł Naruto, spuszczając się na ręcę czarnowłosego, który to zaraz też szczytował doprowadzając do orgazmu także Naruto. Wybuchnął w jego wnętrzu, zaraz potem wychodząc. Oboje opadli obok siebie, ciężko dysząc z ogromnego spełnienia, jak i zmęczenia.
-Sasuke, obiecaj mi że już nie odejdziesz… chociaż dlatego, abyśmy mogli robić to codziennie.-
Wydyszał lisek, patrzą w sufit.
-Obiecuje.- Odpowiedział czarnowłosy, przykrywając ich kołdrą.
Na prawde nie odejdę…. Naruto……
„Sami” (Ino&Kakashi)
Z pokoju Sakury słychać było głośny śmiech. Kakashi szybkim krokiem szedł chcąc porozmawiać z różowowłosą o treningu. Zapukał, drzwi odziwo otworzyła mu Ino zdziwiło go to ponieważ myślał ze dziewczyny się nie lubią.
- Kakashi-sensei!! o co chodzi??? -krzyknęła sakura z końca pokoju.
- yyymm chciałem pogadać o dzisiejszym treningu coś ostatnio osłabłaś co sie dzieje??
Z oddali slychać krzyk wołającej mamy Sakury.
-zaraz wracam zostań z Ino - krzyknęła biegnąc.
-ehh no to zostaliśmy sami -odparł Szarowłosy. Słyszałem ze ci coraz lepiej idzie i znasz wiecej technik.- próbował porozmawiać z cichą cały czas Ino.
-noo tak jakoś idzie…sama nie wiem czy lepiej- odpowiedziała byle co gdyż myślała jak mu coś powiedzieć.
-Coś cie dręczy?? Dziwnie się zachowujesz jeszcze przed chwila się śmiałaś.
-niee to nic:)-uśmiechnęła się sztucznie.Czuła że nie może tak cały czas milczeć i ze to będzie bezsensu jeżeli straci taką szanse.
- Ok. Coś Sakura nie wraca. Ja nie mam tyle czasu a chce z nią pilnie pogadać możne sprawdzę co sie dzieje.
-N-n-nie! -wyrzuciła w końcu z siebie jakieś słowo. Proszę nie idź. Chce coś powiedzieć Kakashi-sensei.
-Dobrze mów.-usiadł spowrotem chcąc sie dowiedzieć o co chodzi blond włosej.
Przeszył ją lekki dreszczyk i zrobiła się czerwona na twarzy, wreszcze odetchneła i wydusiła z siebie:
-Jestes taaki męski- zbliżając się do niego powoli.
-Ino! Nie przesadzasz trochę?? -odsunął ją od siebie.
-Nie. Prosze przestań sie oszukiwać! Wiem że mnie pragniesz, tak samo jak ja Ciebie.- głaskała go po kolanie zmierzając w strone jego rozporka.
-Prosze Ino przestań !! Głupoty wygadujesz!!-troche zakłopotany ale nie pokazuje tego po sobie szarowłosy wstał i podszedł do drzwi, lecz nie dało sie ich otworzyć. Nie zauważył kiedy Ino zamkneła je na klucz.
- uhh dawaj klucz !! I juz sie nie wygłupiaj- odwrócił sie nagle i ujżał juz prawie nagą blond włosą dziewczyne. Przez chwile zamurowany czuł ze w jego spodniach robi się ciasno. Ale się ocknął i dalej krzyczał:
-Ino ubierz sie ! To nie ma sensu zaraz tu będzie Sakura!
-ojjj przestań!! ehh boisz sie wyznac prawdy.-dalej stoi przy swoim juz bardziej odważna i pewna siebie przestała się denerwować ,a zaczeła zmuszać kakashiego by przestał sie wydzierać i nie opierał sie wiecej. Wolnym krokiem dziewczyna w samej bieliźnie podchodziła do niego,ten z kolei sie uciszył jakby chciał tego od poczatku ale bał sie tego że ich ktoś przyłapie. To był sygnał dla Ino ,która „posuwała sie dalej” muskajac go swymi ciepłymi ustami w szyję,idąc coraz wyżej i wyżej dotarła do ust zaczeła go namietnie całować ulzyło jej gdy Kakashi to odwzajemnił i ich języki sie spotkały. chłopak juz nie myślał o tym co będzie był za bardzo podniecony delikatnymi ruchami dotykał jej ciała po chwili ściagając stanik. Zniżył się i przejeżdżał języczkiem po jej pięknych i jędrnych piersiach zostawiając mokre ślady.
-może jednak nie powinniśmy??- tak dla zasady juz powiedział.był pewnien że do tego dojdzie. Ino tylko cicho szepneła zeby nie przestaławał. Ten dalej całował jej piersi co jakis czas podgryzając jej sutki co sprawiało jej duża przyjemność, w pewnej chwili przestał wracając do jej ust.Blond włosa uznała że teraz jej kolej, powoli zniżała sie w stronę napiętych spodni rozpieła rozporek i wziela jego juz napiętą męskość do buzi. rytmicznie i delikatnie sie posuwając usłyszała jego cichy jęk. Gdy ten juz powoli dochodził ta przestała i rzuciła go na łóżko. Ściągneła z siebie resztę bielizny i „dosiadła” szarowłosego, wyglądało to jak by ujezdzała konia szybkimi ruchami przesuwała sie w góre i w dół, czując że niebawem bedzie szczytować a takze on,przyspieszała. Po chwili Kakashi doznał ograzmu przejawiając to głośnym jękiem. w tle było słychac jak Sakura dobija sie do drzwi ale nie zwracali na to uwagi wręcz przeciwnie bardziej ich to podnieciło. Niespodziewanie szarowłosy zrzucił z siebie dochodząca prawie Ino co ją zdziwiło. Chciał dokończyć to liżąc jej mokrą juz dosyć myszkę. Szybkimi ruchami języka ja lizał wysysając soki i czasami podgryzał do chwili gdy dziewczyna doszła, słychac było j.ęk rozkoszy. Oboje się położyli i przykryci prześcieradłem zapomnieli o całym świecie i o najważniejszym SAKURA. zapomnieli ze sie dobija od jakiegoś czasu do drzwi az nagle wpadła wkurzona do pokoju po tym jak znalazła zapasowy klucz……
Neji&Hinata „Zrozumienie”
1.
Czarno włosa posiadaczka byakugan’a wracała własnie z łazienki, miała za sobą ciężki trening ze swoim kuzynem.
Nie uznawała zasad wyznawanych przez jej klan, szczególnie jej ojca, jakiś bzdetów o głównej gałęzi i prawach do korzystania z więzów krwi. Mimo to, „delikatnie” irytowało ją to, że nie może dorównać Nejiemu, mimo iż ciężko trenowała z nim czy też sama na następnym treningu okazywało się, że cały wysiłek nie był wystarczający.
2.
Był ciepły majowy dzień, samo południe, jednak Hinata wolała schować się w chłodnym, kojącym cieniu domu, szczególnie, że oprócz niej dzisiaj nikogo miało nie być. Pchnęła drzwi od swojego pokoju, boso stąpając po palisandrowej podłodze. Tak klan Hyuuga, pławił się w sile, sławie i… bogactwie. Dziewczyna miała wrażenie, że już na zawsze pozostanie tylko małym, nic nie znaczącym trybikiem w swoim rodzie. Przestąpiła próg, i zdziwiona przystanęła, unosząc brwi.
-Neji-kun? -Zapytała, widząc, że chłopak siedzi na jej łóżku.
Podniósł wzrok na swoją kuzynke i powoli wstał.
-Wejdź Hinata-san.- Powiedział zapraszająco.
-Prosiłam Cię, żebyś się tak do mnie nie zwracał.- Rzuciła po raz któryś, zasówając drzwi i wchodząc w głąb pomieszczenia.
Staneli na przeciwko siebie z tymi samymi wyrazami twarzy, mimo iż kiedy byli sami zachowywali się jak „normalni” nastolatkowie, to sam dom i ta cholerna atmosfera utrzymywała ich usta zaciśnięte w linijke, ciało nie naturalnie napięte i niczym nie wzruszony wzrok. Nie nawidzili się za to.
-Zrobiłaś duże postępy Hinata.-Odezwał się w końcu, a w jego głosie jak nigdy dało się słyszeć wyraźny podziw i jakby troskę?
-To nic Neji-kun, nadal jestem słaba, nie ważne jak będe sie starała, zawsze będę gorsza od was.-Zwiesiła głowe, otwarcie mówiąc o swoich słabościach, tych psychicznych jak ich fizycznych.
-Nie powinnaś tak mówić, przez niecałe 2 miesące nauczyłaś się wielu trudnych technik, a i twoje taijutsu jest na zaawansowanym poziomie. Nawet twój ojciec jest pod wrażeniem.
-Ojciec? Nie to na nic Neji-kun, jestem słabsza, o wiele słabsza niż ty.
Chłopak zdziwił się słysząc to od białookiej, zauważył że ostatnio więcej trenowałam, ale nie spodziewał się takiego uzasadnienia.
-Hinata.- Dotknął jej podbródka.
Kiedy podniosła wzrok zauważył, że płacze. Wystraszył się, nigdy nie był w takiej sytuacji.
-Przepraszam. Ja, ja będe zawsze przy tobie.
Dziewczyna słysząc te słowa, jednym gwałtownym ruchem wczepiła się w chłopaka. Był ciepły, ciepły, silny i taki, że przy nim było bezpiecznie. On jeden ją rozumiał, dlatego chciała mu dorównać, żeby traktował ją poważnie.
-Neji.-wyszeptała na zachłannym wdechu, mocniej zaciskając dłonie na jego bluzie.
3.
Wiedział, że nie powinnien, ale teraz go to nie obchodziło, teraz chciał dać ciepło tej delikatnej osóbce, która wciska się w jego tors. Przywarł do ust białokiej, delikatnie i powoli ją całując. Jego język wszedł delikatnie międzu usta dziewczyny łącząc się z jej. Hinata całowała go gwałtownie, zachłannie, wiedziała, że to co robią jest nie właściwe, ale tylko sami na wzajme się rozumieli i… kochali.
Po chwili Neji oderwał się od słodkich ust dziewczyny, i starł ostatnie łzy z jej policzków. Wziął ją na ręce i delikatnie położył na łóżku.
Teraz całował jej szyje powoli zchodząc na dekolt, rękami rozpinał jej ubrania. Zawiesiła ręce na jego szyji, gładząc jego miękkie włosy.
Gdy Hinata została już w samej bieliźnie chłopak podniósł się na wysokość jej twarzy, ich usta znowu sie połączyły, a on swoimi rękami jeździł wzdłuż tali dziewczyny, wywołując u niej przyjemne dreszcze.
-Powiedz mi jeśli tego nie chcesz.- Powiedział z troską w głosie, troską, która aż trzęsła sie od podniecenia. Ale ona wcale nia miała zamiaru przestawać, wiedziała, że Neji ją kocha i jej nie skrzywdzi.
Uśmiechnęła się serdecznie i pocałowała go w nos. Uniosła się i popchneła chłopaka w dalszą część łóżka, tym samym układając go na plecach.
Byli teraz sami a ich ciałami kierowało nie tylko pożądanie, ale też troska o tą drugą osobe. Kochali się i chcieli to sobie teraz udowodnić, te wszystkie żale jakie kiedyś do siebie mieli wydawały się w tej chwili śmieszne i nie poważne.
Białooka pocałowała go delikatnie w usta i od razu zaczęła go rozbierać, najpierw bluzę, potem resztę ubrań. Całowała jego nagi tors, bawiła się sutkami, ale przede wszystkim omiatała jego skórę tym gorącym, przyjemnym oddechem.
Po chwili zeszła niżej, do jego męskości, najpierw wzięła ją w rękę delikatnie stymulując. Neji jęknął cicho, czując przyjemne ciepło w podbrzuszu, które wraz z ruchami jego kuzynki rozchodziło się stopniowo po całym ciele. Hinata schyliła głowę i wzięła penisa chłopaka do ust, zasysając się na samej górze. Czuła jego ciepło i kiedy był już niemal maksymalnie napięty, uwolniła go ze swoich ust.
Neji, który był już teraz mocno podniecony, obrócił ją tak, że teraz leżała pod nim. Zdarł z niej stanik, i dolną część bielizny, napawając się widokiem jej pięknego ciała. Rozchylił jej nogi i powoli, ale zdecydowanie w nią wszedł. Białooka zacisnęła z bólu ręce na prześcieradle, ale nic nie powiedziała.
-Przepraszam.-Szepnął, wiedząc, że jej wcześniej nie przygotował, tym bardziej, że była dziewicą.
-Nie szkodzi.-Znowu się uśmiechnęła.
Ten uśmiech mógłby widywać przez cały czas, był pełen ciepła i szczerości, tak jakby ona sama go przepraszałam.
Pocałwał ją i zaczął poruszać się w jej wnętrzu, wspierając się na łokciach.
Na początku był to delikatne ruchy, ale kiedy zauważył, że Hinacie też się to podoba, przestał się spowalniać i przyśpieszył.
Dziewczyna zaczęła szybciej oddychać, było jej dobrze i… co raz lepiej. Neji sprawiał jej nieziemską przyjemność, a jego ciepło i ten przyjemny ciężar doprowadzał do szału.
W końcu nie myśleli już o niczym innym jak tylko o tym, żeby nie zapomnieć oddychać. Chłopak był już blisko, ale wstrzymał się jeszcze, by po chwili doprowadzić do orgazmu także Hinate. Wyszedł z niej i uwieńczył swoje szczytowanie na udach dziewczyny. Za raz potem wszystko dokładnie wyczyścił i pocałował jej rozgrzane usta.
-Neji, dziękuje.- Wyszeptała, przytulając się do niego.
-Zawsze będę przy tobie.-Powiedział i pocałował ją w czoło.
Zakryli się prześcieradłem i zasnęli, nie interesując się niczym innym.
Wyznanie Itachi
Idąc przez las rozmyślała o rożnych rzeczach i oo Sasuke ,zmęczona usiadła na kamieniu przy drodze i wyobrażając sobie siebie i Sasuke razem chociaż i tak nie miała nadziei że to kiedyś mogłoby być możliwe. Nagle usłyszała za sobą głos wołający ją:
- Sakura! Sakura!
Różowowłosa wyrwana z marzeń zerwała sie z kamienia i zobaczyła nadbiegającego Naruto.
-oo cześć:)-uśmiechając sie sztuczno ponieważ nie miała dobrego humoru
-gdzie byłaś?? szukam cie wszędzie.- powiedział zdyszany
- aa spaceruje sobie i rozmyślam
-coś sie stało ?? cos dziwna jestes.
-nie nic. Tak poprostu smutno mi.
-noo ale coś sie musiało do tego przyczynić-pytał Naruto chcąc sie czegoś dowiedzieć
-nie no niic-skłamała ale nie chciała o Sasuke i to co do niego czuje.
-ok nie bede juz cie cisnął nie chcesz to nie mów:) ja juz ide. Idzies ze mną??
-nie nie ja jeszcze tu posiedze Idz juz-chciała zostac sama już
-Dobra to narazie i nie martw sie -pobiegł zapominając o tym co miał powiedzieć Sakurze.
Spacerując dalej poczuła jakby ktoś za nią szedł odwracała sie co chwile ale nikogo nie było:
-cholera juz ze mna zle ehh wracam do domu
Ale podejrzenie ze ją ktoś obserwuje nie dawało jej spokoju. Idąc z opuszczona głowa w dół nagle ujrzała przed sobą czyiś cień,uniosła głowę myśląc ze to Naruto przyszedł bo coś zapomniał. Nagle się przeraziła jej serce mocniej zabiło i stała jak wryta. Itachi? Nie to nie możliwe co on tu robi-myślała.
-Sakura- zawołał
-co chcesz odemnie?? -przygotowując sie juz do walki
-Nie chce walczyć z tobą
-Nie?? to co chcesz?? -zdziwiona
Itachi zamilkł nie wiedząc jak jej to powiedzieć, podszedł do niej i delikatnie dotknął ręka jej twarzy. Sakura odruchowo sie odsuneła przestraszona ze to jakis podstęp.
-nie bój sie prosze. Ja jaaa hmmm
-Co ty??- zdenerwowana
-ehh noo Sakura… ym-zakłopotany
- no przestań juz wymawiac moje imie i powiedz o co ci chodzi !?
-Kocham cie- wydusił to wkońcu z siebie
- żartujesz sobie ze mnie tak?? uuhh lepiej zejdz mi z drogi ja wracam do domu juz- zaczeła juz isc kiedy on złapał ją za ręke i ją zaczoł namietnie całowac, różowowłosej spawiało to przyjemnosć ale sie ockneła i odepchneła go od siebie.
-przestań. Ty cos knujesz napewno!
-niiee! no prosze uwierz- zbliżając sie do niej ponownie ją całował Sakura juz sie nie opierała.
-hmm moze on naprawde jest inny niz go postrzegałam? -mówiła w myślach. Całowała sie z nim dalej było jej tak miło az odpływała, nie chciała przestać,ten zdjął jej bluzke i całował jej nabrzmiałe juz piersi. Poczuła nagle jego ręke w swoim kroczu.
-Co ty ro …?- ten przytknął palec do jej ust co wskazywało żeby nic nie mówiła. I robił dalej swoje. Masując delikatnie jej myszkę. Sakura zaczęła szybciej oddychać i jego masaż sprawiał jej dużą przyjemność. Czarnowłosy nagle ściągnął spodnie dziewczyny, podniósł ją i przyparł do drzewa, rozpiął rozporek i wyciągnął swoją męskość, był już bardzo podniecony. Ona nie myślała już oo niczym nawet o Sasuke, Po chwili poczuła jak chłopak w nią wchodzi najpierw powoli później przyśpieszył ruchy. Słychać było tylko szybki oddech ich jęczenie. Czarno włos jeszcze przyśpieszył co świadczyło o tym że zaraz będzie szczytował, jego penis jakby „wybuchł” rozlewając spermę po jej wnętrzu i oboje doznali orgazmu. Itachi zwolnił już i zaczął się ubierać. Oboje milczeli. Czarnowłosy tylko dał jej całusa w policzek i zniknął. Sakura cała goła stała jakby nie kontaktując co się stało.-ehh możne źle zrobiłam??-Dręczyła się myślami. Ubrała się i pobiegła do domu i nikomu o tym nie mówiąc.
Sakura&Sasori „Cierpienie”
Kolejne uderzenie o ścianę, musiało tym razem połamać jej kilka żeber, strzeliły jak zapałki przy zetknięciu z betonem raniąc tym samym płuca, uniemożliwiając normalne oddychanie. Mimo to podniosła się, nie podda się, nie tu i nie przed nim. Mimo iż ta przerażająca ciemność i cisza przytłaczała ją z każdej strony wyprostowała kolana, czekając na kolejny cios. Nie da rady atakować, jeśli ma ją zabić niech i tak będzie. Różowo włosa, stała na przeciwko swojego oprawcy, wytrzymując jego spojrzenie. Podszedł do nie, nie miała złudzeń, zginie.
-Jakie to uczucie, być co raz bliżej śmierci?-Zapytał ze stoickim spokojem.
-Nie gorsze od braku jakich kolwiek uczuć.-Odpowiedziała z nie ukrywaną pogardą.
-Głupia suka.-Syknął skorpion, opltając w okół niej swoj metalowy ogon. Zacisnął go, sprawiając, że połamane żebra wykręcają się pod nienaturalnym dla siebie kątem rozcinają jej wewnętrzne organy.
Kaszlnęła, plując krwią i mrużąc oczy z bólu, nie obyło się też bez głośnego krzyku przeszywającego pomieszczenie.
Uśmiechnął się tylko widząc jak jego ofiara skręca się z bólu, a każde zaczerpnięcie życiodajnego powie
trza wiąże się z nie opisanym cierpieniem. Dotknął jej twarzy po, której spływała krew. Roztarł ją po jej policzku, zostawiając nań szkarłatną smugę. Nie zwracała uwagi na jego dotyk. Praktycznie go nie czuła, pośród zewnętrznego chłodu, mieszającego się z piekielnym gorącem gdzieś w jej wnętrzu.
-Chce, żebyś cierpiała jeszecz w jeden sposób.-Szepnął lalkarz w prost do jej ucha. Kunoichi miała wrażenia, że te słowa niemal wykrzyczał.
Spojrzała na niego w pół przytomnym wzrokiem, próbójąc zrozumieć jego intencje.
Czerwonowłosy, podszedł do niej na odpowiednią odległość, dotykając jej ramion. Dłońmi zjechał niżej, rozpinając strzępy jej bluzy.
-Zostaw.-Warknęła. Nie miała zamiaru dawać możliwości Sasoriem zabawy jej ciałem w ten
sposób.
-Zamknij się.-Rzucił zimnym głosem, nie interesowało go to co mówi.
Szybkim ruchem, zerwał z niej górną warstwę jej ubrania, ukazując jej nagie ciało, poranione w wielu miejscach. Położył jedną dłoń na jej mostku, z chodząc trochę w prawo. Jęknęła gdy dotknął jej boku, zauważył to i zacisnął dłoń, na jej połamanych kościach. Szarpnęła się, jednak po chwili i to przestała odczuwać, tym razem jego zimne ciało dawało je ukojenie. Widząc, że przyzwyczaiła się do jego dotyku, drugą rękę położył na jej udzie sprawiając, że zadrżała. Spodobało mu się to, przesunął ją wyżej do jej kobiecości.
-Nie.-Szepnęła, a gdy uchyliła wargi, z kącika jej ust wypłynęła krew.
Słyszał jej słowa, jej błagalny ton, jednak nie wzruszało go to.
Przysunął do niej swoją twarz, by czuć jej coraz płytszy oddech, i pojedyncze jęki powstające na wskutek jego
dotyku. Wolną ręką wyciągnął kunaia z kabury i rozciął jej spódnice wraz z bielizną.
Różowo włosa była teraz całkiem naga i zdana na łaskę, a raczej nie łaskę skorpiona. Przeniósł obie dłonie na jej uda przed tym rozpinając swój płaszcz, a po nim spodnie. W ostatniej chwili kunoichi próbowała się jeszcze wyszarpać, jednak ten wysiłek niczym nie zaowocował. Sasori zacisnął mocniej dłonie na jej ciele i brutalnie w nią wszedł.
Sakura krzyknęła ochrypłym głosem wymieszanym z krwią. Płuca, które podczas głębokiego wdechu zalały się czerwoną cieczą, sprawiły, że przez chwile się krztusiła, a kiedy na nowo zaczęła oddychać, spojrzała na czerwonowłosego. Jego twarz była tak blisko jej, wyglądał tak niewinnie, w zasadzie nie wiedziała czemu tak w ogóle myśli. Brązowe tęczówki chłopaka świdrowały ją niemal na wskroś.
Zaczął się w niej poruszać, na nowo potęgując jej cierpienie. Patrzył na jej twarz z uchylonymi ustami, z których sączyła się krew. Taka sama jak ta, która spływała po jej udach. Dziwnie się w tym momencie czuł, dlaczego on jej to robi, zapewne to ona nienawidzi go bardziej, niż on, ile ona w ogóle może mieć lat, młoda jest. Mimo to czerpał z tej całej sytuacji przyjemność, nie tylko fizyczną. Przyśpieszył ruchy, niemal z poniewierając obolałą dziewczynę. Co raz bardziej się zadowalał, i gdyby nie to, że jest ranna, różowo włosa pewnie też czerpała by z tego przyjemność. Jej oddech stał się szybszy, co sprawiło, że coraz mnie korzystała z tlenu. Rozpychał się swoją męskości w ciasnej pochwie, Sakury. Była dziewicą poczuł to kiedy w nią wszedł, z resztą widział to po jej twarzy. Po chwili doszedł w jej wnętrzu, zalewając ją gorącym płynem. Kiedy doprowadził się do porządku, spojrzał na nią, była wyczerpana, baaa ona już ledwo żyła.
*Silna jest* przemkneło mu przez myśl.
-Chcesz już umierać?-Spytał sam sobie się dziwiąc.
-Zabij mnie już.-Wyszeptała ostatkiem sił zwieszając głowę.
Skorpion szybkim ruchem zacisnął ogon, którym była owinięta. Połamane i pokruszone kości szybko przebiły resztę organów dziewczyny, natychmiastowo ją uśmiercają. Zdążyła jeszcze tylko cicho jęknąć, by potem zamknąć już na zawsze powieki. Czerwonowłosy rozluźnił uścisk, tym samym uwalniając jej ciało. Podszedł do niej i okrył ją płaszczem, a potem odszedł.
Hidan&Kakuzu „Złe pieniądze”
-Daj już spokój z tymi pieniędzmi Kakuzu!- Krzyknął, platyno włosy do
swojego partnera.
-O co ci chodzi?-Spytał, chłodno po raz, któryś z kolei.
-Podobno pieniądze szczęścia nie dają, na pewno jest coś czego nie
możesz kupić.
-Może.-Odburknął, jednak na tyle głośno, że Hidan to usłyszał.
-Hymm?-Zaciekawił się.
Kakuzu przystanął i spojrzał na swojego partnera.
-Nie mógłbym kupić Ciebie Hidan.-Odpowiedział spokojnie, spoglądając mu
w oczy.
-O co ci chodzi?-Zapytał chłopak, wyraźnie nie rozumiejąc dwuznacznej
wypowiedzi partnera, jednak zachowując dystans.
-O to, że chce Ciebie, ale pieniądze mi w tym nie pomogą.-Kontynuował,
zbliżając się do srebno włosego.
-Wal się!-Krzyknął Hidan, łapiąc za swoją kosę.
-Za późno.- Odpowiedział, wyrywając mu ją z rąk, wcześniej zaczepionym o
nią pnączem.
-Kiedy ty?- Spytał zdziwiony, że w tak krótkim czasie został pozbawiony
swojej broni.
-Nie uważny jesteś Hidan.-Powiedział lekko się śmiejąc.
Podszedł do wystraszonego chłopaka, przy okazji ściągając z twarzy
maskę.Srebno włosy, znowu się ździwił, bo nie podejrzewał, że jego
partner jest, aż tak przystojny. Długie, ciemno brązowe włosy w
połączeniu z jego szmaragdowymi oczami dodawały mu uroku. Stał tak
chwile wpatrując się w twarz Kakuzu. Dopiero gdy ten złapał go za
ramiona, oprzytomniał i zaczął się wyrywać.
-Nie uciekaj.- Szepnął. W tym samym czasie oplatając kilka pnączy w
okół brzucha Hidana.
-Puszczaj mnie, idioto!- Krzyknął, dalej choć daremnie próbując uciec.
-Chyba się nie boisz?-Spytał zadziornie zielonooki, muskając usta
swojej ofiary. Widząc, że skutecznie go unieruchomił, przejechał po
nich językiem, by zaraz potem, je rozchylić i przystąpić do głębokiego
pocałunku. Chłopak zaczął szybciej oddycha, głównie ze strachu. Kakuzu,
głęboko, ale ze stoickim spokojem penetrował wnętrze jego ust. Po
chwili przestał, spoglądając na przestraszonego Hidana.
-Boisz się bólu?-Znowu zapytał, jednocześnie przypierając go do
pobliskiego drzewa.
-Nie.-Szybko odpowiedział. Przybierając, zacięty wyraz twarzy.
-To dobrze.-Uśmiechnął się nonszalancko, rozpinając płaszcz
srebnowłosego.
-Zostaw mnie.-Zaczął na nowo.
Kakuzu już go nie słuchał, jego pnącza mocno trzymały jego uke, więc
mógł spokojnie się z nim zabawiać. Po chwili płaszcz Hidan, zsuwając
się po jego ramiona, spadł na ziemie. Zadrżał kiedy brązowo włosy,
znowu go pocałował, po chwili pocałunkami, które stawały się coraz
wilgotniejsze z chodził niżej. Po jego szyi, obojczykach, zatrzymując
się na jego sutkach, które to zaczął ssać i przygryzać na przemian.
Hidan stał tylko nie ruchomo, coraz szybciej oddychając.
Po chwili Kakuzu się wyprostował i położył go na ziemi. Pochylając się
nad chłopakiem znowu odszukał jego ust, jednak tym razem, jego
pocałunki były bardziej brutalne. Jedną ręką odszukał krocza srebno
włosego i zaczął je delikatnie masować. Hidan cicho jęknął, pod wpływem
dotyku swojego partnera, jednak zaraz się zarumienił, zdając sobie
sprawę ze swojego położenia.
-Jakiś, ty słodki.- Szepnął mu zielonooki do ucha, delikatnie je
podgryzając.
-Przestań.- Wydyszał chłopak, mrużąc oczy z przyjemności.
-To dopiero początek.-Odparł Kakuzu i lekko się uśmiechnął.
szybko zsunął się niżej i ściągnął spodnie Hidana w raz z jego
bokserkami. Widząc, że jego członek jest już znacznie pobudzony, wziął
go do ust i pomagając sobie ręką, zaczął obciągać Hidanowi.
Srebno włosy przeciągle jęknął, czując przyjemne ciepło w dolnych
partiach swojego ciała. Miał teraz spory problem, żeby pozbawić się
możliwości wydawania dźwięków. Zielonooki czując podniecenie chłopaka
przyśpieszył z ruchami, zasysając się na główce jego penisa. Z każdym
ruchem swojego partnera Hidan czuł, że jest bliżej spełnienia, jeszcze
przez chwile czuł jak wszystko w nim buzuje, by zaraz potem wybuchnąć w
ustach brązowo włosego. Rozluźnił się ciężko dysząc. Kakuzu, połknął
spermę srebno włosego i znów pochylił się tuż nad jego twarzą.
-I jak?-Spytał zadowolony.
Ten jednak nie był w stanie mu odpowiedzieć.
Kakuzu, rozłożył szerzej nogi chłopaka i rozpiął swój rozporek.
-Co ty robisz?!-Zapytał przestraszony.
-Myślałeś, że to koniec?- Uśmiechnął się zielonooki.
-Może trochę zaboleć.-Rzucił krótko, a potem jednym ruchem wszedł w
srebno włosego. Hidan głośno krzyknął z bólu, czując w sobie męskość
Kakuzu. Zielonooki czują nieziemską przyjemność, przyśpieszył, wchodząc
i wychodząc cały. Chłopak, jeszcze przez chwile pojękiwał z bólu,
jednak za chwile zaczął odczuwać przyjemność i dziwne podniecenie.
Kakuzu coraz słabiej był wstanie kontrolować swoje pnącza, to też
z chował je z powrotem, uwalniający tym samym srebno włosego, ten jednak
nie zamierzał przestawać. Oddychał i jęczał według rytmu Kakuzu.
Jeszcze na chwile przed wspaniałą ekstazą ich ciała, napięły się do
grani wytrzymałości, by potem wraz ze spaniałym jękiem rozkoszy
rozluźnić wszystkie mięśnie. Zielonooki wytrysnął we wnętrzu chłopaka i wychodząc z niego, opadł ku jego boku. Chwile jeszcze ciężko dyszeli, ale zaraz Hidan wstał i się ubrał.
-Następnym razem, to ty będziesz uke.-Powiedział, z normalnym już dla siebie głosem.
Sakura&Ino ”babski wieczór”
Zadzwonił dzwonek szkolny. Ino podbiegła do Sakury która zamyślona stała na na korytarzu:
- Hej co robiszdzisiaj po szkole???
- zerwała się z myśli -a nie wiem jeszcze może potrenuje aco?
-hmm.. pomyślałam że może urządzimy sobie taki Emm babski wieczorek przyszłabym do ciebie nanoc pooglądałybyśmy fajne filmy albocoś? Jutro nie idziemy do szkoły wiec możemy do późna siedzieć. Fajnie by było - spytała Ino z nadzieją na potwierdzenie.
-w sumie to dobry pomysł. Dawno szczerze nie rozmawiałyśmy J
- wiec co..bede u ciebie hmm o 20.00może być??- zadowolona
-świetnie.
Pukanie do drzwiotwiera różowowłosa:
-heeejJ przyniosłam trochę jedzenia i jakieś filmy nie wiemczy fajne bo nie moje ale zobaczymy.
-no cześć no super ja żadnych właśnie znaleźć nie mogłammiałam nadzieje ze ty będziesz miała .
Usiadły razem szukając jakiegoś dobrego filmu:
-Ino , co wolisz romantyczny czyy może horror?
-może najpierw romantyczny aaa jak zrobi się później istraszniej to włączymy horror hehe..
-ook tak będzie najlepiej
Film trwał około 2 godzin. Sakura postanowiła się wykąpaćżeby już siedzieć w piżamie:
-ja ide się wykąpać jak wrócę to obejrzymy drugi film J aa później cos sięporobi hah
-ok. idź idź…
Pół godziny później Sakura wychodzi z łazienki w samymszlafroku wycierając ręcznikiem włosy. Ino podeszła do niej..:
-wiesz żee…mi się bardzo podobasz …- wypowiedziała tesłowa w strachu ponieważ nie wiedziałą jak zareaguje Sakura
-yy ee c..co??
-ohh no bardzo mnie pociągasz- uciszyła się nie wiedząc codalej powiedzieć
-yymm…..-stała jak wryta nie wiedząc co zrobić
Ino podeszła bliżej wkładając reke między nogi Sakurydelikatnie masując .. Różowowłosa wydałaodgłos wskazujący na to ze sprawia jej oprzyjemność i nie przerywała ale za chwile ocknęła się:
-ejj no nie możemy tego robić …
-oj czemu przeciesz to przyjemne zresztą i tak się nikt niedowie- próbując pocałować dziewczynę
- nic się nie odezwała. Uznała że można raz w życiuspróbować i poddała się Ino, która namiętnie ją całowała. Po chwili rzuciła jąna łóżko ściągając z niej szlafrok. Całowała ją w usta powoli zjeżdżając w dół,gdy dotarła do piersi zaczeła je przyjemnie masować, całować i podgryzając co jakiśczas w sutki widziała że sprawia jej to przyjemność po tym jak Sakura wzdychała. Po chwili wróciła do ust całując, a ręką wędrowałana dół masując dalej…. zaczęła odwzajemniać masażyk. Było cicho aby resztadomowników ich nie usłyszała, Ino słyszała tylko szybki oddech ,który wskazywałże Sakura za chwile będzie szczytować, aż wkońcu usłyszała jęk rozkoszy. Nagleróżowowłosa położyła się na Ino aby ją zaspokoić. Blondwłosa rozpalona czekałaaż zacznie. Ta delikatnie przejeżdżając językiem po ciele wedrowała niżej iniżej. Rozłożyła nogi Ino i szybkimi ruchami języka lizała jej łechaczke orazwkładała jak najgłębiej do pochwy. Dziewczyna tylko powstrzymywała się od jękówby nikt nie usłyszał było jej strasznieprzyjemnie czuła ze zaraz dojdzie Sakura przyspieszyła. Ino czuła się jak bymiała zaraz ”wybuchnąć”. Nie wytrzymałai głośno jęczała sygnalizując tym że ma orgazm. Sakura przestała i dalą tylkojeszcze delikatnego całusa w usta.
Leżały tylko tak później w ciszy….i zasneły.
Subskrybuj:
Posty (Atom)