sobota, 15 grudnia 2012
Oneshot – Wąż (OroDei)
Akatsuki chwilowo przeżywało istną idyllę. Wszyscy zrobili zrzutkę i wysłali Paina na wakację na miłą wysepkę o uroczej nazwie Haiti, aby się wyciszył i nabrał trochę dystansu do świata. Nawet Kakuzu nie poskąpił grosza dla kochanego liderka, ba, zawiózł go razem z Hidanem na lotnisko. Wszyscy chmurzaści rozkoszowali się panującą ciszą i spokojem, przynajmniej dopóki nie wpadł Itachi z rewelacją.
- Ludzie, ogladaliście wiadomości? – wrzasnął od progu, rzucając Kisame swój czarny płaszcz. Ryba posłusznie odwiesiła go na wieszak, a potem na kolanach rozwiązała jego czterdziestodziurkowe glany i podała różowe, puszyste kapciuchy. Wszyscy pokręcili przecząco głowami, niby po co komu wiadomości? Nikt ich nie ogląda, ponieważ zawsze jest wojna o telewizor. Deidara ogląda TVN Style, Kakuzu TVN Biznes, Zetsu i Kisame Discovery oraz Animal Planet, Konan jakieś pierdoły o dekoracji wnętrz, a Tobi Disney Channel i Carton Netwoork. Wszyscy razem w niedzielę siadali przed pudłem i razem z Hidanem oglądali Anioł Pański, a potem Modę na Sukces, natomiast wieczorem obowiązkowo dobranocki. Nikt jakoś nie wykazywał potrzeby zaczerpnięcia informacji ze świata.
- To włączcie telewizor! – krzyknął Uchiha, siadając na kanapie. Obok niego zaraz posadził cztery drewniane litery Sasori, natomiast wybuchowy blondyn ulokował swój tyłek na jego kolanach. Hidan włączył TVN 24 i wszyscy wlepili patrzałki w elegancko ubraną kobietę, mówiącą o katastrofie na Haiti. Nagle wszyscy razem zgodnie ryknęli ze szczęścia.
- Panowie, to trzeba uczcić! – zawołał uradowany Hidan i poleciał do kuchni. Po chwili wrócił, troskliwie przytulając do piersi butelki z sake. W tym samym czasie Pain, przeklinając jak krasnolud, próbował się dodzwonić do siedziby Akatsuki, ale z powodu jego wyjazdu Kakuzu nałożył na Brzask cięcia budżetowe i przestał płacić rachunki za telefon, zatem go odłączyli.
Cisza i niezmącony spokój siedziby momentalnie zmieniły się w dziką imprezę, solidnie nakrapianą alkoholem. Konan ze szczęścia zaczęła tańczyć na stole, wywijając papierowym stanikiem w powietrzu, a Itachi kiwał się na środku salonu w tańcu z przeszczęśliwym i kompletnie pijanym Kisame. Kakuzu przedawkował promile i teraz rozdawał wszystkim dorobek swojego życia w postaci schludnie związanych gumkami recepturkami plików banknotów. Orochimaru w dystyngowany sposób popijał sake z kieliszka, elegancko odginając mały palec. Warto zauważyć, że w jego wypadku ta sztuka wymagała zmysłu równowagi i koordynacji ruchów, ponieważ perspektywa jego widzenia powoli zaczynała się wyginać do środka. W polu jego widzenia pojawił się Deidara, który wypięty w kuszący sposób zwracał właśnie zawartość żołądka na podłogę. Zmierzył pożądliwym wzrokiem jego pośladki opięte czarnymi spodniami, zza których malowniczo wystawały czerwone, koronkowe stringi. W dodatku należące do Konan.
- Dei, podetniesz mi włoskiii? – poprosił, robiąc słodką minkę i trzepocząc rzęsmi. Chłopak westchnął.
- Dobra…
Poszli w kierunku pokoju blondyna, dla asekuracji podtrzymując się falujących ścian. Na szczęście Sasori ich nie zatrzymywał, głownie dlatego, że był zbyt pijany, aby wypowiedzieć choć słowo. Dotarli do przeszkody w postaci drzwi, które za żadną cholerę nie chciały się otworzyć.
- Kto to tutaj postawił,un? – wybełkotał z wyrzutem niebieskooki, śliniąc dłonią klamkę. Jeszcze nie wpadł na pomysł, aby ją nacisnąć. Orochimaru wykazał się ilorazem inteligencji i walnął w drzwi, wyrywając je z zawiasów. Wtoczyli się do środka i padli na łóżko, złotowłosy wychylił się przez ramę i jeszcze raz zwymiotował.
- Deiiuuuś, ja chcę wężyka! – powiedział Oro, zdejmując spodnie.
- Cccoo…a gdzie ty widziałeś węża z włosami,un? – prychnął niebieskooki, biorąc do ręki maszynkę. Dłoń trochę mu się trzęsła, więc musiał wgryźć się w przedmiot, aby nie wypadł mu z łapki. Brunet zdjął swoje firmowe, refundowane przez Paina bokserki z logo Akatsuki i rozłożył szeroko nogi, pozwalając blondynowi spełnić się artystycznie.
- Wąż? Czemu wąż? – jęczał Deidara. – Lepiej mi wychodzą wiewiórki, un!
- Ale ja nie chcę wiewiórki na fujarce! – zawył Orochimaru. Blondyn wzruszył ramionami i przyłożył maszynkę do jego podbrzusza, usiłując przyciąć hebanowoczarne włosy tak, aby przedstawiały sobą węża.
- Nie działa, un. – mruknął, oglądając urządzenie, które nie wydawało z siebie absolutnie żadnego dźwięku, który mógłby świadczyć o tym, że pracuje.
- Może byś najpierw włączył? – zaproponował sannin, który nawet w stanie ekstremalnego upojenia alkoholowego jest genialny.
- To żyje! – zapiszczał radośnie Dei, czując, jak maszynka wibruje mu w dłoni. Przyłożył ją do krocza złotookiego, a po chwili posypały się po pościeli czarne włosy. – Eej, będą mi się w nocy wbijały w tyłek,un!
- To w końcu zmienisz sobie pościel. – wybełkotał Oro-chan, powstrzymując wymioty. Niebieskooki nie miał takich zahamowań i puścił eleganckiego, treściwego pawia prosto na parkiet. Drżąca ręka nieco mu się omsknęła, a po pokoju rozniósł się wrzask bólu.
- Dei! Ty idioto! Przyciąłeś mi fujarę! – zawył Orochimaru, a z jego prącia popłynęła mała strużka krwi.
- Przepraszam, un! – pisnął winowajca. – Nie chciałem, przepraszam! Daj, pocałuję!
Nie zwracając uwagi na protesty pijanego mężczyzny, zbliżył twarz do jego krocza i delikatnie pocałował czubek jego penisa. Czarnowłosy westchnął, a chłopak powtórzył zabieg kilkakrotnie, aż w końcu ostrożnie polizał czubek.
- Już nie boli? – zapytał, szeroko otwierając błękitne, nieco przymglone od alkoholu oczęta.
- Nie boli. – mruknął wężowaty, zaciskając dłonie na pościeli, gdy gorące usta blondyna pochłonęły go niemal w całości. Paszcze chłopaka, ulokowane na jego dłoniach, łapczywie przyssały się do jego gorących jąder.
- Dei, gryziesz. – upomniał go Oro, czując, jak prawa morda zabiera się do żucia jego przyrodzenia. Złotowłosy zarumienił się i zabrał rękę, z większym zaangażowaniem ssąc go „ustami centralnymi”. Brunet zaczął głośno sapać z rozkoszy, aż w końcu z głośnym jękiem spuścił się w usta chłopaka. Deidara wypluł spermę, która spłynęła mu po brodzie. Miała ciemnofioletowy kolor ze smugami błękitu i złota.
Sannin, jako prężnie rozwijający się naukowiec szukał sposobu na poprawienie wyglądu i smaku spermy, a eksperymenty przeprowadzał na królikach doświadczalnych oraz sobie. Teraz jego nasienie miało ten nietypowy kolor, a smakowało jak wata cukrowa i mandarynki.
- Pycha! – wykrzyknął z entuzjamem artysta, ponownie kosztując smakołyku. Zadowolony Orochimaru oparł się wygodniej o poduszkę i pozwolił mu nadal zabawiać się jego „przyjacielem”.
- Nie uważasz, że już wystarczy? – mruknął, ciężko dysząc, gdy po raz piąty spuścił się we wnętrze jego ciepłych ust. Eksperyment zwiększał również jego wydajność i możliwości.
- Skąd, to jest pyszne, un. – odpowiedział Deidara, zlizując wszystko dokładnie. – Powinieneś butelkować i sprzedawać, zrobiłbyś na tym niezły interes, un!
Orochimaru westchnął i chwycił go za włosy, uniemożliwiając mu ponowne przyssanie się do własnego penisa.
- Ale ja chcę się teraz z tobą pieprzyć. – mruknął nie do końca zrozumiale. W głowie nadal mu szumiało, a horyzont falował.
- A jak ktoś zobaczy? – jęknął chłopak.
- Jakoś pięć minut temu nie miałeś takich dylematów. – prychnął zirytowany Sannin. Blondyn wywrócił oczami i posłusznie zdjął z siebie ubranie. Miał nieco kłopotów z rozpięciem guzików, więc po prostu je rozwalił. Kto by się nimi przejmował?
- Sasori mnie zabije. – jęknął, zsuwając bokserki i ukazując swoją naprężoną męskość.
- Sasori się nie dowie. – obiecał Oro, układając się wygodniej na łóżku. Chłopak usiadł na nim okrakiem, a słabe światło lampki nadawało jego skórze cudowny, nieco złotawy odcień.
- Na pewno? A jeśli jakimś cudem…
- ZAMKNIJ SIĘ I NABIJAJ NA TEGO FIUTA SZYBCIEJ! – krzyknął zdenerwowany złotooki. Blondyn zrobił urażoną minę, ale posłusznie nabił się na jego męskość, mrużąc oczy z bólu. Penis bruneta był większy niż wszystkie obiekty, które kiedykolwiek znalazły się w jego odbycie, włączając w to marchewkę i pilot do DVD (Hidan wkurzał się, bo przez dwa dni nie mógł filmu włączyć – dop. aut.). Zaczął powoli poruszać biodrami, unosząc się w górę i w dół, a potem oparł dłonie o tors mężczyzny i przyspieszył. Jego mordy instynktownie zaczęły ssać blade sutki wężowatego.
- Dei, gryziesz. — upomniał go ponownie sannin, ale blondyn nie zwrócił na to uwagi, zbyt zajęty przeżywaniem swojej przyjemności. Powoli zaczynał już dochodzić.
- Może byś tak na mnie z łaski swojej poczekał, co? – prychnął brunet i zaczął gwałtownie dopychać biodra, starając się nadrobić tempo.
- Nie mogęęę…! – wyjęczał niebieskooki i wygiął się w łuk, dochodząc. Zaraz po nim dokończył czarnowłosy, ponownie rozlewając swoją słodką spermę, tym razem we wnętrzu chłopaka. Strugi nasienia popłynęły mu po udach, a ten dokładnie zebrał je dłonią i zlizał z palców.
Złotooki wstał chwiejnie i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu ubrań. Znalazł swoje ciuchy rozrzucone po podłodze i włożył je na siebie, usiłując utrzymać pion.
- To nie robimy dzisiaj wężyka? – zapytał z wyrzutem Deidara, wyciągając spod łóżka maszynkę.
- Zrobimy, jak będziesz trzeźwy. – odparł Oro, wychodząc.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz